Rzym oczami niewidomych

ks. Przemysław Śliwiński, współpracownik „Gościa” z Rzymu

|

GN 01/2009

publikacja 05.01.2009 12:47

Być w Rzymie i nie widzieć papieża. Nie zobaczyć też Bazyliki św. Piotra, Koloseum i Hiszpańskich Schodów. Czy można sobie wyobrazić mniej udany pobyt w Wiecznym Mieście? To zależy. Dzieci z Lasek jeszcze nigdy niczego nie zobaczyły.

Rzym oczami niewidomych Oczami są ręce. Ważne są wypukłości, faktury, nierówności. Co gładkie, to nudne. W pamięć zapada coś tym bardziej, im bardziej poszarpane. fot. STANISŁAW BADEŃSKI

Co najbardziej spodobało ci się w Rzymie? – Podobało mi się, jak oglądaliśmy Bazylikę św. Piotra – mówi z przekonaniem Adam Jamróz. Ma 15 lat. Jest niewidomy od urodzenia. – Szybciej bym umarł, niż bym skonstruował taką budowlę! – Dzieci niewidome nie mówią: dotykałem, macałem – wyjaśnia Stanisław Badeński, wychowawca Ośrodka Szkolno-Wychowawczego dla Dzieci Niewidomych w Laskach. – Mówią: widziałem. Widzieć w terminologii niewidomych to znaczy nie tylko dotknąć, ale też być, doświadczyć, poczuć bliskość. Dlatego Roksana Hajduk mogłaby powiedzieć, że widziała Ojca Świętego. Podczas audiencji podeszła do Benedykta XVI, trzymając w ręku szkatułkę z kamieniem węgielnym, który będzie wmurowany w jedną ze ścian nowej szkoły dla niewidomych w Laskach. Stara szkoła spłonęła. W nowej, jeśli dobrze pójdzie, dzieci rozpoczną naukę już w tym roku. – Dotknęłam jego dłoni – mówi nieśmiało. – Co poczułam? Dobroć, otwartość. Wszyscy poczuli się wyjątkowo, bo Papież zwracając się do Polaków, dodał łamaną polszczyzną: – Pozdrawiam szczególnie niewidome dzieci z Lasek i ich opiekunów!

Zobaczyć palcami
Jak piętnastka dzieci z podwarszawskich Lasek „oglądała” Wieczne Miasto? Nie mają wyobrażenia wielkości, jeśli przekracza ona zasięg ramion, nie wiedzą, co to kolor albo światło. Ks. Jakub Szcześniak opowiadał kiedyś swemu podopiecznemu: – Słuchaj, Damian, byłem na dole w kopalni. Widziałem to, co ty: wszędzie było ciemno... – Nie – przerwał Damian. – Ja nawet ciemności nie widzę. Dlatego nie były w Muzeach Watykańskich czy Kaplicy Sykstyńskiej, gdzie nie można niczego dotknąć i w żaden sposób wyobrazić sobie dzieła Michała Anioła. Oglądanie Rzymu zaczęło się dużo wcześniej, w Laskach. Podczas lekcji poznawali historię miasta, historyczne postaci, zabytki, które zobaczą. Do dyspozycji dzieci miały brajlony – wypukłe obrazy, z których dotykiem mogły poznać kształt Koloseum i rzymskich bazylik.

A po kilku dniach znalazły się przed Koloseum. Z każdej strony dochodzą okrzyki zachwytu turystów, jedni krzyczą po angielsku, inni po niemiecku, są też gdzieś tam Polacy. Tak wiele zupełnie nieznanych języków. Do tego nawoływania kupców. Blisko przejeżdżają samochody, dochodzą ryki przyspieszających skuterów. Nad głowami przelatuje helikopter. Mają świadomość, co działo się tu dwa tysiące lat temu. Walki gladiatorów, męczeńska śmierć tysięcy chrześcijan i ślepa radość rzymskiej publiczności. Trzymając się jedno drugiego, obchodzą Koloseum wokoło. Liczą kroki, aby unaocznić sobie wielkość antycznej budowli. Potem stają przy wejściu. Rozkładają ręce, chcą określić wielkość bramy. Dotykają zimnego, chropowatego marmuru. – Jak to skonstruowane, że to wszystko tak długo przetrwało? – dziwi się Adam.

