Polska mniej "be"

Przemysław Kucharczak

|

16.05.2008 13:07 GN 20/2008

publikacja 16.05.2008 13:07

Jest taki stereotyp, że wschodnie województwa Polski są tak mocno w tyle za zachodnimi, że całe wieki tego nie zmienią. Wystarczy jednak przyjrzeć się bliżej niektórym miastom ściany wschodniej, żeby przestać być tego tak pewnym. My przyjrzeliśmy się Rzeszowowi.

Polska mniej "be" Rynek nocą fot. Henryk Przondziono

Przez stolicę województwa podkarpackiego ludzie najczęściej przejeżdżają bez zatrzymania. Trudno się dziwić. Bo czego ciekawego można spodziewać się po mieście, nad którym góruje gigantyczny, socrealistyczny pomnik? To pomnik Czynu Rewolucyjnego. Stoi na wzgórzu i u zbiegu ważnych dróg. Z wielu miejsc na Starówce widać, jak pomnik wystaje ponad szczyty dachów. I przytłacza Starówkę swoim ogromem. U stóp złączonych bratnim uściskiem żołnierza z karabinem, robotnika i chłopa we wciśniętym na oczy kapeluszu, zobaczyliśmy okazały wieniec. Poniżej kilkunastu chłopaków jeździło na deskorolkach. Mia-sto urządziło im przed pomnikiem skate park z rynnami i pochylniami. Chłopcy nie chcieliby zburzenia pomnika. – To wizytówka Rzeszowa. Ludzie z niczym innym naszego miasta nie kojarzą – mówi szaleją-cy na deskorolce Michał, student AWF. – Lepiej niech go nie burzą, bo nigdzie bym nie trafił! – dopowiada wesoło Marcin, który studiuje grafikę komputerową. – Ja go widzę po raz pierwszy i wydaje mi się z lekka szpetny – polemizuję nieśmiało. – Tak uważasz? Być może się do niego przyzwyczailiśmy – mówią młodzi mężczyźni.

Pomnik Czynu Rewolucyjnego ma swoich zawziętych zwolenników i przeciwników. Według wersji oficjalnej, dwa gigantyczne skrzydła, do których przykręcone są rzeźby, to liście laurowe. Mieszkańcy mają jednak inne, robocze nazwy. Wersja grzeczniejsza brzmi: „Pomnik oślich uszu PRL-u”. Gdy zwolennicy pomnika zbierali podpisy w obronie jego czci, prześmiewcza strona wybiorczo.pl komentowała: „Warszawa ma swój Pałac Kultury, Kraków ma Wawel, Gdańsk ma Neptuna, a Rzeszów ma jedyny na świecie kilkunastometrowy pomnik przedstawiający żeńskie genitalia, określany również przez niektórych jako Pomnik Czynu Rewolucyjnego. (...) To symbol tego miasta i parafrazując Mistrza Bareję – to jest Symbol na miarę naszych możliwości!”. Przez najbliższe kilka lat nikt pomnika Czynu Rewolucyjnego nie ruszy. Prezydent Rzeszowa mówi, że miasto nie da ani grosza na ewentualną rozbiórkę. A ojcowie bernardyni, którzy niedawno przejęli grunt, na którym stoi pomnik, na razie nie mają wobec niego żadnych planów.

Korytarz z Tatarami
Mimo to warto minąć pomnik i skręcić ku rzeszowskiej Starówce. Zaparkujesz tu – miła niespodzianka – za darmo. A potem możesz coś zjeść w jednej z przytulnych knajpek. Część restauracji powstała w podziemiach, którymi zryta jest lessowa skała pod tym miastem. Rzeszów zrobił z podziemi swój największy turystyczny atut: od zeszłego roku można tu zwiedzić podziemną trasę pod Starówką, długą na 369 metrów. Turyści maszerują tam blisko godzinę z przewodnikiem i słuchają jego fascynujących opowieści. – To korytarz tatarski – tłumaczy w nagle zwężającym się przejściu przewodnik Janusz Dźwierzyński. Grupka przejętych turystów odrywa się na chwilę od stojących w podziemiach replik zbrój średniowiecznych rycerzy, od szabli i rapierów, których można tu dotknąć. – Mieszkańcy Rzeszowa chronili się tu w czasie najazdów tatarskich.

