TV POpulizm

Jacek Dziedzina

|

GN 18/2008

publikacja 06.05.2008 16:29

Emeryci i renciści jako pierwsi będą zwolnieni z płacenia abonamentu radiowo- -telewizyjnego – ogłasza Platforma Obywatelska. W ten sposób populizm partii rządzącej sięgnął zenitu.

TV POpulizm fot. Józef Wolny

Wydawało się, że wszystko jest jasne: PO od dawna zapowiadała, że zlikwiduje abonament RTV . Zdaniem partii rządzącej, uwolni to obywateli od płacenia zbędnej „daniny” i „parapodatku”, a publiczne media powstrzyma przed dalszym marnotrawieniem tak uzyskanych przychodów. O szkodliwości tego, pozornie szlachetnego, projektu i braku jego odpowiednika w większości krajów europejskich pisaliśmy już na łamach „Gościa” (m.in. E. Kabiesz „Abonament do lamusa”, GN nr 11/2008).

Reklama rządzi
Tymczasem PO, widząc narastający sprzeciw wielu środowisk, wymyśliła kolejny tani chwyt propagandowy: na razie zwolnimy z abonamentu tylko emerytów i rencistów. – To są najbiedniejsi ludzie w naszym społeczeństwie – mówi całkiem serio wicemarszałek Sejmu Stefan Niesiołowski (PO). Oczywiście wicemarszałek dobrze wie, że jest całkiem spora grupa emerytów, którzy wcale niedostatku nie cierpią. I że są grupy zawodowe, które dość wcześnie przechodzą na emeryturę, z całkiem pokaźnym zaopatrzeniem (np. mundurowi). Ale cechą wszystkich populistów jest odwoływanie się do żyjących w społeczeństwie stereotypów, bo to się zwyczajnie sprzedaje. Partia Donalda Tuska do perfekcji przecież opanowała sterowanie społecznymi nastrojami, a ostatnie zapowiedzi wzmocnienia sztabu odpowiedzialnego za medialny wizerunek tylko pogłębiają wrażenie, jakby rządziła nami agencja reklamowa (mówił o tym na łamach „Gościa” prof. Z. Krasnodębski). Strategia PO wydaje się prosta i konsekwentna: unikać jakichkolwiek radykalnych ruchów, zyskać możliwie szerokie poparcie różnych środowisk.

Podobnie jest z abonamentem: zamiast podjąć męską decyzję (przepraszam Panie z PO) i jasno określić swoje stanowisko, Platforma próbuje tylnymi drzwiami wprowadzić rozwiązanie pośrednie i na razie zwalnia z „daniny” emerytów. Doskonale bowiem wie, że to emeryci właśnie stanowią najwierniejszą grupę regularnie płacących abonament, czyli de facto i tak postawi na swoim. Tymczasem reforma systemu medialnego nie może polegać na stosowaniu półśrodków, ale na zdecydowanych i kompleksowych rozwiązaniach (np. usprawniających ściągalność). Oczywiście z wyjątkiem całkowitego zniesienia abonamentu, które może i byłoby zdecydowane, ale najmniej mądre.

Polityka odpolityczniona
Stefan Niesiołowski przyznaje jednak, że to tylko pierwszy krok do likwidacji abonamentu. W jaki sposób telewizja mogłaby nadrobić poniesione przez to straty? – Alternatywą jest opłacanie w pewnym stopniu misyjnej części programów z budżetu państwa – proponuje wicemarszałek. I próbuje przekonać, że nie spowoduje to żadnego upolitycznienia radia i telewizji. – Za finansowaniem nie będą szły żadne dyrektywy dla mediów publicznych – mówi. I wymienia cały katalog złych skutków obecnego systemu. – Pieniądze z abonamentu są marnotrawione, na przykład na horrendalne odprawy dla odchodzących kolesiów albo na damy robiące się na gwiazdy, żądające wygórowanych wynagrodzeń – dodaje Niesiołowski. – Jeśli pieniądze będą pochodzić z budżetu państwa, to będą lepiej kontrolowane, a teraz to jest prywatny folwark pana Urbańskiego – kończy polityk PO.

