Słudzy

Marcin Jakimowicz

|

GN 41/2022

publikacja 13.10.2022 00:00

Ubywa kandydatów do seminariów, ale gwałtownie rośnie liczba diakonów stałych. W tym roku nad Wisłą wyświęcono ich już trzydziestu! Kim są i dlaczego wybuchła wokół nich tak gorąca dyskusja?

Święcenia diakonatu Bartosza Kaczmarczyka i Krzysztofa Kurpanika w kościele św. Andrzeja Boboli w Leszczynach, w archidiecezji katowickiej. Obok przyjmujących święcenia klęczą ich żony. Święcenia diakonatu Bartosza Kaczmarczyka i Krzysztofa Kurpanika w kościele św. Andrzeja Boboli w Leszczynach, w archidiecezji katowickiej. Obok przyjmujących święcenia klęczą ich żony.
Przemysław Kucharczak /foto gość

Czy diakoni są zmienni w uczuciach? Nie! Są stali. Taki żart słyszałem z ust żonatych mężczyzn w albach, wokół których narosło ostatnio sporo kompletnie niepotrzebnego szumu. Medialna dyskusja o diakonacie sięgnęła poziomu przedszkola. „Księża z żonami”, „pół-księża” (brzmi trochę jak superbohaterowie Marvela)... Czytałem podobne dziennikarskie rewelacje i włos jeżył mi się na głowie. „Tego jeszcze w Kościele nie było” – pisali internauci. Naprawdę?

Duszpasterska nowinka?

Informacjom o diakonacie stałym zazwyczaj towarzyszą pełne histerii komentarze: „To duszpasterska nowinka! Kolejny wymysł modernistów” albo nawet: „Jawna protestantyzacja”. Śmiać się czy płakać?

– Rzeczywiście obserwujemy w sieci nagły wysyp ekspertów od diakonatu stałego… – mówi ks. Grzegorz Strzelczyk, odpowiedzialny w archidiecezji katowickiej za formację diakonów stałych. – Zdumiewa mnie ignorancja tych komentatorów. Jaka protestantyzacja? Może już lepiej prawosławizacja, bo w Kościołach wschodnich diakonat jest praktykowany nieprzerwanie od czasów apostolskich? Pamiętajmy, że jeśli chodzi o świeckich wykonujących różne posługi kościelne, to w Kościele bardzo długo funkcjonował model niższych święceń, który dopuszczał o wiele więcej posług niż mamy w obecnej praktyce. Sobór Trydencki usiłował je przywrócić, ale zrobił to dopiero Paweł VI, jednak w formie zredukowanej do lektoratu i akolitatu. Diakonat stały nie jest, jak czytam w komentarzach, duszpasterską nowinką. Znany jest w Kościele od czasów apostolskich. Diakoni zostali ustanowieni ze względu na rosnące potrzeby wspólnot. Zajmowali się przede wszystkim posługą charytatywną, zarządzaniem dobrami materialnymi, katechezą. Gdy diakonat stały zaniknął, działania te niestety musieli przejąć prezbiterzy. Diakon ma inny zakres posługi zwłaszcza w przestrzeni sakramentów. Przewodniczy Ludowi Bożemu w zakresie określonych zadań: może głosić słowo Boże, przewodniczyć liturgii godzin i nabożeństwom eucharystycznym, odprowadzać pogrzeb, ochrzcić dziecko czy asystować przy zawieraniu małżeństwa. Nie może sprawować Eucharystii, sakramentu pojednania i sakramentu chorych. Diakoni w starożytności zwykle pomagali biskupom. Współcześnie posługują raczej w parafiach, pod kierunkiem proboszcza. Diakon zajmuje się działalnością charytatywną, finansową, organizacyjną. On nie jest w pierwszym rzędzie „do ołtarza”.

Pisemna zgoda żony

Sakrament święceń ma trzy stopnie: diakonat, prezbiterat i episkopat. W internecie czytamy często o „wpuszczaniu świeckich do liturgii”. To podstawowe nieporozumienie, bo diakon nie jest osobą świecką, ale duchowną, tyle że nie ma święceń „kapłańskich”, czyli drugiego i trzeciego stopnia. Przed trzema laty w Polsce posługę diakona stałego pełniło około 30 mężczyzn. Dziś jest ich już pół setki więcej.

