Życzę sobie umrzeć

Beata Zajączkowska, Radio Watykańskie

|

GN 41/2008

publikacja 13.10.2008 16:29

We Włoszech tylnymi drzwiami próbuje się zalegalizować eutanazję. Trwa spór o legalną śmierć głodową i prawo do tzw. godnego umierania.

Życzę sobie umrzeć Giuseppe Englaro od 10 lat walczy o odłączenie od respiratora i sondy pozostającej w śpiączce córki Eluany. To m.in. on wywołał we Włoszech dyskusję o tzw. testamencie biologicznym fot. PAP/EPA/CARDINI

W dyskusji nie pada słowo „eutanazja”. Mówi się o „testamencie biologicznym”, w którym każdy będzie mógł zapisać, że nie zgadza się, by odżywiano go przez sondę lub podłączono do respiratora.

Czym grozi „testament biologiczny”
We Włoszech jest obecnie ponad 2 tys. osób w stanie wegetatywnym. Giuseppe Englaro od 10 lat walczy o odłączenie córki od respiratora i sondy. Eluana od 16 lat jest w stanie śpiączki. W lipcu sąd apelacyjny przyznał rację ojcu. Jednak kwestionując nieodwracalność stanu Eluany, Prokuratura Generalna zaskarżyła tę decyzję do sądu kasacyjnego. Wykonanie wyroku wstrzymano. Dyrektor ośrodka, w którym przebywa Eluana, Carlo Lucchino tłumaczył, że „personel medyczny nie może przerwać sztucznego odżywiania i oddychania Eluany, bo byłoby to sprzeczne z jego obowiązkami”. A gubernator Lombardii Roberto Formigioni stwierdził, że nie pozwala na to kodeks deontologiczny. Fala krytyki dosięgła lekarzy, którzy nie chcieli wykonać wyroku sądu, bo są od leczenia, a nie od zabijania pacjentów. Gdyby 16 lat temu Eluana – w pełni sił i świadomości – napisała „testament biologiczny”, w którym stwierdziłaby, że nie chce być podtrzymywana przy życiu przez respirator i sondę, dziś mogłaby już nie żyć. Na razie jednak włoskie prawo nie uznaje „testamentów biologicznych”. Presja jest jednak ogromna. Włoscy parlamentarzyści dziesięciokrotnie występowali z inicjatywą ustawodawczą zmierzającą do dopuszczenia takiego testamentu i rozstrzygnięcia, kto i kiedy ma prawo wydać decyzję o wyłączeniu aparatury podtrzymującej życie. Żadna z propozycji nie uzyskała wymaganej większości. Ostatnio jednak Sąd Kasacyjny w Rzymie pośrednio uprawomocnił „testament biologiczny”.

Zamaskowana eutanazja
Mirco G. jest Świadkiem Jehowy. Z motywów religijnych nie zgadza się na transfuzję krwi, nawet w sytuacji zagrożenia życia. Zawsze nosi przy sobie kartkę z napisem: „Żadnej krwi”. Miał ją przy sobie także w 1990 r., kiedy w wyniku wypadku stracił przytomność. Lekarze przeprowadzili jednak transfuzję, ale podczas zabiegu Mirco nabawił się wirusowego zapalenia wątroby.

Sprawę oddał do Sądu Kasacyjnego. Ten przyznał mu rację i odszkodowanie za utratę zdrowia. Lekarze nie zostali jednak ukarani za dokonanie transfuzji. Nie dlatego, że postąpili słusznie, ratując mu życie, ale dlatego, że sformułowanie „żadnej krwi” nie było wystarczająco jasne. Sąd stwierdził, że zgodnie z konstytucją, każdemu przysługuje prawo odmowy leczenia, a lekarze muszą je respektować. Wydał też orzeczenie, zgodnie z którym każdy ma prawo – na wypadek utraty przytomności – zawczasu wyrazić na piśmie życzenie, jak chce być leczony. Jeśli jego treść nie będzie pozostawiała żadnych wątpliwości, lekarze muszą je respektować. Sąd przyznał też prawo do wyznaczenia na piśmie pełnomocnika, który mógłby podjąć decyzję w imieniu nieprzytomnego pacjenta. Te orzeczenia zinterpretowano jako zgodę na sporządzanie „testamentów biologicznych”.

Decyzję Sądu Kasacyjnego może zmienić tylko Parlament. Kilkanaście dni po tym wyroku kard. Angelo Bagnasco przestrzegł Włochów przed zamaskowanymi formami eutanazji. Wymienił wśród nich zaprzestanie leczenia bądź odżywiania ludzi znajdujących się w stanie wegetatywnym. „Chorzy i ich rodziny nie potrzebują eutanazji, lecz większej pomocy państwa” – dodał. A watykański minister zdrowia kard. Javier Lorenzo Barragan przypomina: „Zapewnienie sztucznego odżywiania i oddychania to nie uporczywa terapia, ale coś, czego każdej osobie potrzeba do życia”.

Kościół mówi „nie”
Zwolennicy „testamentu biologicznego” podkreślają, że jest on konieczny, by lekarze nie chcieli ratować życia za wszelką cenę, stosując uporczywą terapię. Dyskusja na ten temat odbędzie się w Parlamencie. Coraz częściej mówi się, że trzeba nowego prawa, precyzującego, jak postępować wobec ludzi pozostających w śpiączce lub latami przykutych do wózka inwalidzkiego czy szpitalnego łóżka. Prezes Papieskiej Akademii Życia wskazuje, że żadne prawo nie zmieni tego, że życie jest wartością absolutną. Tę zasadę coraz częściej próbują zmienić decyzje trybunałów legalizujących eutanazję. Dlatego, jak zauważa abp Elio Sgreccia, Kościół nigdy nie poprze pozostawiania wskazówek dotyczących procedur lekarskich na wypadek utraty świadomości, których celem jest uśmiercenie pacjenta.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.