Plac przed Bazyliką na Lateranie. Nikt z turystów nie zwraca na grupę szczególnej uwagi. Wyglądają jak całkiem sprawne dzieci. Idą pewnie. Rozmawiają, śmieją się. Nieliczni dostrzegają, że idą małymi grupkami, trzymając się nawzajem za ręce, niedostrzegalnie prowadzeni przez opiekunów. W krużganku przyklejają się do Drzwi Jubileuszowych. Te laterańskie są dla nich idealne: przedstawiają ukrzyżowanego Chrystusa. Dzieci dokładnie przesuwają palcami po szczegółach płaskorzeźby. Zwykle ukryte w głębi krużganka Drzwi Jubileuszowe są omijane i niezauważane. Ale teraz będą podchodzić tu kolejni turyści, widząc, że tyle osób się przy nich gromadzi i tak dokładnie ogląda. Ks. Szcześniak opowiada anegdotkę z poprzedniego dnia. W innym z rzymskich kościołów do rzeźby wcześniej „oglądanej” przez niewidome dzieci podeszła pielgrzymka starszych pań. – Nie zauważyły, że to były dzieci niewidome. Zaczęły, tak jak one, dotykać rzeźby, potem całowały ją i modliły się. Po chwili to miejsce było już najbardziej oblegane w całym kościele i szczegółowo obfotografowane, zwłaszcza przez turystów z Japonii.

Gładkie jest nudne
Przewodnik, który mówi do niewidomych, przypomina trochę sprawozdawcę radiowego. W przeciwieństwie do telewizyjnego musi wszystko opisać, umiejscowić. Jest wiele słów. Jest dużo historii. Niewidomi widzą świat osobami. Tu, na Lateranie, znów spotykają się z Konstantynem. W czwartym wieku podarował Kościołowi wzgórze laterańskie. To ten sam cesarz, który kazał też wybudować pierwszą bazylikę na Watykanie, który wydał edykt mediolański, którego matka, św. Helena, sprowadziła do Rzymu relikwie Świętego Krzyża i Święte Schody. – Znajdujemy się w dużym kościele, podzielonym na pięć naw – opowiada Stanisław Badeński. Wokół niego piętnastolatki z Lasek. Kierują twarz tam, skąd dochodzi głos. – Czyli są cztery rzędy kolumn – wtrąca z przejęciem któreś z niewidomych. – Więcej niż w Bazylice św. Piotra, tam były trzy nawy – dorzuca inne. Badeński kontynuuje: – Wokół głównej nawy na kolumnach znajdują się rzeźby dwunastu apostołów. Są tak wysokie, że cztery albo i pięć osób musiałoby stanąć jedna na drugiej. Tu, najbliżej nas, kto stoi? Dzieci sięgają dłońmi do wyrytego napisu. Sprawnie odczytują litery: MATH... Ale kolejne sprawiają im kłopot. Niby to „A”, a może jednak „E”? Co to za dziwna litera? Dowiadują się, że w łacinie istnieją dyftongi, a V to dawny kształt litery U. – Zatem tutaj stoi rzeźba św. Mateusza. Każdy z apostołów trzyma w ręku swój atrybut. Z czym kojarzymy Mateusza? – Z ewangelią – szepcze jedna z dziewcząt. – Pióro i księga.

