Afryka pany

Przemysław Kucharczak

|

GN 22/2010

publikacja 07.06.2010 23:38

Jedziesz na mundial? Masz szansę dobrze się bawić, o ile nie strzeli ci do głowy jakiś idiotyczny pomysł. Na przykład taki, żeby wyjść poza chronione przez policję strefy.

Piłka nożna w RPA to sport czarnych. Biali dotąd woleli rugby. Dziś to się zmienia. Piłka nożna w RPA to sport czarnych. Biali dotąd woleli rugby. Dziś to się zmienia.
foeast news/AFP PHOTO/VINCENZO PINTO

Dziesięć wspaniałych stadionów czeka na kibiców w dziewięciu miastach Republiki Południowej Afryki. Infrastruktura też jest tak dobra jak nigdzie w Afryce. Porządne hotele, restauracje z pysznym jedzeniem, świetne autostrady. Na tych dobrych drogach, gdzie obowiązuje lewostronny ruch, Afrykanie jeżdżą jednak z wyjątkową brawurą, i to mimo że nieraz jako kierowcy mają niewielkie umiejętności. Uważają jednak, że prawo jazdy im się należy. Trochę odreagowują w ten sposób czasy apartheidu, kiedy prawa do prowadzenia samochodu odmawiano im ze względu na rasizm.

Opór Zulusów
Biali żelazną ręką rządzili RPA do 1994 roku. Sukcesem ich rządów jest, że to państwo jest dziś najbogatsze na całym kontynencie. Inne kraje Afryki po odejściu białych kolonistów osunęły się w otchłań gigantycznej korupcji, upadku gospodarki, a często też krwawych wojen domowych.

To jednak nie znaczy, że czarnym mieszkańcom RPA pod panowaniem białych żyło się jak w raju. Bogactwo było wtedy dostępne tylko dla białego człowieka. Co najmniej równie dotkliwa była pogarda, jaką biali często okazywali czarnym. – Jeszcze w latach 70. zeszłego wieku biali zabierali czarnym ich tereny – mówi ks. Marian Midura, wicedyrektor olsztyńskiej Caritas i krajowy duszpasterz kierowców, a w przeszłości misjonarz w RPA. – W tamtych czasach do władzy w RPA doszedł skrajny apartheid. Jego przedstawiciele głosili nawet takie szokujące opinie, że czarnego nie ma co nawracać, bo nie ma duszy – dodaje.

Biali założyli tu swoje kolonie w XVII wieku. Najpierw rządzili Burowie, potomkowie osadników wyznania kalwińskiego, głównie z Niderlandów. Wyrzucali z dobrych ziem plemiona murzyńskie. Jednak tubylcze ludy Bantu też nie żyły na południowym krańcu Afryki „od zawsze”. Zaledwie 100 lat przed przybyciem Burów przywędrowały z północy, wyrzucając koczujących tu przedtem Buszmenów i Hotentotów.

Na przełomie wieków XIX i XX z kolei Burowie, po zaciekłych wojnach, zostali pokonani przez Brytyjczyków. Anglicy dali też łupnia Zulusom, plemieniu dumnych i szaleńczo odważnych wojowników. Zulusi mieli także w XIX wieku swoje państwo na ziemiach dzisiejszej RPA, a w wojnach z białymi stosowali nawet broń palną. W ten sposób ukształtowały się granice brytyjskiego Związku Południowej Afryki. W 1961 r. biali proklamowali tu niezależną Republikę Południowej Afryki.

