Rok, który trwał 355 dni

Franciszek Kucharczak

|

GN 39/2022

publikacja 29.09.2022 00:00

440 lat temu papież wprowadził reformę kalendarza, dzięki której nadążamy za Słońcem.

Rok, który trwał 355 dni istockphoto

Święta Teresa z Ávila zmarła w czwartek 4 października 1582 r. o godzinie dziewiątej wieczorem. Trzy godziny później zaczął się piątek… 15 października.

To nie pomyłka. Wielka karmelitanka odeszła do nieba w ostatnich godzinach obowiązywania kalendarza juliańskiego, w jedynej w historii nocy „z 4 na 15 października”. Nazajutrz w Hiszpanii czas liczono już według kalendarza gregoriańskiego, co oznaczało konieczność „połknięcia” 10 dni. W tym samym dniu reformę kalendarza wprowadzono także we Francji, Italii, Portugalii i Rzeczypospolitej Obojga Narodów.

Celem tego niezwykłego zabiegu było przywrócenie zgodności roku kalendarzowego z ruchem Słońca, a tej nie zapewniał kalendarz ustanowiony przez Juliusza Cezara w 45 r. przed Chrystusem. Zawarty w nim błąd powodował rozbieżność jednego dnia na 128 lat, co na przestrzeni około 1600 lat przyniosło przesunięcie czasowe ponad 10 dni. Kalendarz juliański po prostu nie nadążał za rzeczywistym ruchem Słońca.

Kumulujący się błąd spowodował wreszcie problem z ustaleniem daty Świąt Wielkanocnych, które powinny przypadać w niedzielę po pierwszej wiosennej pełni Księżyca, czyli po 21 marca. Aby zaradzić oddalaniu się obchodów świąt od wiosennej równonocy, Sobór Trydencki postanowił o przeprowadzeniu stosownej reformy, którą miał nadzorować papież. Dzieła tego podjął się Grzegorz XIII, który w tym celu powołał komisję astronomów. Owocem ich pracy była decyzja o wykreśleniu z kalendarza dziesięciu dni dla przywrócenia jego zgodności z ruchem Słońca. Żeby zaś uniknąć na przyszłość problemu przesuwania się pór roku względem dat kalendarzowych, utrzymano zasadę, że przestępne będą lata podzielne przez 4, ale nie te, które dzielą się przez 100 – jednak z wyjątkiem lat podzielnych przez 400. Dlatego nie były przestępnymi lata 1700, 1800 i 1900, a lata 1600 i 2000 już tak. Te ustalenia nie zniwelowały problemu całkowicie, ale go znacznie zmniejszyły. Kalendarz gregoriański bowiem także zawiera opóźnienie, ale znacznie mniejsze niż w wersji juliańskiej – wynosi 1 dzień na 3719 lat.

Papież antychryst?

2 lutego 1582 r. Grzegorz XIII ogłosił bullę Inter gravissimas, w której zalecał wprowadzenie reformy 15 października tego samego roku – przy założeniu, że dzień ten nastąpi zaraz po 4 października. Termin ów był najdogodniejszy z uwagi na brak w dniach 5–14 października istotnych świąt w kalendarzu liturgicznym. W ten sposób rok 1582 liczył tylko 355 dni.

Reformę gregoriańską zgodnie z zaleceniem przyjęły kraje najbardziej katolickie. Nie znaczy to, że obyło się bez problemów. Ludzie byli przerażeni, słysząc o usunięciu 10 dni z kalendarza. Opowiadano, że papież pozbawia ich 10 dni życia – i wielu naprawdę w to uwierzyło. W samym Rzymie wierni szeptali, że skoro Grzegorz XIII robi takie rzeczy, to znaczy, że jest antychrystem.

Były też sprzeciwy oparte na bardziej racjonalnych przesłankach. Szczególnie buntowali się wierzyciele, którzy mieli problem z liczeniem odsetek dłużnikom, choć znaleźli się i doliczający procent za dni, których nigdy nie było.

Władze Rzeczpospolitej także miały kłopoty. Wobec licznych sprzeciwów na Rusi król Stefan Batory nakazał w uniwersale, że „ludzie greckiego zakonu [prawosławni] do tej poprawy kalendarza nowego, bez przyzwolenia starszego patryjarchy swojego, gwałtem przymuszani być nie mają”. Ustalono, że w kwestii obchodzenia świąt religijnych katolicy i prawosławni mają się trzymać swoich kalendarzy. Z kolei protestanci w Inflantach wzniecili rewoltę, wskutek czego uzyskali tam odłożenie w czasie reformy kalendarza.

Po Francji, Hiszpanii, Italii, Portugalii, części Niderlandów i Rzeczypospolitej w 1584 roku reformę przyjęły m.in. Austria i wchodzące wraz z nią w skład Monarchii Habsburgów Czechy i Śląsk, a także katolickie kantony Szwajcarii. Węgry zrobiły to w 1587 roku.

Oddajcie nam dni!

