Przerwany sen Ameryki

Wacław Wilczyński, profesor nauk ekonomicznych

|

GN 39/2008

publikacja 01.10.2008 08:43

Dlaczego jak muchy padają dziś w USA legendarne wręcz potęgi finansowe, jak Merrill Lynch? Co się dzieje w Ameryce?

Przerwany sen Ameryki Nawet takie giganty amerykańskiego biznesu jak Lehman Brothers (na zdjęciu siedziba londyńskiej filii firmy) mają obecnie kłopoty finansowe fot. ImageForum/BEN STANSALL

Nie można sobie wyobrazić współczesnej gospodarki bez kredytu. Pożyczka umożliwia przyspieszenie realizacji przedsięwzięć. Umożliwia wcześniejsze ukończenie budowy, wcześniejsze uruchomienie produkcji, słowem – wcześniejsze zaspokojenie potrzeb. W USA masowo zaciąga się kredyty na budowę domów, a Amerykanie lubią często zmieniać miejsce zamieszkania.

Dotychczasowy bezkryzysowy rozwój gospodarki USA na przestrzeni ostatnich 20–30 lat, bardzo niskie bezrobocie (4–5 proc.), duża płynność pieniężna – wszystko to spowodowało, że popyt na kredyt szybko wzrastał, a banki udzielały go coraz częściej bez zabezpieczenia, mając zaufanie do prosperującej gospodarki i do kredytobiorców. Co się więc stało, że zaczęły padać potęgi finansowe? Dlaczego Federalna Rezerwa (Bank Centralny USA) zdecydowała się pożyczyć, a chyba raczej dać 85 miliardów dolarów grupie AIG? Bank Centralny nie kredytuje przecież przedsiębiorstw!

Mechanizm kryzysu
Przesłanki kryzysu pojawiać zaczęły się wcześniej. USA mają od szeregu lat coraz bardziej ujemny bilans obrotów z zagranicą. W skali roku sięga to ujemne saldo już prawie biliona, czyli tysiąca miliardów dolarów. Z jednej strony ogromne wydatki militarne, a z drugiej strony rosnąca nadwyżka importu nad eksportem towarów amerykańskich. Przecież eksport małych Niemiec jest znacznie większy od amerykańskiego! Szalę na niekorzyść USA ostatecznie przeważyła liberalizacja gospodarki Chin. Na rynku USA pojawiły się w ostatnich latach w ogromnych ilościach znacznie tańsze od amerykańskich towary chińskie, często jakościowo gorsze, ale nie na tyle, by je zdyskwalifikować. Przebywający latem w USA mój znajomy kupił na 4 lipca, święto narodowe USA, flagę amerykańską „made in China”.

I tak zaczął działać mechanizm kryzysu. Taniość towarów zagranicznych spowodowała trudności zbytu w przedsiębiorstwach amerykańskich, produkujących znacznie drożej. Wobec tego amerykańskie fabryki zaczęły ograniczać produkcję i zatrudnienie. Nie ma dziś śladu po jeszcze niedawnym przyroście miejsc pracy w gospodarce USA. Stopa bezrobocia wzrosła, wprawdzie nieznacznie, bo tylko do około 6 proc., ale płace spadają na tyle, że zadłużeni w bankach pracownicy przedsiębiorstw nie mają pieniędzy na spłatę kredytów.

Zahamowanie wzrostu dochodów spowodowało z kolei spadek popytu na nowe domy i na usługi przedsiębiorstw budowlanych. Z drugiej strony amerykański przemysł samochodowy niezwykle silnie odczuł konkurencję zagranicznej podaży. Okazał się on zbyt konserwatywny i przegrywa współzawodnictwo chociażby z Toyotą. General Motors przestał być symbolem siły amerykańskiego przemysłu. W USA nie doceniono faktu, że pojawili się japońscy i niemieccy konkurenci inwestujący poza tradycyjnymi centrami amerykańskiej produkcji, jak Detroit, Cleveland, Buffalo czy nawet Chicago. Terenami inwestycji zagranicznych przedsiębiorstw stały się relatywnie tańsze stany Południa i Południowego Wschodu, jak Missisipi, Alabama. Amerykański kryzys finansowy musiał spowodować spadek kursu dolara USA. Spadł bowiem popyt na tę walutę w obliczu malejącej atrakcyjności inwestowania w tym kraju. USA stały się ostatnio krajem tanim dla turystów zagranicznych. Zjawisko to ma oczywiście swoją dobrą stronę. Obniżają się bowiem również koszty inwestowania w USA.

Co przyniesie przyszłość?
Całościowa ocena amerykańskiego kryzysu nie jest łatwa. Tak np. wbrew kanonom gospodarki pieniężnej Bank Centralny USA zdecydował się na finansowe wsparcie bankrutów. W Polsce, zgodnie z regułami europejskimi, wyklucza się kredytowanie lub dotowanie przedsiębiorstw przez bank centralny. Mało tego, Komisja Europejska nie zezwala na pomoc budżetową dla upadających przedsiębiorstw państwowych. Wstrząs, jaki nastąpił w gospodarce USA będzie miał oczywiście dalekosiężne konsekwencje. Ograniczone zostanie dotychczasowe niemal nieograniczone zaufanie w stosunkach finansowych, a zwiększy się rygoryzm wymagań i zabezpieczeń. Prawdopodobnie zmniejszy to tempo wzrostu produkcji, które spadło do zera. Z drugiej strony można sądzić, że USA uporają się łatwiej z kryzysem, niż potrafiłoby to wiele innych krajów w podobnej sytuacji. Szansą gospodarki USA, np. w porównaniu z przesocjalizowaną Europą – jest jej indywidualizm, powszechność przekonania, że trzeba dać sobie radę samemu, a nie oczekiwać wszystkiego od państwa. W USA jest znacznie większa niż w Europie szybkość procesów adaptacyjnych i decyzyjnych. Trzeba ponadto pamiętać, że mimo ogromnego długu publicznego gospodarka USA nadal dysponuje ogromnymi zasobami, że mały jest w niej udział sektora państwowego, obciążającego budżet. Prywatny charakter gospodarki USA zapewnia jej elastyczność, szybkość przestawień w porównaniu choćby z Polską. Czego więc należy się spodziewać? Z wszelką pewnością poważnych przesunięć punktów ciężkości w gospodarce światowej. Zwiększać się będzie rola Chin i Indii. USA zmuszone będą do jeszcze intensywniejszego wykorzystania w praktyce osiągnięć ich ogromnego potencjału naukowego, wynalazczego. Niewątpliwie skorzystają na tym współzawodnictwie kraje najbiedniejsze, do których wbrew głosom lewaków i totalitarystów napływają ogromne środki, niestety, często źle wydatkowane. Amerykański kryzys finansowy z pewnością stanie się bodźcem do powszechnej racjonalizacji ludzkich działań i zachowań, do zastanawiania się nad stopniem zgodności naszych decyzji nie tylko z logiką, lecz także z moralnością i etyką.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.