Arabowie od Jezusa

Jacek Dziedzina

|

GN 27/2008

publikacja 10.07.2008 23:29

Ostatni dzień maja 1996 roku. Chrześcijanie w krajach arabskich patrzą ze zdumieniem na ekrany telewizorów: za plecami prezenterki widać wyraźnie duży krzyż.

Arabowie od Jezusa "Reżyserka" w siedzibie TV SAT-7 na Cyprze. Całodobowe kanały przyciągają w każdym tygodniu 8,5 mln widzów fot. Roman Koszowski

To niemożliwe. Tak jeszcze kilkanaście lat temu reagowano na pomysł stworzenia satelitarnej telewizji dla chrześcijan żyjących w krajach arabskich oraz w Turcji i w Iranie. Czyli tam, gdzie dominują wyznawcy islamu, a chrześcijanie albo cieszą się względną swobodą praktyk, albo wprost przeciwnie – są otwarcie dyskryminowani lub prześladowani. Niemożliwe stało się jednak rzeczywistością. Od 12 lat miliony chrześcijan z Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej, patrząc w ekran, umacniają się w przekonaniu, że można być jednocześnie Arabem i wyznawcą Rabbiego z Nazaretu. Dotarliśmy do głównej siedziby telewizji SAT-7, nadającej z Nikozji, podzielonej stolicy Cypru.

Pod prąd
David Harder jest szefem działu komunikacji SAT-7. Przyjechał do Nikozji z USA 5 lat temu. – Potrzebni byli ludzie do pracy, więc przyjechałem – mówi tak, jakby chodziło o przeprowadzkę do sąsiedniego miasta. Całe przedsięwzięcie na Cyprze obsługują reprezentanci 17 narodowości, głównie Egipcjanie. W Egipcie właśnie zrodził się pomysł stworzenia telewizji, która pomagałaby w formacji i wzmocnieniu tożsamości chrześcijan, żyjących w kulturze zdominowanej przez islam. Głównym mózgiem przedsięwzięcia był Brytyjczyk Terence Ascott, pracujący w Egipcie dla chrześcijańskich wydawnictw. Kiedy zaprezentował swój projekt przed jedną z fundacji, która miała go finansować, ktoś skomentował: „To za ambitne, za drogie i jest za dużo przeszkód”. Dzisiaj ta sama fundacja jest jednym z głównych sponsorów SAT-7.

Egipscy chrześcijanie (głównie obrządku koptyjskiego) czuli, że nadszedł czas na pozytywną odpowiedź na agresywną czasem propagandę radykalnych islamskich mediów (nie było jeszcze w miarę obiektywnej Al-Dżaziry, powstałej w 1997 r.). Chrześcijańskie medium miało pomóc wiernym trwać przy swojej religii i pokazać: „jest nas wielu, jesteśmy Arabami, ale wierzymy w Chrystusa”. Od samego początku SAT-7 unikała ataków na muzułmanów. – Nie chcemy też angażować się politycznie po którejś ze stron – mówi David. – A ponieważ programy są adresowane do chrześcijan różnych wyznań, mamy zasadę, że nie krytykujemy na antenie żadnej ze wspólnot – dodaje. Zarząd SAT-7 składa się z liderów Kościołów ewangelicznych Libanu i Egiptu, dwóch biskupów koptyjskich oraz biskupa katolickiego. Stoimy na dachu budynku, w którym mieści się sztab dowodzący TV. Słowa o jedności brzmią tutaj szczególnie wymownie. Z dachu widać bowiem wzgórze z ułożoną z kamieni potężną flagą Turcji i Tureckiej Republiki Cypru Północnego. SAT-7 nadaje z tej części Nikozji, w której mieszkają cypryjscy Grecy. Po drugiej stronie miasta jest już strefa okupacyjna – od 1974 r. kontroluje ją Turcja, tłumacząc to opieką nad cypryjskimi Turkami. To ostatnia podzielona stolica świata, prawie tak jak kiedyś Berlin.

Wojtyła po arabsku
Pomieszczenia w Nikozji nie są jednak przystosowane do większych produkcji. Tutaj znajduje się tylko sztab dowodzący. Programy powstają głównie w Egipcie, Libanie, ale materiały zbierają profesjonalnie przygotowani dziennikarze we wszystkich krajach odbiorców. Oddziały znajdują się też w Wielkiej Brytanii i USA. Programy nie mają jednak nic wspólnego z tandetnymi wystąpieniami telewizyjnych kaznodziejów, tak popularnych w USA. To profesjonalne produkcje, tworzone przede wszystkim przez chrześcijańskich Arabów (SAT-7 Arab). Ale nie tylko. Od jakiegoś czasu telewizja ma również kanał w języku perskim (SAT-7 PARS), przeznaczony dla chrześcijan z Iranu, Afganistanu i Tadżykistanu. Przez 4 godziny kanał ten nadaje także w języku tureckim.

