Szczęśliwego droższego roku

Eliza Michalik, dziennikarka i publicystka „Wprost”, wcześniej „Ozonu” i „Gazety Polskiej

|

GN 01/2007

publikacja 08.01.2007 15:39

W tym roku mniej zapłacimy za rozmowy telefoniczne i kosmetyki, za to więcej za benzynę, prąd i gaz. Na podwyżki muszą się przygotować także palacze i miłośnicy piwa.

Szczęśliwego droższego roku rys. Małgorzata Wrona-Morawska

Chciałabym móc zapewnić, że oto ciężkie czasy się skończyły i w roku 2007 będzie się żyło łatwiej i dostatniej. Niestety, prawda jest inna. Czeka nas sporo podwyżek i rozczarowań wywołanych niespełnionymi obietnicami polityków. Nie znaczy to, że nie mam dla Państwa żadnych dobrych wieści. Zresztą wszystko co najważniejsze i tak jest za darmo. Świeże powietrze, czyta woda, uściski przyjaciół i szczery śmiech nic nie kosztują. Dlatego jestem pewna, że bez względu na stan portfeli, dla wszystkich, którzy tego zechcą, rok 2007 będzie bardzo udany.

Senioralne zamiast podwyżek
Na zmiany na lepsze nie mają co liczyć emeryci i renciści, których dochody wzrosną nie więcej niż o 4–5 zł miesięcznie. Jedynie najbiedniejsi staruszkowie mogą spodziewać się jednorazowej zapomogi (około 1000 złotych), nazywanej „senioralnym”. Skończą się też dobre czasy dla emerytów prowadzących własną działalność gospodarczą.

Od lipca będą musieli, tak jak inni przedsiębiorcy, płacić składki ZUS-owskie.
Dobrych wiadomości nie mam także dla osób ogrzewających swoje domy gazem. Ciepłe kaloryfery będą kosztować w tym roku o 160 zł więcej. Mniej, bo 9,2 zł więcej w skali roku, zapłacą rodziny, które gaz kupują tylko do kuchenek. O kilkadziesiąt złotych więcej zapłacimy także za prąd.

Mimo obietnic ministra edukacji, Romana Giertycha, w 2007 r. polepszenia sytuacji finansowej nie mogą się spodziewać nauczyciele. Już wiadomo, że zamiast 7-procentowych podwyżek dostaną zaledwie o... 0,3 proc. więcej. Innymi słowy pensja nauczyciela stażysty wzrośnie o 3,18 zł, a dyplomowanego o 6,27 zł. W budżecie nie zapisano też pieniędzy na obiecane podwyżki pensji pracowników służby zdrowia.

Powodu do radości nie mają osoby spłacające kredyty walutowe, zwłaszcza we frankach szwajcarskich i euro. Szwajcarski bank centralny podniósł stopy procentowe o 25 punktów bazowych (w grudniu 2006 r. wynosiły one 2 proc.), co z pewnością przełoży się na wysokość rat. Co gorsza, jak twierdzą analitycy, takich podwyżek będzie w ciągu najbliższych 12 miesięcy co najmniej kilka. W tej sytuacji nieco pocieszać może mocny, stabilny kurs złotego, który oznacza, że mimo podwyżek kredyty walutowe ciągle będą opłacać się bardziej niż pożyczki w rodzimej walucie.

Dobre wieści z zagranicy
W nowy rok mogą za to patrzeć z optymizmem Polacy pracujący za granicą. Bez specjalnych pozwoleń nadal będziemy zarabiać w Wielkiej Brytanii, Irlandii, Szwecji, Hiszpanii, Portugalii, Islandii, na Cyprze, w Grecji, Finlandii i we Włoszech. W dodatku wiele wskazuje na to, że od połowy stycznia pracowników z Polski zacznie przyjmować także Holandia. Jednak najlepsze zmiany nowy rok przyniesie wszystkim zatrudnionym na Wyspach. 1 stycznia 2007 r. weszła w życie nowa polsko-brytyjska umowa o unikaniu podwójnego opodatkowania, zgodnie z którą Polacy pracujący w Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej nie będą musieli płacić podatków polskiemu fiskusowi. Brytyjski dochód będzie opodatkowany tylko za granicą.

I do tej łyżki miodu rząd polski dodał jednak łyżkę dziegciu. Uwaga na pułapkę kryjącą się w tym dokumencie! Otóż jeśli w danym roku Polak pracujący na Wyspach uzyska dochód również w Polsce, będzie zobowiązany doliczyć do niego to, co zarobił za granicą, a następnie z całości wyliczyć stawkę podatkową. Podatek do polskiego fiskusa odprowadzi wtedy wprawdzie jedynie od polskiego dochodu, ale według stawki wyliczonej przy uwzględnieniu funtów brytyjskich. Oznacza to nawet dwukrotnie wyższy podatek od zarobionych złotówek. Kolejnym minusem umowy jest zapis, że nie obejmuje ona dochodów za rok 2006 i lata poprzednie.

Wyższe podatki nie tylko dla kierowców
Mniej różowo zapowiada się los Polaków pracujących i mieszkających w kraju. W przyszłym roku podatki będą wyższe, łącznie nawet o 10 proc. Najbardziej uderzy nas po kieszeni wzrost danin pośrednich (takich jak VAT i rozmaite akcyzy), które ukrywają się w cenach towarów i usług, tak że często nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, że je płacimy. To właśnie z powodu podwyżki akcyzy na benzynę w przyszłym roku będziemy płacić nawet 5 zł za litr paliwa. To z kolei przełoży się na wzrost cen innych produktów (dlatego, że w ich cenę wchodzi np. transport). I tak: o 10 proc. podrożeje pieczywo, o 15 proc. – warzywa, o 5 proc. – cukier, nawet o kilkanaście procent – mleko. Również za leki pacjenci zapłacą z własnej kieszeni średnio o 10 proc. więcej.

