Opowieść o wolności

Piotr Legutko

|

GN 40/2022

Za nami 15. już edycja Festiwalu „Niepokorni. Niezłomni. Wyklęci”. Kameralne spotkanie miłośników historii, wymyślone przez grupę pasjonatów pod dowództwem Arkadiusza Gołębiewskiego, nabrało międzynarodowego rozmachu.

Opowieść o wolności

W tym roku w Gdyni przez cztery dni pokazano sto filmów, a program zawierał 200 (!) wydarzeń: wystaw, debat, spektakli teatralnych, wykładów. Wszystkie otwarte, bez zaproszeń i biletów.

NNW to już prawdziwy fenomen, platforma łącząca widzów, pasjonatów historii, twórców, producentów, dystrybutorów. Także miejsce wydarzeń ekscytujących dla kinomanów, takich jak przedpremierowe pokazy ukraińskiego filmu „Snajper”, gruzińskiego kandydata do Oscara „Brighton 4th” czy polskiego filmu „Orzeł. Ostatni patrol”. Powiało bryzą z Hollywood („Niepokonany” Barry’ego Levinsona), ale specjalnością tego festiwalu staje się kino mniej w Polsce znane. Przykłady? „Krystof” w reżyserii Zdenka Jirasky’ego, o mrocznych czasach stalinizmu, czy chorwacki „Szósty autobus” Eduarda Galića, z oblężeniem Vukovaru w tle. Był japoński dokument, opisujący walkę o szacunek dla przodków – Ajnów, ale i włoski, o największym procesie mafii.

Co łączy tak różne pokazy? „Wspólnym mianownikiem jest jednostka, która próbuje odnaleźć się w czasie pokoju. Pokoju, który, jak się okazuje, jest względny i nie jest dany na zawsze” – wyjaśnia Arkadiusz Gołębiewski. Nic dziwnego, że przy tej perspektywie, mimo mnogości wydarzeń, festiwal zdominował temat Ukrainy. Nie tylko na ekranie, także podczas spotkań i wystaw.

NNW od początku był miejscem honorowania bohaterów polskiej wolności. W ciągu 15 lat pojawiło się ich w Gdyni ponad 1500. Ale czas jest nieubłagany, wielcy odchodzą, zostaje ich dziedzictwo. Ważne, by z niego czerpać, nie zamykając się jedynie we własnej historii. Ciekawa jest droga, jaką przeszli pomysłodawcy NNW. Zaczynali od przywracania naszej pamięci żołnierzy wyklętych i spotkań antykomunistycznej opozycji, doszli do fenomenu walki z totalitaryzmami, na którą żaden naród ani pokolenie nie ma monopolu. Ale przecież jest coś takiego jak wyjątkowe doświadczenie krajów naszego regionu: Bałtów, Polaków, Ukraińców, Węgrów czy Chorwatów. Narody Europy Środkowo-Wschodniej mają dziś światu coś ważnego do powiedzenia: w kinie, sztuce, literaturze. I świat – wreszcie – jest otwarty na naszą opowieść o wolności. Nie jest to może diagnoza odkrywcza. Słyszymy ją dziś zewsząd. Ważne, by twórcy: filmowcy, dokumentaliści, pisarze podjęli to wyzwanie. Jest bowiem ogromny dysonans między momentem dziejowym, który przeżywamy, a tym, czym dziś fascynuje się literacki i filmowy salon. Czas przedefiniować, co tak naprawdę jest dziś „światowe”, a co „prowincjonalne”. Co ważne, a co kompletnie nieistotne.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

TAGI: