Nie musi boleć

Barbara Gruszka-Zych

|

GN 50/2008

publikacja 15.12.2008 13:19

75 mln Europejczyków cierpi z powodu bólu 80 procent z nich nie leczy tej dolegliwości.

Nie musi boleć Choroba nie musi boleć. Współczesna medycyna pozwala leczyć ból fot. HENRYK PRZONDZIONO

Przy obecnym poziomie rozwoju medycyny żaden chory nie powinien cierpieć z powodu bólu. Jeśli go odczuwa – to znaczy, że jest źle leczony. Każdy ból, który pojawia się po wizycie u lekarza i postawieniu przez niego diagnozy, można nazwać przewlekłym i niepokojącym. Lekarz, po rozpoznaniu jego przyczyny, powinien zacząć z nim walczyć za pomocą odpowiednio dobranych środków farmakologicznych, ale też fizjoterapii, akupresury, akupunktury, rehabilitacji czy tzw. blokady nerwów przewodzących doznania bólowe. Jeśli tego nie zrobił, to znaczy, że leczenie prowadzone jest w złym kierunku, a ból to tylko niepotrzebny towarzysz życia i trzeba się z nim uporać, szukając innego specjalisty.

– Zwykle, żeby trafnie zdiagnozować przyczyny bólu, przeprowadzam z pacjentem 60–90-minutową rozmowę – opowiada dr Jadwiga Pyszkowska, kierownik poradni leczenia bólu w Centralnym Szpitalu Klinicznym Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach i wojewódzki konsultant w dziedzinie medycyny paliatywnej. – Ale nie wszyscy cierpiący trafiają do specjalistycznych poradni. Tu przychodzą ci, którzy mają dość siły, żeby się leczyć. Inni, pozostawieni sobie przez lekarzy pierwszego kontaktu, po prostu cierpią. W zasadzie każdy lekarz rodzinny ma obowiązek pomóc choremu w łagodzeniu bólu. Tylko że w praktyce niewielu chce się dokształcać w tej dziedzinie i poświęcać rozpoznaniu tej dolegliwości czas, który trzeba rozłożyć na dziesiątki przyjmowanych codziennie chorych. Dotąd w Polsce nie kształcono specjalistów kompleksowo przygotowanych wyłącznie do łagodzenia bólu. Zajmują się tym anestezjolodzy, neurolodzy, lekarze opieki paliatywnej. Dopiero za rok na rynku lekarskim mają pojawić się pierwsi „specjaliści medycyny bólu”.

Chory cierpi – lekarz płaci
Kobiety silniej odczuwają ból, ale lepiej od mężczyzn go znoszą. Wrażliwość na ból ma też podłoże psychologiczne. Ta sama osoba reaguje na niego inaczej w zależności od stanu ducha. Dlatego, zwłaszcza w leczeniu bólu przewlekłego, ważna jest psychoterapia. Odczuwanie bólu określa się w skali od 1 do 10. Poziom 10 oznacza ból nie do zniesienia. I właśnie tymi, którzy cierpią na doznania bólowe na szczycie skali, zajmują się specjaliści. A przecież wszyscy odczuwający ból na niższym poziomie też powinni zadbać o jego wyeliminowanie. Ból towarzyszy nie tylko chorobom nowotworowym, ale pojawia się po operacjach, występuje również przy chorobach zwyrodnieniowych stawów, dyskopatii czy migrenie. Lekarze nie mają motywacji finansowej do leczenia bólu. Na Zachodzie pacjenci wywierają presję na źle leczących ból lekarzy. Jeżeli na przykład po operacji dłużej niż przez 14 dni utrzymuje się ból, podają medyka do sądu za to, że źle prowadzi ich leczenie. Odszkodowanie, które musi płacić poszkodowanemu, pochodzi z jego ubezpieczenia lekarskiego.

„Szpital bez bólu”
To, że nie tylko kwestia finansowa może być motywacją dla lekarzy, potwierdza akcja dr. Józefa Bojki z Opola, który opracował program „Szpital bez bólu”. Zgłaszające się do niego placówki otrzymują trzyletni certyfikat, mający być gwarancją, że osoby w nich leczone nie muszą cierpieć z powodu bólu. Jak na razie dr. Bojce nie udało się przekonać Narodowego Funduszu Zdrowia, żeby taki szpital otrzymywał nieco większe stawki za leczenie pacjenta niż ten bez certyfikatu. – Mimo to wierzę, że placówki i tak będą się o tę etykietkę starały, bo szpital, w którym nie boli, zyskuje na popularności – jest przekonany doktor. Okazuje się, że bez specjalnych nakładów finansowych czy wielkiej reorganizacji pracy szpitali leczenie bólu jest możliwe. Po prostu na karcie chorobowej pacjenta powinien znaleźć się parametr określający natężenie bólu. Można go obserwować tak jak temperaturę czy ciśnienie chorego. Ważne, żeby przy podpisywaniu kontraktów NFZ umieścił zalecenie oceny bólu pacjenta, zwłaszcza w pierwszych dobach pooperacyjnych. Troska o znoszenie bólu ma też znaczenie terapeutyczne. – Chory pytany kilka razy dziennie o samopoczucie przestaje się czuć kolejnym przypadkiem na oddziale – mówi dr Bojko.

Co piąty Europejczyk
Szpitale, wyspecjalizowane poradnie, opieka hospicyjna – to już kolejne szczeble instytucji, gdzie można leczyć ból. Co ma jednak zrobić chory, odczuwający np. uporczywe bóle w plecach czy w miejscu urazu. Lekarze przepisują mu leki, które – często nieodopowiednio dobrane – mogą wywoływać skutki uboczne, takie jak wymioty czy zawroty głowy. Dlatego zdarza się, że chory je odstawia i dalej pozostaje ze swoimi dolegliwościami bólowymi. Prawie jeden na pięciu dorosłych Europejczyków (czyli około 75 mln osób) cierpi z powodu długotrwałego bólu. I – jak podają statystyki – połowa pacjentów jest źle leczona, bo ich ból, mimo terapii, nie ulega złagodzeniu. A co alarmujące – prawie 80 proc. cierpiących nigdy ze swoją dolegliwością nie zgłosiło się do lekarza specjalisty. Trzeba sobie uświadomić, że wstrzymywanie się od tego to błąd.

Odpowiednie i systematyczne leczenie (często jest ono długotrwałe – tak jak w przypadku cukrzycy albo nadciśnienia) może wyeliminować dolegliwości i poprawić komfort życia. – Nie bójcie się stosowania morfiny u terminalnie chorych – powtarzają lekarze opieki paliatywnej chorym i ich bliskim. Przy odpowiednio zalecanych dawkach nie można się od niej uzależnić, nie wywołuje też działań niepożądanych. W przypadku nawracających bólów głowy czy karku nie wystarczy tylko doraźne przyjmowanie paracetamolu, który występuje w prawie trzydziestu preparatach o różnych nazwach handlowych, stąd trzeba stosować go rozsądnie, żeby nie przekroczyć dopuszczalnej dawki. Dlatego naprawdę warto poszukać odpowiedniego lekarza.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.