Gorączka gazu łupkowego

Tomasz Rożek

|

GN 24/2010

publikacja 21.06.2010 10:53

Pierwsze wiercenia oceniające, na ile gazu z łupków może liczyć Polska, mają się rozpocząć lada dzień. Tak przynajmniej twierdzi minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. I dodaje: „Polska może się stać drugą Norwegią”.

Gorączka gazu łupkowego

Norwegia jest jednym z najbogatszych krajów świata dzięki eksploatowanym od lat 60. i 70. XX w. złożom ropy i gazu. Czy Polskę czeka taki sam awans? Szacuje się, że pod ziemią mamy prawdziwe bogactwo, do 3 bilionów metrów sześciennych gazu w tzw. pokładach niekonwencjonalnych. Gaz wypełnia przestrzenie i pory skał łupkowych na pasie od Trójmiasta, przez Toruń, Warszawę po Lublin. Wiercenia mają ponad wszelką wątpliwość stwierdzić zasobność naszych pokładów.

Najwięksi na start
Na razie nie wiadomo, jak długo potrwają badania geologiczne, ale nie zanosi się, by trwały one mniej niż kilka lat (geolodzy mówią, że minimum 5). Badania mają być pomocne w oszacowaniu ilości gazu łupkowego i jego dokładnej lokalizacji. Tylko część obszarów gazonośnych jest udokumentowana. Polskie Ministerstwo Środowiska wydało w ostatnich kilkunastu miesiącach kilkadziesiąt koncesji na badawcze odwierty takim gigantom światowym jak amerykańskie Exxon Mobil czy ConocoPhillips. 11 koncesji poszukiwawczych uzyskało też Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo (PGNiG). Złoża, z którymi wiązane są duże nadzieje, nie są złożami konwencjonalnymi, takimi jak te eksploatowane na świecie dzisiaj. Nieliczne firmy potrafią wydobywać gaz łupkowy. Odpowiednią technologię opracowały firmy amerykańskie (dlatego głównie one otrzymują polskie koncesje) dopiero kilkanaście lat temu. Paliwo ze złóż konwencjonalnych wydobywa się o wiele prościej. Coraz częściej słychać jednak głosy, że przyszłość jest w łupkach. Łupki – dosłownie – robią oszałamiającą karierę. Od Amerykanów technologię kupiły już rosyjski Gazprom i firmy z Indii. Kwoty, jakie musiały za nią zapłacić, idą w dziesiątki miliardów dolarów. Jeszcze kilka lat temu nikt nie uwierzyłby, że nieznana nikomu firma, mająca technologię wydobywania gazu z łupków, może kosztować ponad 40 mld dolarów (tyle zapłacono niedawno za amerykańską firmę XTO).

Skąd wziął się gaz?
Ze wstępnych szacunków wynika, że gazu łupkowego jest w Polsce przynajmniej 1,5 biliona metrów sześciennych. Może go być nawet dwa razy więcej. Na ile to wystarczy? Przy dzisiejszym zużyciu ostrożne szacunki mówią, o 100–200 latach. Zdaniem głównego geologa kraju Henryka Jezierskiego, eksploatacja polskich złóż gazu łupkowego ruszy nie wcześniej niż za 10–15 lat. Gaz łupkowy jest takim samym gazem jak ten, który wydobywa się ze złóż konwencjonalnych. W tych ostatnich gaz jest zgromadzony pod wysokim ciśnieniem w większych zbiornikach czy lukach pomiędzy warstwami skał. Gdy poszukiwaczom uda się dowiercić do takiej pustej (choć w zasadzie wypełnionej gazem) przestrzeni, ciśnienie wypycha gaz na zewnątrz. Gaz łupkowy wypełnia niewielkie pęknięcia i pory w skałach na bardzo dużych przestrzeniach. Nie sposób go wydobywać tak jak gaz „konwencjonalny”, bo między porami i małymi pęknięciami wypełnionymi gazem nie ma połączeń. Cała sztuka polega na tym, żeby te połączenia zrobić (patrz infografika).

