O Katyniu w Moskwie

Andrzej Grajewski

|

GN 45/2008

publikacja 11.11.2008 10:54

Polsko-rosyjska grupa ds. trudnych w czasie rozmów w Moskwie zaapelowała o wyjaśnienie wszystkich okoliczności zbrodni katyńskiej.

O Katyniu w Moskwie Prof. Adam Rotfeld (z lewej) i Anatolij Torkunow w czasie konferencji w Moskwie fot. ANDRZEJ GRAJEWSKI

Grupa, pracująca pod przewodnictwem wytrawnych dyplomatów i polityków, profesorów Adama Daniela Rotfelda i Anatolija Torkunowa, składa się z kilkunastu naukowców i publicystów powołanych przez ministrów spraw zagranicznych RP i Federacji Rosyjskiej. Pierwsze jej obrady odbyły się w czerwcu br. w Warszawie. Jak powiedział na wstępie moskiewskiego spotkania minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow, przeszłości nie można zmienić, ale trzeba starać się ją zrozumieć. Rozmowy zdominował temat zbrodni katyńskiej. Plany były inne. Jednak w przeddzień przylotu Polaków do Moskwy tamtejszy sąd rejonowy (Chomowniczieskij Sąd Moskwy) odrzucił skargę rodzin rozstrzelanych w Katyniu polskich oficerów. W trakcie posiedzenia sądu miało miejsce wystąpienie prokuratora Igora Blizjejewa, który argumentował, że nie można zrehabilitować wszystkich pomordowanych polskich oficerów, gdyż w stosunku do części z nich istniały podstawy do represjonowania. Następnego dnia wpływowa rosyjska gazeta „Kommiersant” zamieściła relację z tego wydarzenia pod dwuznacznym tytułem „Polskich oficerów rozstrzelali bez represji”.

Zagłada na Wschodzie
Pomimo że w 1992 r. z inicjatywy prezydenta Rosji Borysa Jelcyna przekazane zostały do Polski kopie dokumentów świadczących o tym, że zagłada polskich oficerów na Wschodzie nastąpiła na bezpośredni rozkaz Stalina i członków Biura Politycznego, nadal nie znamy wielu istotnych okoliczności tamtej tragedii. Termin „zbrodnia katyńska” dotyczy bowiem nie tylko losów ponad 14 tys. polskich jeńców wojennych, rozstrzelanych w Katyniu koło Smoleńska, Miednoje pod Twerem i w Piatichatkach koło Charkowa. Obejmuje także sprawę ponad 7 tys. cywilnych obywateli polskich, aresztowanych i przetrzymywanych w różnych miejscach na okupowanych przez Związek Sowiecki Kresach Wschodnich Rzeczypospolitej.

O ich zagładzie dowiedzieliśmy się dopiero w latach 90., ale nadal wielu szczegółów nie znamy, np. większości nazwisk ofiar z tej listy ani miejsca ich pochówku. Wiemy, że z 7305 osób zamordowanych, 3435 więzionych było na terenie Ukrainy Zachodniej (Ukraińska Lista Katyńska), natomiast 3870 przebywało w więzieniach Białorusi Zachodniej (Białoruska Lista Katyńska). Lista ukraińska jest znana, natomiast białoruska nie. Polacy ci zostali zamordowani na podstawie tego samego aktu prawnego co jeńcy wojenni, czyli decyzji sowieckiego Biura Politycznego z 5 marca 1940 r.

Apel grupy
„Uczestnicy grupy, zwracając się do władz obu krajów, uważają za istotne zaktywizowanie wysiłków zmierzających do należytego wyjaśnienia wszystkich okoliczności oraz zdjęcia z porządku dziennego obrad relacji między obu krajami i społeczeństwami zbrodni katyńskiej, dokonanej przez reżim stalinowski” – zapisano we wspólnym komunikacie, który podpisali profesorowie Rotfeld i Torkunow. Jakie mogą być dalsze konsekwencje tego faktu? Minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow zadeklarował, że badacze z Polski będą mieć dostęp do nowych dokumentów dotyczących najnowszej historii polsko-rosyjskiej.

Trzeba przypomnieć, że Rosjanie udostępnili już badaczom z Polski setki niezwykle istotnych dokumentów z archiwum rosyjskich służb specjalnych. Wydane zostały w czterech tomach publikacji pt. „Katyń. Dokumenty zbrodni”, która ukazała się pod redakcją profesorów Natalii Lebediewej i Wojciecha Materskiego. Oboje są członkami grupy. Jednak deklaracja min. Ławrowa dla sprawy katyńskiej może mieć także znaczenie. Chodzi przede wszystkim o dokumenty powstałe w sowieckim MSZ w związku z pracą amerykańskiej tzw. komisji Maddena, powołanej w 1951 r. przez Izbę Reprezentantów Kongresu USA dla wyjaśnienia okoliczności mordu w Katyniu. W odpowiedzi sowiecka dyplomacja podjęła działania w tej sprawie. Mogą to więc być materiały istotne, ale z polskiego punktu widzenia chyba nie najważniejsze. Ważniejsze są materiały prokuratorskie. Śledztwo w sprawie zbrodni
katyńskiej, prowadzone przez rosyjską Naczelną Prokuraturę Wojskową od początku lat 90., zakończyło się we wrześniu 2004 r. jego umorzeniem. Prokuratura stwierdziła, że nie znalazła podstaw do uznania zbrodni katyńskiej za zbrodnię ludobójstwa. Zadeklarowano możliwość udostępnienia jedynie 67 ze 183 tomów akt śledztwa, natomiast 116 tomów nadal jest objętych klauzulą tajności.

Do wyjaśnienia pozostaje także sprawa, o której w Moskwie mówili rosyjscy badacze. Otóż w końcu lutego 1940 r. powstał w kierownictwie NKWD dokument skazujący 600 jeńców Ostaszkowa na karny pobyt w obozach pracy na Kamczatce. Dotyczyć on miał wyłącznie policjantów, o jeńcach wojskowych w ogóle nie było wówczas mowy. Dlaczego w ciągu tygodnia kierownictwo partii i państwa zmieniło zdanie w tej sprawie i 5 marca 1940 r. podjęło zbrodniczą decyzję o rozstrzelaniu wszystkich jeńców, nie wiadomo. Nie znamy żadnych dokumentów towarzyszących wydaniu decyzji, nie wiemy, z jakich przesłanek wynikała. Nadal pozostaje to niewyjaśnioną zagadką zbrodni.

Co można zrobić?
Apel grupy skierowany jest do rządów obu krajów. Oczywiście najważniejsze decyzje muszą być podjęte po stronie rosyjskiej, ale ten apel domaga się także od władz polskich, aby prowadząc rozmowy o sprawach bieżących, nie zapomniały, że są do wyjaśnienia także sprawy z historii. Z pewnością w elitach współczesnej Rosji toczy się dyskusja, jak dalece można pójść na ustępstwa w debacie z Polską o rozliczeniu przeszłości. Jej wynik nie jest przesądzony, ale można mieć obawę, że dobry moment dla wyjaśnienia wielu kwestii, który pojawił się w czasie pierwszej wizyty premiera Tuska, już minął. Rosja po wojnie w Gruzji w obliczu kryzysu finansowego oraz w sytuacji delikatnego eksperymentu dwuwładzy prezydenta Miedwiediewa i premiera Putina może być mniej skłonna do ustępstw aniżeli jeszcze kilka miesięcy temu. Fakt, że w otwarciu obrad grupy zajmującej się kwestią zbrodni uczestniczył min. Ławrow, świadczyć może o tym, że rosyjskie władze nie zamykają w tej sprawie całkowicie drzwi. Gdyby do Polski trafiła dalsza część materiałów z rosyjskiego śledztwa lub gdyby udało się uzyskać nazwiska z Białoruskiej Listy Katyńskiej, byłby to istotny postęp. Znacznie trudniejszą kwestią wydaje się zmiana oficjalnego rosyjskiego stanowiska, że zbrodnia katyńska nie jest ludobójstwem tylko przestępstwem kryminalnym. Rosjanom chodzi o prestiż państwa, ale nie kryją także obaw przed polskimi roszczeniami finansowymi.

Stara flaga
Kiedy podejmuje się spraw trudnych czy wręcz beznadziejnych, zawsze powstaje pytanie o sens tych działań. W trakcie spotkania w Ambasadzie RP w Moskwie członkowie wspomnianej grupy zwrócili uwagę na wielką polską flagę, wiszącą w holu prowadzącym do głównej sali recepcyjnej ambasady. Flaga jest pożółkła, miejscami trwale pobrudzona. Wisiała nad gmachem Ambasady RP w Moskwie do 17 września 1939 r., kiedy ambasadorowi RP Wacławowi Grzybowskiemu przedstawiona została sowiecka nota, stwierdzająca rozpad państwa polskiego i informująca o zajęciu Wschodnich Kresów RP przez Armię Czerwoną.

Flagę zdjął i przechował woźny ambasady, którego nazwiska niestety nie udało się ustalić. Przeszedł z nią przez łagry, wreszcie trafił do armii Andersa. Na Bliskim Wschodzie przekazał ją kolejnemu żołnierzowi. Po wojnie flaga, wraz z Polakami, znalazła się w RPA, a później dalej wędrowała po świecie. Na początku XXI wieku wróciła do Polski, skąd zawieziono ją do Moskwy. Od maja br. wisi w jednym z centralnych pomieszczeń Ambasady RP jako świadectwo pamięci historycznej i trwania przy prawdzie. Bez tego nie będzie postępu w relacjach polsko-rosyjskich.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.