In vitro według Piechy

Przemysław Kucharczak

|

GN 04/2009

publikacja 22.01.2009 20:58

Zakażmy in vitro prawie całkowicie – proponuje grupa posłów. I już przygotowuje projekt odpowiedniej ustawy.

In vitro według Piechy W Polsce obecnie jest od 20 do 55 tys. zamrożonych zarodków fot. AGENCJA GAZETA/MICHAŁ MUTOR

Pracami nad ustawą kieruje poseł Bolesław Piecha, były PiS-owski minister zdrowia. – Nasza grupa to 60–70 posłów. W większości posłowie PiS, ale nie tylko – powiedział nam Bolesław Piecha. – Ale nawet w pańskiej partii, w PiS-ie, są osoby takie jak Joanna Kluzik-Rostkowska, które są wielkimi orędownikami in vitro... – zwracamy uwagę. – Nie, to nie tak. Osoby popierające in vitro to w mojej partii raczej wyjątki – uważa Piecha.

Zarodek do śmietnika
O co chodzi w projekcie tej grupy posłów? – Chcemy całkowicie zakazać stosowania in vitro. Jednak nie od razu: przygotowujemy też przepisy przejściowe – zapowiada Piecha. – Czy pan wie, że lekarze, którzy w Polsce trudnią się in vitro, w czasie jednej procedury tworzą często po kilkanaście zarodków?! W tej chwili w stadium zamrożenia jest w Polsce, według różnych danych, od 20 do 55 tys. zarodków. Chcemy, żeby nikt nimi nie handlował, nie wylewał, nie wyrzucał. Proponujemy, żeby była możliwość wszczepienia kobietom zarodków, które już teraz są zamrożone – mówi. Dlaczego Piecha, w przeszłości lekarz ginekolog, jest zapłodnieniu in vitro przeciwny? – W tej metodzie szczególnie bulwersująca jest sprawa eugeniki, selekcji zarodków: temu damy szansę życia, a temu niekoniecznie – mówi. – In vitro bezpłodności nie leczy, tylko omija problem. To taka proteza. I, o czym rzadko się mówi, to wcale nie jest procedura dla wszystkich, w bardzo wielu przypadkach nie da się jej przeprowadzić – dodaje.

Inicjatywa grupy posłów, na których czele stanął Piecha, sporo zmienia w debacie publicznej. Jeszcze w zeszłym roku, telewizja nie zapraszała do programów przeciwników in vitro. I nie można mieć o to pretensji, bo przeciwnicy po prostu się nie odzywali... A skoro mało kto się odzywał, na największego przeciwnika tej metody wyszedł Jarosław Gowin z PO. Tymczasem Gowin wcale nie sprzeciwia się in vitro. Chce stosowanie tej metody zaledwie ograniczyć. Jego propozycje są jednak od miesięcy wściekle atakowane przez zwolenników in vitro. Z tego powodu mają marne szanse, żeby się utrzymać. Zwłaszcza że w debacie publicznej brakowało dotąd głosu świeckich, którzy są całkowicie przeciw zapłodnieniu in vitro. I którzy uzasadniliby, dlaczego. Ta opinia dopiero w ostatnich dniach zaczęła przebijać się w telewizji. Do dyskusji na ten temat zaczął być zapraszany Bolesław Piecha. Czy to wystarczy, żeby politycy zdali sobie sprawę, że może jednak nie całe społeczeństwo pragnie rozmnażania przez in vitro? Że nie każdy ma ochotę finansować tę szalenie drogą procedurę wszystkim, którzy się zgłoszą? I że majstrowanie przy początku życia ludzkiego, stawianie się w miejscu Pana Boga, jest dla dużej części społeczeństwa nie do przyjęcia?

In vitro dla staruszki
To nie takie proste, bo zwolennicy in vitro są o wiele głośniejsi. In vitro to dziś już wielki biznes, i zaangażowani w niego ludzie ostro go bronią. Pomagają im naiwni dziennikarze, którzy pokazują wzruszające obrazki matek z dziećmi, poczętymi przez in vitro. Na ekranie telewizora nie widać jednak, że aby śliczne dziecko przyszło na świat, kilkoro innych trafiło do zamrażarki albo do śmietnika. A ich proces życia przecież też już był rozpoczęty. Feministki z Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny zorganizowały zespół, który przygotowuje własną wersję ustawy o in vitro. I który nie przewiduje żadnych ograniczeń w dostępie do tej procedury. Upodobniłoby to Polskę do Wielkiej Brytanii, w której prawo do in vitro ma każdy, kto się zgłosi. Zarodki wszczepia się tam także lesbijkom i kobietom w podeszłym wieku, Naukowcy tworzą też embriony ludzko - zwierzęce. Jarosław Gowin zaproponował swój projekt ustawy, bo w tej sprawie w Polsce nie obowiązują dziś żadne przepisy. Uważał, że jego propozycja to kompromis między zwolennikami a przeciwnikami in vitro. - Ten projekt to propozycja mniejszego zła. Jednak wydaje się, że poseł Gowin może nie znaleźć poparcia nawet we własnej partii - uważa Piecha. Obawia się, że propozycje Gowina zostaną tragicznie rozwodnione. Właśnie dlatego zdecydował się na tworzenie własnego projektu. – Byłbym gotów ewentualnie pracować nad projektem „mniejszego zła” Gowina tylko pod trzema warunkami. Po pierwsze, jeśli zostanie utrzymany zakaz tworzenia zarodków dodatkowych. Po drugie, jeśli nie będzie wolno dokonywać selekcji zarodków. I po trzecie, jeśli in vitro będzie skierowane do małżeństw – zapowiada Piecha.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.