Podatek niekonstytucyjny?

Paweł Toboła-Pertkiewicz, dziennikarz gospodarczy

|

GN 30/2009

publikacja 25.07.2009 14:25

Czy wyższa, 32-procentowa stawka podatku dochodowego jest zgodna z Konstytucją? Takie pytanie zadał Trybunałowi Konstytucyjnemu Rzecznik Praw Obywatelskich.

Podatek niekonstytucyjny? stockxpert, fotomontaż: studio GN

Od tego roku, zgodnie z kolejną nowelizacją ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych, mamy dwie skale podatkowe. Pierwsza, 18-procentowa, jest dla osób, których roczne dochody są niższe niż 85 528 zł. W tym progu znajdzie się najpewniej 98 proc. podatników, gdyż tyle samo ludzi płaciło 19 proc. w starej skali podatkowej. Pozostałe 2 proc. Polaków osiągnie roczne dochody powyżej 85 528 zł, czyli znajdą się w drugim progu podatkowym, który wynosi od 2009 roku 32 proc. Oznacza to, że z każdej złotówki zarobionej powyżej kwoty zapisanej w ustawie podatnik będzie odprowadzał do budżetu 32 grosze. I właśnie to nie podoba się rzecznikowi.

O co chodzi?
We wniosku do Trybunału Janusz Kochanowski uzasadnia, że „przewidziany w ustawie mechanizm stosowania w pewnych wypadkach 32-procentowej stawki podatkowej opiera się na założeniu, że bardziej efektywni i pracowici mają większe obowiązki wobec dobra wspólnego. Obciążeni są wówczas wyższą stawką podatkową, co jest niejako dodatkowym podatkiem (domiarem) w wysokości 14 proc. dochodu”. Rzecznik Praw Obywatelskich zwraca również uwagę na naruszenie konstytucyjnej zasady równej ochrony stosunku pracy w przypadku, gdy dwie osoby zatrudnione równocześnie u tego samego pracodawcy, wykonujące identyczną pracę i pobierające takie samo wynagrodzenie brutto, otrzymują inne wynagrodzenie netto. Dzieje się tak, kiedy „jeden z pracowników otrzymał w danym roku podatkowym premie i nagrody za efektywną pracę, co doprowadziło do przekroczenia kwoty dochodu 85 528 zł, a to skutkuje zastosowaniem wyższej stawki podatkowej. Efektywniej pracująca osoba, zarabiająca brutto w wymiarze miesięcznym tyle samo, będzie otrzymywać o wiele niższe wynagrodzenie netto” – czytamy w uzasadnieniu.

Jak to wygląda w praktyce
Dr Robert Gwiazdowski z Centrum im. Adama Smitha podaje następujący przykład, który ma przekonać, że rzecznik ma rację: – Za każdą wydobytą tonę węgla górnicy otrzymują wynagrodzenie w wysokości 1000 zł. Dwóch z nich wydobyło po tonie. Przyjmijmy dla uproszczenia, że nie ma kwoty wolnej od podatku, ani kosztów uzyskania przychodu, a stawka podatkowa dla dochodu w wysokości 1000 zł wynosi 20 proc. Obaj górnicy zapłacili więc po 200 zł podatku – czyli razem 400 zł. Ale trzeci górnik pracował dłużej, ciężej i sam jeden wyfedrował tyle, ile tamci dwaj razem – czyli dwie tony. Zarobił w związku z tym 2000 zł. Gdyby on także płacił podatek w wysokości 20 proc., zapłaciłby 400 zł. Jaka zasada sprawiedliwości albo równości uzasadnia, żeby trzeci górnik miał zapłacić od drugiego tysiąca wynagrodzenia za wyfedrowanie drugiej tony węgla – na przykład 30 proc.?

