Energetyczne puzzle

Andrzej Grajewski

|

GN 22/2008

publikacja 06.07.2008 00:00

Jest szansa na zbudowanie systemu zaopatrzenia Europy w ropę naftową bez pośrednictwa Rosji. To jednak niezwykle skomplikowane i kosztowne przedsięwzięcie. Rozmawiano o nim na niedawnym szczycie w Kijowie.

Energetyczne puzzle Kazachstan posiada trzecie, po Arabii Saudyjskiej i Iraku, rezerwy ropy naftowej na świecie fot. PAP/Leszek Szymański

Stworzenie niezależnego od Rosji systemu zaopatrzenia Europy w ropę wymaga koordynacji działań dziewięciu państw na ogromnym obszarze między trzema morzami: Kaspijskim, gdzie jest ropa naftowa, Czarnym, przez które będzie transportowana, i Bałtyckim, skąd mogłaby być kierowana do Europy Zachodniej. Stawką w tej grze są nie tylko kwestie ekonomiczne, ale i bezpieczeństwo energetyczne wielu krajów. Rosja, korzystając z monopolu odziedziczonego po ZSRR, od dawna traktuje handel surowcami energetycznymi jak instrument nacisku politycznego na sąsiadów i budowanie tam własnej strefy wpływów.

Mały krok do przodu
W szczycie w Kijowie uczestniczyli szefowie Ukrainy, Polski, Łotwy, Litwy, Estonii, Gruzji i Azerbejdżanu. Głównym celem spotkania było stworzenie wspólnej przestrzeni energetycznej, umożliwiającej uzyskanie niezależności od dostaw rosyjskich surowców.

Prezydenci podpisali trzy dokumenty: deklarację o zasadach globalnego bezpieczeństwa, koncepcję bałtycko-czarnomorsko-kaspijskiego stowarzyszenia energetycznego, a także dokument dotyczący realizacji projektu zbudowania euroazjatyckiego korytarza transportu ropy naftowej, czyli ropociągu Odessa–Brody. Jednak zamiast planowanej deklaracji o powołaniu „wspólnoty państw tranzytowych”, prezydenci podpisali tylko informację o „przestrzeni tranzytowej”. Nadal więc jesteśmy na etapie słów, a nie konkretnych rozstrzygnięć.

Wyłącznie polityczne znaczenie ma także deklaracja o globalnych zasadach bezpieczeństwa energetycznego, w której uczestnicy szczytu zaapelowali o rezygnację z wykorzystywania energii do celów politycznych. Najbardziej z tej deklaracji cieszyła się Gruzja, która nieraz doświadczała boleśnie, jak mogą destabilizować jej sytuację wewnętrzną działania Rosji, w odpowiednim dla siebie momencie zakręcającej kurek z ropą i gazem.

Można jeszcze dodać, że w wariancie optymistycznym spodziewano się, że deklarację w Kijowie podpisze także obecny tam komisarz UE ds. energii Andris Piebalgs. Nie uczynił tego, tłumacząc, że była to deklaracja państw, a nie uzgodniony projekt unijny. Unia jednak wyraziła już zainteresowanie tym projektem, wydając 2 mln euro na przygotowanie ekspertyz w sprawie alternatywnego korytarza tranzytowego dla kaspijskiej ropy naftowej.

My gadamy, Rosja działa
Pomysł stworzenia nowego korytarza transportowego, którym byłyby możliwe dostawy ropy naftowej ze złóż nad Morzem Kaspijskim do Europy Zachodniej, przez polsko-ukraiński ropociąg z Odessy aż do Gdańska, ma blisko 10 lat. Prace nad jego przygotowaniem rozpoczęto poważnie w czasach rządu premiera Buzka. Przypomnę, że ten rząd podpisał także umowę o zbudowaniu gazociągu z Norwegii. Jednak rząd Leszka Millera wstrzymał realizację obu projektów. W tym czasie Ukraina w 2002 r. zakończyła budowę swojej części rurociągu na odcinku Odessa– Brody.

Najpierw długo stał pusty, a w końcu w 2004 r. zagospodarowali go Rosjanie. Poczekali na stosowny moment, kiedy ówczesny prezydent Kuczma miał problemy z opozycją, i złożyli ofertę nie do odrzucenia. W ten sposób plan, który miał być, jak to nazywano, kręgosłupem suwerenności energetycznej Ukrainy, w rzeczywistości stał się jeszcze jednym elementem jej uzależnienia od Rosji. Ropa zamiast płynąć znad Morza Czarnego do Polski, popłynęła w odwrotną stronę, to znaczy z Rosji nad Morze Czarne, gdzie dalej jest eksportowana przez rosyjsko-brytyjską spółkę TNK-BP.

Wielkim orędownikiem powrotu do pomysłu budowy rurociągu Odessa–Brody–Gdańsk jest prezydent Lech Kaczyński. Z godną podziwu determinacją stara się zbudować warunki dla realizacji niezależnej od Rosji trasy przesyłowej surowców energetycznych. Dlatego tak mocno zaangażował się na kierunku ukraińskim i kaukaskim oraz wystąpił z inicjatywą regionalnej współpracy w tej dziedzinie. Przed rokiem w Krakowie padła deklaracja o powołaniu wspólnej firmy dla realizacji projektu przedłużenia ropociągu Odessa–Brody do Płocka i Gdańska.

Natomiast w październiku 2007 r. w Wilnie prezydenci Azerbejdżanu, Gruzji, Litwy, Polski i Ukrainy podpisali umowę dotyczącą konsorcjum Nowa Sarmatia i korytarza transportowego dla ropy naftowej i gazu ziemnego. Warunkiem powodzenia tego projektu jest zaangażowanie się weń Unii Europejskiej. Sceptycy, także po naszej stronie, zwracają jednak uwagę, że nawet jeśli ropociąg zostanie wybudowany, pojawią się poważne problemy z jego napełnieniem, gdyż po prostu nie mamy gwarancji na odpowiednie dostawy ropy naftowej. To, niestety, jest prawda.

Klucz w Kazachstanie
Dlatego kluczowym rozgrywającym w tej grze jest Kazachstan. To on dysponuje bogatymi złożami roponośnymi w rejonie Morza Kaspijskiego i może wziąć udział w budowie niezależnego od Rosji systemu energetycznego. Prezydent tego kraju, rządzący nieprzerwanie od 1991 r. były szef miejscowych komunistów Nursułtan Nazarbajew, miał być gwiazdą ubiegłorocznego szczytu w Krakowie. Liczono, że podpisze wspólną deklarację o budowie alternatywnego wobec rosyjskiego systemu dostarczania ropy naftowej do Europy.

Tymczasem wyprzedził nas prezydent Putin, który podpisał z Kazachstanem wieloletnie umowy. Kazachowie oświadczyli, że bez Rosji w projekt Odessa–Brody–Gdańsk nie wchodzą. Wówczas dość rozpaczliwie próbowaliśmy znaleźć ropę potrzebną do wypełnienia rurociągu w Azerbejdżanie. Azerska ropa naftowa z rejonu Morza Kaspijskiego byłaby dostarczana do Gruzji, skąd dalej tankowcami przewożona do terminalu Piwdennyj koło Odessy i dopiero tam wtłaczana do rurociągu. Aby transport ropy tym szlakiem był opłacalny, musi być jej dużo. Eksperci mówią o dostawach na poziomie ok. 20 mln ton rocznie. Czy Azerowie mają tyle ropy, dokładnie nie wiadomo, do listopada ma to zostać policzone.

Kazachstan znajduje się więc w uprzywilejowanej pozycji. O jego względy zabiegają zarówno Rosja, jak i kraje pragnące się od jej dostaw uniezależnić. Jak się wydaje, Kazachstan raczej wybrał Rosję, ale rozmawia także z innymi, również po to, aby podnieść stawkę w negocjacjach z Moskwą. Fakt, że prezydent Miedwiediew swą pierwszą zagraniczną podróż odbył właśnie do Kazachstanu, świadczy o tym, jak wielką wagę przykłada Moskwa do relacji z Astaną.

W przeddzień kijowskiego szczytu prezydent Nazarbajew podpisał międzynarodowe porozumienie, na mocy którego kazachska ropa wypełni projektowany przez Rosję ropociąg przez Bałkany. Jednak jego przedstawiciele w Kijowie stwierdzili, że gotowi są także przyłączyć się do naszej inicjatywy, pod warunkiem że nabierze ona realnych kształtów. I o to, jak się wydaje, toczy się teraz gra, aby projekt alternatywny wreszcie powstał, a nie tylko był przedmiotem rozmów.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.