Istotę tego powołania najlepiej oddaje greckie słowo diákonos oznaczające sługę. Do V w. w Kościele zachodnim rolę diakonatu potwierdzały liczne sobory oraz praktyka kościelna. W kolejnych wiekach diakonat stał się jedynie stopniem przejściowym do kapłaństwa. Przywrócił go Sobór Watykański II w Konstytucji dogmatycznej o Kościele „Lumen gentium”, a Paweł VI, ogłaszając 18 kwietnia 1967 r. motu proprio „Sacrum diaconatus ordinem”, ustalił ogólne normy przywrócenia tej posługi. Pierwszych pięciu żonatych mężczyzn wyświęcono na diakonów w 1968 r. w katedrze w Kolonii. Dziś w 129 krajach posługuje ponad 45 tys. stałych diakonów.

W Polsce pierwszy diakon stały, Andrzej Chita, wyświęcony został w obrządku bizantyjsko-ukraińskim w 1993 r., w eparchii przemyskiej (dziś archieparchii przemysko-warszawskiej). W Kościele rzymskokatolickim pierwszym diakonem stałym został w 2008 r., w Toruniu, Tomasz Chmielewski (żona z córeczką obserwowały, jak bp Andrzej Suski nakłada na niego ręce). Do 30 czerwca 2022 r. w Kościele rzymskokatolickim w Polsce wyświęcono 87 diakonów stałych. W ciągu ostatnich trzech lat przybyło ich ponad 50 (jedynie w tym roku aż trzydziestu).

Diakonem stałym może zostać zarówno mężczyzna żonaty, jak i kawaler. Warunek? Wykształcenie teologiczne i odpowiednie przygotowanie duchowe, a w przypadku żonatych mężczyzn wiek co najmniej 35 lat, w tym pięć lat stażu małżeńskiego. Konieczna jest również pisemna zgoda małżonki. Nieżonaty mężczyzna w chwili święceń diakonatu zobowiązuje się do życia w celibacie.

Czym diakon wyróżnia się z tłumu poza „dk.” przed nazwiskiem? Pytam o to Adama Dylusa (ur. 1965), wyświęconego 20 czerwca 2021 r. przez bp. Grzegorza Olszowskiego. – Jesteśmy na służbie – mówi diakon od lat zaangażowany w pracę na rzecz ekumenizmu i pojednania wierzących w Jezusa Żydów i wierzących „z narodów”. – Bawią mnie komentarze w stylu: „Tego w Kościele nie było!”. Autorów podobnych teksów odsyłam do Dziejów Apostolskich i sceny, w której apostołowie wyznaczają diakonów do służby. Ustanowienie diakonatu ma umocowanie w Biblii. Warto przestudiować również historię Kościoła: rozmawiamy we wspomnienie świętego Franciszka z Asyżu, który był diakonem i nie przyjął święceń kapłańskich. W Kościele zachodnim rola diakonów stałych zaczęła stopniowo wygasać, stając się jedynie etapem do przyjęcia święceń kapłańskich, ale posługę tę pielęgnowały Kościoły Wschodu. Wbrew temu, co wypisuje się w wielu mediach, diakonat nie jest wymysłem Soboru Watykańskiego II. Z zagadnieniem tym mierzył się już Sobór Trydencki.

– Przez długie lata diakonat był kojarzony jedynie ze święceniami w drodze do kapłaństwa. Przyjmowano go w trakcie formacji w seminarium. Przed wiekami diakonat stały zaczął zanikać na skutek konfliktów między prezbiterami a diakonami – wyjaśnia ks. Strzelczyk. – Diakonów było mniej i włączeni byli w bezpośrednią posługę biskupa (nie funkcjonował model, który dominuje obecnie: diakonów parafialnych ściśle współpracujących z proboszczem). W średniowieczu silny był model awansu społecznego. Traktowano święcenia jako „drabinkę” do prezbiteratu. Stopniowo przestawano święcić diakonów do stałej posługi, a zaczęto święcić ich jedynie w drodze do prezbiteratu – dodaje.

Uderzamy w inne struny

Diakoni stali podlegają biskupowi. Oznacza to, że może przenieść ich (jak prezbiterów) z miejsca na miejsce, ale ze względu na rodzinę i pracę zawodową to raczej mało prawdopodobny scenariusz. Byłoby to możliwe jedynie po rozmowie z rodziną.

Nie przewiduje się „uzawodowienia” tej posługi. Co to znaczy? Medialny hałas o pieniądze, które zarabiają przy parafii, jest „rewelacją” wyssaną z palca. Diakoni utrzymują się z własnej pracy zawodowej lub emerytury. „Diakoni żonaci, którzy całkowicie oddali się kościelnej posłudze, zasługują na wynagrodzenie wystarczające na utrzymanie swoje oraz swoich rodzin; ci jednak, którzy otrzymują wynagrodzenie z racji świeckiego zawodu, który wykonują albo wykonywali, powinni z otrzymanych z tego tytułu dochodów zaspokajać potrzeby własne i swojej rodziny” – czytamy w wewnętrznych uregulowaniach.