Dzisiaj, 16 lat po pokojowym odejściu od apartheidu, RPA jest już innym państwem. Czarni nie są dyskryminowani, a Republika wcale nie spadła na dno jak inne afrykańskie kraje. Owszem, pewne gospodarcze problemy wystąpiły. Jednak rządzący szanują prawo własności. Uniknęli populistycznej ścieżki, jaką poszło sąsiednie Zimbabwe, gdzie przed kilku laty farmy zostały białym zabrane siłą przez rządowe bojówki. Produkcja żywności w Zimbabwe załamała się wtedy, bo nowi, czarni właściciele farm nie potrafili na nich pracować. W RPA jednak wywłaszczenia wielkich majątków ziemskich są ograniczone i dokonywane za odszkodowaniem. O gospodarczej kondycji tego państwa świadczy choćby tych 10 pięknych, nowych lub przebudowanych stadionów.

Niemcy tracą cyfrówki
RPA to rozległe sawanny, porośnięte przez pojedyncze baobaby, przypominające drzewa posadzone korzeniami do góry. Ale też pustynia i góry, w których pada śnieg. Spotkasz tu największe lądowe ssaki: słonie, żyrafy, nosorożce i hipopotamy, bawoły, lwy i najszybsze na świecie gepardy. Jednak biały człowiek raczej nie powinien podziwiać w pojedynkę egzotycznej przyrody Republiki Południowej Afryki. Trzeba stosować się do rad ludzi, którzy ten kraj znają albo korzystać z zarejestrowanych przewodników, którzy wiedzą, gdzie może być niebezpiecznie. Wielu kibiców, którzy wybierają się na mundial, prostodusznie wyobraża sobie, że RPA to pod względem bezpieczeństwa kraj podobny do Holandii, Grecji czy Polski. Że po meczu będą mogli beztrosko włóczyć się po całym mieście od knajpy do knajpy, pić piwo z tubylcami i świetnie się bawić. Wielka jest naiwność Europejczyków.

Większość mieszkańców RPA to sympatyczni i religijni ludzie, niezwykle przyjaźnie nastawieni do zagranicznych gości. Ale oprócz nich mieszka tu wyjątkowo dużo brutalnych bandytów, morderców, rabusiów i gwałcicieli. RPA to jedno z najbardziej niebezpiecznych miejsc na kuli ziemskiej. Biały człowiek, który wyróżnia się z czarnego tłumu, jest tu oczywistym celem dla przestępców. Biali mogą RPA zwiedzać, a nawet tutaj żyć. Muszą jednak przy tym przestrzegać zasad bezpieczeństwa, o których podchmieleni kibice z Anglii czy krajów Beneluxu mogą nie mieć pojęcia. Przykładów naiwności Europejczyków jest mnóstwo. W zeszłym roku turyści z Niemiec postanowili zobaczyć, jak wyglądają slumsy wokół lotniska w Kapsztadzie, drugim pod względem wielkości mieście RPA.

Wjechali więc w slumsy swoim luksusowym autokarem. Był dzień: sunęli powoli i robili zdjęcia przez szyby. I oczywiście szybko zwrócili na siebie uwagę. – Autokar został przyblokowany w bocznej ulicy. Wyprowadzili turystów na zewnątrz i wszystko im zabrali. Dopiero kiedy pasażerowie oddali wszystko, co mieli, mogli wsiąść z powrotem i odjechać – relacjonuje ks. Marian Midura. – Byłem w tych samych slumsach w Kapsztadzie, też wjechałem i wyjechałem w ciągu dnia. Ale ja jechałem z moim znajomym, czarnoskórym księdzem, który tam pracuje. Kiedyś podobnie niebezpiecznie musiało być na Bronxie w Nowym Jorku, gdzie samotny biały też był traktowany jako łatwy łup – uważa. Podczas pobytu ks. Mariana w Johannesburgu misjonarzy miał odwiedzić znajomy, biały ksiądz. Nie posłuchał dobrych rad kolegów, którzy chcieli wyjechać po niego samochodem. Wysiadł z pociągu w centrum Johannesburga. Uszedł jedynie sto metrów. Ocknął się na posterunku policji... Na szczęście rabusie tylko go ogłuszyli, a nie pchnęli nożem.

