Klika pacjent do lekarza

Jarosław Dudała

|

GN 44/2008

publikacja 05.11.2008 10:37

Telemedycyna daje możliwość leczenia na odległość – przez Internet lub telefon.

Klika pacjent do lekarza Telemedycyna daje możliwość leczenia na odległość - przez Internet lub telefon fot. zasoby internetu/fotomontaż Studio GN

Duża firma komputerowa Comarch założyła telemedyczny portal www.iMed24.pl i testuje jego działanie na swoich pracownikach. Za 9 zł pacjent otrzymuje możliwość utrzymywania przez jeden miesiąc elektronicznej kartoteki medycznej. Jej posiadacz może przez Internet wysyłać do lekarzy pytania i wyniki swoich badań, a następnie uzyskać elektroniczną odpowiedź. Czasem może to być proste: „tak” lub „nie”, a czasem zalecenie, by pacjent udał się do specjalisty osobiście. Za pośrednictwem portalu można się umówić na taką wizytę w którejś z poradni, współpracujących z portalem.

Komputer mówi: idź do doktora
iMed24 proponuje także udział w specjalnych programach, np. odchudzania albo prowadzenia ciąży. Użytkownik otrzymuje wskazówki oraz przypomnienia, przesyłane pocztą elektroniczną albo esemesami. Podobne przypomnienia można zaabonować także w procesie leczenia. Pacjent może więc otrzymywać komunikaty typu: „zażyj lek”, „idź na wizytę” czy „sprawdź swoją wagę i wprowadź ją do swojej elektronicznej kartoteki”. Z czasem w systemie mają pracować wszelkie urządzenia, zdolne do wykonywania badań i przesyłania ich lekarzowi na odległość. Na razie iMed24 zintegrował ze swoim systemem sprzęt do mierzenia ciśnienia krwi i poziomu cukru we krwi. Każda z usług, poza utrzymywaniem kartoteki, będzie dodatkowo płatna. Ceny będą znane, gdy system będzie dostępny dla szerokiej publiczności. Ma to nastąpić z początkiem przyszłego roku.

Lekarze na Skypie
Już teraz działa strona www. i-lekarz.pl. Dzięki niej można się umówić na wideokonsultację z lekarzami kilkunastu specjalności. Należy się najpierw zarejestrować, wpłacić na konto honorarium, umówić się z wybranym lekarzem na konkretny dzień i godzinę, przesłać mu Internetem wyniki swoich badań, zaś sama „wizyta” odbywa się za pomocą popularnego komunikatora internetowego Skype. Lekarz i pacjent rozmawiają i widzą się, ale tylko na ekranie komputera. Instytut Kardiologii w Aninie przeprowadził pilotażowy program tele-EKG. Pacjenci dostali urządzenia wielkości karty kredytowej. W każdej chwili mogli przyłożyć je do klatki piersiowej, wykonać badanie EKG, a jego zapis przesłać przez Internet lub telefonicznie do centrum monitorującego. To procedura znacznie tańsza od tej z użyciem tradycyjnego sprzętu. Daje i ten zysk, że już w drodze do pacjenta lekarz pogotowia wie, jakiego leczenia wymaga chory i dokąd najlepiej go przewieźć.

W 11 województwach działa LIFENET – system telemedycyny ratunkowej. Jednym z oczek tej sieci jest Szpital Powiatowy w Kartuzach. Tamtejsze starostwo za 4,4 tys. zł kupiło sprzęt, który pozwala lekarzowi pogotowia na wykonanie EKG i przesłanie jego zapisu przez komórkę do stacji odbiorczej, gdzie dyżuruje kardiolog. Dzięki temu zawał można rozpoznać już w domu pacjenta, a kardiolog podejmuje decyzję, gdzie chory powinien trafić. To ważne, bo jak dowodzą amerykańskie badania, co ósmy opis elektrokardiogramu, wykonanego w oddziale pomocy doraźnej wiąże się z pomyłką diagnostyczną, co skutkuje błędnym leczeniem.

