Łowca miejskiego piękna

Szymon Babuchowski

|

GN 41/2022

publikacja 13.10.2022 00:00

Większość z nas kojarzy go jako malarza widoków Warszawy, choć w tym mieście spędził jedynie ostatni, wcale nie najdłuższy okres swojego życia. Wystawa prac Bernarda Bellotta, zwanego też Canalettem, pozwala prześledzić twórczą drogę jednego z najsłynniejszych wedutystów XVIII wieku.

Dawny kościół Świętego Krzyża w Dreźnie. Dawny kościół Świętego Krzyża w Dreźnie.
ROMAN KOSZOWSKI /FOTO GOŚĆ

Okazją, by zgromadzić na Zamku Królewskim w Warszawie aż 150 obrazów Bellotta, sprowadzonych z najznamienitszych muzeów europejskich (i nie tylko), jest jubileusz 300-lecia jego urodzin. Pierwsza odsłona wystawy miała miejsce od maja do sierpnia w drezdeńskiej Galerii Obrazów Starych Mistrzów, do Polski zaś ekspozycja zawitała we wrześniu i będzie otwarta aż do stycznia przyszłego roku. – Nie jest to dokładnie ten sam zestaw dzieł co w Dreźnie, gdzie nacisk został położony na okres pobytu malarza w tym mieście. My pokazujemy wszystkie etapy jego twórczego życia. To pierwsza wystawa w Polsce, która tak szeroko pokazuje twórczość Bellotta – podkreśla Magdalena Królikiewicz, kuratorka.

Refleksy na wodzie

Wystawa przeprowadza nas przez życie malarza w sposób chronologiczny. Poznajemy więc najpierw jego okres młodzieńczy, spędzony w Wenecji. – W wieku 13 lat Bellotto rozpoczął naukę w warsztacie swojego wuja, wybitnego wedutysty [malarza miejskich krajobrazów – przyp. Sz.B.] Giovanniego Antonia Canala, również zwanego Canalettem – opowiada dr Artur Badach, drugi z kuratorów ekspozycji. – Wiele jego pierwszych dzieł było replikami kompozycji wuja. Z czasem jednak Bellotto zaczął modyfikować jego pomysły, wprowadzając inną paletę barw i odważniej operując światłocieniem. Proszę spojrzeć na ten szmaragdowy odcień wody w weneckim Canale Grande i na te refleksy światła. Widać, że malowanie powierzchni wody sprawiało mu ogromną satysfakcję i tę umiejętność będzie ciągle doskonalił.

Ważną rolę w kształtowaniu się artystycznego stylu Bellotta odegrały jego podróże, odbywane najpierw w towarzystwie wuja, a następnie już samodzielnie: do Padwy, Florencji, Rzymu, Lombardii czy Turynu. – Krótki, zaledwie kilkumiesięczny pobyt w Rzymie zaowocował wieloma szkicami i studiami, z których czerpał inspirację na kolejne twórcze lata – mówi Artur Badach. Wśród obecnych na wystawie dzieł inspirowanych Rzymem warto zwrócić uwagę np. na „Capriccio rzymskie z widokiem Koloseum”, w którym artysta umieścił obok siebie elementy architektoniczne z różnych części miasta. – Takiego widoku nigdzie w Rzymie nie zobaczymy – podkreśla kurator. Za to np. dwa bliźniacze obrazy przedstawiające widok Arno we Florencji, umieszczone na ekspozycji obok siebie, to dokładne odwzorowanie widoku, który ujrzał artysta – odpowiednio – po lewej i prawej stronie tego samego mostu.

Kolory nieba

Podróże zaowocowały też pierwszym zamówieniem od panującego ówcześnie władcy. W 1745 r. król Sardynii i książę Sabaudii Karol Emmanuel III zwrócił się do Canaletta o namalowanie dwóch widoków Turynu. Jeden z nich przedstawiał miasto od strony królewskiego pałacu, drugi – od strony przedmieścia. Właśnie ten drugi możemy oglądać na warszawskiej wystawie. – Tę część miasta zamieszkiwali przedstawiciele biedniejszych grup społecznych. Bellotto pokazuje ich życie bez idealizacji. Widać także, że most na Padzie, przez który właśnie przejeżdża kareta, nie jest w najlepszym stanie. To też odzwierciedla rzeczywistość, bo ten most został zniszczony podczas powodzi na początku XVIII wieku i naprawiono go tylko prowizorycznie. W oddali widać Alpy, a wszystko rozgrywa się w dolnej połowie obrazu. Górna to wyobrażenie nieba – zwraca uwagę dr Artur Badach.

A jakiego koloru jest niebo? Wbrew pozorom odpowiedź na to pytanie wcale nie jest oczywista. Mogą się o tym przekonać dzieci, dla których przygotowano na wystawie specjalną przestrzeń edukacyjną. Przesuwając po makiecie obrazu kolorowe magnesy, najmłodsi zauważają, że w zależności od oświetlenia i chmur niebo bywa także szare, białe, różowe czy łososiowe. I że wszystkie te barwy mogą na nim występować jednocześnie. Uczniowie mają też okazję, by z magnetycznych elementów tworzyć na tablicy własne widoki miasta, za pomocą specjalnych linek wyznaczając linię horyzontu i perspektywę. A także by zobaczyć na własne oczy camerę obscurę, czyli przodka aparatu fotograficznego. – To urządzenie nadal działa! – przekonuje nasz przewodnik. Dla szczególnie zainteresowanych postacią Canaletta został przygotowany film „Świat Bellotta”, przybliżający twórczość włoskiego artysty.

