Powołani do biznesu

Paweł Toboła-Pertkiewicz, dziennikarz gospodarczy

|

GN 04/2010

publikacja 31.01.2010 22:30

Czy w Polsce można z małej firmy stworzyć duże przedsiębiorstwo, które będzie odnosić sukcesy, wejdzie na giełdę, a przy tym zachowa rodzinny charakter? Przykład wrocławskiego Intakusa pokazuje, że tak.

Marek Boryczka i Bogdan Ludkowski (z prawej) – właściciele firmy Intakus przekonują, że przyjaźń pomaga w interesach. Marek Boryczka i Bogdan Ludkowski (z prawej) – właściciele firmy Intakus przekonują, że przyjaźń pomaga w interesach.
Henryk Przondziono

Wszystko zaczęło się w 1975 r. Wtedy to w jednej szkolnej ławie liceum zasiedli Bogdan Ludkowski i Marek Boryczka. Przyjaźń przetrwała szkołę, studia, wojsko i razem budowaną od podstaw firmę.
– Zaczynałem niemal od zwykłego zakładu rzemieślniczego. Potem było dwóch pracowników i szef, czyli ja. Potem czterech pracowników i szef. Często obsługiwałem betoniarkę. Wieczorami był czas na kosztorysy, rozliczenia i umowy – wspomina po latach założyciel wrocławskiego Intakusa Bogdan Ludkowski.

Nigdy się nie poddawać!
Intakus powstał w styczniu 1988 r. na fali odwilży gospodarczej, jaką na koniec swoich rządów zafundowali Polakom komuniści. Firmy zaczęły wyrastać jak grzyby po deszczu, a w Polakach obudził się duch przedsiębiorczości. Po kilku latach rzeczywistość zweryfikowała plany części ludzi, którym wydawało się, że zostanie milionerem jest dosłownie na wyciągnięcie dłoni. – Warunki były inne niż dziś, no i my byliśmy młodsi. Trzeba jednak konsekwentnie realizować swoje cele i zamiary, nigdy się nie poddawać i nie ulegać chwilowym zwątpieniom. To jest podstawowe źródło sukcesu i ono tkwi w nas samych – mówi wspólnik Marek Boryczka.

Na dobre i na złe
Często słyszymy opowieści o tym, że gdy w spółkach założonych przez przyjaciół pojawiają się pierwsze większe pieniądze, od razu pojawiają się też zgrzyty. – To oczywiste, że czasem się spieramy, ale zawsze dochodzimy do kompromisu – przekonuje Ludkowski. – Najważniejsze jest zaufanie. Jeżeli tego brakuje, to nie jest możliwe pogodzenie przyjaźni z biznesem – dodaje Boryczka.

Wrocławscy przedsiębiorcy ufają sobie i wiedzą, że mogą na siebie liczyć nie tylko w życiu zawodowym, ale i prywatnym. Przez wiele lat wspólnie spędzali z rodzinami wakacje, przeżywali problemy rodzinne i inne przygody życia. To jest wartość sama w sobie, którą trudno przecenić. Trudno też wskazać wiele przykładów przyjaźni, które przetrwały wspólną przygodę z biznesem. – Kręgosłup moralny, który daje wiara, jest potrzebny również w biznesie. Jeśli przestrzega się Dekalogu w życiu osobistym i rodzinnym, to i w świecie gospodarczym. – opowiada Ludkowski.

W latach 90. ubiegłego wieku zakład rzemieślniczy przekształcił się w poważną firmę budowlaną, potem zajął się również działalnością developerską. W 1999 r. zmieniono formę prawną: powstała spółka z ograniczoną odpowiedzialnością. Rozszerzano wciąż zakres działalności: powstały biuro projektowe obok oddziału wykonawczego, spora baza sprzętu, kopalnia kruszyw, hurtownia materiałów budowlanych, zakład produkcji pomocniczej (stolarnia, wytwórnia konstrukcji stalowych), inwestorstwo zastępcze, działalność developerska i wynajem lokali. Firma sukcesywnie wyrabiała sobie markę we Wrocławiu i na Dolnym Śląsku. Z jednoosobowego zakładu rozrosła się do całkiem sporych rozmiarów: Intakus zatrudniał prawie 300 osób, rosły obroty i przedsiębiorstwo wciąż się rozwijało.

