Intercyza a ważność małżeństwa

ks. Adam Pawlaszczyk

|

GN 39/2022

publikacja 29.09.2022 00:00

Gdyby w piątkowy wieczór do drzwi kancelarii parafialnej zapukała zapłakana narzeczona i stwierdziła, że godzinę wcześniej zakończyła się rodzinna dyskusja, w trakcie której zarówno narzeczony, z którym nazajutrz ma zawrzeć małżeństwo, jak i jego rodzice zażądali, by podpisała intercyzę, bez wahania poradziłbym jej pozostawienie sukni ślubnej na wieszaku, żeby poczekała na lepsze dni.

Intercyza a ważność małżeństwa

Gdyby jednak ta sama para kilka miesięcy wcześniej, w trakcie jednej z rozmów kanoniczno-duszpasterskich i spisywania tzw. protokołu przedślubnego, wyznała zgodnie, że zamierzają tak uczynić i oboje tego chcą, gdyż (na przykład) praca narzeczonego wiąże się z bardzo wysokim ryzykiem finansowym, sprawa wyglądałaby zupełnie inaczej. Poprosiłbym zapewne o dodatkowe wyjaśnienia, abyśmy – zarówno narzeczeni, jak i ja – nie mieli żadnych wątpliwości co do szczerości składanej przysięgi, okoliczności ukrywanych przed sobą nawzajem czy też wykluczenia nierozerwalności małżeństwa.

Już samo słowo „intercyza” nie kojarzy się dobrze, pochodzi przecież od słowa „dzielić” i z konieczności z „dzieleniem” się wiąże. Jak to wpasować w rzeczywistość związku kobiety i mężczyzny, którzy przez sakrament mają stworzyć „głęboką wspólnotę” życia i miłości? Łatwo się nie da, aczkolwiek odpowiadając wprost, przyznam: samo zawarcie intercyzy nie oznacza automatycznie, że któreś z narzeczonych ma złą wolę. W pytaniu zostało użyte słowo „wymuszenie” – nie sądzę, by wymuszenie czegokolwiek na osobie, z którą pragnie się taką wspólnotę życia stworzyć, było do zaakceptowania. Zarówno kanoniczne wymogi wobec narzeczonych, jak i natura miłości jako takiej zakładają autentyczną i całkowitą wolność w podejmowaniu wszystkich decyzji. Ta zaś wymaga znajomości wszystkich szczegółów, które na tę decyzję się składają. Gdyby któreś z małżonków ukryło jakiś fakt, który poważnie może zakłócić tę wspólnotę życia, robiąc to „podstępnie”, czyli wiedząc, że ujawnienie spowodowałoby zmianę decyzji drugiej strony, zawarłoby małżeństwo nieważnie. A gdyby któreś z narzeczonych, zawierając je, chciało się „zabezpieczyć” na przyszłość, by móc bezproblemowo się rozwieść, i zakładałoby ewentualny rozwód, również nieważnie zawarłoby małżeństwo. Jak widać, problemem nie jest samo podjęcie decyzji o podpisaniu intercyzy, lecz raczej intencje, jakie podpisującym ją narzeczonym (nawet zgodnie i dobrowolnie) towarzyszą. Znam osoby, które są wierzącymi i praktykującymi katolikami, a zdecydowały się na ten krok, by zabezpieczyć dobra nie swoje, ale drugiej strony. Na gruncie prawa cywilnego i tak nie zawsze jest to skuteczne (w grę wchodzą przecież jeszcze kwestie podatkowe, współkorzystanie z dóbr itd.), niemniej jednak nie ma żadnych przesłanek, aby podejrzewać wszystkich chcących podpisywać intercyzę o złą wolę.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.