Ocalić dwudziestu

Barbara Gruszka-Zych

|

GN 30/2008

publikacja 31.07.2008 17:21

„Bezzabiegowo, farmakologicznie, tanio” albo: „Ginekolog, dyskretnie – pełen zakres usług” – takie ogłoszenia umieszczają w lokalnej prasie. A gdy zgłasza się do nich ktoś zamierzający zabić poczęte dziecko, starają się zmienić jego decyzję.

Ocalić dwudziestu Dr Maria Bienkiewicz przywozi obrońcom życia ciuszki dla dzieci, które ocalili fot. HENRYK PRZONDZIONO

Działają w kilkusettysięcznym mieście, ale nie chcą, żebym napisała, w jakim. To ich może zdekonspirować, a od kiedy przed czterema laty zaczęli swoją inicjatywę, uratowali przed „zabiegiem” 20 dzieci. Poznali się w duszpasterstwie akademickim i wymyślili właśnie taki sposób walki z aborcją. Dziś ci najbardziej zaangażowani to kilkuosobowa grupa studentów i absolwentów tutejszych wyższych uczelni. Prowokują do kontaktu szukających w prasie ogłoszeń, jak szybko i bezstresowo usunąć niechcianą ciążę. Kiedy zainteresowani dzwonią na podany przez nich numer telefonu, jedna z czuwających pod nim dziewcząt umawia się z nimi na rozmowę. Wtedy staje się jasne, że chodzi nie o morderstwo, ale ratowanie poczętego życia. Oferują nie tylko chwilowe wsparcie do czasu porodu, ale i pomoc przy wychowywaniu maleństwa. Przygotowują mamom wyprawkę, ale też potem dostarczają ubranka, zabawki, pieluchy, odżywki. A przede wszystkim i mamę, i mającego przyjść na świat otaczają modlitewną opieką. Przez dziewięć miesięcy podejmują duchową adopcję dziecka poczętego, modląc się codziennie w jego intencji. – Po to istnieje nasza diakonia modlitwy – wyjaśniają. – Czasem ta odpowiedzialność zaczyna ciążyć, czeka się, aż te dziewięć miesięcy się skończy – opowiada Piotr, student medycyny. – Ale potem wiadomo, że nie można tego tak zostawić.

Suknie ślubne w akademiku
Ksiądz Adam, ich duszpasterz akademicki, nazywa Piotra filarem grupy. – Wybrał drogę służby medycznej, ale chce dbać nie tylko o ciało, ale i duszę potrzebujących – charakteryzuje swojego studenta. – Wrażliwy, wciąga innych w obronę życia, pierwszy zaczął starać się na uczelni o pochówek zwłok, na których pracują studenci, o pogrzeby dzieci zmarłych w wyniku poronienia. Piotr wybrał akademik tuż obok ośrodka duszpasterskiego, żeby nie tracić czasu na dojazd i więcej robić. W tym „ogólnym”, nie tylko ukierunkowanym na obronę życia, duszpasterstwie akademickim razem z ks. Adamem organizują spektakularne akcje. Żeby na przykład zwrócić uwagę na sens czystości przedmałżeńskiej, przygotowali inną niż zwykle kolędę w akademikach. – Dziewczyny powyciągały od mam i cioć suknie ślubne, chłopaki – garnitury – relacjonuje ksiądz. – Czytaliśmy fragmenty z Jana Pawła II i mówiliśmy o sensie cze-kania na ten „pierwszy raz” dopiero po ślubie. – Zrobił się szum. Pary mieszkające razem rozsuwały łóż-ka, w Internecie pojawiły się komentarze, że to była „biała” kolęda o życiu w czystości – opowiadają studenci. W diakonii modlitwy Piotr stawia na osobiste wparcie modlitewne potrzebującej matki i jej dziecka. – Każdy wybiera własną formę towarzyszenia im w modlitwie – mówi. – Sami wpadliśmy na pomysł dawania ogłoszeń sugerujących aborcję, bo denerwowały nas reklamówki aborcyjne w prasie. Na początku zadzwoniły dwa telefony. W pierwszym roku dzięki rozmowom ze studentami uniknęło śmierci aż 11 dzieci.

Rozmawiać bezpośrednio
Dziewczęta, które zapraszają dzwoniących na spotkanie, przyznają, że najłatwiej przekonać do zmiany decyzji matkę lub ojca. Gorzej, jeśli przysyłają pośredników – ciocię albo wujka, wtedy perswazja ma mały skutek. – Najczęściej małżeństwa tłumaczą, że mogłyby przyjąć dziecko, lecz koliduje im to z pla-nami – streszcza Piotr. – Ale przychodzą też kobiety w beznadziejnej sytuacji. Nie można ich w niej utwierdzać, ale wzbudzać ufność, wspierać. Mówić: „Nie jesteś panem świata, to Bóg decyduje o życiu”. – Najbardziej skutkuje, kiedy kobieta z naszej grupy rozmawia w cztery oczy z kobietą chcącą zabić – mówi ks. Maciej, opiekun diakonii modlitwy. – Nie może być przy tym trzeciej osoby, obowiązuje ścisła dyskrecja, my się w tym czasie modlimy. Najściślejszą grupę zaangażowanych tworzy dziesięć osób. Ale w konkretnej intencji modli się ich czasem i trzydzieści. – Ostatnio, kiedy jakaś mama chciała zabić dziecko, natychmiast SMS-ami poszła prośba o modlitwę – opowiada Piotr. – I zaczęło się modlić kilkadziesiąt osób. Tekst SMS-a brzmi zwykle tak: „Szanowny diakonie módl się za Gabą, która zastanawia się nad zabiciem dziecka”. Raz w miesiącu spotykają się na Mszy św. przebłagalnej za grzech dzieciobójstwa w narodzie. Innym razem na adoracji Najświętszego Sakramentu. – Adoracja to podstawa, bez niej nie udałoby się nam nic – podkreślają.

Dyskrecja i tajemnica
Piotr opowiada, jak już w dzieciństwie intuicyjnie wyczuł problem dzieci zabijanych przed urodzeniem: – Wychowałem się w bardzo katolickiej rodzinie, rodzice chodzili na pielgrzymki i przynosili kasety z piosenkami. Trafiłem na jedną „Dlaczego nie chciałaś mnie, mamo?”. Zapytałem mamę, o co chodzi. Wyjaśniła, że są rodzice, którzy nie chcą mieć dzieci. Potem, podczas wizyt u dentysty, wpadały mi w oczy reklamy wkładek wewnątrzmacicznych. Znowu spytałem mamę, ale nie chciała odpowiedzieć. Stopniowo zaczęło do mnie docierać, że zabija się dzieci. Przeczytałem rozmowę z muzykiem rockowym, który na pytanie, jak chrześcijanie reagują na tyle zła w świecie, odpowiedział, że sam dużo się modli. To był klucz do tego, co robię – uśmiecha się. Na medycynie zapisał się do kółka ginekologicznego, bo chciał się zająć profesjonalną pomocą dla kobiet po poronieniu, pochówkiem zwłok nienarodzonych. To była innowacja na uczelni, opłacona przez niego konfliktem z przełożonymi. Tylko Piotr bez lęku i skrępowania opowiada o swoich doświadczeniach w pracy na rzecz obrony życia. Inni nie chcą mówić o sobie. – Zachowujemy ścisłą dyskrecję – tłumaczy jedna z dziewcząt. – Nam nie chodzi o rozgłos, reklamę, ale żeby jak najwięcej dobrego zrobić po cichu, dbamy o bliską relację z Bogiem. Kiedy, chcąc ich przekonać do ujawnienia się, argumentuję, że ich dobry przykład pomoże innym, dalej się bronią: – Szum medialny nam nie pomoże, zaczną o nas wypisywać nieprawdziwe rzeczy, bulwersować czytelników, szukać sensacji – wyliczają. Kiedy jechaliśmy tu z obrończynią życia dr Marią Bienkiewicz z Warszawy, z ciuszkami i zabawkami dla dzieci „ich” mam, jeszcze nie wiedziałam, że moi bohaterowie pozostaną anonimowi. Teraz i doktor nakłania do nieujawniania szczegółów: – Szum wokół takich działań utrudnia pracę, oni dopiero startują, muszą znaleźć swoje miejsce.

Chętni do skontaktowania się z opisywaną diakonią modlitwy mogą dzwonić pod nr tel. dr Marii Bienkiewicz: 0791 57 79 01

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.