Chory w USA, lekarz w Indiach
Telemedycyna to nie tylko sposób na kontakt pacjenta z lekarzem, ale także metoda współpracy między lekarzami. Indyjski radiolog z Bangalore Arjun Kalyanpur założył z żoną firmę Teleradiology Solutions. Zatrudnia 35 radiologów, którzy codziennie odczytują około tysiąca zdjęć, nadesłanych m.in. przez 70 amerykańskich szpitali, które pracują w tym czasie na nocnej zmianie. Korzystają na tym wszyscy: szpitale – bo brakuje im rodzimych radiologów, a usługi Hindusów są o 35 proc. tańsze; firmy ubezpieczeniowe – bo uzyskują oszczędności, a także indyjscy lekarze – bo za każde zdjęcie ich firma otrzymuje do 1500 dolarów. Interes kręci się nieźle – Teleradiology Solutions to pięciopiętrowa klinika, zatrudniająca około 120 pracowników. Czy jednak nie odbywa się to kosztem pacjentów? Jest prawdą, że dopóki o to nie zapytają, nikt w szpitalu im nie powie, że w ich leczeniu biorą udział lekarze z drugiego końca świata. Jednak jakość usług Hindusów nie musi być niższa. Np. dr Kalyanpur i jego żona to specjaliści wykształceni na renomowanym amerykańskim uniwersytecie Yale. Podobne usługi teleradiologiczne świadczą także firmy amerykańskie. W Europie tego typu działalność nie rozwinęła się z powodu obowiązujących w Unii Europejskiej przepisów o ochronie danych osobowych.

To nie takie proste
Telemedycyna to najmłodsza gałąź medycyny i opieki zdrowotnej. Amerykańskie Stowarzyszenie Telemedycyny (ATA) powstało w 1993 r. Niedługo potem jej osiągnięcia zaczęto w niewielkim zakresie stosować w Polsce. W naszym kraju odbyły się nawet trzy kongresy telemedycyny. Jednak ten sposób zapewnienia opieki medycznej dopiero raczkuje. Wiążą się z tym podstawowe problemy.
Pierwszym z nich jest to, że art. 9. kodeksu etyki lekarskiej mówi: „lekarz może podejmować leczenie jedynie po uprzednim zbadaniu pacjenta. Wyjątki stanowią sytuacje, gdy porada lekarska może być udzielona wyłącznie na odległość”. Chodzi tu o bezpieczeństwo pacjenta, jednak – jak informuje i-lekarz.pl – z badań wynika, że 40 proc. porad lekarskich może być z powodzeniem udzielanych na odległość. Problem drugi: jakość internetowych porad medycznych. Jak mówi kardiolog ze Śląskiego Centrum Chorób Serca dr Marcin Świerad, zdarzało się, że w polskim Internecie publikowane były pochwalne artykuły na temat leków, które kilka miesięcy wcześniej były na Zachodzie wycofywane z rynku w atmosferze skandalu. To wskazówka, że potrzebne jest certyfikowanie witryn medycznych. Taką certyfikację przeprowadza np. Health on The Net Foundation z siedzibą w Szwajcarii.

Telemedyczna przyszłość
Z kwestią jakości łączy się problem trzeci, dotyczący możliwości efektywnego pociągnięcia do odpowiedzialności za błędy lekarza, który bierze udział w leczeniu, ale czyni to z drugiego końca świata – tak jak radiolodzy z Indii, diagnozujący pacjentów z USA. Problem czwarty – bezpieczeństwo danych. Informacje o zdrowiu należą do danych wrażliwych, dlatego ich przechowywanie i przesyłanie w światowej sieci wiąże się z pewnym ryzykiem dla prywatności. Rośnie jednak pokolenie całkowicie przyzwyczajone do komputerowego przetwarzania danych. Już teraz wielu nie ma oporów przez korzystaniem przez Internet czy telefon ze swojego konta bankowego. Telemedycyna ma przed sobą przyszłość, przede wszystkim dlatego, że pozwala na oszczędności. Brytyjczycy policzyli – donosi „Rynek Zdrowia” – że gdyby w całym kraju zastosowano system telekonsultacji EKG, rocznie zaoszczędzono by ok. 40 mln funtów, zaś według dr. Witolda Cieśli z Międzynarodowego Centrum Mowy i Słuchu w Kajetanach, koszt telerehabilitacji osób z wadami słuchu jest aż 14 razy niższy od tradycyjnej rehabilitacji domowej. Telemedycyna ma więc wielką przyszłość, ale nie wszystko da się zbadać na odległość. Dlatego nigdy nie zastąpi ona w pełni bezpośredniego kontaktu pacjenta z lekarzem.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.