Rabunki na znaku
Szczególnie ciężko żyje się dziś w RPA białym właścicielom farm. Mieszkają w odludnych miejscach, gdzie nie mogą liczyć na szybką odsiecz policji. Rabusie bezkarnie wdzierają się więc do ich domów. Stałym punktem programu jest pobicie i zgwałcenie kobiet i dzieci. Często napaść kończy się wymordowaniem całej rodziny lub jej części. Od upadku apartheidu 16 lat temu w ten sposób zostało zabito już prawie 3 tys. białych farmerów. Strach, który budzą te napady, skłania pozostałych farmerów do zamieniania swoich domów w twierdze. Chronią się za systemami alarmowymi i drutami pod prądem. I jeszcze bardziej odgradzają się w ten sposób od swoich czarnych sąsiadów. Ci biali, którzy mają dość takiego życia, sprzedają swoje farmy i wyjeżdżają. Gdzie? – Między innymi do USA, Australii, Nowej Zelandii. Jednak dzisiaj tych wyjazdów jest już mniej. Największa fala emigracji białych była zaraz po upadku apartheidu w latach 90. ub. wieku – mówi Miłosława Stępień, urodzona w Afryce, doktorantka Zakładu Języków i Kultur Afryki Uniwersytetu Warszawskiego. Od 1994 r. z RPA wyemigrowało ok. 1 mln białych.

Polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych doradza turystom udającym się do RPA, żeby uważali na lotniskach, dworcach i w taksówkach, których kierowcy bywają powiązani z bandytami. A jeśli jedziemy przez RPA samochodem? „Zaleca się blokowanie drzwi samochodów i zachowanie szczególnej ostrożności przy zjazdach z autostrad, skrzyżowaniach ze światłami, gdzie często dochodzi do napadów” – czytamy na stronach internetowych ministerstwa. – „Należy zwracać uwagę na (...) specyficzne znaki drogowe, wskazujące na zagrożenie rabunkowe (kamienie na drodze, atakowanie samochodów na skrzyżowaniach)” – dodają urzędnicy.

W RPA każdego dnia mordowanych jest około 50 osób. Między kwietniem 2008 a marcem 2009 roku zabito tam 18 148 ludzi. W niewiele mniej ludnej Polsce (38 wobec 45 mln ludności), w 2009 roku doszło do 763 zabójstw (prawie 24 razy mniej). Zastraszająca jest liczba gwałtów. Ich ofiarami padają zwłaszcza najmniej chronione czarne kobiety i dziewczynki, nawet kilkuletnie. Jedną z przyczyn jest przesąd, że lekiem na AIDS jest seks z dziewicą, im młodszą, tym lepiej. Wirus HIV zabija dziś RPA.
Skąd tak ogromna przestępczość? Między innymi stąd, że nie dla wszystkich weteranów walki z apartheidem starczyło etatów w wojsku. Są sfrustrowani, bo dziś wcale nie żyje im się lepiej. Mają jednak wciąż swoje kałasznikowy i potrafią robić z nich morderczy użytek. Kolejni bandyci rekrutują się spośród ubogich imigrantów z sąsiednich państw. Przyjeżdżają masowo do RPA, bo to najbogatszy kraj Afryki. Ale tutaj też nie znajdują pracy. Niektórzy biorą się więc za rozboje.

Sorry, że przegraliście
W Johannesburgu mecze będą rozgrywane na dwóch stadionach. Jeden stanął w Soweto, dzielnicy uznawanej za ogromnie niebezpieczną, zamieszkanej przez ok. 5 mln ubogich ludzi. Jeśli jednak kibice posłuchają dobrych rad i nie zagłębią się w jej uliczki, ale po meczach będą grzecznie wracać podstawionymi autokarami do dzielnic na północy miasta, powinni być bezpieczni. W północnym Johannesburgu mieszka dużo białych, dzielnice bywają odgrodzone od innych części miasta, pracują tam ochroniarze. A na dodatek w czasie mundialu będzie tam mnóstwo policji. Zwykli mieszkańcy RPA oczywiście nie mają nic wspólnego z bandytami. – Jak wszędzie, ludzie chcą żyć normalnie, pragną spokoju i potępiają przestępczość. W RPA, jak i w innych krajach Afryki, trzeba po prostu wiedzieć, gdzie się idzie – mówi Miłosława Stępień.