Popyt na mieszkania wyższy niż podaż oraz łatwy dostęp do kredytów hipotecznych spowoduje dalszy wzrost cen mieszkań. Jakby tego było mało, od 15 stycznia wzrosną stawki akcyzy na papierosy (o 13 proc.) i piwo (o 10 proc.), co oznacza, że za paczkę papierosów i pół litra chmielowego napoju zapłacimy średnio o 50–90 groszy więcej, a Ministerstwo Zdrowia zacznie ściągać z nas nowy haracz. Innymi słowy, wszyscy właściciele pojazdów, nawet ci, którzy od lat jeżdżą bez wypadku, będą zrzucać się na leczenie ofiar ...wypadków drogowych.

W krajach Europy Zachodniej za takie leczenie płacą towarzystwa ubezpieczeniowe, u nas zapłacą obywatele. Podatek to efekt dogadania się towarzystw ubezpieczeniowych z rządem, na niekorzyść obywateli. Na tej umowie skorzystają obie strony: towarzystwa, bo będą mogły bezkarnie podwyższać ceny polis, i Ministerstwo Zdrowia, bo 12 proc. z każdej składki trafi do jego kasy. Skutek? Polisy OC podrożeją o 20 proc. Do tego należy dorzucić podatek od posiadania samochodu (tzw. ekologiczny) i większe wydatki na czynsz. Wyższe czynsze zapłacą właściciele mieszkań należący do dużych wspólnot mieszkaniowych, które zarabiają na wynajmie lokali użytkowych i powierzchni reklamowych na ścianach budynków. Powód? Osiągane przez wspólnotę dochody z wynajmu powierzchni reklamowych będą obciążone 19-­procentowym podatkiem. Zadowolone mogą być za to panie: po obniżce akcyzy na kosmetyki, niektóre kremy i balsamy potanieją nawet o jedną trzecią.

Droższe urzędy i pociągi
Pewna frajda czeka nas w urzędach: 1 stycznia 2007 r. zniknęły znienawidzone przez obywateli znaczki opłaty skarbowej. Co nie znaczy, że płacić nie będziemy. Będziemy, tylko normalnie. To jest gotówką albo przelewem na konto. Kolejną dobrą innowację (od nowego roku nie musimy już płacić za wniesienie zwyczajnych podań i załączników) niweczy fakt, że nie tylko wzrosną ceny pozostałych obowiązkowych urzędowych opłat, ale w dodatku będzie ich więcej. Na przykład za sporządzenie aktu małżeństwa w 2007 r. zapłacimy 84 zł (wcześniej 75), za decyzję o warunkach zabudowy i zagospodarowania terenu 107 zł (przedtem 100). Dokument stwierdzający udzielenie pełnomocnictwa lub prokury będzie kosztował 17 zł (wcześniej 15), pozwolenie na budowę sieci wodociągowych, elektroenergetycznych oraz dojazdowych, do długości 1 km – 105 zł (wcześniej 14), a odpis z Urzędu Stanu Cywilnego 33 złote, czyli o 8 złotych więcej. Za portfel radzę się też trzymać osobom, które często podróżują pociągami: dyrekcja PKP już zapowiedziała podwyżki biletów kolejowych. Podwyżki nie powinny być duże, najwyżej kilka złotych na bilecie, ale ze względu na konieczne remonty wielu torowisk są raczej nie do uniknięcia.

Bezrobocie mniejsze na papierze
Resort pracy zapowiedział, że ma nadzieję w 2007 r. obniżyć bezrobocie do 14 proc. z obecnych 18 (w krajach Unii wynosi ono średnio 10,2 proc.). Jak zamierza to zrobić? Manipulując w statystykach. Anna Kalata, minister pracy i polityki społecznej, już zapowiedziała odebranie zasiłków osobom, które je wyłudzają. Zamiar szczytny, jednak wielkość polskiego bezrobocia nie wynika wcale z gigantycznej, niespotykanej w innych krajach ilości oszustów, naciągających państwo na zasiłki, tylko z generalnie złego podejścia do pracy jako towaru oraz z utrudniania przez państwo życia pracodawcom, tak że odechciewa im się kogokolwiek (legalnie) zatrudniać. A tu niewiele zmieni się na lepsze. Przeciwnie: wzrosną koszty zatrudniania pracowników. Wyższa będzie tzw. płaca minimalna (936 zł), co z kolei spowoduje wzrost innych wydatków pracodawców, choćby wysokości odpraw czy składek ubezpieczeniowych odpowiadających 30 proc. minimalnego wynagrodzenia. Wraz ze wzrostem płacy minimalnej wrosną także m.in. opłaty za aplikacje radcowską, notarialną i adwokacką.

Taniej przez telefon i w sądzie
Na zakończenie akcent optymistyczny. Może to drobiazg, ale jakże cieszy: znacznie tańsze będą rozmowy telefoniczne! Abonamenty miesięczne, zarówno za rozmowy przez telefony komórkowe, jak i stacjonarne powinny być w 2007 r. średnio o 10–13 proc. niższe. Co oznacza, że będzie można znacznie dłużej rozmawiać z przyjaciółmi i rodziną.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.