Generał wśród królów

Przemysław Kucharczak

|

GN 47/2008

publikacja 24.11.2008 12:30

Trzeci już pogrzeb czeka w najbliższą środę Władysława Sikorskiego. Jego szczątki, ubrane w nowy mundur generalski, spoczną po raz drugi na Wawelu, między królami Polski. Generał jest jednak jedynym spośród leżących tu polskich przywódców, który prawdopodobnie został zamordowany.

Generał wśród królów Naczelny wódz gen. Władysław Sikorski (z prawej) i szef sztabu generalnego gen. Tadeusz Klimecki. Zdjęcie z listopada 1942 r. Osiem miesięcy później obaj zginęli w katastrofie nad Gibraltarem fot. EAST NEWS/GETTY IMAGES

Według oficjalnej wersji, generał zginął w katastrofie lotniczej, 16 sekund po starcie z lotniska w Gibraltarze. Jednak przy wyjaśnianiu okoliczności tej śmierci Brytyjczycy dokonali wielu matactw. Istnieją powody do przypuszczeń, że ktoś zabił polskiego generała, zanim jeszcze jego samolot pogrążył się w morskich falach u stóp Gibraltarskiej Skały. Prawdy zapewne można się doszukać w brytyjskich archiwach. Brytyjczycy nie chcą ich jednak ujawnić. Być może dlatego, że nie mają w tej sprawie czystych rąk. Instytut Pamięci Narodowej ma nadzieję, że coś wyjaśnią obecna ekshumacja i dokładne zbadanie szczątków generała. Kim był jednak ten człowiek? Dlaczego generał dostąpił zaszczytu pochowania w najważniejszej polskiej nekropolii, w słynnej romańskiej krypcie św. Leonarda na Wawelu?

Inżynier z karabinem
Władysław urodził się w 1881 roku w wiosce Tuszów Narodowy pod Mielcem. Z wykształcenia był... inżynierem budownictwa wodnego. W 1908 roku skończył lwowską Politechnikę. Ale już w czasie studiów działał w tajnych polskich organizacjach. Razem z przyjaciółmi snuł plany następnego powstania narodowego. A ponieważ po rocznej służbie wojskowej w armii austriackiej Władysław dostał stopień podporucznika rezerwy, dawał swoim kolegom szkolenia z wojskowej taktyki. Wśród tych kolegów byli późniejsi generałowie Kazimierz Sosnkowski i Marian Kukiel. Spotykali się w ramach tajnych „kółek milicyjnych”. Sikorski zakładał z nimi tajny Związek Walki Czynnej i już legalnie działający Związek Strzelecki. A po wybuchu I wojny światowej razem zaangażowali się w tworzenie legionów. Wtedy Sikorski wierzył w gwiazdę Józefa Piłsudskiego. Ściśle z Komendantem współpracował już od swoich czasów studenckich. Jednak w czasie I wojny światowej polityczne drogi obu panów zaczęły się rozchodzić. Może było w tym też trochę rywalizacji i ambicji? Skończyło się tak, że pod koniec lat 20. Sikorski i Piłsudski serdecznie się już nie znosili.

Wódz znad Wkry
Wcześniej jednak, mimo różnic, współpracowali. Sikorski błysnął wojskowym talentem w czasie walk z Ukraińcami i Sowietami. „Doskonały bojowy dowódca dywizji, pełen energii, inicjatywy” – oceniał go jego przełożony, generał Stanisław Szeptycki. W 1920 roku masy sowieckich żołnierzy dotarły do serca Polski. Ich dowódcy chcieli przekroczyć Wisłę na północ od Warszawy i podejść do stolicy od zachodu. Na drodze stanęła im jednak 5. Armia Wojska Polskiego pod dowództwem Sikorskiego. Tym starciem generał wszedł do wielkiej historii. Piłsudski wydał wtedy Sikorskiemu rozkaz uderzenia na Sowietów znad rzeki Wkry. A Sikorski wywiązał się z tego zadania po mistrzowsku. 15 sierpnia 1920 roku jego 5. Armia runęła na zaskoczonych bolszewików, którzy za bardzo rozciągnęli swoje linie. W Ciechanowie oddziały Sikorskiego dopadły sztab sowieckiej 4. Armii i zniszczyły jej radiostację. Sowieci na tym odcinku zupełnie stracili łączność. Samochody pancerne marki Ford, którymi dysponowała 5. Armia, dzięki cichej pracy silników przemykały między oddziałami bolszewików, a potem z karabinów maszynowych niszczyły ich tabory i stanowiska łączności.

