Coś na odporność?

Maciej Kalbarczyk

|

GN 38/2022

publikacja 22.09.2022 00:00

Chcąc zadbać o swoje zdrowie, kupujemy coraz więcej suplementów diety. Rynek tych produktów wymaga regulacji.

Coś na odporność? ARKADIUSZ ZIółEK /east news

Rząd zapowiada nowelizację ustawy o bezpieczeństwie żywności i żywienia. Jej celem ma być dostosowanie instrumentów nadzoru rynku środków spożywczych do dynamicznie rozwijającego się rynku suplementów diety. W projekcie znalazł się m.in. zakaz wykorzystywania wizerunku osób wykonujących zawody medyczne do reklamowania takich produktów. Konsumenci mają być też informowani o tym, że nie mają one właściwości leczniczych. – To dobre propozycje. Warto byłoby jednak także uregulować takie kwestie jak badanie i wprowadzanie do obrotu tych preparatów. Jeśli pacjent kupuje produkt leczniczy, ma gwarancję jego jakości. Wybierając suplement, nie może być jej pewien – mówi „Gościowi” dr Małgorzata Prusak, przewodnicząca Stowarzyszenia Farmaceutów Katolickich Polski, kierownik apteki.

Wpływ pandemii

Suplementy to produkty spożywcze zawierające substancje, które mogą stanowić uzupełnienie codziennej diety. W ich składzie znajdziemy m.in. witaminy i minerały. Takie preparaty trafiają do sprzedaży w formie kapsułek, tabletek, drażetek, saszetek z proszkiem czy ampułek z płynem. W przeciwieństwie do leków nie mają one potwierdzonych właściwości leczniczych.

Z badania „Polacy a suplementy diety. Wiedza i świadomość”, przeprowadzonego przez OSAVI, wynika, że 67,2 proc. mieszkańców naszego kraju regularnie zażywa takie produkty. W 2021 r. wydaliśmy na ich zakup 6,4 mld zł, czyli o 8 proc. więcej niż w 2020 r. Do tak wyraźnego wzrostu sprzedaży przyczyniła się pandemia. Badanie firmy PMR, zrealizowane w listopadzie 2021 r., pokazało, że w tamtym okresie 48 proc. z nas częściej sięgało po suplementy. Główną motywacją było zminimalizowanie ryzyka zakażenia covidem. – W tamtym czasie zdecydowanie więcej osób kupowało produkty wspomagające układ odpornościowy, np. zawierające witaminę D. Strach przed zakażeniem minął, ale zainteresowanie suplementami jest wciąż znaczne. We współczesnym społeczeństwie dbanie o zdrowie jest stałym trendem, a to jest pozytywne zjawisko. Jednak nadmierna reklama i przecenianie właściwości suplementów prowadzi do niepotrzebnych zakupów, a ostatecznie nie sprzyja zdrowiu i może nawet szkodzić – mówi dr Prusak.

Badanie OSAVI potwierdziło, że 81,1 proc. kupujących wybiera suplementy witaminowo-mineralne, które mają przyczynić się do budowania odporności. Nie brakuje jednak osób, które sięgają po produkty poprawiające skórę i paznokcie (33,2 proc.), wzmacniające stawy i kości (31,4 proc.) czy wspierające odchudzanie (13,5 proc.). Wybór preparatów jest coraz szerszy.

W sieci

Z badania PMR wynika, że po suplementy najczęściej sięgają konsumenci w przedziale wiekowym 18−34 lata. Około 30 proc. z nich stanowią osoby z wykształceniem zawodowym, a 46 proc. z wykształceniem wyższym. Znaczna grupa ankietowanych (41,7 proc.) zapewniła, że przed podjęciem decyzji o zakupie prosi o radę lekarza, farmaceutę lub dietetyka. Najwięcej spośród nas poprzestaje jednak na przeczytaniu opisu udostępnionego w internecie (44,1 proc. ankietowanych). Do sieci przenosi się także handel suplementami. To konsekwencja dynamicznego rozwoju rynku e-commerce. – W aptece pacjent może otrzymać fachową poradę od farmaceuty. Decydując się na zakup w sieci, polega wyłącznie na sobie. Istnieje ryzyko, że otrzyma produkt wątpliwej jakości. Żeby tego uniknąć, warto sięgać po preparaty wytwarzane przez renomowane firmy farmaceutyczne. Można liczyć na to, że przy ich produkcji zastosowano surowce wyjściowe o odpowiedniej jakości, zachowując takie same procedury jak przy wytwarzaniu leków – mówi dr Prusak.

Według PMR obecnie produkcją i sprzedażą suplementów diety zajmuje się ok. 30 tys. podmiotów. Większość z nich stanowią detaliczni sprzedawcy (83,3 proc.), pozostali to hurtownicy (11,6 proc.) i producenci (5 proc.). Z informacji zebranych przez firmę analityczną Dun & Bradstreet wynika, że w 2021 r. liczba przedsiębiorstw wytwarzających suplementy wzrosła z 1379 do 1440, czyli o 4 proc. w porównaniu z 2020 r. Dane te pokazują, że tego rodzaju działalność gospodarcza zyskuje na popularności. To z jednej strony zasługa rosnącego popytu na suplementy, z drugiej − obowiązujących przepisów, które nie stawiają producentom zbyt wielu wymagań.

