Marzył o innej Rosji

Andrzej Grajewski

|

GN 32/2008

publikacja 11.08.2008 11:25

Dzieło literackie Aleksandra Sołżenicyna, upamiętniając ofiary komunizmu, zmieniło historię Rosji i Zachodu. Pozostanie po nim wielka literatura i poruszające świadectwo życia.

Marzył o innej Rosji Po 20 latach wygnania w 1994 r. Sołżenicyn powrócił do Rosji. Na zdjęciu powitanie we Władywostoku fot. PAP/EPA/MICHAEL ESTAFIEV

Najsławniejsza jego powieść „Archipelag Gułag” została przetłumaczona na 34 języki i choć długo nie była wydana oficjalnie w Rosji, na jej legendzie wychowały się pokolenia rosyjskiej inteligencji. Sołżenicyn opisał w książce własne doświadczenia więźnia politycznego, a także zebrał relacje i świadectwa wielu innych więźniów. Sam przesiedział w „zonie” blisko 8 lat, skazany w 1945 r. za krytyczne uwagi o Stalinie, zamieszczone w liście skierowanym do przyjaciela z frontu. Pisał, mając świadomość, że niewielka jest szansa, aby praca kiedykolwiek została wydana.

Obnażył komunizm
W 1970 r. otrzymał literacką Nagrodę Nobla. Jednak prawdziwym przełomem stało się wydanie w 1973 r. na Zachodzie trzech tomów „Archipelagu”. Książka ostatecznie zdemaskowała lewicowy mit socjalizmu, jako realizowanej w trudnych warunkach i nie bez pewnych kosztów ubocznych, generalnie jednak sprawiedliwej idei. Po „Archipelagu” komunistami na Zachodzie mogli być tylko fanatycy albo doktrynerzy, ignorujący fakty. Natomiast Sołżenicyn został uznany przez sowieckie władze za wroga publicznego. W 1974 r. wyrzucono go z kraju na mocy specjalnego rządowego dekretu. Ostatecznie osiadł i pracował w małej osadzie Cavendish w stanie Vermont w USA. Przez szereg lat nie udzielał się publicznie. Koncentrował się na pisaniu epopei poświęconej dziejom Rosji w XX wieku pt. „Czerwone koło”. Zamiaru nie udało mu się zrealizować.

Żyć w prawdzie
Sołżenicyn był niewygodny także dla Zachodu. W kilku głośnych przemówieniach publicznych demaskował fałsz zachodniej demokracji, odchodzenie od podstawowych wartości i chrześcijaństwa. Pokazywał, jak zachodni politycy w gruncie rzeczy zadowoleni są z istnienia komunizmu w ZSRR. Sowieckie imperium dawno przestało być dla nich groźne, pozostawało natomiast atrakcyjnym rynkiem zbytu i partnerem w handlu tanimi surowcami. Analizując sowiecki ustrój, Sołżenicyn wskazywał, że jego podstawą jest wszechobecne w życiu publicznym kłamstwo. Nie armia, służby specjalne, partyjna nomenklatura, ale zgoda na codzienne kłamstwo milionów ludzi na Wschodzie i na Za-chodzie stanowić miała, w jego ocenie, fundament trwałości komunistycznej dyktatury. Dlatego szansę na zmianę systemu widział nie w kolejnej rewolucji, której dramatyczną konsekwencją była bolszewicka dyktatura, ale w odnowieniu podstawowych wartości moralnych oraz wiary.

Przez wiele lat był ateistą. Przełom nastąpił w 1953 r., gdy leżał porażony chorobą nowotworową w Taszkiencie, czekając na śmierć. Nieoczekiwanie dla wszystkich wyzdrowiał fizycznie, ale i duchowo. To doświadczenie opisał w przejmującej powieści „Oddział chorych na raka”. Nie tak znanej jak „Archipelag”, ale pod względem artystycznym bodajże najważniejszej jego powieści. Znaczenie „Archipelagu” maleje. Liczne prace historyków w Rosji i na Zachodzie opisują lepiej, a z pewnością pełniej, sowiecki system obozów pracy, aniżeli zrobił to Sołżenicyn. Natomiast „Oddział chorych na raka” pozostanie w kanonie najważniejszych książek XX wieku jako dzieło o upadku i odrodzeniu, odzyskiwaniu wiary i nadziei. W czasie choroby Sołżenicyn stał się na powrót chrześcijaninem, a w odrodzonym prawosławiu widział jeden z ważniejszych czynników odbudowy moralnej Rosji. Do Polaków był nastawiony życzliwie. Ciepło wspominał obozowe spotkania z nimi. W latach 80. doceniał znaczenie „Solidarności” i pontyfikatu Jana Pawła II dla przemian w Europie Wschodniej.

Dzieło nieskończone
Do Rosji powrócił w 1994 r. Niewiele już pisał, był natomiast dość aktywny jako publicysta, m.in. telewizji. W tej roli nie zapisał się jednoznacznie. Dla demokratów irytujący był intelektualny flirt wielkiego pisarza z ekipą putinowską. Natomiast „nowi Rosjanie” niewiele się przejmowali jego pouczeniami. Media zrobiły wielką fetę z okazji nadania mu przed rokiem nagrody państwowej. Do jego domu w Trojce Łykowie pod Moskwą pofatygował się osobiście prezydent Putin. Z pewnością Sołżenicyn akceptował jego politykę, widząc w niej remedium na czasy zupełnego rozprzężenia i rozgrabiania kraju w czasach prezydentury Jelcyna. W jednym z ostatnich wywiadów podkreślał jednak ze smutkiem, że nie o takiej Rosji marzył. Pomimo blisko 90 lat pracował do końca nad redakcją 30 tomów całej swej twórczości

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.