Trafiliśmy na kolegium redakcyjne perskiej sekcji. Wśród kilkunastu Irańczyków (także kobiet) siedzi też jeden Niemiec. Ustalają program na najbliższy tydzień. Dzieckiem rodziny SAT-7 jest także kanał przeznaczony dla najmłodszych (SAT-7 KIDS). Programy religijne – filmy, kreskówki, talk-show, muzyka – są dostosowane do odbioru przez arabskie dzieci. – Muszę wam pokazać nasz ostatni hit – cieszy się David. – To wprawdzie nie nasza własna produkcja, dostaliśmy ją z Włoch, ale cieszy się wielką popularnością – dodaje i włącza z rozmachem przygotowaną opowieść o Karolu Wojtyle. W studiu, gdzie kilka osób na bieżąco steruje transmisją, znajduje się też centrum obsługi SMS-owej. W każdej minucie przychodzą komentarze, a także intencje modlitewne. – To dla nas jeden z dowodów, że jesteśmy potrzebni tym ludziom – mówią zgodnie. – Potencjalnie moglibyśmy dotrzeć do 200 mln chrześcijan na Bliskim Wschodzie i Afryce Północnej – wylicza David. – Według naszych danych, co tydzień ogląda nas ok. 8,5 mln osób – dodaje z satysfakcją, choć zdaje sobie sprawę, że to niecałe 5 proc. docelowej populacji.

Antena-chrzcielnica
O pozytywnej sile SAT-7 mówią też świadectwa wielu nawróceń na chrześcijaństwo albo powrotu do Kościoła tych, którzy od lat nie praktykowali – ze strachu lub z niechęci. Bassam mieszka w Libanie. Był osobą poszukującą. Zobaczył kiedyś w SAT-7 numer telefonu konsultanta. Po rozmowie oświadczył, że chce się spotkać osobiście. Musiał przejść pieszo przez siedem szczytów (opowieść jak z bajki) i przez kilka punktów kontrolnych (w Libanie jest ciągle napięta sytuacja). Kiedy spotkał się z owym konsultantem, dostał Biblię do rąk. Bassam postanowił przyjąć Chrystusa jako swojego Pana. Po powrocie opowiedział o swojej nowej wierze przyjaciołom. Wielu z nich uwierzyło. Większość sąsiadów nie była z tego zadowolona. Raz nawet próbowano zastrzelić Bassama. Inni chrześcijanie pomogli mu uciec i załatwić nowe mieszkanie. Bassam nie chce już wyrzekać się wiary, nawet za cenę śmierci. David mógłby godzinami opowiadać różne historie, które towarzyszą ich pracy w SAT-7. Wierzy, że Bóg posługuje się tą stacją, nadającą już 24 godziny na dobę przez 7 dni w tygodniu. „Gdyby nie było SAT-7, byłbym kompletnym ignorantem co do znajomości Jezusa Chrystusa do końca życia.

Usłyszałem o Nim tylko dzięki SAT-7. Chcę wiedzieć o Nim coraz więcej” – to świadectwo młodego Algierczyka. „Mam jakieś informacje o Jezusie, ale chciałbym dowiedzieć się więcej” – napisał w liście mężczyzna z Iraku. W tym kraju, jeszcze przed wojną, nie można było mieć w domach anten satelitarnych. Niektórzy więc, jak np. dr Hany, spędzali całe godziny na kopiowaniu programów SAT-7, żeby chrześcijanie z Iraku mogli obejrzeć je na kasecie. W biurze Davida na ścianie wisi nietypowa ikona: Jezus na tle anten satelitarnych. Ekipa SAT-7 trafiła na podatny grunt ze swoim profesjonalnym i zarazem pełnym wiary programem. Chłopak z Kuwejtu napisał: „Mieszkam w dzielnicy, gdzie jestem odcięty od jakiejkolwiek wspólnoty chrześcijańskiej, nauczania i prowadzenia w wierze. Dziękuję Bogu, że znalazłem SAT-7, która daje mi to, za czym tęsknię”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.