Tatarzy wchodzili za nimi, bo szukali jasyru. W tym wąskim korytarzu mieszkańcy mogli zorganizować na Tatarów zasadzkę. My też teraz tędy przejdziemy, ale tym razem bez zasadzki, zapraszam! – dodaje i zanurza się w wąskie przejście. Przechodzimy przez ostry łuk drzwi do gotyckiej komnaty. Są tu nawet ślepe okienka. Po co? Otóż w średniowieczu ta komnata znajdowała się nad ziemią. Z czasem, po pożarach, warstwy gruzu na rynku rosły, aż komnata znalazła się prawie metr pod płytą Rynku. W głębokich rzeszowskich podziemiach w czasie okupacji ukrywali się Żydzi. Niemcy wrzucali do podziemi granaty i pojemniki z gazem. W czasie prac nad udostępnieniem podziemi turystom robotnicy znaleźli kilkanaście ludzkich szkieletów. – Te podziemia to drugie, podziemne miasto – mówi Dźwierzyński.

Rentgen silnika
Po rozbiorach Polski tradycyjne trakty handlowe zmieniły przebieg. Rzeszów podupadł, stał się prowincjonalnym miastem na kresach austriackiego imperium. Na ścieżkę rozwoju wrócił dopiero w Polsce międzywojennej. Powstały wtedy m.in. zakłady lotnicze WSK PZL-Rzeszów. W 2002 r. rzeszowskie WSK kupił koncern United Technologies, do którego należy firma Pratt & Whitney, światowy gigant w produkcji silników samolotowych. Dlatego dziś nawet największe samoloty świata, potężne Boeningi i Airbusy, mają silniki złożone z części wyprodukowanych w Rzeszowie. – Produkujemy np. rurki, którymi płynie paliwo pod ogromnym ciśnieniem. Muszą być niezawodne. Więc za tą ścianą prześwietlamy po kolei każdą rurkę promieniami rentgenowskimi. Na ekranie komputera operatorzy widzą, czy rurka ma jakąś wadę – Andrzej Czarnecki, rzecznik prasowy WSK PZL-Rzeszów, oprowadza nas po potężnych halach fabrycznych. – Tutaj mamy działo plazmowe, które nanosi specjalne spreje na te elementy silnika, które są narażone na olbrzymie temperatury. Tam leżą obudowy silników, ich wierzchnia warstwa jest z tytanu. Proszę spojrzeć na nasze najnowocześniejsze obrabiarki, ich operatorzy mają wiedzę z pogranicza obróbki i informatyki. Posługujemy się sprzętem wysokiej technologii. A przy tym podłoga w hali jest czystsza niż w niejednym hipermarkecie – pokazuje.

Niedawno PZL-Rzeszów montował silniki do polskich F16. Części silnikowe są tu nie tylko produkowane, ale też projektowane. – Co trzy sekundy startuje samolot, wyposażony w silnik Pratt & Whitney. A prawie każdy nowy silnik tej firmy ma w sobie części wyprodukowane w Polsce – mówi Czarnecki. Pokazuje też wskaźniki. W 2001 roku, przed prywatyzacją, wielkość sprzedaży lotniczej PZL-u wynosiła 47 milionów dolarów. Później zaczęła rosnąć. W 2006 r. wynosiła już 212 mln dolarów. – Przed prywatyzacją firma miała własną elektrociepłownię, zakład metalurgiczny z kuźnią i odlewnią żeliwa, brygady remontowe. Dzisiaj biznesu nie prowadzi się według takiego modelu. Firma sprzedała więc te gałęzie i skupiła się na silnikach. Dlatego po prywatyzacji odeszło z firmy 2700 pracowników. Ale w tym czasie przyjęliśmy 2 tys. nowych. Także w tym roku planujemy przyjąć 500 osób – zapowiada Czarnecki.

Wokół Rzeszowa działa coraz więcej firm lotniczych. Nie tylko te przekształcone z dawnych zakładów państwowych. Kilkadziesiąt osób zatrudnia rzeszowski Ultratech, który rozwinął się z małej firmy rodzinnej Marka Bujnego. Też produkuje komponenty do silników. W pobliskim Sędziszowie inne części silnikowe wytwarza Hispano-Suiza. – Firmy lotnicze z południowo-wschodniej Polski zrzeszyły się w stowarzyszeniu Dolina Lotnicza – mówi Andrzej Czarnecki. – Dzięki temu udało się np. zdobyć pieniądze z Unii na stworzenie laboratorium materiałowego na Politechnice Rzeszowskiej. To pomoże we współpracy naukowców z firmami lotniczymi – wyjaśnia.

Zagubiona autostrada
Za przykładem koncernu, który zainwestował w PZL- -Rzeszów, idą następne firmy. Trochę w myśl za-sady, że światowy gigant nie myli się co do regionu, w którym inwestuje. W Jasionce pod Rzeszowem firma BorgWarner chce produkować turbosprężarki do samochodów. Przed końcem roku przyjmie 150 ludzi. Obok fabrykę postawi lotnicza firma MTU. Zatrudni 300 ludzi. Już za rok na rzeszowskiej zaporze powstanie elektrownia wodna. I przepławka dla ryb. Będzie wiła się strumieniem przez park, a ludzie z przerzuconych nad nią mostków będą patrzeć na płynące pod górę ryby. Operatorzy obrabiarek przebierają dziś w Rzeszowie w ofertach. – Trudno znaleźć pracę w zawodzie absolwentom socjologii czy marketingu i zarządzania. Natomiast nie ma już problemu z brakiem pracy fizycznej – mówi prezydent Rzeszowa Tadeusz Ferenc. – Potrzebujemy w Rzeszowie urbanistów, geodetów, architektów, inspektorów nadzoru. Czekają tu na nich mieszkania wciąż tańsze niż w innych miastach – mówi.

Rzeszów to dziś też miasto studentów, jest ich tu już 60 tys. To może szokujące dla kogoś, komu utrwalił się wizerunek ściany wschodniej jako Polski B, ale Rzeszów zajmuje dziś 4. miejsce w Polsce pod względem warunków życia i piąte w zamożności mieszkańców. – Długo zajmowaliśmy w sondażach pierwsze miejsce w Polsce pod względem bezpieczeństwa. Teraz jesteśmy na drugim, bo zaledwie o jeden punkt wyprzedził nas Białystok. Sklepy jubilerów nie mają krat w oknach wystawowych. Po tym mieście możecie bez obaw chodzić w nocy – twierdzi prezydent Ferenc. – Jesteśmy też najczystszym miastem w Polsce. Tu nie ma graffiti na domach. Mamy monitoring, a jeśli nawet gdzieś graffiti się pojawi, to prosimy właścicieli budynków o jego usunięcie. I coraz częściej nie trzeba nawet prosić. Ludzie sami dbają o czystość, widząc, że ich otoczenie jest już dzisiaj estetyczne – mówi. Szybko rozwija się też lotnisko. W 2006 r. liczba pasażerów wzrosła o 126 proc. w stosunku do r. 2005. Podkarpacie mogłoby rozwijać się jeszcze szybciej. Rozwój jest jednak hamowany przez brak autostrady. Według planu, ma zostać oddana do użytku tuż przed Euro 2012. Dla odcinka z Rzeszowa do granicy z Ukrainą dotrzymanie tego terminu będzie szczególnie trudne, bo nie zostały tam nawet jeszcze wykupione grunty. A że daleko jeszcze Rzeszowowi do takiego stopnia rozwoju, jaki osiągnął Wrocław czy Szczecin? Nie może być inaczej, skoro startuje z niższego poziomu. Do nadrobienia zostało jeszcze sporo dystansu. Jednak wyścig naprawdę się rozpocznie, kiedy do Podkarpacia zostaną doprowadzone dobre drogi.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
  • Zobacz więcej w bibliotece
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.