Czekają na Obamę

Julia Markowska

|

GN 35/2008

publikacja 04.09.2008 09:45

Mieszkańcy Redzikowa przeżyli medialną nawałnicę. Teraz bardziej niż tarczy mają dość dziennikarzy i zamierzają w spokoju poczekać na wynik wyborów prezydenckich w Ameryce.

Czekają na Obamę Mieszkańcy Słupska nie chcą instalacji tarczy rakietowej w swoim sąsiedztwie fot. AGENCJA GAZETA/DAMIAN KRAM

Nie zamierzam się stąd wyprowadzać, chyba że nas wysiedlą przymusowo – mówi zdecydowanie pani Elżbieta, która mieszka na osiedlu przy jednostce wojskowej od 32 lat. Uważa, że skoro po sąsiedzku dogadywała się z mieszkającymi tu kiedyś rosyjskimi inżynierami, to poradzi sobie także z Amerykanami. Jednak po dłuższej rozmowie okazuje się, iż kobieta jest przerażona tym, co dzieje się kilkaset metrów od jej domu. – Wciąż pojawiają się różne plotki, ale tak naprawdę nikt z nami nie rozmawia. Miał tu przyjechać minister, ale przestraszył się ludzi i nie przyjechał. Najbardziej obawiam się reakcji Rosji na tę tarczę – wyznaje. – Zwłaszcza po tym, co wydarzyło się ostatnio w Gruzji.
Pani Jadwiga pochodzi z Opola. Od czasu do czasu odwiedza swoją siostrę w Redzikowie. W tym roku przyjechała z wnuczką Amelką. Jak przyznają kobiety, spraw związanych z tarczą dokładnie nie rozumieją, lecz nie panikują. – Nie boję się tarczy i zamierzam tu normalnie żyć – zapewnia pani Wanda.

Lotnisko to nasze życie
Polski element tarczy antyrakietowej ma stanąć na terenie nieczynnego lotniska w Redzikowie. Aby wjechać na jego teren, niezbędna jest zgoda Agencji Mienia Wojskowego, właściciela terenu. Dostajemy ją, po warunkiem że nie będziemy fotografować żadnych budynków, a kresem naszej wyprawy będzie „centralna płaszczyzna postoju samolotów”, czyli wzniesienie oddzielające wyjeżdżające z hangarów samoloty od pasa startowego. Jest ona oddalona o czterysta metrów od miejsca, w którym ma stanąć instalacja. Ochroniarz, który pilnuje przestrzegania zaleceń przełożonych, objeżdża z nami dawną jednostkę. – Pracowałem tu od 1987 roku. Płakać się chce, gdy widzę zarośnięty pas startowy i jak to wszystko niszczeje – mówi. Na hangarach wiszą jeszcze stare tabliczki. „Odpowiedzialny za hangar starszy chorąży Jarosław Wesołowski” – odczytujemy napis na jednej z nich. – Od dawna jest w cywilu, a tu tak jakby zatrzymał się czas. Szkoda gadać – kwituje smutno ochroniarz.

Lotnisko zostało zbudowane przez Niemców. Zaczęło funkcjonować w 1937 roku. 15 lat później wprowadził się tu polski pułk. Żołnierzom tu stacjonującym wyznaczono zadanie obrony polskiej granicy morskiej. W zależności od zmian ustrojowych zmieniał się potencjalny agresor. Do 1989 roku były nim Stany Zjednoczone i NATO, później granic broniono przed Rosją. – Byliśmy jedną z najlepiej wyszkolonych i zaopatrzonych w sprzęt jednostek w kraju – przekonuje kpt. rez. Bronisław Nowak, pilot, który całe swoje zawodowe życie przepracował w Redzikowie. – W latach 60. lataliśmy na Migach-19, w 80. na Migach-23. W tamtych czasach było to naprawdę coś wyjątkowego. Trafiali do nas piloci, którzy szkoły oficerskie kończyli z najwyższymi lokatami. Służba tutaj była dla nich zaszczytem. Niestety, to wszystko zmarnowano – pilot nie kryje rozgoryczenia.

