Wierzył w to, co mówił

Marcin Jakimowicz

|

GN 41/2022

publikacja 13.10.2022 00:00

„Dlaczego tak tłumnie przychodzą?” – zdziwiła się dziennikarka, widząc młodych szczelnie wypełniających wielką aulę mediolańskiego uniwersytetu. „Bo ja wierzę w to, co mówię” – uśmiechnął się ks. Luigi Giussani, urodzony przed stu laty założyciel ruchu Comunione e Liberazione.

„Mam nadzieję, że moje życie przebiegło tak, jak sobie tego życzył Pan Bóg” – mówił ks. Giussani. „Mam nadzieję, że moje życie przebiegło tak, jak sobie tego życzył Pan Bóg” – mówił ks. Giussani.
wikipedia

Mawiano o nim: „człowiek, który wprowadzał w zażyłość z nieskończonością, prowadząc najzwyklejsze rozmowy”. Przedstawiał życie wiary jako przygodę życia.

Zderzenie światów

Luigi Giovanni Giussani urodził się 15 października 1922 r. w Desio na północ od Mediolanu (w mieście, w którym na świat przyszedł Achilles Ratti, późniejszy papież Pius XI). Jego ojciec Beniamin, rysownik i grawer, był socjalistą, a matka Angelina Gelosa, pracująca w przemyśle tekstylnym, gorliwą katoliczką. Chłopiec wychował się więc w skrajnościach, w zderzeniu światów: z jednej strony „Kapitał” Marksa, z drugiej Biblia.

Jako jedenastolatek przekroczył próg niższego seminarium. Po zakończeniu II wojny światowej 26 maja 1945 roku przyjął święcenia kapłańskie.

Był molem książkowym, zaczytywał się zwłaszcza w dziełach filozofa i romantycznego poety Giacomo Leopardiego. Już jako szesnastolatek znał na pamięć mnóstwo jego wierszy. „Stał się najbardziej przekonywującym towarzyszem mojej religijnej drogi” – wspominał.

Punktem zwrotnym w formacji młodego Giussaniego były słowa, które usłyszał na wykładzie dotyczącym Janowego Prologu Ewangelii: „Słowo Boże, czyli to, w czym wszystko ma istnienie, stało się ciałem. Stąd też piękno stało się ciałem, dobroć stała się ciałem, sprawiedliwość stała się ciałem, miłość stała się ciałem, prawda stała się ciałem, jest jednym z nas” – rzucił profesor. Trafił na podatny grunt.

Pęknięcie

Po święceniach kapłańskich ksiądz Giussani pozostał w seminarium, gdzie kontynuował studia i rozpoczął prowadzenie wykładów. W 1954 r. obronił pracę doktorską. Proroczo dostrzegał rozdźwięk, brak harmonii między życiem wypełniających kościoły włoskich katolików a wiarą, którą deklarowali. Po imieniu nazywał kryzys: rozłam między wiarą i życiem. Dostrzegał to wyraźnie, ucząc religii w elitarnym mediolańskim liceum Giovanni Berchet. Pracował tam w latach 1954–1967. Widział młodych, którzy znali wprawdzie doskonale formułki, ale nie pociągał ich Chrystus. To tu powstał ruch Młodzieży Akademickiej (Gioventù Studentesca) – zalążek wielkiego ruchu Comunione e Liberazione (Komunia i Wyzwolenie). Nazwa weszła w życie w 1969 r. Ruch skupia dziś młodzież i ludzi dorosłych, świeckich i duchownych, a aprobatę Jana Pawła II uzyskał w lutym 1982 r. Najważniejsze przesłanie? Chrześcijaństwo przeżyte we wspólnocie jest podstawą autentycznego wyzwolenia człowieka. Na czym polega fenomen ruchu, który obecny jest dziś w dziewięćdziesięciu krajach świata?

