Krok ku rzeczywistości

Jacek Dziedzina

|

GN 27/2009

publikacja 07.07.2009 20:00

Przez podatek można uskrobać trochę z gigantycznych dochodów menedżerskich – uważa prof. Ryszard Bugaj, doradca ekonomiczny Prezydenta RP

Krok ku rzeczywistości fot. PAP/Tomasz Gzell

Jacek Dziedzina: Minister finansów poinformował o zwiększeniu deficytu budżetowego do 27 mld zł. Nie było innego wyjścia?
Prof. Ryszard Bugaj: – Ja tę propozycję oceniam raczej dobrze, bo polityka gospodarcza powinna być oparta na realnych przesłankach. Dotychczas rząd, praktycznie wbrew wszystkim analitykom, upierał się przy zdaniu, że pierwotny projekt ustawy budżetowej jest wykonalny. Wszyscy wiedzieli, że to nie jest możliwe.

Dlaczego rząd tak długo zwlekał?
– Pewnie z powodów politycznych – był czas kampanii wyborczej i wyborów do Parlamentu Europejskiego.

Świadomie narażał państwo na ryzyko?
– Przez pół roku instytucje, które korzystają ze środków budżetowych, nie mogły budować realnych budżetów, swoich własnych planów. Zatem ryzyko było większe, niż to było konieczne. A to zawsze jest szkodliwe.

Podobno i ten deficyt jest nierealny do utrzymania, może bowiem dojść do 50 mld zł.
– Rząd próbuje stabilizować sytuację na dość niskim poziomie jak na obecne realia, ale już nie na tym absurdalnym, który uchwalił poprzednio. Jeszcze miesiąc temu minister Rostowski mówił, że gdybyśmy zwiększyli deficyt choćby o trochę, to będzie katastrofa. A teraz postuluje, żeby go zwiększyć całkiem poważnie. Biorąc pod uwagę realia europejskie i amerykańskie, powinniśmy chyba bronić poziomu ok. 6 proc. PKB, a to znaczy podejmować także kroki bardzo bolesne, żeby tych 6 proc. PKB nie przekroczyć.

Najboleśniejszy krok to podniesienie podatków.
– I wyższe podatki, i ograniczenie wydatków. Ta propozycja ministra mieści się w pewnych realiach, ale w ramach tych realiów to jest propozycja, która wyrasta raczej z szacunków optymistycznych. Ona zakłada, że Polska nie popadnie w recesję.

Podwyższenie podatków od 2010 roku jest nieuniknione?
– W obecnej sytuacji to chyba najmniej złe wyjście. Zależy też, jakie podatki rząd chciałby podwyższyć.

Pojawiła się propozycja ujednolicenia stawek VAT do 22 proc.
– To byłby absurd, to jest pomysł na rewolucję. To byłoby płacenie rachunku za kryzys przez ludzi o najniższych dochodach. Przecież obniżony VAT dotyczy przede wszystkim żywności. Podniesienie tego jest niedopuszczalne.

To komu zabrać?
– Należy uchylić ustawę o podatku liniowym dla osób samozatrudnionych.

Czyli ukarać przedsiębiorczych? Dlaczego to ma być sprawiedliwsze niż 22 proc. VAT na żywność?
– Ten podatek w praktyce nie dotyczy wszystkich samozatrudnionych, tylko najbogatszych samozatrudnionych; to są bardzo rozbudowane przywileje.

To pewnie pomysł 40 proc. podatku dla najbogatszych też się Panu podoba?
– Tak, w Europie przeciętna krańcowa stopa podatku dochodowego wynosi 50 proc.

Co skutecznie studzi zapał przedsiębiorców.
– Nie sądzę, to jest mit. Proszę sobie przypomnieć, jaki był krzyk, co się stanie z giełdą, kiedy zostanie wprowadzony podatek od dochodów kapitałowych. I co się stało? Został wprowadzony i przez kilka lat giełda gigantycznie rosła. Oczywiście kiedy w latach 60. w Szwecji czy Wielkiej Brytanii stopa krańcowa podatku dochodowego sięgała 90 proc., to był to podatek antymotywacyjny. Ale jeśli to będzie 40 proc.? Musimy pamiętać, że to jest stopa krańcowa, czyli że nie wszyscy tyle płacą. Kiedy 40-procentowy podatek obowiązywał, to dla tej grupy podatników, którzy się o ten próg zaczepiali, przeciętna stawka wynosiła 17 proc. I to jeszcze od dochodu zdefiniowanego jako dochód do opodatkowania. A to nie jest to samo co dochód w ogóle.

Wielu ekonomistów mówi jednak, że lekarstwem, nawet teraz, jest obniżenie podatków, żeby pobudzić gospodarkę.
– Nie podzielam ich poglądów. Trzeba minimalnie dbać o równowagę społeczną. To są pomysły na zrobienie w Polsce rewolucji. To jest napędzanie aliantów Bogusławowi Ziętkowi. Trzymajmy się standardów europejskich. Zresztą polska klasa polityczna jak ognia unika tego, o czym mówi się w Europie: żeby trochę uskrobać z gigantycznych dochodów menedżerskich. Przez podatek też to można zrobić. Podatek progresywny zatem nie jest antymotywacyjny, bowiem ludzie dążą zazwyczaj do osiągnięcia wysokiego dochodu. I ktoś, kto chce rocznie uzyskać 200 tys. zł, jeśli ma stopę krańcową wyższą, jest w stanie zrobić więcej w tej sprawie. Broni się szczególnie poziomu już uzyskanego.

Czy o planie rządu szybkiego wejścia do strefy euro można na razie zapomnieć?
– Ależ oczywiście. Mówienie o tym świadczyło, że to nie jest rząd, który prowadzi realną politykę. To rząd, który kierował się złudzeniami i twardą ideologią. Jacek Rostowski zresztą postulował przed laty, żeby Polska dokonała jednostronnego wstąpienia do strefy euro, bez porozumienia z UE. Czyli żeby zrobiła mniej więcej to, co zrobiła Estonia: chociaż nie jest jeszcze w strefie euro, to związała sztywno wartość swojej waluty z kursem euro. I przypuszczalnie dzisiaj w Polsce byłaby estońska sytuacja, a szacuje się, że Estonia będzie miała w tym roku spadek PKB sięgający 20 proc. I nawet się nie zająknął, że mamy doświadczenia innych, więc może trzeba się z pewnych rzeczy wycofać.

Czy premier powinien zdymisjonować ministra Rostowskiego?
– Powinien był to zrobić znacznie wcześniej. Teraz Rostowski robi krok w kierunku rzeczywistości, więc może powinien go pochwalić…

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.