W Redzikowie i Słupsku mieszka też około dwustu znakomicie wykształconych techników lotniczych, którzy mają olbrzymie problemy ze znalezieniem pracy. – A przecież zamiast tarczy można by stworzyć na lotnisku bazę remontową dla samolotów cywilnych, która przynosiłaby gminie ogromne dochody. Koszt przeglądu samolotu, który wykonuje się w czasie dwóch tygodni, to milion dolarów. Mamy sześć stanowisk remontowych, więc od października do marca można by zarobić około dwunastu milionów. Niestety, fachowców nikt się o losy lotniska nie pytał – mówi kapitan Nowak.

Osiedle nie umarło
W wojskowych blokach z lat 50. mieszkali kiedyś wyłącznie pracownicy 28. Słupskiego Pułku Lotnictwa Myśliwskiego. Jednostka była wówczas centrum życia towarzyskiego. Odbywały się tam zajęcia dla dzieci pracowników, a bale, które tam organizowano, były popularne w całym regionie. Kiedy jednostkę zlikwidowano, ludzie stracili pracę i miejsce, w którym chętnie spędzali wolny czas. Andrzej Kotlicki, emerytowany wojskowy, przewodniczący rady osiedla, od kilku lat stara się przywrócić osiedlu dawną świetność. Jest bardzo rozgoryczony tym, że nikt nie pytał mieszkańców Redzikowa o zdanie na temat tarczy antyrakietowej, którą mają postawić im kilkaset metrów od domów. – Rząd nie chciał i nie chce widzieć w nas partnera do dyskusji, choć to my poniesiemy największe konsekwencje politycznych decyzji. W gminie wraz z sołtysami przeprowadziliśmy nieoficjalne badania opinii publicznej. 65 procent mieszkańców opowiedziało się przeciw budowie instalacji – przekonuje Kotlicki. – Nawet Amerykanie, którzy tu robili pomiary geodezyjne, mówili, że nie mamy co liczyć na zarabianie na amerykańskiej bazie. Będą od nas potrzebowali tylko angielskojęzycznego przedszkola i szkoły dla swoich dzieci. Nic więcej. Ale jeśli wybory w USA wygra Obama, to nie mamy się o co martwić. Na pewno spowolni on budowę instalacji, a może się z niej nawet wycofa – dodaje Kotlicki.

Wójt walczy
Mariusz Chmiel, wójt gminy Słupsk, jest zagorzałym przeciwnikiem tarczy w Redzikowie. Natomiast Sławomir Ziemianowicz, starosta słupski, uważa, że ludzie dadzą się przekonać, że zbudowanie bazy w tym miejscu będzie miało pozytywne skutki. Józefa Kałużyńska, słupczanka, Ma nadzieję, że jeśli mieszkańcy dowiedzą się więcej o tarczy, staną się bardziej przychylni jej lokalizacji w swoim sąsiedztwie. Ziemianowicz uważa, że korzyści z instalacji tarczy będą spore. Wraz z innymi działaczami regionu słupskiego przygotowuje listę inwestycji, którymi rząd mógłby zrekompensować ewentualne straty regionu. Prawdopodobnie spadną ceny ziemi i nieruchomości, inwestorzy mogą się wycofać. Dlatego rząd powinien pomóc stworzyć tutaj sprzyjające dla biznesu warunki. Lista inwestycji jest długa. Znalazła się na niej m. in. budowa cywilnego lotniska, modernizacja dróg w powiecie słupskim i w Słupsku, rozszerzenie i uzbrojenie terenów słupskiej strefy ekonomicznej.

Żółta kartka dla rządu
W dotychczasowych protestach i pikietach uczestniczyli przede wszystkim ich organizatorzy. Teraz Słupskie Centrum Inicjatyw Obywatelskich rozpoczęło protest przeciwko ignorowaniu mieszkańców Redzikowa podczas podejmowania decyzji o lokalizacji tarczy. Wolontariusze będą zbierać podpisy pod listem otwartym do premiera Donalda Tuska i zachęcać do eksponowania żółtego koloru – na samochodach, oknach, balkonach i częściach garderoby. Rząd otrzyma od redzikowian żółtą kartkę.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.