Giełda!
W 2007 r. podjęto decyzję o przekształceniu firmy w spółkę akcyjną. Debiut na Giełdzie Papierów Wartościowych nastąpił w grudniu ub. roku. W tym samym czasie dwóch akcjonariuszy, czyli Ludkowski i Boryczka, oddało bezpośrednie zarządzanie firmą Jarosławowi Ślipkowi, który przeszedł w Intakusie wszystkie szczeble kariery: od majstra, przez kierownika budowy, aż do stanowiska prezesa firmy. Co prawda debiut na parkiecie wypadł poniżej oczekiwań, ale biorąc pod uwagę ubiegły, bardzo kiepski rok i kryzys finansowy, mogło być gorzej. – Jestem przekonany, że ten rok będzie lepszy od poprzedniego, więc mam nadzieję, że i na giełdzie się odbijemy – mówi Ludkowski. – Dla mnie najważniejsza jest rodzina. Dlatego warunki pracy, jakie gwarantujemy pracownikom, są takie, aby pracowali wydajnie przez 8 godzin, a resztę dnia spędzali w domu ze swoimi rodzinami, wychowując dzieci. Przecież jakie będziemy mieli rodziny, takie też społeczeństwo – przekonuje Ludkowski.

W Intakusie nie ma kontroli pracowników, monitoringu, ani sprawdzania, czy każdy pracuje dokładnie do godziny 15. – Ufamy, że pracownicy traktują firmę jak własną i wiedzą, że im lepiej będzie prosperować firma, tym lepiej będzie się żyć ich rodzinom – opowiada właściciel. Intakus jest przykładem firmy, która w 20 lat potrafiła osiągnąć wielki sukces: wejść na giełdę, mieć rozpoznawalną markę i renomę w całym regionie. Czy gdyby Intakus nie rozwinął się do takich rozmiarów, jego pomysłodawca i twórca żałowałby decyzji o pójściu na swoje? – Moim zdaniem, innej drogi nie ma i ja sobie nie wyobrażam na przykład wykonywania pracy urzędnika. Co prawda gdy my zaczynaliśmy działalność, było z jednej strony łatwiej, gdyż nie było tylu co dziś biurokratycznych barier dla rozwoju. Z drugiej strony dziś jest łatwiej zdobyć kapitał na rozruch firmy. Obawiam się jednak, że sprawy idą w złym kierunku. Coraz mniej mamy przedsiębiorców, coraz więcej urzędników, a to ci pierwsi pomnażają bogactwo narodu – przekonuje Ludkowski.

Jak pokazują dane statystyczne, sektor małych i średnich firm, z których większość to firmy rodzinne, wytwarza w Polsce około połowy PKB i tworzy 67 proc. miejsc pracy. W USA firmy rodzinne stanowią 90 proc. wszystkich firm. Statystycznie od 3 do 5 procent z nich ma szansę, aby rozrosnąć się do wielkich rozmiarów, a ich właściciele zyskać status milionerów.

Czy o wielkość firmy i roczny obrót w tym wszystkim naprawdę chodzi? Bycie przedsiębiorcą to styl życia, odpowiedzialność za siebie, za pracowników i swoich klientów. Bogactwo i zyski to jedno, ale satysfakcja, że coś po sobie się zostawia poza biurkiem i krzesłem w pracy, to drugie. Ludkowski i Boryczka jeszcze inaczej tłumaczą swoją przygodę z biznesem. – Dla nas ważna jest wiara i być może należymy do mniejszości w biznesie, ale analizujemy koleje naszej firmy pod względem duchowym – mówią.

Niewzruszony
Nazwa „Intakus” zaczerpnięta została z łacińskiego słowa intactus, co oznacza nieustępliwość, stałość. Dobrze przystaje do działalności i wartości tej firmy. – Jesteśmy chyba jedyną firmą notowaną na giełdzie, która w swoim logo ma umieszczony krzyż. Niektórych takie przywiązanie do wiary może razić, innych przeciwnie. Skoro jednak żyjemy w czasach, gdy toczy się wojna o obecność krzyży w przestrzeni publicznej, w ten sposób manifestujemy dyskretnie nasz światopogląd – przekonuje Ludkowski. Według amerykańskiego ekonomisty George’a Gildera, przedsiębiorcy są jedną z najbardziej niedocenionych i niezrozumiałych grup społecznych.

Według niego, są oni wizjonerami obdarzonymi praktycznymi instynktami, dzięki czemu w swojej działalności muszą łączyć pierwiastek ekonomiczny z duchem chrześcijańskim, gdyż każdy przedsiębiorca służy ludziom. Amerykański ksiądz Robert Sirico, znany propagator wolnej gospodarki, pisze w swojej książce „Religia, wolność, przedsiębiorczość” wprost: „Przedsiębiorczość to powołanie, podobnie jak kapłaństwo czy zawód nauczyciela”. Czy zatem w biznesie czuje się obecność Pana Boga? – Oczywiście. Często zastanawiam się nad tym i rozmyślam. Patrząc wstecz, szczególnie na trudne chwile w historii firmy, twierdzę, że palec Boży ma największy udział w naszym sukcesie – podsumowuje przedsiębiorca.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.