Zamiast dzielić bogactwo…

Paweł Toboła-Pertkiewicz

|

GN 40/2007

publikacja 10.10.2007 18:43

O moralności w ekonomii z dr. Alejandro A. Chafuenem rozmawia Paweł Toboła-Pertkiewicz

Zamiast dzielić bogactwo… fot. Paweł Toboła-Pertkiewicz

Alejandro A. Chafuen, doktor nauk ekonomicznych. Jest założycielem i prezesem jednego z najważniejszych wolnorynkowych ośrodków w USA – Atlas Economic Research Foundation. Znany badacz tomistycznej i późno scholastycznej myśli ekonomicznej

Paweł Toboła-Pertkiewicz: Co wspólnego ma moralność z ekonomią?
Alejandro A. Chafuen: – Ekonomia i etyka to rzeczywiście dwie całkowicie odrębne nauki. Ekonomia jedynie opisuje stan faktyczny bez oceniania go. Z kolei etyka stara się odpowiedzieć na pytanie, czy dane zjawisko jest dobre, a więc pożądane, czy też złe, czyli niepożądane. Dlaczego zatem, mimo tych sprzeczności, łączę ze sobą te dwie nauki? Mikołaj Kopernik, badał przed wiekami zagadnienia związane z pieniądzem. Sprawdzał, czy zwiększenie jego podaży będzie miało wpływ na ceny, a jeśli tak, to jaki.

Ale patrzył na to nie przez pryzmat skutków ekonomicznych, ale przede wszystkim z etycznego punktu widzenia. Kopernik doszedł do wniosku, że inflacja jest czymś nieetycznym, gdyż jest to kłamstwo połączone z pełną świadomością tego czynu, w tym wypadku okradania obywateli. Zatem inflacja z punktu widzenia moralnego jest kradzieżą zuchwałą, która zgodnie z etyką katolicką zasługuje na potępienie. Nie da się zbudować prawdziwie wolnej gospodarki i rządów prawa, gdy zajmujemy się jedynie ekonomią, udając, że etyka i moralność nie mają z nią nic wspólnego.

Z połączenia etyki i ekonomii płyną takie hasła jak m.in. sprawiedliwy podział dóbr. Jak je w tym kontekście rozumieć?
– Sprawiedliwy podział dóbr jest bardzo popularnym sloganem. Sęk w tym, że nie do końca wiadomo, co się pod nim kryje. Bo czy sprawiedliwe jest, aby dzielono dochód narodowy równo pomiędzy wszystkich, czy też sprawiedliwe jest dzielenie go według zasady, że każdemu według jego pracy? Nauka społeczna Kościoła uznaje tę drugą zasadę, z zastrzeżeniem, aby przy podziale dóbr uwzględniać godność osoby ludzkiej.

Wielu wzywa bogatych, aby swoim bogactwem dzielili się z biednymi, żeby zlikwidować sytuację, w której 80 proc. dóbr jest w posiadaniu 20 proc. ludzi.
– Fakt, że jedni są bogatsi od innych, nie jest wynikiem nierównego podziału bogactwa, lecz nierównego podziału wolności gospodarczej na świecie. Zamiast dzielić bogactwo, lepiej biednym narodom dać szansę bogacenia się, jak to ma miejsce na Zachodzie. Tymczasem światowi decydenci, zamiast promować wolność, wolą zadłużać biedne narody, uzależniać je od siebie, wysyłać kontyngenty z żywnością. A sprawa jest, moim zdaniem, oczywista: im więcej wolności na świecie, tym więcej bogactwa i mniej biedy. Przed II wojną światową moja ojczyzna, Argentyna, miała dwukrotnie wyższy dochód narodowy na jednego mieszkańca niż Japonia. Teraz ma dwukrotnie niższy. To efekt rządów narodowosocjalistycznych, jakie zapanowały w Argentynie. Zamożność Argentyńczyków spada, bo od lat rządzą ludzie o tej samej mentalności. A może być inaczej. Chile np., gdzie wprowadzono wolność gospodarczą, w ciągu jednego pokolenia stało się najbogatszym krajem na kontynencie. Zamiast dzielić bogactwo, dajmy szansę wszystkim je wytwarzać.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.