Bez kontroli

Według raportu „Regulacja rynku suplementów diety. Czy Polska ma szansę zostać europejskim liderem?”, przygotowanego przez Polski Instytut Ekonomiczny, prawie połowa z nas uważa, że suplementy podlegają podobnym standardom nadzoru jak leki. Prawda jest jednak inna. Zgodnie z obowiązującymi przepisami przedsiębiorstwo, które chce handlować danym suplementem, powinno przekazać Głównemu Inspektorowi Sanitarnemu podstawowe informacje na jego temat (nazwa, skład itd.). To wystarczy, aby został on wprowadzony na rynek. Kontroli są poddawane wyłącznie produkty, które budzą wątpliwości. Do momentu jej zakończenia pozostają jednak dostępne w sprzedaży. – Zanim leki trafią do konsumentów, Urząd Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych (URPL) przeprowadza ich weryfikację. Każdy z nich musi spełnić wymogi jakości, skuteczności i bezpieczeństwa stosowania. Suplementów te przepisy nie obowiązują. Coraz częściej dochodzi do sytuacji, w której firma farmaceutyczna zmienia kategorię produktu leczniczego na suplement diety. Dzięki temu obniża koszty produkcji – tłumaczy dr Prusak.

Najwyższa Izba Kontroli postanowiła sprawdzić, jak przebiega proces wprowadzania suplementów diety do obrotu. Z raportu przygotowanego przez tę instytucję wynika, że w latach 2017−2020 do GIS dotarło ok. 63 tys. powiadomień w tej sprawie. Wszystkie zgłoszone produkty trafiły na rynek, analizie poddano jedynie 11 proc. z nich. Weryfikacja jednego powiadomienia trwała od dwóch do niemal czternastu lat. Przez ten czas preparaty, które budziły wątpliwości GIS, były nadal dostępne w sprzedaży. – Nie twierdzę, że należy traktować suplementy na równi z lekami albo całkowicie wyeliminować je z rynku. Niekiedy suplementacja składników odżywczych jest konieczna. Dla bezpieczeństwa konsumentów ich jakość i sposób wytwarzania powinny być jednak poddawane zdecydowanie większej kontroli niż dotychczas – uważa dr Prusak.

Głos branży

Głównym celem nowelizacji ustawy o bezpieczeństwie żywności i żywienia ma być dokonanie wyraźnego rozróżnienia pomiędzy suplementami diety a lekami na poziomie ich sprzedaży i promocji. Projekt nie ogranicza się jedynie do zakazu wykorzystywania wizerunku lekarzy, pielęgniarek czy farmaceutów w reklamach takich produktów. W każdej prezentacji suplementu ma pojawiać się komunikat: „Suplement diety jest środkiem spożywczym, którego celem jest uzupełnienie normalnej diety. Suplement diety nie ma właściwości leczniczych”. Nazwy takich preparatów oraz ich opakowania nie będą mogły nawiązywać do nazw i opakowań dostępnych na rynku leków. Ponadto reklamowanie suplementów w szkołach i aptekach będzie zakazane, a w innych placówkach możliwość ich prezentacji zostanie ograniczona do miejsc wyznaczonych (np. osobna gablota, w której znajdą się wyłącznie suplementy).

Ze strony producentów płyną głosy, że nie wszystkie zapowiadane zmiany są konieczne. W oświadczeniu przesłanym naszej redakcji przez PASMI – Polski Związek Producentów Leków bez Recepty zauważono, że już kilka lat temu przedstawiciele branży wprowadzili regulacje dotyczące reklamowania suplementów diety. Chodzi m.in. o pojawiającą się w przekazach medialnych informację: „Suplement diety. Zawiera składniki, które wspomagają funkcje organizmu przez uzupełnienie normalnej diety. Nie ma właściwości leczniczych”. Organizacja podkreśla, że większość firm stosuje się do wypracowanych wspólnie rozwiązań i powinny one zostać zaimplementowane do prawa w celu uregulowania całego rynku. „Pozytywna opinia o mechanizmie samoregulacji rynku nie jest tylko opinią branży czy nadawców, ale też Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, która uznała, iż tego typu samoregulacje, powstające przy wsparciu regulatora, są właściwą drogą do rozwiązywania problemów społecznych” – podkreśla PASMI.

Gdy projekt trafi do konsultacji, przedstawiciele branży będą mieli okazję do przedstawienia swoich uwag. Dobrze byłoby, aby inne środowiska biorące udział w dyskusji podniosły postulat objęcia suplementów diety odpowiednią kontrolą. Opisane wcześniej uchybienia, które wykazała NIK, są bowiem niepokojące.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.