Gaz ziemny powstaje, gdy szczątki organiczne (zwierząt i roślin, a głównie bakterii) rozkładają się bez dostępu tlenu. Łupki to grupa skał, do których zaliczane są skały osadowe. Te powstają powoli m.in. przez nagromadzenie materiału biologicznego. Gdy szczątki zostaną szybko przykryte grubą warstwą innych skał, jest szansa, że z ich części organicznych powstanie gaz. Pokrycie „świeżej” skały osadowej grubą (przynajmniej kilkusetmetrową) warstwą innych skał powoduje, że do złoża nie dociera tlen. Ale jest jeszcze coś. Gaz może powstać tylko wtedy, gdy odpowiednio wysokie są ciśnienie i temperatura. Gruba warstwa skał powoduje, że wszystkie te warunki mogą zostać spełnione.

Polityka w gazie zaklęta
Na początku kwietnia w Warszawie odbyła się konferencja na temat perspektyw wydobycia gazu z łupków. Organizowała ją ambasada USA w Warszawie i polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Minister Sikorski stwierdził, że wydobycie gazu ze złóż niekonwencjonalnych można nazwać gorączką złota XXI wieku. Trudno się z tym nie zgodzić. Oczywiście o ile wstępne szacunki co do ilości gazu zostaną potwierdzone. Na razie jest stanowczo za wcześnie, by mówić o cenie polskiego gazu z łupków. Będzie ona zależała od tego, ile gazu w polskich złożach się znajdzie oraz jak głęboko będzie trzeba po niego wiercić. Choć na razie to wielkie niewiadome, gaz łupkowy już spowodował na światowych rynkach tornado. Ceny gazu lecą na łeb na szyję w dół. Oprócz tych oferowanych przez rosyjski Gazprom. Premier Tusk powiedział ostatnio,że gdyby okazało się ze gaz łupków możemy wydobywać, renegocjowana zostanie umowa z rosyjskim Gazpromem. Rosyjski monopolista wykazuje w obecnej sytuacji szczególną nerwowość.

Najpierw twierdził, że gazu z łupków nie da się wydobywać, później, że jest to bardzo szkodliwe dla środowiska (co jest nieprawdą), a na samym końcu kupił amerykańską firmę, która posiada odpowiednie technologie. Jeżeli wstępne szacunki zostaną potwierdzone, Polska ma największe w Europie złoża gazu łupkowego. Poszukiwania trwają także w innych krajach regionu. Jedynymi, którzy mają technologię na nietypowe wydobycie, są Amerykanie. Nie dość, że Rosja straci monopol na europejskim rynku (a to będzie bardzo bolesne z powodów ekonomicznych i politycznych), to na dodatek straci go z powodu amerykańskich firm, które po cichu sondowały sytuację głównie w Polsce. Niektórzy komentatorzy zauważają, że polepszające się stosunki między Moskwą i Warszawą są spowodowane nie tylko katastrofą prezydenckiego samolotu w Smoleńsku. Gazprom, mając już odpowiednią technologię, sam chce szukać gazu łupkowego. Także w Polsce. Musi się więc starać o koncesje na odwierty. Nie ma wątpliwości, że jesteśmy świadkami rewolucji. Rewolucji technologicznej, która już dzisiaj pozwala wydobywać gaz z pokładów, które do niedawna były niedostępne. Rewolucji energetycznej, bo spore obszary naszego kontynentu, które do niedawna były zależne energetycznie od Rosji, mogą się uniezależnić. I w końcu rewolucji politycznej. Kraje z dużymi zasobami surowców energetycznych zyskują wyższą pozycję w strukturach politycznych. Takich jak chociażby Unia Europejska. Zupełnie inaczej będzie wyglądała także rozmowa z Rosją. Pod jednym warunkiem – że rozpoczynające się odwierty potwierdzą, że Polska jest gazowym eldorado.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.