Co by było, gdyby młodzi Einstein, Dali, czy pływak Phelps mieszkali na południu Polski? Mimo starań nie znaliby tamtejszej prognozy pogody. To wcale nie abstrakcyjny dowcip. To niezwykła prawda o zwykłym ADHD.
Nie każde nadpobudliwe dziecko choruje na ADH fot. JAKUB SZYMCZUK
Gdy Michael miał kilka lat, mówili, że nieznośny. Że nie usiedzi na miejscu, że nie słucha i wszędzie go pełno. Że na lekcjach podskakuje, gada, szacunku do starszych nie ma. Rozwydrzony dzieciak i nic z niego nie będzie. Debbie, matka Michaela, załamywała ręce. Trafiła jednak do dobrych terapeutów, diagnostyków. Badania, terapie, codzienna, nieraz mordercza praca dały efekt: „zwariowany bachor” zamienił się w olimpijczyka. Spożytkowana niespożyta energia, wrodzona przebojowość i nadpobudliwość, skierowane na właściwy tor, dały plon stokrotny. Przesada? No fakt. W przypadku Michaela Phelpsa ośmiokrotny jedynie. Ale za to ze szczerego złota. Przykład Michaela Phelpsa to złota strona medalu. Niestety, los tysięcy Michałków – „niegrzecznych bachorów” – pozostawionych samym sobie to często szara rzeczywistość.
Michaś już od najmłodszych lat jest nieco inny. Wciąż hałasuje, biega bez sensu, skacze. Przewraca, tłucze, czasem niszczy. „Ten nieznośny Michaś...” – przedstawia Michałka pani od matmy, pani od polskiego. W domu matka krzyczy, ojciec straszy (i nie tylko straszy) pasem. Rodzice kłócą się między sobą, bo „ty go tak wychowałaś/wychowałeś”. W efekcie otrzymuje Michaś łatkę gorszego, nieznośnego, czy wręcz... nienormalnego. Michaś rośnie, łatka zamienia się w łatę. Coraz większe problemy z koncentracją przeradzają się w duży dramat. Słabe oceny – słaba samoocena. Mówią, że dziecko głupie i niczego nie osiągnie. I w pewnym momencie Michaś zaczyna w swą głupotę wierzyć. I głupia przepowiednia zaczyna się sprawdzać. Ilu jest Michałków w Polsce? Ilu z nich ma szansę stać się Michaelami? Choćby i srebrnymi?
Gdy przeleci mucha…
O co chodzi w zagadce z prognozą pogody? Odpowiedź jest prosta, choć wymaga... skupienia. Bo skupienie, czy raczej jego brak, jest tu elementem kluczowym. – To może wydawać się niepojęte lub śmieszne, ale wielokrotnie okazywało się, że ludzie z ADHD, mieszkający na południu Polski, mimo chęci nie potrafią dokończyć... oglądania prognozy pogody – mówi Ilona Lelito, prezes Polskiego Towarzystwa ADHD. – Po prostu informacja o tym regionie podawana jest na samym końcu. A przez pierwszych kilka minut mogło się tyle wydarzyć... Mogły trzasnąć drzwi, do pokoju mógł wejść kot, mógł zadzwonić telefon, albo przeleciała mucha. I z koncentracji na programie nici. – Czasem słyszę: „dzieciak jest niewychowany, niegrzeczny”... A prawda jest taka, że mylenie „niegrzeczności” z nadpobudliwością psychoruchową może mieć opłakane skutki – twierdzi Lelito.
Zespół ADHD (ang. Attention Deficit Hyperactivity Disorder, czyli po polsku zespół nadpobudliwości psychoruchowej z zaburzeniami koncentracji) to schorzenie o podłożu genetycznym. Mózg osób nim dotkniętych pracuje nieco inaczej: system hamowania reakcji na bodźce jest upośledzony. Efektem są reakcje niewspółmierne do sytuacji. Zaburzenia koncentracji powodują natomiast, że mózg osoby z ADHD bombardowany jest mnogością informacji, z których każda jest ważna. I każda kolejna skutecznie przerywa skupienie nad poprzednią. Osób z ADHD w każdej populacji jest od 3 do 9 proc. Wśród znanych „ADHD-owców” byli Einstein, Picasso, Dali czy Mozart. Wśród nieznanych są Michałki z całego świata. Bo ADHD to zaburzenie egalitarne. Przekracza granice, wchodzi do wszystkich środowisk. Niestety, znajomość problemu, umiejętność życia z dzieckiem nadpobudliwym, egalitarna nie jest.
Terra incognita: ADHD
W Polsce niewielu będzie Phelpsów. Bo tylko ok. 20 proc. dzieci nadpobudliwych psychoruchowo objętych jest prawidłowym leczeniem. A poziom wiedzy o tym schorzeniu jest zawstydzający. I to nie tylko u rodziców (którzy ostatecznie nie mają obowiązku uczyć się psychologii czy psychiatrii dziecięcej)... Temat ADHD jest terra incognita dla wielu nauczycieli, szkolnych pedagogów, czy nawet... psychologów. A psychiatrów dziecięcych w Polsce jest „aż” 122! – O ignorancji środowiska nauczycielskiego słyszałam już wiele – mówi Lelito. – Wydawało mi się, że już nic mnie nie zdziwi. Pomyliłam się. Niedawno dzwoniła do nas mama dziecka z ADHD. Ponieważ szkoła nie radziła sobie z chłopcem, wymyśliła „genialne” wyjście. Dziecko miało zmieniać klasę co tydzień – tak, żeby „poprzeszkadzało” wszystkim dzieciom i nauczycielom po równo. Sytuacja, która z pewnością wywołałaby szok u dziecka bez nadpobudliwości, miała pomóc dziecku z nadpobudliwością! Nadwrażliwemu na bodźce! Brak wiedzy o ADHD powoduje spłycenie i lekceważenie tematu. Uważa się go za zwykłą histerię bądź brak kindersztuby. „Już ja bym mu wybił z d... to ADHD” – można przeczytać na forach internetowych poświęconych nadpobudliwości.
