Nie taki Czeczen straszny

Jarosław Dudała

|

GN 39/2008

publikacja 26.09.2008 13:46

Czeczenia? To chyba gdzieś w... Cze...chach – mówi 8-letni Patryk z Katowic. Jego skromna wiedza nie przeszkadza mu jednak siedzieć w jednej ławce z chłopcem z Czeczenii i pomagać mu w znalezieniu się w polskiej szkole.

Nie taki Czeczen straszny Zura i Aina Ahmedowe są zadowolone ze szkoły, do której chodzą ich dzieci i wnuki fot. Jakub Szymczuk

Do katowickiej Szkoły Podstawowej nr 22 chodzi od 1 września 50 dzieci z Czeczenii. To mieszkańcy pobliskiego ośrodka dla imigrantów, w którym od maja mieszka około 300 Czeczenów. – Na początku była niepewność – przyznaje Anna, której syn chodzi do klasy z małymi Czeczenami. Gdy dyrektor szkoły Halina Wiencek-Kipka dowiedziała się, że jej placówka ma przyjąć sporą grupę Czeczenów, zorganizowała najpierw zebranie, w którym wzięli udział czeczeńscy rodzice oraz polscy nauczyciele. Były rozmowy indywidualne z przedstawicielami każdej z rodzin, żeby dowiedzieć się, do jakich szkół chodziły ich dzieci, czy cierpią na jakieś choroby, jakie interesują ich zajęcia dodatkowe itp. – Rozmowy okazały się bardzo rzeczowe. Od razu było widać, że są to często ludzie dobrze wykształceni. Wszystkie czeczeńskie dzieci zapisały się na zajęcia komputerowe – mówi pani dyrektor.

Myślałam, że będzie gorzej
3 września szkoła zorganizowała zebranie z udziałem czeczeńskich i polskich rodziców. Odzew polskich rodziców był bardzo pozytywny. – Wzruszyła mnie matka rodziny wielodzietnej, która przyniosła dla uczniów z Czeczenii szkolną wyprawkę – mówi pedagog, dodając, że także inni rodzice przekazywali przez swoje dzieci prezenty w postaci piórników, długopisów i innych artykułów szkolnych. Polskie dzieci dość naturalnie przyjęły nowych kolegów i koleżanki. – Bójki? Zdarzają się, ale i tak myślałam, że będzie gorzej – mówi pani dyrektor. Każde dziecko czeczeńskie dostało polskiego „anioła stróża” – rówieśnika, z którym siedzi w ławce i który mu pomaga, mówi, kiedy trzeba coś przepisać z tablicy itp.

Konflikty
Z porozumiewaniem się z Czeczenami jest trochę kłopotu. – Dwadzieścia lat nie mówiłam po rosyjsku – przyznaje pani dyrektor, która ma na biurku kieszonkowy słownik polsko-rosyjski. Łatwiej jest ze starszymi dziećmi, bo chodziły już do rosyjskich szkół, gorzej z młodszymi, bo mówią tylko po czeczeńsku i nie znają jeszcze zasad szkolnej dyscypliny. Co wyróżnia czeczeńskich uczniów, prócz kaukaskiej urody? – Chłopcy są bardzo wysportowani. Świetnie grają w piłkę. Polskie dzieci z otwartymi buziami patrzą, co Czeczeni potrafią wyprawiać na szkolnym placu zabaw – mówi pani dyrektor. Poza szkołą nie zawsze jest tak dobrze. W prasie znalazły się opisy spięć, w których wina leżała pewnie po jednej i po drugiej stronie. Kierownik ośrodka dla Czeczenów poprosił miejscowego proboszcza, ks. Jerzego Słotę, o pomoc w załagodzeniu sytuacji. – W kościele i na katechezie mówimy o tolerancji. Musimy się do siebie przyzwyczaić. To wymaga czasu – mówi proboszcz. Jak mówi jedna z czeczeńskich uczennic, Esita, bywa, że Polacy mówią do nich „bardzo brzydkie słowa”. – Co wtedy robię? Robię tak, jakby to nie było do mnie – mówi dziewczynka. Nauczyciele bardzo ją chwalą. Od 3 miesięcy uczy się polskiego, ale dużo już rozumie i potrafi nieźle mówić. Zna też trochę angielski i niemiecki. Jej rodzina, podobnie jak zdecydowana większość Czeczenów nie chce osiedlić się w Polsce na stałe. – Wyjedziemy do Austrii albo wrócimy do Czeczenii. Tęsknię za babcią, która tam została, za resztą rodziny – mówi Esita.

Polska to inny świat
Profesor Tadeusz Pilch z Uniwersytetu Warszawskiego kierował zespołem, który przygotował w tym roku raport o Czeczenach w Polsce. Ale nawet on nie potrafi powiedzieć, ilu ich jest w naszym kraju. Szacuje się, że od kilku do 20 tys., ale bardziej wiarygodne są, jego zdaniem, niższe z tych liczb. Pomocą socjalną objętych jest w Polsce 6173 obywateli Rosji, deklarujących narodowość czeczeńską. Mieszkają oni zarówno w ośrodkach dla imigrantów (jest ich w całej Polsce 21), jak i poza nimi. Pierwsza większa fala czeczeńskiej emigracji dotarła do nas po wybuchu pierwszej wojny czeczeńskiej, czyli około 1995 r. – Czeczeni to ludzie dotknięci głęboką traumą – mówi uczony, dodając, że wynika to nie tylko z dramatycznych, wojennych przeżyć, ale także z tego, że Polska to dla nich inny świat. To powoduje lęk, niepewność, potęgowaną przez poczucie tymczasowości. Zdaniem profesora, Polacy zachowują dystans do Czeczenów. Z jednej strony współczują im, ale z drugiej czują obawę, bo to islam, może także terroryzm...

I tak wkrótce wyjadą
– Wzajemne relacje między cudzoziemcami a obywatelami polskimi opierają się w znacznym stopniu na stereotypach. Wśród polskiej opinii społecznej utrzymuje się przekonanie o nieuczciwości, chytrości, niechęci do pracy oraz terrorystycznych korzeniach. Z drugiej strony sami cudzoziemcy, żyjąc w narzuconej i poniekąd wybranej jednocześnie izolacji społecznej, odnoszą się roszczeniowo do otoczenia – mówi Ewa Piechota z Urzędu ds. Cudzoziemców. Pytana o sytuację czeczeńskich dzieci w polskich szkołach, ocenia, że są w tej dziedzinie i sukcesy (uczniowie otrzymują wysokie oceny na egzaminach końcowych, a także świadectwa z wyróżnieniem), i problemy, np. dzieci nie chcą uczęszczać do klasy, do której zostały skierowane; zniechęcają się, kiedy przybywa obowiązków i nie chodzą do szkoły. – Trudny jest w wielu przypadkach kontakt z rodzicami z powodu uwarunkowań kulturowych (relacja kobieta–mężczyzna w islamie). Często rodzice polskich uczniów mają obawy dotyczące poziomu nauczania i bezpieczeństwa swoich dzieci – mówi Ewa Piechota. Co będzie dalej? Czeczeni w Polsce nie mają zwykle statusu uchodźcy, a jedynie tzw. pobyt tolerowany. Nie daje on prawa do zasiłku. Przybysze formalnie mogą w Polsce mieszkać i pracować, ale w praktyce trudno im tu o pracę i mieszkanie. Dlatego – tak jak rodzina Esity – zapewne większość z nich wkrótce wyjedzie z naszego kraju

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.