Po chwili dzieci z Lasek poznały już wszystkie dwanaście rzeźb, których turyści przeważnie nie
zauważają. A potem liczą kroki wokół jednej z kolumn. Jedenaście. Wokół jednej kolumny u św. Piotra było aż 70 kroków, ale tam jest jedynie 6 kolumn, tu jest ich dwadzieścia. – Nie wiemy, jak funkcjonuje wyobraźnia u osoby niewidomej – tłumaczy Badeński. – Tak jak ona nie rozumie funkcjonowania naszej. Ale wyobraźnia jest. W swojej głowie buduje sobie obraz świata ze słów, zdarzeń, dotknięć czy takich właśnie porównań. Dzieci przemierzają bazylikę wzdłuż i wszerz. Już mają porównanie między wielkością obu bazylik. Bazylika św. Piotra jest zdecydowanie większa. Często mogą liczyć na wyrozumiałość.

Pilnujący porządku w bazylice pozwalają wejść tam, gdzie turyści nie mają wstępu – do bogato zdobionego prezbiterium. Podchodzą do papieskiego tronu. Jest chropowaty, ma ciekawą strukturę. A na podnóżku nieduże rzeźby czterech bestii: wąż, smok, jakiś potwór morski, a czwarty chyba nie do odgadnięcia. – Ich oczami są ręce. Ważne są wypukłości, faktury, nierówności. Co gładkie, to nudne. W pamięć zapada coś tym bardziej, im bardziej jest poszarpane – mówią wychowawcy. Podobnie ważny jest dźwięk. Wspólny Różaniec odmawiają nie w cichej kaplicy, ale na schodach przy bazylice, niedaleko ruchliwej ulicy. Słyszą miasto. Czują je. Dźwięk karetki jest inny niż w Warszawie. Włosi więcej i głośniej mówią, dużo emocji w ich głosie. Ale są też chyba bardziej weseli. No i te skutery, wszędzie dużo skuterów.

Cisza jest zabójstwem dla niewidomego. Doświadczają jej, wdrapując się na klęczkach na Święte Schody. Wiedzą: to po nich Jezus wchodził do pałacu Piłata przed ukrzyżowaniem. Jest cicho. Bolą kolana. Słychać tylko nikłe jęki kogoś, komu pewnie jest trudno. Ktoś inny szepce jakąś modlitwę w obcym języku. Adam trochę za szybko się wspinał i zrozumiał, że przed nim też ktoś wdrapuje się na schody. Nie będzie wyścigów. Wdrapują się razem, długo pozostając na jednym stopniu. Coraz ciszej. Ból kolan większy. Ile jeszcze do końca? Oni końca schodów nie widzą. Kiedy pracownik pilnujący porządku dowiaduje się, że to grupa niewidomych dzieci, otwiera kaplicę „świętą świętych”. Dzieci klękają przed ikoną, według tradycji namalowaną przez św. Łukasza. Mężczyzna pokazuje im fotografię przedstawiającą Jana Pawła II, gdy modli się przy tym obrazie podczas Triduum Paschalnego. Zapomina, że mówi do niewidomych.

Widziała obu papieży
Dzieci szczególnie zapamiętują Mszę św. w Grotach Watykańskich. Dotykają płyty grobu Jana Pawła II. Na młodych twarzach widać przejęcie i wzruszenie. Wiedzą, że to on je zaprosił do Rzymu. Dziesięć lat temu zadecydował, że jako trwały pomnik Roku Jubileuszowego 2000 powstał w Rzymie Dom Pielgrzyma dla osób niepełnosprawnych. Powstał na wzgórzu Monte Mario, u księży orionistów. Niepełnosprawni i ich opiekunowie nie płacą nic. Koszty pobytu, pożywienia, a nawet kanapek na drogę pokrywa Stolica Apostolska. – Nigdy nie spodziewałam się, że będę miała możliwość być przy grobie Ojca Świętego – wspomina Roksana. Uśmiecha się. Tak naprawdę Roksana mogłaby powiedzieć, że widziała obu papieży.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.