– W Polsce zresztą też są dzielnice, których należy unikać, nie chodzi się w nocy samemu po niektórych częściach warszawskiej Pragi. Ja podróżowałam po RPA bez żadnych przykrych doświadczeń. Wokół tych zagadnień czasem buduje się sztucznie podziały między rasami. Ze znajomymi Afrykanami chodziłam nawet na dyskoteki w RPA. Spotykały mnie tam agresywne, rasistowskie zachowania tylko ze strony białych. Pytali, dlaczego biała kobieta bawi się z czarnymi – wspomina. Ks. Marian Midura w zeszłym roku był na meczu RPA–Polska, rozgrywanym na pięknym stadionie w Johanessburgu. – Nasi przegrali. I kiedy wychodziliśmy z meczu, podchodziło do nas wielu czarnoskórych, którzy przepraszali nas, żeśmy przegrali... Mnóstwo Zulusów mówiło nam: „sorry”. Tam nie traktuje się kibiców przeciwnika jak wrogów, tylko jako prawdziwych gości. Jeśli przeciwna drużyna wygra, oni spokojnie przyznają, że widać goście byli lepsi. A kiedy wygrywa RPA, długo się cieszą i długo to wspominają – mówi.

Buczą na Bootha
Dla Europejczyków na mundialu męczące mogą być... trąbki. – 5 tys. trąbek trąbi non stop przez cały mecz. Nieprzyzwyczajeni zawodnicy z innych państw od tego głupieją. Mieli tego trąbienia zabronić, ale jak zabronić tak ważnego dla nich zwyczaju? – mówi ks. Midura. W piłkę nożną grają w RPA przede wszystkim czarni. Sportem białych jest rugby. Jednak dziś to powoli się zmienia. W drużynie RPA gra biały obrońca Matthew Booth. Kibice go uwielbiają. Kiedy tylko dochodzi do piłki, z kilkudziesięciu tysięcy gardeł kibiców z różnych plemion dobywa się przeciągłe buczenie. To jednak nie wyraz niechęci, ale zachwytu. Kibice buczą, bo ten dźwięk przypomina im wymowę nazwiska Booth.

Władze RPA przywiązują do mundialu wielką wagę także dlatego, że wokół futbolu rodzi się dziś poczucie wspólnoty. W RPA istnieje aż 11 oficjalnych języków. Tylko w Indiach jest ich więcej. Swój język afrikaans mają potomkowie Burów. Inni biali mówią po angielsku, czarni używają języków zulu, xhosa, pedi, siswati... Spikerzy w telewizji codziennie czytają wiadomości w innym języku. Dziś to futbol jednoczy tych ludzi. – Identyfikacja z grupą jest u nich niesamowita. Śpiewają na stadionach pieśń: „Rainbow people” – „Tęczowy naród”. W czasie hymnu wszyscy trzymają ręce na piersiach. Każda zwrotka jest w innym języku. Dzięki piłce nożnej kibic już nie jest tylko Zulusem albo tylko Xhosa. On dotąd miał tylko identyfikację plemienną, a teraz zaczyna się czuć się członkiem państwa, które nazywa się RPA – mówi ks. Midura. Rząd wykupił dużą część biletów i rozprowadza je wśród obywateli za symboliczną cenę. – To wydarzenie zmieni trudne życie Afrykanów. Nie można im dać zaraz lepszego życia, więc rząd próbuje dać im przynajmniej igrzyska. To będą w ich życiu jaśniejsze dni, które będą długo wspominać – ocenia ks. Midura.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.