Zdarza się im prowadzenie pogrzebu, gdy nie jest on łączony ze sprawowaniem Eucharystii. Czasem Mszę Świętą odprawia prezbiter, ale na czele konduktu idzie na cmentarz już diakon.

W archidiecezji katowickiej formacja diakonów stałych trwa ponad trzy lata. Przeprowadzane są okresowe badania zdatności: ważna jest opinia proboszcza, prowadzone są badania psychologiczne analogiczne do tych, które przechodzą kandydaci do prezbiteratu. Przewidziano formację również dla małżonek diakonów.

– Już na etapie formacji głosiliśmy próbne homilie i prowadzący nas w zakresie homiletyki ksiądz Leszek Szewczyk powiedział, że widzi różnice między naszym głoszeniem a homiliami kleryków – uśmiecha się dk. Adam Dylus. – Nasze zawierały bardzo wiele przykładów dotykających życia rodzinnego i domowego. Ale chyba nie może być inaczej! Uderzamy w inne struny. Z czego wynika renesans diakonatu stałego? Myślę, że to odpowiedź na wołanie papieża Franciszka o Kościół wychodzący do chorych, ubogich, na peryferie. Bo diakonat jest przede wszystkim służbą skierowaną właśnie do takich osób. W naszej diecezji zajmujemy się działalnością charytatywną, część z nas odpowiedzialna jest za działające w parafii wspólnoty. Jednym z zadań, które zlecił mi proboszcz, było zorganizowanie na większą skalę poradnictwa przy parafii. I nie chodzi jedynie o klasyczne poradnictwo życia rodzinnego, ale o szersze potraktowanie tematu – m.in. o poradnictwo finansowe. Udało się zaangażować licencjonowanego doradcę podatkowego, a przy parafii powstał też mobilny punkt ośrodka pomocy społecznej, dzięki któremu ludzie mogą dowiedzieć się, jaka pomoc im przysługuje i jakie dokumenty powinni złożyć. Rozmawiam z kancelariami prawnymi, myślę też o zorganizowaniu zespołów modlitewnych...

Ostatnia deska ratunku?

– Pan Bóg obecnie coraz głośniej zaprasza niecelibatariuszy do diakonatu stałego – mówi ks. dr hab. Tomasz Szałanda. – To Jego plan obdarowania Kościoła. Rozumiem diakonat stały jako dar. Kościół polski czeka ciężka praca, by diakonom stałym przygotować grunt akceptacji ze strony wiernych i... duchownych. Tak, tak... Widzę to po sobie. Z jednej strony odczytuję ich obecność jako Boże powołanie i dar, uważam, że dla stałych diakonów jest jak najbardziej miejsce w Kościele. Natomiast mentalnie mam trudność z akceptacją ich obecności. Z pewnością to kwestia pokoleniowa – prawie 50 lat życia, prawie 25 lat kapłaństwa bez obecności diakona stałego we wspólnocie parafialnej i diecezjalnej robi swoje. Potrzebna jest formacja świeckich i duchownych w tej kwestii. Wierzę, że przy mądrym gospodarzu parafii diakon stały może być świetnym wsparciem duchowym i praktycznym, pastoralnym. Z pewnością nie należy diakonatu stałego traktować jako „ostatniej deski ratunku”. Będzie on przede wszystkim formą osobistego uświęcenia przez realizację Bożego powołania. Z pewnością winien zostać włączony w „kolegium” duszpasterskie parafii i diecezji. Tu jednak pojawia się pewne „ale”. Diakon stały nie może zostać sprowadzony do roli starszego ministranta, na którego barki zrzuci się wszystko oprócz spowiedzi, namaszczenia chorych i Eucharystii. Przed nami – duchownymi – bardzo długa droga dowartościowania diakonatu stałego i nieredukowania diakonów do funkcji animatorów duszpasterskich.

– Dla mnie diakonat jest przejawem ogromnej różnorodności urzędów i posług Kościoła, które znakomicie się uzupełniają – podsumowuje dk. Adam Dylus. – Papież Franciszek zaznaczał, że nie jesteśmy konkurencją dla księży czy lekarstwem na spadek powołań. Jesteśmy na służbie. •

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.