Innego zdania jest jego polityczny kolega, senator Krzysztof Piesiewicz, który startował z listy PO, choć nie jest członkiem partii. Jako twórca rozumie potrzebę istnienia telewizji publicznej i nie podziela zapału obecnego rządu do likwidacji abonamentu. – Jeśli publiczna telewizja i radio będą w jakikolwiek sposób finansowane z budżetu państwa, to powstanie, choćby tylko psychologiczne, wrażenie, że będą wkomponowane w koncepcję jakiegoś Radiokomitetu – mówi senator. – Teraz obywatele czują się współodpowiedzialni za swoją telewizję, bo na nią płacą. Rozwiązanie budżetowe tylko uzależni ją od władzy – dodaje Piesiewicz. Taka propozycja PO zresztą dziwi, skoro do wyborów szła z hasłem odpolitycznienia mediów publicznych. Piesiewicz ostrożnie wypowiada się o pomyśle dotyczącym emerytów. – Traktuję to raczej jako zwolnienie jakiejś grupy społecznej z obowiązku płacenia niż jako zniesienie abonamentu – mówi. – Jeśli już, to proponowałbym jednak np. zmniejszyć abonament emerytom o połowę, ale jednak abonament bym zostawił. Z punktu widzenia dobra publicznego trzeba tworzyć mechanizmy współodpowiedzialności za media, bo wtedy odbiorcy mają prawo wymagać czegoś od nich – dodaje senator.

Głos ludu a głos rozsądku
W ubiegłym tygodniu niespodziewanie z odsieczą obrońcom abonamentu przyszli trzej prezesi największych stacji telewizyjnych. Szefowie TVP, TVN i Polsatu wysłali wspólny list do marszałka Komorowskiego, w którym proszą o rezygnację z forsowania kontrowersyjnych ustaw medialnych. Razem opowiadają się za zachowaniem abonamentu i jednocześnie proponują wprowadzenie możliwości odpisywania go od podatku. Ten wspólny apel stacji publicznej i prywatnych wytrąca argument tym, którzy dopatrywali się wspólnego spisku PO i TVN przeciwko TVP. Jest oczywiste, że brak abonamentu zmusiłby telewizję publiczną do większego oparcia się na dochodach z reklam. A takiej konkurencji nie chce przecież żaden prywatny nadawca, który z reklam żyje. – Każda forma likwidacji abonamentu wepchnie TVP w komercjalizację – mówi Witold Kołodziejski, przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. – Jeśli rząd chce rzeczywiście ulżyć podatnikom, niech obniży podatki – dodaje. – Projekt PO wygląda tak, że wprowadza się zwolnienie z abonamentu, ale nie mówi się, jak wypełnić lukę – Kołodziejskiego nie przekonuje pomysł zastąpienia tego środkami „misyjnymi” z budżetu. – Stwarzanie jakiegoś funduszu misji odgórnie jest bardzo niebezpieczne dla niezależności mediów – twierdzi szef KRRiTV.

Niestety, wygląda na to, że PO wpadła w pułapkę swojej taktyki. Chce podobać się wszystkim, a zwłaszcza elitom, przez co każdą sensowną reformę z góry skazuje na porażkę. Jednocześnie idzie pod prąd coraz większej liczbie oponentów, z bardzo różnych środowisk, którzy zwracają uwagę na brak rozwagi rządzących. Taki los spotkał m.in. list intelektualistów w obronie abonamentu. Został właściwie niezauważony. Podobnie jest z listem trzech prezesów. Wprawdzie marszałek Komorowski zapowiedział spotkanie z panami, ale zaznaczył, że to posłowie uchwalają prawo. PO nie pozostaje nic innego, jak opierać się na sondażach społecznych, w których Polacy w większości opowiadają się za zniesieniem abonamentu. No bo któż z nas, zapytany, czy chce płacić, czy nie, odpowie, że chce? Ale tak właśnie wyglądają rządy populistów w każdym kraju. Liczą się sondaże, a nie racjonalne przesłanki. Tylko, droga PO, proszę pamiętać, że to posłowie mają uchwalać prawo, a nie chwiejne nastroje ankietowanych.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.