W pierwszym przypadku mamy dwie wyfedrowane tony węgla, dwa tysiące wypłaconego wynagrodzenia i podatek w wysokości 400 zł. W drugim przypadku mamy dwie wyfedrowane tony węgla, dwa tysiące wypłaconego wynagrodzenia, ale podatek w wysokości 500 zł! Skoro jeden górnik wyfedrował tyle samo co dwóch innych i zarobił tyle samo co dwaj inni, to dlaczego ma zapłacić wyższy podatek niż tamci dwaj razem? Ciekaw jestem, kto i kiedy taką „sprawiedliwość” uzasadnił w powszechnie akceptowanej teorii sprawiedliwości lub równości? – pyta Gwiazdowski.

Liniowy sprawiedliwszy
Gdyby wniosek rzecznika został przez Trybunał pozytywnie rozstrzygnięty, tzn. sędziowie stwierdziliby niekonstytucyjność obecnego systemu podatkowego i nakazali ustawodawcy jego zmianę, zostałby w Polsce wprowadzony niejako tylnymi drzwiami podatek liniowy, czyli proporcjonalny dla wszystkich podatek niezależnie od wysokości osiąganych dochodów. Część społeczeństwa na samą myśl o możliwości wprowadzenia podatku liniowego czuje ciarki na plecach, ale czy rzeczywiście jest się czego obawiać? Podatek liniowy otoczony jest złą sławą, ale chyba niesłusznie, skoro żaden z 25 krajów na świecie, w jakich obecnie obowiązuje, nie ma zamiaru wycofywać się z tej formy opodatkowania. Także zdecydowana większość podatników z tych państw ceni sobie jego zalety, którymi są jasność rozliczania, stosunkowo niska skala i brak podwójnego opodatkowania. Zwolennicy progresji podatkowej wciąż powtarzają, że opodatkowanie lepiej zarabiających jest konieczne, gdyż dzięki temu zachowana jest sprawiedliwość społeczna. Ale obciążanie wyższymi podatkami bardziej przedsiębiorczych w dłuższej perspektywie przynosi opłakane skutki dla wszystkich. Po pierwsze podatnicy, zamiast nadal pracować, zaczynają kombinować, jak nie dostać się do wyższego progu, ukrywają dochody, a nawet wolą mniej pracować, skoro za więcej pracy mają być karani wyższymi podatkami. Po co się wysilać, skoro owoce dodatkowej pracy nie trafiają do mojej kieszeni – myślą podatnicy.

Wyobraźmy sobie jeszcze sytuację, w której w sklepach każdy towar miałby dwie albo trzy ceny w zależności od tego, komu byłby sprzedawany. Przy dzisiejszej technice wprowadzenie mechanizmu sprawdzającego, kto nabywa dany produkt, nie stanowiłoby większego problemu. Bochenek chleba dla osób o niskich dochodach kosztowałby 2 złote, a dla osób z drugiego progu już 2,30 zł. Podobnie rzecz miałaby się np. z wykupieniem wczasów. Dla 98 proc. wczasy w Chorwacji kosztowałaby 3ooo złotych, ale dla 2 proc. te same wczasy z tego samego biura podróży kosztowałyby już 3450 złotych. Ktoś powie, że to niedorzeczne, aby stosować różne ceny za dokładnie te same usługi lub produkty. Ale skoro tak, to czy stosowanie progresywnej skali podatkowej nie jest analogiczną sytuacją? Czy karanie kogoś za to, że jest pracowity i dzięki temu uzyskuje wyższe dochody jest moralnie uzasadnione?

Kolejne wnioski?
Wielu prawników, którzy komentowali wystąpienie Kochanowskiego, stwierdziło, że raczej nie ma szans na pozytywny wyrok TK, jednak rzecznikowi za samą odwagę podjęcia tematu nierówności podatkowych należą się brawa. Podobnych spraw można byłoby mu podsunąć więcej. Nawet jeśli obecna inicjatywa zakończy się niepowodzeniem, warto w następnej kolejności spróbować coś zrobić choćby z nierównym traktowaniem przez prawo emerytów. Dziś mamy bowiem do czynienia z sytuacją, w której czynny zawodowo emeryt odprowadza składkę zdrowotną dwukrotnie: pierwszy raz zabierana mu jest z emerytury, drugi raz z dochodów wypracowanych w pracy. Czy to jest sprawiedliwe i uzasadnione? Może warto, aby rzecznik zajął się również i tym problemem.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.