Sala pęka w szwach

Gdy ks. Giussani prowadził wykłady ze „Wstępu do teologii”, aula Katolickiego Uniwersytetu Sacro Cuore pękała w szwach. Wspólnym mianownikiem nauczania było uznanie, że Jezus z Nazaretu jest wydarzeniem współczesnym, ważnym dla codzienności dzięki znakowi komunii, jedności między ludźmi. Tylko w Jego obecności człowiek może odnaleźć prawdę o sobie, a ludzkość może być bardziej ludzka. – ​Potrafił nazywać rzeczy po imieniu – mówi Joanna Grzywaczewska (mieszka w Sanoku i od 30 lat formuje się w ruchu). – Był przede wszystkim genialnym pedagogiem, znalazł znakomitą metodę trafiania do innych. Mówił z ogromną pasją, autentyzmem. Nie dziwię się, że zarażał Ewangelią tysiące ludzi. Rozmawiałam z Włochami, którzy chodzili na jego wykłady. Początkowo dano mu małą salę, ale gdy wypełniła się po brzegi, skierowano do większej. W końcu wylądował w największej uniwersyteckiej auli, która i tak pękała w szwach. Mówił w ciekawy sposób, miał ogromne poczucie humoru... W jego postawie nie chodziło jednak tylko o głoszenie. Sam mówił, że nie brakuje głoszenia Ewangelii, ale doświadczenia wiary. Ona nie może „rozjeżdżać się” z życiem – przestrzegał. Dziękuję Bogu, że uformowało mnie dwóch wielkich pedagogów: ks. Franciszek Blachnicki i ks. Luigi Giovanni Giussani, który zresztą, widząc ogromny rozkwit Ruchu Światło–Życie, zdecydował, że nie będzie dynamicznie wchodził z Comunione do Polski. Jak pokazało życie, ruch i tak zakorzenił się w naszym kraju. Spotkałam się z nim na studiach teologicznych w Lublinie, gdy zauważyłam, że tracę fascynację wiarą, a Pan Bóg staje się dla mnie jedynie obiektem poznania, a nie Osobą, z którą mam relację. Giussani potrafił adekwatnie nazwać tęsknoty, pragnienia i intuicje, które w sobie nosiłam. W jego książkach odnalazłam odpowiedzi na moje pytania. Za św. Augustynem powtarzał, że niespokojne jest nasze serce, dopóki nie spocznie w Bogu. Pytanie o Tajemnicę prowokuje nas do szukania dalej, głębiej, aż odkryjemy, że to Chrystus jest odpowiedzią na wszystkie pragnienia naszego serca. Pisał, że świat, dając nam różne zamienniki (nawet szlachetne, takie jak charytatywność czy dobroczynność), próbuje zdusić w nas tęsknotę za Bogiem i odkryciem własnej tożsamości. Wierzę, że jego intuicje są odpowiedzią na wiele pytań, które dziś zadajemy nad Wisłą. Przecież on widział młodych, którzy odchodzą od Kościoła, poznał doskonale postulaty, z którymi wychodzili na ulice.

Grunt to bunt

Z bliska obserwował niepokoje roku 1968, gdy studenci, przyłączając się do społecznego buntu, wychodzili na ulice z hasłami negującymi ich chrześcijańskie zakorzenienie. Dlaczego tak się stało? – zachodził w głowę. Ich gwałtowne reakcje potwierdziły stawiane przez niego diagnozy: młodzi odrzucają moralność sprowadzoną do moralizmu, ale żywo reagują na piękno i autentyczność.

W latach 1986–1992 opublikowano tomy jego wykładów „Per Corso” („Zmysł religijny”, „U źródeł chrześcijańskiego roszczenia” i „Dlaczego Kościół”). Stały się one podstawą formacji członków ruchu. Ogromną popularnością cieszył się zwłaszcza ten pierwszy tom.

Jego pisma sprawiają wrażenie trudnych, hermetycznych, ale gdy wgryziemy się w nie, odnajdziemy mnóstwo znakomitych intuicji. W 1977 roku Giussani wydał „Il rischio educativo” („Ryzyko wychowawcze”), w którym podsumował swe dwudziestoletnie doświadczenie wychowawcy.

Ruch rozprzestrzeniał się w Europie, Ameryce Łacińskiej i Południowej (zwłaszcza w Brazylii) i w Stanach Zjednoczonych. Nabrał ogromnej dynamiki po wyborze na papieża kard. Karola Wojtyły, który już wcześniej współpracował ze związanym z Comunione księdzem Francesco Riccim.

Geniusz ruchu

„Nie tylko nigdy nie miałem zamiaru zakładać czegokolwiek, ale utrzymuję, że geniusz ruchu, którego narodzin byłem świadkiem, wynikał z odczucia pilnej potrzeby głoszenia konieczności powrotu do podstawowych aspektów chrześcijaństwa, to znaczy z pasji do faktu chrześcijańskiego jako takiego, w jego najistotniejszych wymiarach. I to wszystko” – opowiadał założyciel. 16 października 2004 roku w swym ostatnim przesłaniu na pięćdziesięciolecie Comunione schorowany powiedział: „O, Madonno, Ty jesteś pewnością naszej nadziei! To zdanie jest najważniejsze dla całej historii Kościoła: w nim wyczerpuje się całe chrześcijaństwo”.

„Mam nadzieję, że moje życie przebiegło tak, jak sobie tego życzył Pan Bóg” – podsumował w dniu 80. urodzin. Zmarł w swym mediolańskim mieszkaniu 22 lutego 2005 roku. Na jego pogrzeb przyszły nieprzebrane tłumy, a uroczystościom sprawowanym w potężnej katedrze przewodniczył osobisty wysłannik Jana Pawła II: kard. Joseph Ratzinger, ówczesny prefekt Kongregacji Nauki Wiary. W siódmą rocznicę śmierci złożono prośbę o rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego ks. Giussaniego.

„Współczesnego człowieka nie jest w stanie już poruszyć ani historia, ani doktryna, ani tradycja, ani dyskurs. Chrześcijańska tradycja i filozofia, chrześcijańska tradycja i dyskurs stworzyły i wciąż tworzą chrześcijańskość, a nie chrześcijaństwo” – notował Giussani. To kwintesencja jego przesłania. Dla niego chrześcijaństwo nie było doktryną, ale wydarzeniem. Bóg naprawdę stał się człowiekiem i wszedł w naszą historię. „Bóg stał się człowiekiem. To skandal” – pisał. „Skandal, przed którym padam na kolana”.​ •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

TAGI: