A miało być pięknie

ks. Artur Stopka, redaktor naczelny portalu wiara.pl

|

GN 30/2008

publikacja 31.07.2008 17:10

Kolejne próby stworzenia w Polsce silnej katolickiej telewizji nie przynoszą efektu. Dlaczego?

A miało być pięknie Monika Białek i Tomasz Szuran w studiu Telewizji Puls w Warszawie fot. MAREK PIEKARA

Najprawdopodobniej w 2007 roku wystartuje w Polsce telewizja katolicka z prawdziwego zdarzenia – zapowiadały media dwa lata temu, gdy rozeszła się wiadomość, że amerykański koncern medialny News Corporation Ruperta Murdocha postanowił zainwestować w przeżywającą ciężkie chwile franciszkańską Telewizję Puls. Jeszcze 13 lipca br. można było przypuszczać, że realizacja tych zapowiedzi jest niedaleka. Pojawiła się informacja, że TV Puls zamierza uruchomić kanał informacyjny oraz emitowany w jakości High Definition kanał rozrywkowy. Trzy dni później okazało się, że Rada Nadzorcza TV Puls podjęła decyzję o zdjęciu z anteny programu informacyjnego „Puls Raport” i zwolnieniu niemal dwustu pracowników tworzącego go zespołu.

Złe decyzje prezesa
Z lakonicznych komunikatów można było się dowiedzieć, że stacja zrezygnowała z emisji tego programu wyłącznie „z przyczyn biznesowych”. – Przy tym zasięgu, który mamy obecnie, przy tej oglądalności, którą mamy obecnie, nie udało się zrealizować celów, które sobie zakładaliśmy. Dysproporcja między kosztami utrzymania a przychodami była zbyt duża – tłumaczył prezes stacji Dariusz Dąbski, który w lutym br. zastąpił na tym stanowisku Amerykanina Farrella Meisela. Zaskoczona Amelia Łukasiak, szefowa programów informacyjnych w Pulsie, ujawniła, że zdjęcie programu tłumaczono złymi decyzjami spółki podjętymi przez poprzedniego prezesa. – Wcześniej nie było żadnych sygnałów, że tak może się stać. W planach było nowe studio, a wyniki programu szły w górę. Na przykład ostatnio wydania o 22.00 oglądało ponad 200 tys. widzów przy udziale w rynku na poziomie 2 proc., czyli wyższym, niż mają inne pozycje nadawane w stacji – powiedziała jednemu z portali internetowych.

Jak TVP Polonia
TV Puls w ciągu ostatnich dwóch lat zmienił koncesję ze społeczno-religijnej na uniwersalną, z udziałem audycji o tematyce społeczno-religijnej. Uzyskał też od Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji nowe częstotliwości, umożliwiające uruchomienie kolejnych nadajników naziemnych w kilku rejonach Polski (wywołało to zresztą ostry protest TVN). Według szacunków AGB Nielsen Media Research, od początku roku do 16 lipca wpływy stacji z reklam wyniosły netto około 68,2 mln zł, czyli około 11 mln zł miesięcznie. Według badań TNS OBOP, w drugim tygodniu lipca br. udział TV Puls w polskim rynku telewizyjnym był dokładnie taki sam jak udział TVP Polonia. 18 lipca „Gazeta Prawna” ujawniła, że Rupert Murdoch rozważa sprzedaż swoich udziałów w Pulsie. Czy kolejny raz okazuje się, że w Polsce nie da się, nawet dysponując wsparciem ogromnego koncernu medialnego, stworzyć liczącej się telewizji katolickiej?

Fachowcy i pieniądze
Dwa lata temu o. Zdzisław Dzido, franciszkanin, ówczesny prezes Zarządu Telewizji Puls, informował z optymizmem o bogatych planach przekształcenia działającej od kilkunastu lat pod różnymi nazwami (Niepokalanów, Familijna, Puls) i – łagodnie z mówiąc – z różnym powodzeniem telewizji w atrakcyjny i profesjonalny program telewizyjny, oparty na wartościach chrześcijańskich. „Telewizja Puls nigdy nie została wystarczająco dofinansowana, by mógł nastąpić jej właściwy rozwój” – tłumaczył o. Dzido i dodawał: „Jesteśmy przekonani, że bez dużego, dynamicznego i profesjonalnego zespołu ludzi nie da się zbudować prężnie rozwijającej się telewizji. Potrzebujemy fachowców, zwłaszcza świeckich, i to z dużym doświadczeniem”.

Zgodnie z tymi zapowiedziami, w ciągu ostatnich dwóch lat w TV Puls znalazło się wielu bardzo dobrych fachowców i dziennikarzy o znanych nazwiskach, którzy zachęceni perspektywą „tworzenia telewizji od zera” przeszli z innych mediów. 21 lipca br. Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich opublikowało list otwarty w proteście przeciwko zwolnieniu ich z dnia na dzień z pracy w Pulsie. W TV Puls w ostatnich dwóch latach były i spore pieniądze, i znakomici profesjonaliści. Mimo to katolicka telewizja znów nie odniosła w uznawanym za katolicki kraju sukcesu. Dlaczego? Czy katolicka telewizja w ogóle ma szansę odnieść sukces i ścigać się z wielkimi medialnymi koncernami?

Plany i liczby
Według danych Papieskiej Rady ds. Środków Społecznego Przekazu, na świecie istnieje ponad dwa tysiące kanałów i studiów telewizyjnych uważających się za katolickie. Zaledwie kilka z nich to liczące się na rynku telewizyjnym stacje. Przy okazji Światowego Kongresu Telewizji Katolickich, który w 2006 roku odbył się w Madrycie, pojawił się pomysł stworzenia globalnej sieci takich stacji. Mówiło się o stworzeniu banku programów. Minęły dwa lata i nie widać, by ktoś zabrał się za szybką realizację tych planów. Być może dlatego, że w rzeczywistości nie ma na nie zapotrzebowania. A czy w Polsce istnieje zapotrzebowanie na katolicką telewizję? Oglądalność TV Puls (ponad dwa razy mniejsza niż takich kanałów jak TV4 i TVN 7, a ponaddwudziestokrotnie mniejsza niż TVP 1) sugeruje negatywną odpowiedź. Również oglądalność TV Trwam, która w najnowszym rankingu kanałów tematycznych znalazła się na 40. miejscu, nie skłania do pozytywnej odpowiedzi. Sukcesem nie może się też pochwalić Religia.tv (co prawda odżegnująca się od „katolickości”, ale mająca katolickiego księdza za szefa i większość programów odnoszących się do katolicyzmu). Według opublikowanych w maju br. danych, uzyskała ona zerowy udział w polskim rynku telewizyjnym.

Sposób na widza
Wygląda na to, że Polacy (sądząc po danych z całego świata, nie są pod tym względem wyjątkiem) nie tęsknią szczególnie nie tylko za „katolicką telewizją”, ale również za „telewizją z wartościami”. Zdecydowanie traktują telewizor przede wszystkim jako źródło rozrywki, i to niezbyt wyszukanej. Dlatego sukces odnoszą stacje i kanały, które w rozrywkę potrafią zamienić nawet politykę. Benedykt XVI podczas pielgrzymki do Australii zwrócił uwagę, że dzisiaj telewizja (i Internet) zamienia wszystko, nawet seks i przemoc, w rozrywkę. Takie jest zapotrzebowanie odbiorcy. Czy to znaczy, że również świat wartości i religii trzeba zacząć zamieniać w rozrywkę? Nie. Trzeba zrobić coś innego. Być może zabrzmi to brutalnie i niektórzy poczują się dotknięci, ale aktualnie jedynym przepisem na sukces katolickiej telewizji wydaje się potraktowanie treści, które miałaby ona przekazywać, jak towaru. Towaru, na który trzeba rozbudzić zapotrzebowanie. Rozbudzić, nie wytworzyć, bo w każdym człowieku jest naturalna potrzeba religijności i potrzeba odniesienia do rzeczywistych wartości.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.