Spanikowani Sowieci cofali się. Jednak Sikorski wyprzedzał ich i odcinał odwrót, bo przerzucał swoje oddziały koleją. Jego 5. Armia wzięła aż 21 tysięcy jeńców. „Jestem dumny, że dowodziłem oficerami, którzy dzieląc wszelki trud z żołnierzami, potrafili, jak sam widziałem, prowadzić boso pułk do ataku – napisał generał w rozkazie z 28 sierpnia. – Dumny jestem, że pod memi rozkazami służyli szeregowi, którzy na chwilę przed śmiercią pytali o wieści z pola bitwy, a na wiadomość o polskim zwycięstwie konali z uśmiechem na ustach”. Ten rozkaz dla naszego ucha brzmi dziś patetycznie, jednak wtedy podobne przypadki mogły się zdarzać. Polskie państwo było w tragicznej sytuacji. Żołnierze w większości zdawali sobie sprawę, że w tej bitwie bronią Polski i Europy przed zalewem barbarzyństwa. Wkrótce znad Wieprza wyszło drugie polskie potężne uderzenie, które dopełniło sowieckiej katastrofy.

Generał bez przydziału
W wolnej Polsce Sikorski pełnił różne funkcje, był nawet premierem. Kiedy w 1926 roku władzę zdobyli piłsudczycy, odsunęli go jednak na boczny tor. Zaczął więc pisać. W latach 30. wydał po polsku i francusku książkę „Przyszła wojna. Jej możliwości i charakter...”. Trafnie przewidział w niej, że w następnej wojnie najważniejsze będzie manewrowanie wojskami. W tym czasie większość wojskowych na świecie była przekonana, że w nowej wojnie żołnierze będą miesiącami tkwić w okopach – podobnie jak w I wojnie światowej. „W przyszłej wojnie dążenie do zaskoczenia przeciwnika i do wzmocnienia niespodzianki stanie się regułą postępowania przy układaniu planów bitwy” – pisał jednak Sikorski.
Kiedy II wojna światowa wreszcie wybuchła, chciał walczyć. Ale we wrześniu 1939 roku piłsudczycy nie dali mu przydziału do żadnej jednostki. Sikorski wkrótce bezlitośnie się na nich odkuł. Przedarł się do Francji i został premierem, a potem też Naczelnym Wodzem Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. I wtedy to on z kolei nie skorzystał z pomocy piłsudczyków przy odtwarzaniu polskiego wojska... Styl, w jakim kierował emigracyjnym rządem, nie wszystkim się podobał. Edward Raczyński, późniejszy prezydent, oskarżał Sikorskiego o próżność. Wielu doceniało jednak jego zdolności dowódcze i organizatorskie. M.in. dzięki niemu w Polskich Siłach Zbrojnych służyło pod koniec wojny prawie 200 tys. żołnierzy. Niestety, był za słaby, żeby przeszkodzić Wielkiej Brytanii i Ameryce w dogadywaniu się ze Związkiem Radzieckim ponad jego głową. Żaden z polskich polityków nie mógł na to nic poradzić.

Sikorski miał jedno dziecko, ukochaną córkę Zofię. Ona też nie przeżyła wojny. Podobno była z ojcem w samolocie podczas katastrofy, jednak jej ciała nigdy nie odnaleziono. Po swojej tragicznej śmierci Sikorski stał się symbolem. Być może w jego śmierć byli zamieszani Sowieci, a może też brytyjscy sprzymierzeńcy. Jeśli rzeczywiście tak było, to został zdradzony w podobny sposób, w jaki wkrótce została zdradzona przez sprzymierzeńców Rzeczpospolita.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.