Pojednanie potrzebne od zaraz

Agata Puścikowska

|

GN 40/2022

publikacja 06.10.2022 00:00

Zgoda w sercu, z samym sobą, ale również z rodziną, którą krzywdzi się nałogiem…

Ksiądz Jacek Zakrzewski jest założycielem i prezesem Fundacji Pojednanie. Ksiądz Jacek Zakrzewski jest założycielem i prezesem Fundacji Pojednanie.
archiwum Fundacji Pojednanie

Oblicze Matki jest jasne, łagodne. A Jej Syn patrzy prosto w oczy tego, kto Mu się kłania. W Jego wzroku widać jednak smutek. Matka i Syn opiekują się zagubionymi, skłóconymi, obarczonymi. I pewnie także pijącymi, ćpającymi, raniącymi. Tymi, którzy krzywdzą siebie i swoje rodziny. Tak, pojednanie od Maryi z Hodyszewa potrzebne od zaraz. Każdemu.

Maryja zjawiona

Pojawiła się w Hodyszewie na Podlasiu kilkaset lat temu. Prawosławni określają takie zdarzenie zjawieniem się ikony. Jak głosi podanie, sama Matka Boża wybrała to miejsce. W różnych momentach historii mieszkali tu prawosławni, katolicy i unici. Najpierw była tu cerkiew, w której czczono wizerunek Madonny datowany na 1630 rok. Później wierni Kościoła katolickiego czcili Maryję w tym samym obrazie. Przekazy historyczne mówią o kulcie Matki Bożej, który najmocniej rozwijał się od pierwszej połowy XVIII wieku. Gdy w 1915 r. prawosławni duchowni i wierni uciekali przez przed zbliżającymi się wojskami niemieckimi, zabrali ze sobą obraz i wywieźli go w głąb Rosji.

Po Wielkiej Wojnie Hodyszewo zamieszkiwali katolicy. W 1928 r. obraz wrócił do drewnianego kościółka. Rozpoczęła się też zbiórka na budowę nowej świątyni, która została poświęcona w 1949 r. Matka i Syn zaczęli tam królować. Kult Hodyszewskiej Madonny rozwijał się wśród mieszkańców Podlasia, Mazowsza i innych regionów na tyle mocno, że 31 sierpnia 1980 r. odbyła się koronacja cudownego obrazu. Wówczas Maryja otrzymała tytuł Matki Bożej Pojednania.

Hodyszewska ikona jest piękna. Matka i Syn pochylają się ku sobie. Spojrzenie Maryi kieruje się na wiernych, jakby chciała powiedzieć: „Pomożemy, jeśli się do nas zwrócisz”…

Niedaleko nowej murowanej świątyni znajduje się stara drewniana kaplica, zwana Krynicą. To w tym miejscu według podań pojawiła się Madonna. I stąd wypływa źródełko, uważane przez wiernych za słynące łaskami. – Za kapliczką mieści się drewniana pustelnia, do której przez całe lata przyjeżdżał o. Jan Pałyga, nieżyjący już pallotyn, znany terapeuta małżeństw – opowiada ks. Jacek Zakrzewski SAC. – Ojciec Jan wielokrotnie mówił, że to miejsce jest wyjątkowe i powinno tutaj powstać dzieło, które dzięki Jej wstawiennictwu i pracy ludzkiej będzie ratować całe rodziny. Kilka lat temu postanowiliśmy działać właśnie w tym kierunku.

