Płac wzlot niekontrolowany

Tomasz Rożek

|

31.05.2008 08:00 GN 22/2008

publikacja 31.05.2008 08:00

Płace wzrosły w kwietniu bardziej, niż przewidywali ekonomiści. Czy mamy się z czego cieszyć?

Płac wzlot niekontrolowany Specjaliści twierdzą, że w Polsce zarobki rosną dwukrotnie szybciej niż wydajność pracy fot. East news

Płace rosną na potęgę. Dzieje się tak głównie z powodu rosnących oczekiwań płacowych. Ludzie po prostu chcą więcej zarabiać. Ten problem jest złożony i nie dotyczy wszystkich branż w takim samym stopniu. Coraz więcej zarabiają ci, którzy bez problemu mogą znaleźć dobrze płatną pracę za granicą. Pracodawcy chcą ich utrzymać i dlatego podnoszą im pensje. W górę szybują więc zarobki wysoko wykwalifikowanych specjalistów oraz siły roboczej o niskich kwalifikacjach. Te dwie grupy napędzają obserwowany od miesięcy dynamiczny wzrost średnich zarobków.

GUS zagląda do portfeli
Główny Urząd Statystyczny (GUS) podał, że w kwietniu przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw wzrosło w stosunku do kwietnia poprzedniego roku aż o 12,6 proc. Teraz wynosi 3138 zł. Szyb-kość wzrostu płac zaskoczyła ekonomistów, którzy obstawiali wzrost o nieco więcej niż 11 proc. Niektórzy mówili nawet o wzroście 8,7 proc. GUS podał też dane dotyczące bezrobocia. Ekonomiści oczekiwali, że w porównaniu z kwietniem 2007 roku zatrudnienie wzrośnie o 5,8 proc. Z danych GUS-u wynika, że wzrosło o 5,6 proc. Oznacza to, że w przedsiębiorstwach zatrudnionych jest obecnie 5389 tys. osób, o ponad 300 tys. więcej niż w kwietniu 2007 roku.

Kogo nie cieszy podwyżka?
Czy to dobrze, że pensje tak szybko rosną? Sprawa nie jest jednoznaczna. Trzeba się zastanowić, dlaczego pensje rosną. Najzdrowsza jest sytuacja, w której zarobki idą w górę wraz z rosnącą wydajnością pracy. Pracownicy lepiej pracują i więcej produkują, przedsiębiorca przez to więcej zarabia, a nadwyżkę w budżecie firmy przeznacza w części na inwestycje (także zwiększenie zatrudnienia), a w części na pod-niesienie pensji. Taka sytuacja nie ma jednak u nas miejsca. Obserwowany dynamiczny wzrost płac w Polsce wiąże się ze swego rodzaju szantażem pracowników wobec pracodawców. Dzisiejszy rynek pracy w Polsce to coraz częściej arena walki pracodawców o pracownika, a nie pracowników o pracodawcę. W efekcie, żeby „przebić” ofertę konkurencji, pracodawcy podnoszą pensje. Ten stan po-głębia fakt, że w zasadzie każdy może wyjechać za granicę i tam znaleźć dobrze płatne zajęcie.

Jak w Polsce wygląda wydajność pracy? Zarobki rosną u nas dwukrotnie szybciej niż wydajność pracy. Ta w pierwszym kwartale tego roku wzrosła zaledwie o 4,7 proc. W efekcie pracodawca szybciej wydaje swoje pieniądze na podniesienie pensji pracowników, niż zarabia na ich lepszej pracy. Jaki to daje efekt? Po pierwsze ma mniej pieniędzy na inwestycje, w tym na zwiększenie zatrudnienia. I rzeczywiście spadek bezrobocia jest ciut wolniejszy, niż spodziewali się ekonomiści. Drugi efekt to podniesienie cen za oferowane produkty i usługi. To, niestety, wiąże się ze spadkiem konkurencyjności polskich firm.
Podnoszenie cen to inflacja. Ale na inflację wpływ ma nie tylko to, że firmy, zmuszone do płacenia wyższych pensji, muszą gdzieś szukać pieniędzy, ale także to, że sami pracownicy mają więcej w portfelu. Więcej pieniędzy na rynku jest pokusą do podnoszenia cen. By tak się nie stało, Rada Polityki Pieniężnej najpewniej już w czerwcu podniesie po raz kolejny stopy procentowe do 6 proc.

Mało rąk do pracy
Bezrobocie spadało w kwietniu 2008 roku w porównaniu z kwietniem 2007 roku ciut wolniej, niż przewidywali ekonomiści. Latem, z racji rozpoczęcia prac sezonowych (głównie w rolnictwie i budownictwie), już tradycyjnie pracę znajdzie wielu niewykwalifikowanych robotników. Choć od kwietnia do czerwca najszybciej rośnie zatrudnienie w rolnictwie, to płace najszybciej wzrosły w branży budowlanej. W I kwartale 2008 roku ten wzrost wyniósł aż 17 proc. w porównaniu z I kwartałem ubiegłego roku.

Pomimo tak kolosalnych podwyżek, właściciele firm budowlanych wciąż narzekają na brak rąk do pracy (w budowlance potrzeba przynajmniej kilkudziesięciu tysięcy pracowników), a to oznacza, że pensje w tym sektorze pójdą jeszcze w górę. Wykwalifikowany kierownik budowy może zarabiać w Polsce ok. 13 tys. złotych, a glazurnik przynajmniej 8 tys. złotych miesięcznie. Jeżeli nie dostanie takiej pensji, pojedzie szukać pracy za granicę. I na pewno ją tam znajdzie. W Norwegii jego zarobki mogą oscylować wokół 14 tys. złotych miesięcznie. W Polsce dzisiaj wzrost pensji nie wiąże się ze wzrostem wydajności i jakości pracy. A to sytuacja niezdrowa i skończy się interwencją Rady Polityki Pieniężnej.

Na ile zasługuje student?
Z przeprowadzonych przez Grupę Modus badań „Kariera z Pracodawcą” wynika, że studenci najchętniej chcą pracować w finansach i bankowości oraz w branży reklamowej. Po przeanalizowaniu 4790 ankiet (były zbierane od października 2007 r. do kwietnia br.) wynika, że student, idąc do pierwszej pracy, oczekuje pensji w wysokości 1926 złotych. Najwięcej chcą zarabiać ci, którzy celują w branże inżynieria i technologia. Tutaj średnie oczekiwania na wstępie wynoszą 2100 złotych, a po roku pracy ok. 3100 zło-tych. Jak wynika z raportu „Kariera z Pracodawcą”, najmniejsze oczekiwania mają ci, którzy chcą praco-wać w branży turystycznej. Na początek żądają 1787 zł, a po roku 2704 zł.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.