Dużo wodzów, mało Indian

Jarosław Dudała

|

GN 48/2008

publikacja 01.12.2008 15:38

Ucieszyliśmy się, że nie będzie już obowiązkowej służby wojskowej. Czy to jednak nie obniży bezpieczeństwa naszego kraju?

Dużo wodzów, mało Indian W polskiej armii brakować będzie głównie zawodowych szeregowych fot. AGENCJA GAZETA/ RAFAL MIELNIK

Polskie wojsko liczy obecnie około 120 tys. żołnierzy. Żołnierzy zawodowych i kontraktowych, czyli niepochodzących z poboru, mamy niecałe 90 tys. Tegoroczne powołania do zasadniczej służby wojskowej były już ostatnimi. Za rok, gdy ten rocznik odejdzie do cywila, powstanie problem: kim wypełnić dziurę w stanie osobowym polskiej armii? A będzie ona niemała – około 40 tys. żołnierzy. Już teraz wojsko prowadzi akcję reklamową (czytaj: werbunkową). Billboardy, które pojawiły się na ulicach polskich miast, jakoś mnie nie przekonują, ale nie należę do grupy docelowej tej kampanii, więc nie muszą mi się podobać. Czy działają skutecznie na tych, do których są adresowane? – Jak dotąd, zgłosiło się ponad 10 tys. ochotników – mówi rzecznik ministerstwa obrony narodowej Robert Rochowicz i dodaje z optymizmem, że w tej dziedzinie wszystko przebiega zgodnie z planem.

Mniej zadowolony jest były szef resortu obrony w rządzie Jarosława Kaczyńskiego, a obecnie opozycyjny członek sejmowej Komisji Obrony Narodowej Aleksander Szczygło (PiS). Według niego, uzupełnienie stanu kadrowego polskiej armii wymagałoby, żeby w ciągu 2 lat wojsko przyjęło 42 tys. ochotników. Tymczasem w latach poprzednich do wojska zgłaszało się na ochotnika 5–6 tys. kandydatów rocznie. Potrzebny byłby więc skokowy wzrost zainteresowania zawodową służbą wojskową. Potrzeba zwłaszcza kandydatów do korpusu szeregowych zawodowych. – Grozi nam, że będziemy mieli mnóstwo wodzów (podoficerów i oficerów), a mało Indian (szeregowych) – mówi poseł Szczygło.

Z pośredniaka do woja
Jakie warunki trzeba spełnić, żeby zostać szeregowym zawodowym? Trzeba najpierw przejść zasadniczą służbę wojskową (wymóg ten dotyczy stanowisk bojowych, nie jest rygorystycznie stosowany w przypadku stanowisk pomocniczych, np. sanitariuszy czy meteorologów). Trzeba też przejść test psychologiczny w formie rozmowy kwalifikacyjnej, przedstawić zaświadczenie o niekaralności i zaliczyć test sprawnościowy. – Średnio wysportowany człowiek jest w stanie zdać taki test. Ale to na nim odpada najwięcej kandydatów – przyznaje szef Wojskowej Komendy Uzupełnień w Katowicach ppłk Zbigniew Sieradzy, dodając, że wyższe wymagania stawiane są kandydatom na komandosów. Co wojsko oferuje szeregowym zawodowym? Żołd w wysokości 2280 zł brutto plus dodatki. Od stycznia wynagrodzenie to ma wynosić 2700 zł brutto plus dodatek funkcyjny, który w przypadku kierowcy ciężarówki wynosi 600 zł. Daje to w sumie 3300 zł miesięcznie brutto. Czy to dużo? W cywilu posiadacz prawa jazdy C+E (na ciężarówkę z przyczepą) jako kierowca TIR-a może zarobić na rękę co najmniej 4000 zł i to bez ryzykownych wyjazdów do Iraku czy Afganistanu. Z kolei plusy służby wojskowej to większa stabilność zatrudnienia i korzystniejsze warunki emerytalne.

