Żeby życie nie umknęło

Agata Puścikowska

|

GN 38/2022

publikacja 22.09.2022 00:00

Gdy wzięła nożyk w rękę, nie musiała się uczyć. Rzeźbić umiała od zawsze...

Autorski teatr marionetkowy  Ireny Brzeskiej. Autorski teatr marionetkowy Ireny Brzeskiej.
HENRYK PRZONDZIONO /FOTO GOŚĆ

Droga 251 na Kaszubach, Kożyczkowo. Na łące niezwykłe rzeźby – drewniane, kolorowe, widoczne z drogi. Niektórzy, ci bardziej ciekawscy, może bardziej wrażliwi, przystają, by popatrzeć. Autorka mieszka nieopodal, w niewielkim domu, w swoim świecie: wśród pięknej przyrody i swoich rzeźb.

Rodzinna tradycja

Mówią o niej: artystka ludowa. Jednak gdy się poznaje Irenę Brzeską nieco bliżej, szufladkowanie i próby wstawienia w ramki jakoś nie przechodzą przez gardło. Jest artystką wciąż rozwijającą się, wciąż odkrywającą nowe drogi i światy, sposoby wyrazu. Niezmienne pozostają jej zadziwienie rzeczywistością, ludźmi, niepospolity zmysł obserwacji i potrzeba, by swoje życiowe doświadczenia i doświadczenia poznawanych ludzi portretować. W drewnie i niezwykłych instalacjach. Jak to się zaczęło?

Pani Irena nie skończyła szkół plastycznych, jest samoukiem. – Pochodzę z Warmii. Moja cała rodzina jest utalentowana plastycznie. Tata rysował, mama tworzyła ozdoby świąteczne. Przygotowywała też wieńce na cmentarze, z kwiatów, bibuły moczonej w wosku. I moje rodzeństwo było uzdolnione, a jeden z braci przepięknie rzeźbi – z drewna trudnego, dębowego – opowiada.

Do szkoły średniej pani Irena wyjechała z domu po raz pierwszy na Kaszuby. Gdy poznała przyszłego męża, poznawała region szczegółowo. I pokochała przyrodę, ludzi. – Zabawne nawet było, że jak poznałam rodzinę męża, miałam wrażenie, że oni ciągle się... kłócą. Bo mówili nieco podniesionym tonem, taką specyficzną artykulacją – uśmiecha się pani Irena.

Potem był ślub, a następnie pani Irena urodziła trzech synów. – Po pierwszym porodzie, gdy miałam już dziecko, zastanawiałam się, co dalej: co robić z życiem, gdzie i jak pracować? Czym się dodatkowo zająć? Najpierw poszłam na kurs rękodzieła – zaczęłam robić plecionki. Potem zajęłam się rzeźbą, której trochę się bałam – wspomina.

Ale gdy instruktor podał pani Irenie prosty nożyk i kawałek drewna lipowego, po prostu... zaczęła tworzyć. – Miękkie drewno okazało się idealnym tworzywem. Wystarczył prosty nożyk. Zaczęłam rzeźbić i okazało się, że umiem. I… robię to od dwudziestu lat.

Mam to w sobie

Gdy pani Irena zaczyna rzeźbić, formę ma już dawno w głowie. Treść podobnie. – Widzę klocek drewna, dotykam go. Przyglądam się. Jest pomysł na postać, potem dopiero jest wykonanie. Rzeźbiarze mówią, że samo drewno wskazuje im, co z niego powstanie – mówi pani Irena.

Najczęściej inspirują ją ludzie, ale też tradycja, wydarzenia, historia. Chętnie rzeźbi kobiety. Zbiera stare historie, zna zwyczaje ludowe, a potem odtwarza je w swoich rzeźbach. – Lubię patrzeć głębiej, obserwować. To, co widzę, przetwarzam i przekazuję postaciom, które tworzę – opowiada.

Tak powstają postaci, ale i całe światy, które wychodzą poza formę drewna, poza podwórko pani Ireny i poza warsztat, w którym tworzy.