„Poseł X ma polityczne ADHD” – mówi polityk Y, chcąc ośmieszyć przeciwnika.
Nadpobudliwości, pozwól żyć!
Tymczasem można normalnie żyć z ADHD. Można też dać pożyć innym. Potrzebna jest (tylko i aż) prawidłowa diagnoza. – Jeśli małe dziecko nie śpi, ciągle płacze, nie potrafi usiedzieć na miejscu, jest ciągle „nakręcone”, mimo wysiłków z naszej strony, żeby było spokojniejsze, nie powinniśmy czekać – mówi psycholog i terapeuta Beata Chrzanowska. – Rodzice powinni zwrócić się o pomoc do specjalisty.
Żeby zdiagnozować ADHD, potrzebnych jest kilka spotkań z psychologiem, a najlepiej z psychiatrą. Trzeba wykluczyć inne schorzenia, bo nadpobudliwość psychoruchowa może mieć też podłoże m.in. alergiczne lub hormonalne (nadwrażliwość tarczycy). A terapia powinna przebiegać kilkuwymiarowo: potrzebna jest terapia indywidualna z psychologiem i terapia warsztatowa (bo dzieci zazwyczaj znają normy, tylko nie potrafią ich wcielić w życie). Ważna jest też terapia rodziny, bo wielokrotnie niewłaściwe postępowanie z nadpobudliwym Michałkiem doprowadzało do kryzysów, lub wręcz rozstania jego rodziców. Znawcy tematu mówią, że w domu z ADHD nawet... złota rybka potrzebuje terapii.
W ekstremalnych sytuacjach, gdy objawy są wyjątkowo nasilone (podobno nie zrozumie tego nikt, prócz domowników), oprócz terapii trzeba zastosować leki. Farmakoterapia, której tak wielu rodziców się boi, niezbędna jest u ok. 20 proc. dzieci ze zdiagnozowanym zaburzeniem. Niepodanie leków wiąże się z ryzykiem powikłań ADHD. Zachowania kompulsywne (ma je m.in. Justin Timberlake), agresja, depresje, próby samobójcze, to tylko kilka z nich.
Niestety, dostęp do prawidłowej terapii jest w Polsce bardzo ograniczony. Leki nie są refundowane, a ich miesięczny koszt to od 300 do 600 zł. Spotkania z psychologiem i terapia behawioralna (niestety, nie wszystkie państwowe poradnie, nazwijmy to delikatnie, są przygotowane do pracy z dziećmi z ADHD) to kolejny, ogromny wydatek. Tymczasem współpraca dziecka, rodziców, szkoły i terapeuty daje zazwyczaj świetne efekty. – ADHD to nie tragedia. Nie róbmy z tego sztucznego problemu, czegoś nienormalnego – mówi Agata Majda z Polskiego Towarzystwa ADHD. – Dzieci z ADHD, odpowiednio traktowane, dobrze się uczą i osiągają w życiu bardzo wiele. Oby Michałki stały się Michaelami...
Więcej o ADHD na www.ptadhd.pl
Kilka rad dla rodziców dziecka z ADHD
* Wydawaj proste, jednoznaczne polecenia.
* Wydając polecenie, patrz dziecku w oczy. Dziecko łatwiej się skupi.
* Pokój dziecka powinien być oazą – im mniej rzeczy, czyli potencjalnych bodźców, tym lepiej. Na biurku dziecka, podczas odrabiania lekcji, muszą być tylko przedmioty nieodzowne.
* Ustal stały, rutynowy porządek dnia. Gdy czas i zajęcia dziecka są pod kontrolą, i tobie, i dziecku jest łatwiej.
* Wspólnie z dzieckiem planujcie kolejne dni. Dzieci zaskakiwane gubią się.
* Nie karć za objawy ADHD (bieganie, skakanie po meblach, itp.).
Kilka rad dla nauczyciela dziecka z ADHD
* Ustal z dzieckiem znak rozpoznawczy, który będziesz stosować, ilekroć dziecko zachowa się w sposób niepożądany.
* Gdy dziecko „już nie może wysiedzieć”, skieruj jego uwagę i energię na coś konkretnego: niech podleje kwiaty lub zetrze tablicę.
* Zapisuj polecenia na tablicy.
* Sprawdzaj, czy uczeń zapisał, co jest zadane.
* Posadź ucznia blisko siebie, ze spokojnym kolegą, z dala od wszelkich możliwych bodźców (okna, drzwi, gazetka ścienna).
* Pracuj z dzieckiem „tu i teraz”. Odsyłanie do pedagoga szkolnego i dyrektora na „rozmowę” czy „karę” nic pozytywnego nie da.
* Pracuj z dzieckiem tylko nad jednym niepożądanym zachowaniem naraz.
* Nie strofuj za objawy (częsta dysgrafia i dysortografia).
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.