Ppłk Sieradzy miał wiosną bieżącego roku ponad 100 wolnych miejsc pracy w śląskich jednostkach wojskowych dla szeregowych zawodowych – kierowców samochodów ciężarowych i ciężarowych z przyczepami. – Zasugerowałem Powiatowemu Urzędowi Pracy w Katowicach, żeby przeszkolił kandydatów na kierowców, którzy przeszli już selekcję w jednostkach wojskowych i mają zaświadczenia, że zostaną przyjęci do wojska, muszą tylko zdać egzamin na kierowcę kategorii C+E – mówi ppłk Sieradzy. Wojsko zawarło z Powiatowym Urzędem Pracy w Katowicach stosowne porozumienie. Dziś, po kilku miesiącach funkcjonowania tej umowy, w województwie śląskim zostało niespełna 40 wolnych etatów dla kierowców wojskowych ciężarówek. – W związku z profesjonalizacją będziemy mieli od stycznia cztery razy więcej wolnych etatów – mówi ppłk Sieradzy. Dodaje, że już teraz katowicka WKU wysyła oferty wstąpienia do stałej służby wojskowej osobom, które, według baz danych poborowych, spełniają wymagane kryteria. Na każde wysłane 20 listów przychodzi jedna odpowiedź pozytywna. Nie znaczy to, że chętny automatycznie zostanie przyjęty do wojska. Aby tak się stało, musi przejść wspomniane testy, w tym zwłaszcza test sprawnościowy.

Armie lubią kryzysy
Co najbardziej poprawia efekty akcji werbunkowych? Kryzys gospodarczy. Tak było w Hiszpanii, która jest podobna do Polski pod względem wielkości terytorium, liczby mieszkańców i liczebności sił zbrojnych. Różnica polega na znacznie korzystniejszym położeniu geopolitycznym Hiszpanii. W 2002 r. rząd premiera Jose Marii Aznara zdecydował o pełnym uzawodowieniu hiszpańskiej armii. Odtąd borykała się ona z problemami z obsadzeniem wolnych etatów. W najgorszym okresie wolne pozostawało 30 proc. etatów. Ratunkiem okazał się dopiero... kryzys ekonomiczny. Zaznaczył się on już w pierwszej połowie bieżącego roku, a – według szacunków – na jego koniec bezrobocie w Hiszpanii może nawet sięgnąć poziomu 15 proc. obywateli zdolnych do pracy. Nie jest to zapewne stan pożądany, ale faktem jest, że w pierwszej połowie 2008 r. o 4,6 tys. wolnych etatów wojskowych ubiegało się aż 24 tys. kandydatów. Jak będzie w Polsce, nie wiadomo. – Pewne jest tylko to, że w 2010 r. kandydat na prezydenta Donald Tusk chce powiedzieć wyborcom: „Nie musicie iść do wojska” – uważa poseł Szczygło.

Co jednak zrobi rząd premiera Tuska, jeśli w przyszłym roku okaże się, że przyjętych do wojska ochotników będzie mniej niż odchodzących do cywila żołnierzy służby zasadniczej? Wyjścia są dwa. Pierwsze: to raz jeszcze powołać rekrutów na starych zasadach. Nie jest to trudne. Program profesjonalizacji armii nie zakłada bowiem całkowitej rezygnacji z obowiązkowej służby wojskowej, a jedynie jej zawieszenie. W razie zagrożenia bezpieczeństwa kraju minister obrony narodowej może przywrócić dotychczasowe zasady jednym pociągnięciem pióra. Prawdopodobieństwo zastosowania tego rozwiązania w przyszłym roku jest jednak nikłe. Oznaczałoby to wycofanie się Platformy Obywatelskiej z danego słowa, niespełnienie obietnicy, która odbiła się szerokim echem w społeczeństwie. Zaszkodziłoby to Donaldowi Tuskowi w kampanii prezydenckiej. Pozostałoby więc wyjście drugie: trzeba by się zgodzić, że polska armia przez jakiś czas będzie miała niepełny stan osobowy.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.