Po pomoc

Ksiądz Jacek Zakrzewski jest założycielem i prezesem Fundacji Pojednanie, która od kilku lat działa w Hodyszewie. Buduje ośrodek terapeutyczny dla uzależnionych i rodzin w kryzysie, który zostanie nazwany Domem Miłosierdzia. – Lata temu my, księża pallotyni, prowadziliśmy w Hodyszewie szkołę podstawową. Jednak dzieci było coraz mniej i trzeba było ją zamknąć – opowiada. – Budynek stał pusty i niszczał. Chcieliśmy przeznaczyć go na coś ważnego, potrzebnego, sensownego. W końcu postanowiliśmy stworzyć miejsce dla rodzin, które potrzebują wsparcia, dotkniętych uzależnieniami i współuzależnieniem. To palący problem. Wiele rodzin nie ma dokąd przyjść po profesjonalną pomoc, pozostają same z wielkimi dramatami, które czasem przekazywane są z pokolenia na pokolenie.

Pallotyńskie władze wydały zgodę na działalność ośrodka. Powstała też fundacja, która rozpoczęła przebudowę budynku. Znajdą się w nim pokoje dla przyjezdnych, miejsca na warsztaty i spotkania grup terapeutycznych, a także kawiarnia, kaplica, biblioteka, kuchnia, duża sala konferencyjna, pomieszczenia dla psychologów i terapeutów. Będzie również część przeznaczona dla osób z uzależnieniem, które zdecydują się na roczną terapię i poddanie się formacji oraz będą chciały wspólnie pracować na gospodarstwie. – Chcemy hodować zwierzęta i uprawiać rośliny. Taka wspólna praca, w zgodzie z naturą, podlaską przyrodą, ma działanie terapeutyczne – mówi ks. Jacek.

Budynek dawnej szkoły jest w stanie surowym zamkniętym. – Pracujemy powoli, zdobywając fundusze gdzie się da. Trzeba było dobudować poddasze i klatkę schodową, podnieść dwuspadowy dach – opowiada ks. Jacek. – Przed nami jeszcze mnóstwo roboty, czasami mnie to przerasta. Potrzebujemy milionów złotych. Ale jednocześnie wiem, że to przecież nie moje dzieło, lecz Maryi. Mam nadzieję, że Matka Pojednania zatroszczy się o to miejsce i ludzie dobrej woli nas wesprą – dodaje.

Mimo że Dom Miłosierdzia wciąż powstaje, terapia rodzin już się odbywa. Fundacja w przyparafialnym budynku prowadzi warsztaty „Dwanaście kroków ku pełni życia”, grupy wsparcia dla osób współuzależnionych Al-Anon, grupę Anonimowych Alkoholików, a także Wspólnotę Trudnych Małżeństw Sychar oraz Klub Ojca. Zajęcia prowadzi ks. Jacek (niedługo dyplomowany psycholog) wraz ze świeckimi specjalistami.

Trójka…

Mama, tata, dziecko – to ważna trójka. Takie symboliczne postaci, splecione w jedno wzajemnymi relacjami, emocjami, widnieją w logo Fundacji Pojednanie. – Dla nas najważniejsze są jedność i zdrowie rodziny: fizyczne, duchowe, psychiczne – tłumaczy ks. Jacek. – Autorem logo jest Marta Zdebska. Graficzka wyraziła ważną myśl: jeśli rodzina jest razem, jest silna. Jednak tak wiele rodzin przeżywa problemy, również związane z różnego rodzaju uzależnieniami. Ponadto jeśli ojciec lub matka pije, wszyscy potrzebują leczenia, ponieważ są współuzależnieni. Dzieci z rodzin dotkniętych uzależnieniami, nawet dorosłe, zmagają się z syndromem DDA. To utrudnia prawidłowe funkcjonowanie na wielu płaszczyznach. W rodzinach alkoholowych są przemoc, złe uczucia, brak wybaczenia. Wszystkim potrzeba… pojednania, które jest możliwe dzięki terapii. Mam nadzieję, że będziemy mogli odpowiednio pomóc rodzinom z całego kraju. I że stanie się to jak najszybciej. •


Świadectwo

Jurek alkoholik, tworzy Grupę AA w Hodyszewie

W jego rodzinie alkohol rzadko pojawiał się na stole. Nikt spośród najbliższych go nie nadużywał. Mimo to Jurek zachorował. – Alkohol smakował mi od zawsze. Nie potrafię przypomnieć sobie, kiedy po raz pierwszy go spróbowałem. Częstsze picie zaczęło się, kiedy byłem w szkole średniej. Piło się z kolegami na stancjach, na zabawach – mówi. Szkoła średnia się skończyła, zaczęły studia i… poważne picie: w akademiku, bez żadnej kontroli.