Teatry

W pewnym momencie, gdy pani Irena opanowała nożyk, dłuto, chciała czegoś więcej: ruchu, życia dla swoich postaci. – Czułam, że rzeźba musi być w ruchu. Zaczęłam więc łączyć rzeźby, robić instalacje, konstruować platformy, które umożliwiały postaciom ruch – opowiada artystka. W końcu z ożywionych rzeźb zaczął powstawać teatr. Pani Irena tworzy autorski teatr marionetkowy. Pisząc scenariusze, czerpie z literatury, przekazów i legend kaszubskich oraz warmińskich. Jej spektakle, niezwykle proste w formie, przykuwają uwagę widzów, powodują, że odbiorca zastyga i zadziwiony ogląda, słucha i przyjmuje przekaz całym sobą. – Wszystko wykonuję z drewna. A jestem tu jedynym aktorem i twórcą. Tworzę rzeźby, animuję je potem, robię scenografię, wymyślam scenariusz, piosenki. Spektakle odgrywam w różnych miejscach, dla dzieci i dorosłych.

Przed przedstawieniami pani Irena ćwiczy każdy ruch, słowo, emisję głosu. Śpiew. – W mojej twórczości trudne jest rzeźbienie dużych form, bo jestem słaba fizycznie. Ale wielką trudnością jest dla mnie też publiczny śpiew – a jednak przełamałam się i śpiewam – przyznaje pani Irena. – Moim pierwszym recenzentem, który ocenia scenariusze i śpiew, jest najstarszy syn. Ufam mu i jego opinia jest dla mnie ważna. Potem śmielej wychodzę do ludzi z moimi przedstawieniami.

Spektakle pani Ireny odbywają się na ulicach, jarmarkach, w otwartych przestrzeniach… Czasem też w zamkniętych salach – ale tam nie ma naturalnej muzyki, czyli szumu wiatru, śpiewu ptaków czy odgłosów ulicy, miasta. Bywa, że przedstawienia odbywają się w jej szopie, z widokiem na kaszubski pejzaż... – Przyroda uzupełnia przekaz. Otwieram szopę, widać wówczas szeroką przestrzeń. W to wszystko jesteśmy jako ludzie zatopieni, bo przecież nie działamy w oderwaniu od świata. Jeśli próbujemy zerwać z korzeniami, z naturą, gubimy się...

Święte kobiety

Pani Irena chętnie rzeźbi św. Ritę. Wyobrażenia tej świętej znajdują się i w jej domu, i w warsztacie. – Święta Rita pojawiła się w moim życiu, gdy potrzebowałam pomocy, gdy przeżywałam trudne chwile. Odkryłam tę kobietę, jej niezwykły życiorys. Ona do mnie przemówiła – przeczytałam jej biografię i to mi bardzo pomogło. Zafascynowałam się nią, zaczęłam więc ją przedstawiać – mówi pani Irena. – Jest patronką od spraw beznadziejnych, potrafiła przeżyć dobrze swoje życie, mimo nieprawdopodobnych dramatów. To inspiracja.

Wielokrotnie ktoś próbuje u pani Ireny zamawiać rzeźby innych świętych. Najczęściej odmawia. – Nie potrafię albo raczej nie chcę rzeźbić postaci, których nie znam, nie rozumiem, nie utożsamiam się z nimi. Żeby poznać, muszę się naczytać, zobaczyć konkretną postać w sercu i głowie. Jeśli jej nie czuję – nie rzeźbię.

Najnowszym pomysłem i niezwykłą realizacją pani Ireny jest projekt „Jeden świat” – wystawa plenerowa, przygotowana przy wsparciu marszałka województwa pomorskiego. Ustawiona jest właśnie przy drodze 251. – Nie przyjeżdżają do mnie całe autobusy turystów, którzy chcą odhaczyć atrakcję i zniknąć. Trafiają tu ludzie nieprzypadkowi. Więcej czujący, bardziej wrażliwi, którzy inaczej postrzegają świat. I to mnie bardzo cieszy...

Ta wystawa to próba opowiedzenia z jednej strony historii życia Matki Bożej, z drugiej – historii współczesnych kobiet: z ich problemami, sprawami, którymi żyją, nawet z wojną... – Ludzie dzielą się między sobą, kłócą, nienawidzą. Kobiety również. A Maryja łączy, wskazuje drogę – mówi pani Irena.

Artystka wyrzeźbiła wiele Jej przedstawień. Niektórzy pytają nawet z przekąsem: „A ile tych Maryjek można jeszcze zrobić?”. – Odpowiadam wówczas: tyle, ile jest kobiet. Bo w twarzach Maryi można się przeglądać jak w lustrze. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.