Pacjent nie mebel

Tomasz Gołąb

|

GN 49/2008

publikacja 07.12.2008 21:25

Pacjent to nie jest towar jak samochód czy meble – tłumaczył prezydent Lech Kaczyński, wetując trzy z sześciu rządowych ustaw zdrowotnych.

Pacjent nie mebel Wszyscy się zgadzają, że ochrona zdrowia w Polsce wymaga reformy. Trwa jednak ostry spór o jej kształt fot. EAST NEWS/PHANIE

Niespodzianki nie było. Odmawiając złożenia podpisu pod przygotowanym pod okiem minister Ewy Kopacz pakietem ustaw, prezydent tłumaczył, że spełnia swoje obietnice wyborcze. Prezydent zawetował ustawy: o ZOZ-ach, o pracownikach ZOZ-ów oraz ustawę wprowadzającą reformę służby zdrowia. Weto chwalili szef Komisji Krajowej „S” Janusz Śniadek oraz przewodnicząca Sekretariatu Ochrony Zdrowia „S” Maria Ochman. – Jako w jedynym kraju w Unii Europejskiej, w Polsce, publiczna służba zdrowia zostałaby zastąpiona prywatną. NSZZ „Solidarność” stoi na stanowisku, że bezpieczeństwa zdrowotnego Polaków nie można pozostawić niewidzialnej ręce rynku. Zapisy tych ustaw nie zawierają żadnych wyjść awaryjnych na wypadek nieudanego eksperymentu w opiece zdrowotnej – argumentowali. – Mamy zadłużone na ponad 10 miliardów złotych szpitale i dziką prywatyzację. Szpitale, gdzie grasowali komornicy i handlarze długami. Podjęliśmy trud naprawy tej sytuacji, chcieliśmy z tym skończyć – ripostował Zbigniew Chlebowski, szef klubu parlamentarnego PO.

Podpis na wagę zdrowia
W ustawie wprowadzającej reformę określono m.in. szczegółowe zasady przekształcenia ZOZ-ów w spółki. Zakładała ona możliwość umorzenia zobowiązań publicznoprawnych przekształcającym się ZOZ-om. Spółki kapitałowe zarządzające ZOZ-ami miały otrzymywać ich nieruchomości w dzierżawę.
– Od początku nie kryłem wątpliwości co do rozwiązań idących w kierunku komercjalizacji i prywatyzacji służby zdrowia. Jestem gotów do rzeczowej dyskusji na temat zmian ze wszystkimi, którzy mogą przedstawić rzeczowe, zgodne z konstytucją, plany – powiedział Lech Kaczyński, podpisując tylko trzy z sześciu przedstawionych mu ustaw. – Brak podpisu pod pozostałymi ustawami, w tym ustawą wprowadzającą, gdzie zostały określone terminy wejścia w życie wszystkich ustaw zdrowotnych, oznacza, że żadna z nich, także podpisane przez prezydenta, nie może wejść w życie – mówi rzecznik resortu zdrowia Jakub Gołąb.

Liczenie strat
Szpital w podłódzkich Brzezinach jeszcze dwa lata temu generował 4,5 mln złotych strat rocznie. I to przez 6 lat z rzędu. Dziś stawiany jest za wzór dobrze zrestrukturyzowanej placówki. O szpitalu stało się głośno, kiedy jako jeden z pierwszych w Polsce odszedł od etatowego zatrudniania lekarzy i pielęgniarek – zaoferował im kontrakty. Zdzisław Ziółkowski, ekonomista, który objął placówkę blisko dwa lata temu, obniżył deficyt do ok. 500 tys. Ziółkowski podkreśla, że samorządy nawet bez specjalnej ustawy mogą przekształcać swoje szpitale w spółki. W Brzezinach taka spółka zacznie działać od nowego roku.
Dotąd w podobny sposób przekształciło się 65 szpitali w całej Polsce. Chce 50 następnych. Problem w tym, że zwykle są to placówki, w których zarządzanie stoi na wysokim poziomie. A nie te najbardziej zadłużone. Wyjątkiem jest region zachodniopomorski, gdzie sejmik chce przekształcić wszystkie szpitale.
– Chodzi o zmianę sposobu zarządzania szpitalami, tak by zarządzający ponosili odpowiedzialność, także cywilną, za funkcjonowanie tych placówek – tłumaczy sens zawetowanych ustaw minister zdrowia Ewa Kopacz.

Konkurencja przed nami
– Chory człowiek to nie towar. W gospodarce doceniam zalety konkurencji i rynku. Ale nie w sferze tak wrażliwej jak ochrona zdrowia ludzi – tłumaczy prezydent Lech Kaczyński. – Ale my już funkcjonujemy w warunkach konkurencji – odpowiada Ziółkowski. – Właśnie NFZ kontraktuje świadczenia na kolejny rok. I sam tworzy rankingi, przyznaje punkty, a więc tworzy konkurencję. Dookoła mam mnóstwo prywatnych lecznic, w których zatrudnienie lekarza zajmuje 10 minut. Mnie – według procedur – co najmniej kilka tygodni. Założenie poradni diabetologicznej innym zajmuje trzy dni, a ja muszę czekać pół roku. Gdzie sens? – zastanawia się Ziółkowski. I przyznaje: – W obecnym stanie prawnym pracować się nie da.
– Szpital jest po to, aby leczyć, a nie żeby zarabiać – ripostuje Grzegorz Napieralski, który zapowiada, że lewica nie pomoże odrzucić prezydenckiego weta. – OK. Ale na szpitalu można przynajmniej nie tracić – zauważa Ziółkowski. – A do tego potrzebny jest sprawny system.

Szpital jak huta
Według Ziółkowskiego, przekazanie szpitali samorządom nie spowoduje lawinowej prywatyzacji. Za to pozwoli lokalnym władzom poczuć się odpowiedzialnymi za zdrowie swoich społeczności i środki, które temu służą. I podaje przykład swojego szpitala. – Moim lekarzom pracuje się lepiej, jeśli wiedzą, że oszczędności, które wypracują, nie trafiają do wspólnego worka, ale są inwestowane w ich oddział. I pracują efektywniej. Ziółkowski ograniczył koszty, powiązał wynagrodzenia z wynikami pracy i… ograniczył deficyt szpitala z 4,5 mln rocznie do 500 tys. Mówi, że zastosował jedynie abecadłowe zasady ekonomiki przedsiębiorstw, które notabene równie dobrze sprawdzają się w działalności huty, co i szpitala. 20 km od Brzezin upada właśnie szpital publiczny w Głownie. Trafi w prywatne ręce, bo samorząd nie był w stanie pokryć rosnącego zadłużenia.

Plan „B”
Z sondażu TNS OBOP dla TVP Info wynika, że prawie połowa Polaków źle ocenia prezydenckie weto. Jedna trzecia uważa, że prezydent postąpił słusznie. Co dalej? Teraz zawetowane ustawy ponownie zostaną skierowane do Sejmu. Do odrzucenia weta potrzebna jest większość 3/5 głosów (czyli ponad 276 posłów). Ministerstwo zdrowia twierdzi, że ma „plan B”. Zadłużone ZOZ-y będą przechodzić procedurę likwidacyjną, a ich zobowiązania i tak przejmą samorządy. Pieniądze na ich pokrycie będą pochodzić z zarezerwowanej w budżecie kwoty, która i tak miała wspierać przekształcane w spółki lecznice. Pieniądze trafią jednak tylko tam, gdzie będzie istniał plan restrukturyzacyjny.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.