Geje grozili mi śmiercią

Joanna Najfeld

|

GN 20/2009

publikacja 16.05.2009 16:55

Z dr. Paulem Cameronem, psychologiem, biegłym sądowym, prezesem Instytutu Badań nad Rodziną, rozmawia Joanna Najfeld.

Joanna Najfeld: Jest Pan zaskoczony atakami na Pana wykłady w Polsce?
Paul Cameron: – W Stanach też mamy wojujące media i środowiska presji. Chociaż nasze bardziej boją się procesów i nie piszą aż takich bzdur jak jedna z polskich gazet. Powinna zwolnić swoich riserczerów, bo ich kompetencje kończą się na przepisywaniu pomówień z gejowskich blogów. A na poważnie, to przykro mi, że totalitarna cenzura odradza się w Polsce.

Dziwi to Pana?
– Tak, to w końcu kraj „Solidarności”. Cały Zachód wam kibicował, jak obalaliście sowiecką dyktaturę. Macie drugą na świecie konstytucję. Przyjechałem do was porozmawiać. Nie spodziewałem się, że lewicowi ekstremiści mają tu aż taką władzę, że decydują, czego wolno słuchać studentom uczelni katolickiej.

A w Stanach jak jest?
– Mamy ogromny problem z terrorem politycznej poprawności w mediach, polityce, środowiskach naukowych, również na uniwersytetach. U nas nawet kandydatkę na miss Ameryki odpytuje się z wierności homoseksualnej propagandzie! Miss Kalifornii powiedziała, że dla niej osobiście małżeństwo to związek mężczyzny i kobiety. Łagodnie ujęła to, co większość mieszkańców jej stanu powiedziało w referendum na ten temat. Gejowski sędzia konkursu publicznie obrzucił ją wulgaryzmami. A potem dyrektor konkursu przepraszał za wypowiedź... tej młodej damy.

Ciarki przechodzą.
– Tak działa totalitaryzm. Ludzi o normalnych poglądach jest większość, proszę mi wierzyć! Ale padają ofiarą terroru ideologów. Akurat tu, w Polsce, doskonale to znacie. Wielu waszych bohaterów oddało życie za wolność narodu.

Geje mówią o Panu „wróg publiczny numer jeden”. Nie boi się Pan o siebie, o rodzinę?
– Nieraz grożono nam śmiercią. Nasze dzieci były dodatkowo chronione w szkole. Kiedyś zamordowano ich ulubione zwierzątko. Geje pryskali mnie krwią zakażoną AIDS i pluli na mnie. Ale Bóg zawsze był z nami.

A może jednak lepiej się nie wychylać?
– Jesteśmy w sytuacji kryzysowej. Jako cywilizacja popełniamy demograficzne samobójstwo i do tego szykujemy sobie nową, lewicową dyktaturę. Nie wolno siedzieć z założonymi rękami, bo będziemy współodpowiedzialni za kolejne tragedie.

Jakie?
– Już za 15–20 lat kryzys demograficzny spowoduje poważny chaos, a za 35 lat będzie Was dwa razy mniej niż teraz. Zdolni do pracy nie będą w stanie unieść ciężaru osób wymagających opieki. To nie teoria jak globalne ocieplenie. To matematyka.

A co do tego mają homoseksualiści?
– Generują ogromne koszty społeczne. Wielokrotnie częściej zapadają na choroby przenoszone drogą płciową i szerzą je. Dzięki edukacji profilaktycznej zmniejszyły się zakażenia HIV wśród narkomanów. Ale nie wśród gejów. Chociaż doskonale wiedzą, jak się zabezpieczać, wielu z nich ryzykuje zakażenie świadomie, a nawet celowo. A my za to wszystko płacimy.

To może pomogą nam wychowywać dzieci, gdybyśmy przyznali im prawo do adopcji?
– Homoseksualiści odpowiadają za jedna trzecią przypadków molestowania dzieci. Wykazują to różne źródła, począwszy od gejowskich, przez rządowe, policyjne, aż po badania robione w naszym instytucie. Częściej popadają w konflikt z prawem, chorują psychicznie, popełniają samobójstwa. Mają niestabilne, rzadko monogamiczne związki, częściej występuje u nich przemoc, alkoholizm, narkomania. Dzieci wychowywane przez homoseksualistów częściej mają problemy z identyfikacją płciową, popadają w homoseksualizm, tracą zdolność do zdrowych relacji z płcią przeciwną. Gejowska
propaganda każe nam przymykać na to oko, ta wiedza jest na cenzurowanym.

Homoseksualizm bada Pan od 40 lat. Spodziewał się Pan odkryć takie rzeczy?
– Nie. Jako młody naukowiec byłem lekko progejowski. Uważałem, że to niesłusznie dyskryminowana orientacja. Dane, badania, doświadczenie kliniczne powoli korygowało moje początkowe założenia.

Leczy Pan homoseksualistów?
– Mam takich klientów. Ale nie powinno być tajemnicą, że niewielu z nich daje się z tego wyprowadzić. Co nie znaczy, że homoseksualizm jest genetyczny. Z naukowego punktu widzenia jestem na 99 proc. pewny, że nie jest.

To skąd się bierze?
– Bywa, że z molestowania w dzieciństwie. Ale ustalanie przyczyny nie jest konieczne w terapii. Jak przychodzi do mnie alkoholik, palacz czy narkoman – nie kładę go na kozetce i nie wypytuję o ulubione zabawki z dzieciństwa, tylko proponuję mu ciężką pracę nad wyjściem z nałogu. Z homoseksualizmem jest podobnie.

Jak z nałogiem?
– Tak, terapia nałogów ma charakterystyczną dynamikę. Do sukcesu potrzebna jest silna wola i ciężka praca. Nie wystarczy zaprzestać nałogu, trzeba się nauczyć czegoś zamiast. Pacjent musi opuścić swoje środowisko, przestać chodzić do łaźni gejowskich na anonimowy seks, ale też od zera uczyć się relacji z kobietami. Ta praca wymaga czasu, wysiłku i konsekwencji. Dlatego wielu porzuca terapię. Ale są tacy, którzy wytrwali i dziś cieszą się normalnym życiem.

Co mówił Pan ludziom w Polsce?
– Ostrzegałem przed tymi problemami, szczególnie przed kryzysem demograficznym, sugerowałem pewne rozwiązania, na przykład zdjęcie ciężaru podatkowego z małżeństw wychowujących dzieci, dodatkowe przywileje wyborcze dla rodziców czy program motywacyjny, nagradzający rodziny z dziećmi. Bo to one są gwarantami przyszłości waszego kraju.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.