Kraje protestanckie i prawosławne nieprędko zdecydowały się na przyjęcie reformy. Co prawda królowa Anglii Elżbieta była nią zainteresowana, ale wycofała się wskutek sprzeciwu protestanckich duchownych, którzy nie akceptowali niczego, co papieskie. Musiały minąć jeszcze prawie dwa wieki, żeby Brytyjczycy wreszcie dojrzeli do przyjęcia kalendarza gregoriańskiego, tyle że teraz musieli skasować już 11 dni. W 1751 r. parlament przyjął ustawę ustanawiającą nową rachubę czasu. Na jej mocy na terenie całego imperium zlikwidowano dni od 3 do 13 września 1752 r., co nawet wówczas nie obyło się bez zamieszek i wielkich manifestacji pod hasłem: „Oddajcie nam skradzione 11 dni!”.

Protestancka część Niemiec przyjęła reformę w 1700 roku. W tym samym roku zrobiły to protestanckie kantony Szwajcarii, usuwając dni między 31 grudnia 1700 r. a 12 stycznia 1701 r., co pozbawiło mieszkańców Nowego Roku. Fatalnie przeprowadziła reformę protestancka Szwecja, gdzie w 1700 roku postanowiono rezygnować z kolejnych dni przestępnych. Po 40 latach miało to przynieść zgodność z kalendarzem gregoriańskim. Niestety, wskutek błędów administracyjnych usunięto dzień przestępny tylko raz. Nieudolność ta sprawiła, że w 1712 r. powrócono do kalendarza juliańskiego, wydłużając luty tamtego roku do 30 dni. Ostatecznie Szwecja przyjęła kalendarz gregoriański dopiero w 1753 r., kiedy po 17 lutego nastąpił 1 marca.

Przyjęcie nowego kalendarza jeszcze więcej czasu zajęło państwom o tradycji prawosławnej. Niektóre kraje zrobiły to dopiero w XX wieku. Na przykład Rumunia przyjęła reformę w 1919 r., Grecja – w 1924 r. Rosja Radziecka zrezygnowała z kalendarza juliańskiego w 1918 roku. Rewolucja bolszewicka wybuchła rok wcześniej, dlatego nosi nazwę październikowej, choć według kalendarza gregoriańskiego było to 7 listopada 1917 roku.

Stopniowo na kalendarz gregoriański przeszły także niektóre kraje spoza strefy chrześcijańskiej, m.in. Japonia – w 1873 roku. Turcja zmieniła rachubę czasu dopiero w 1927 r., zaś ostatnim krajem, który zdecydował się na kalendarz gregoriański, jest Arabia Saudyjska, która zrobiła to w 2016 roku.

Problem prawosławnych

Niezależnie od zmian w kalendarzu, jakie przeprowadziły poszczególne państwa, znaczna część Kościołów prawosławnych do dziś oblicza daty swoich świąt według kalendarza juliańskiego. Wskutek tego święta takie jak Boże Narodzenie przypadają tam zgodnie z kalendarzem juliańskim, 13 dni później niż w kalendarzu gregoriańskim. Nie dotyczy to daty Wielkanocy, która jest obliczana w inny sposób.

Ks. dr Tomasz Stempa, prawosławny duchowny, w opracowaniu „Historia chrześcijańskiej rachuby lat” podkreśla, że problem rachuby czasu w prawosławiu pozostaje nierozwiązany. Gdy w 1923 roku, po ogólnoprawosławnym kongresie, niektóre Kościoły autokefaliczne przyjęły „poprawiony kalendarz juliański”, tzw. neobizantyjski, doszło do jeszcze głębszego podziału. W konsekwencji w Kościołach prawosławnych obowiązują obecnie aż trzy kalendarze: juliański, neobizantyjski i gregoriański.

Kalendarz juliański („stary styl”) jest stosowany w Patriarchacie Jerozolimy, Rosyjskim Kościele Prawosławnym, w Kościele gruzińskim, serbskim, w monasterach na górach Synaj i Atos. Kalendarz neobizantyjski („nowy styl”), czyli „poprawiony” kalendarz juliański, obowiązuje w większości Kościołów prawosławnych. Kalendarz gregoriański jest używany przez Kościół prawosławny w Finlandii.

W niektórych Kościołach prawosławnych różne kalendarze współistnieją równocześnie. Na przykład Grecki Kościół Prawosławny wprowadził „nowy styl” w 1924 roku, ale część duchowieństwa i wiernych tego Kościoła pozostała przy „starym stylu”.

Jak zauważa ks. Tomasz Stempa, Kościół prawosławny jest świadomy trudności wynikających ze stosowania różnych kalendarzy. „Kalendarz juliański wciąż powiększa różnicę w stosunku do roku słonecznego, a posługiwanie się kalendarzem juliańskim »poprawionym« narusza jedność i harmonię roku kościelnego” – stwierdza duchowny.

Historia reformy kalendarza pokazuje, z jakim trudem społeczeństwa przyjmują zmiany porządku, do jakiego są przyzwyczajone. Pewne rzeczy trzeba zrobić, nawet jeśli zaproponował to papież, a my nie jesteśmy katolikami. Ideologiczne podejście do spraw tak oczywistych jak konieczność korekty kalendarza nie przynosi dobrych skutków. Chyba że komuś nie będzie przeszkadzało obchodzenie Bożego Narodzenia razem z Wielkanocą.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.