Jurek poznał na studiach przyszłą żonę. – Wzięliśmy ślub, kiedy byłem na czwartym roku. Moje picie trochę się zmieniło. Musiałem kombinować, udawać. Piłem dalej, choć mniej komfortowo. Pojawiły się pretensje, sprzeczki i kłótnie. Uważałem, że żona czepia się bez powodu. Co w tym złego, że wypiję sobie z kolegami?

Po studiach zaczęła się praca zawodowa… i jeszcze większe picie. – Pojawiały się coraz poważniejsze konsekwencje nadużywania alkoholu. Zawalałem pracę, nie wyrabiałem się z wykonywaniem obowiązków – wspomina. I kolejna praca, i kolejny okres picia. – W swojej zawziętości spowodowanej chorobą nie przyznawałem się do problemu z alkoholem. Nie widziałem, że krzywdzę najbliższych. Nie rozumiałem, dlaczego żona ciągle się awanturuje. Nie byłem świadomy, że krzywdzę i zaniedbuję dzieci. Kiedy choroba zawładnęła mną na dobre, musiałem pić od rana. Cały czas ukrywałem to przed żoną – mówi. Jurek wciąż był pewien, że w każdej chwili może przestać pić. – Żona i ojciec znaleźli psychiatrę, który podłączał mi kroplówki z jakimiś specyfikami. Na koniec pan doktor wszył w moją skórę esperal [środek leczniczy stosowany pomocniczo w walce z uzależnieniem alkoholowym – przyp. red.] i miałem być zdrowy. Trwało to… całe trzy miesiące. Po tym czasie zapiłem i wróciłem do picia.

Pan Jerzy stanął na skraju życia i śmierci: uzależniony od alkoholu, później także od psychotropów. – W głowie kłębiły się czarne myśli, życie wydawało się beznadziejne. Jeździłem do pracy, ale funkcjonowałem jak mumia. W końcu któregoś dnia zadzwoniłem do żony i poprosiłem, żeby mnie ratowała. Przyjechała, zabrała mnie do domu, a potem do psychiatry. Trafiłem do szpitala psychiatrycznego w Choroszczy, na oddział, gdzie leczono alkoholików – wspomina. Przeszedł leczenie, detoks, terapię. Był to trudny i bolesny czas. Potem zaczął brać udział w mityngach AA. – W 2019 roku ks. Jacek Zakrzewski zaproponował, żeby stworzyć grupę AA w Hodyszewie. Spotykamy się w każdą drugą niedzielę miesiąca o 15.30 w Ośrodku Pojednanie. Grupa nazywa się Źródełko. Zapraszamy wszystkich. Alkoholikami są różni ludzie, niezależnie od statusu społecznego czy wykonywanego zawodu. Lekarze, prawnicy, policjanci, księża – we wspólnocie AA wszyscy są tacy sami, niczym się nie różnią – opowiada.

Pan Jerzy jest wdzięczny Bogu za ratunek. – To, że nie piję, jest możliwe tylko dzięki Niemu. To On postawił na mojej drodze odpowiednich ludzi, On dał mi mityngi. Nie mam pretensji do Boga, że dotknęła mnie ta choroba. Wręcz przeciwnie, jestem Mu za to wdzięczny. Trzeźwienie oznacza stawanie się kimś lepszym. Jak mawiał mój kolega: „Trzeźwiejący alkoholik jest człowiekiem w bardzo dobrym gatunku”.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.