Ze szkicownikiem na kolanach

W 1747 r. Bellotto w poszukiwaniu pracy przekracza Alpy i udaje się do Drezna, będącego wówczas jednym z najważniejszych ośrodków rozwoju sztuki barokowej w tej części Europy. Tam na zamówienie księcia Saksonii Fryderyka Augusta II, znanego nam także jako król Polski August III, maluje w kolejnych latach 14 wielkoformatowych widoków Drezna, 11 widoków Pirny i 5 przedstawiających Königstein. Zaś dla pierwszego ministra Heinricha von Brühla wykonuje 21 replik wybranych obrazów z tej grupy.

Pierwszym dziełem, jakie wykonał Bellotto dla Augusta III, był „Widok Drezna z prawego brzegu Łaby, powyżej mostu Augusta”. To właśnie ten obraz wita nas w części poświęconej drezdeńskiemu etapowi twórczości Canaletta. Szeroka panorama rozwijającego się miasta ukazana została w świetle przedpołudniowego słońca, a mury zabudowań odbijają się w nurcie rzeki. – Wśród postaci znajdujących się na pierwszym planie artysta umieścił samego siebie ze szkicownikiem na kolanach – wskazuje dr Artur Badach.

Na innych obrazach z tego okresu uwieczniona została m.in. budowa katolickiego kościoła dworskiego Hofkirche, kilka razy pojawia się też Zwinger – jedna z najbardziej znaczących budowli późnego baroku w Europie, gdzie znajduje się dziś m.in. wspomniana wcześniej Galeria Obrazów Starych Mistrzów. Ale artysta bynajmniej nie ograniczał swojej aktywności do pobytu w Dreźnie. Na wystawie znajdziemy też sporo malowniczych widoków prowincji, w tym cały cykl poświęcony najważniejszym saksońskim twierdzom. Osobna sala poświęcona jest twórczości graficznej, z którą Bellotto wiązał duże nadzieje, widząc w niej poważne źródło dochodu. Niestety, podczas wojny siedmioletniej została zniszczona jego pracownia. Artysta utracił m.in. płyty akwafortowe i 2 tysiące odbitek, co uniemożliwiło dalsze działania w tym zakresie.

Czas wojny spędza Bellotto m.in. w Wiedniu, gdzie na zamówienie Marii Teresy tworzy 13 widoków miasta oraz rezydencji cesarskich, oraz w Monachium, gdzie z kolei zlecenie na panoramę miasta i dwa widoki rezydencji Nymphenburg składa elektor Maksymilian III. Po powrocie do Drezna malarz ukazuje na obrazach m.in. skalę wojennych zniszczeń, o której mówi chociażby obecne na wystawie przejmujące dzieło „Ruiny dawnego kościoła Świętego Krzyża w Dreźnie”.

Warszawa zamiast Petersburga

Brak zleceń dworskich po wojnie powoduje, że Bellotto zatrudnia się w Akademii Sztuk Pięknych jako wykładowca perspektywy, jednak jego wynagrodzenie jest trzykrotnie niższe niż to, które otrzymywał przed wyjazdem. Dlatego w 1767 r. decyduje się na wyjazd do Petersburga, licząc, że znajdzie pracę na dworze Katarzyny II. – Po drodze zatrzymuje się w Warszawie, gdzie stara się pozyskać listy polecające od Stanisława Augusta Poniatowskiego – opowiada Magdalena Królikiewicz. – Tymczasem król proponuje mu pracę, która okazuje się dużo bardziej opłacalna niż wcześniejsze stanowisko w Akademii.

Bellotto został najpierw zatrudniony do wykonania dekoracji w przebudowywanym Pałacu Ujazdowskim, jednak Stanisław August wkrótce porzucił ten pomysł. Malowane przez artystę w kolejnych latach widoki Rzymu i Warszawy znajdą swoje stałe miejsce – zostaną wmontowane w boazerię Przedpokoju Senatorskiego w Zamku Królewskim, nazywanego dziś Salą Canaletta. Z czasem podmieniono obrazy rzymskie na kolejne widoki polskiej stolicy i w ten oto sposób powstało niezwykłe wnętrze, w całości poświęcone jednemu miastu. Zdobi je 21 widoków Warszawy, a także obraz przedstawiający elekcję Stanisława Augusta na króla Polski. Widoki stworzone są z taką dokładnością, że przy powojennej odbudowie stolicy służyły jako wzór. – Sala Canaletta jest naturalnym finałem naszej ekspozycji – podkreślają kuratorzy. – Uzupełniliśmy ją tylko o jeden element: pierwszą wersję „Elekcji Stanisława Augusta”. Król nie był z niej zadowolony, bo na pierwszym planie znalazło się zbyt wielu zwykłych obywateli, a za mało dostojników. Dlatego zlecił namalowanie nowej.

Podróż po życiu Bellotta można przeżyć w ten weekend jeszcze intensywniej, bo właśnie na 15 i 16 października Zamek Królewski zaplanował Festiwal Canaletta ze wstępem na wystawę i wszystkie wydarzenia towarzyszące w promocyjnej cenie. W sobotę od 20.00 muzeum zaprasza na nocne zwiedzanie ekspozycji, podczas którego wolontariusze opowiedzą o wybranych dziełach i eksponatach. Zaś w niedzielę oprowadzać będą kuratorzy. W ten dzień odbędą się też warsztaty rodzinne, projekcja filmu „Canaletto. Miasto jako scena”, a na placu Zamkowym – wspólne układanie puzzli XXL z „Widokiem na Krakowskie Przedmieście od strony kolumny Zygmunta” w ogromnym powiększeniu. Atrakcji dla miłośników malarstwa Bellotta będzie więc pod dostatkiem. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

TAGI: