Van Gogh rozkodowany

Edward Kabiesz

|

GN 37/2022

publikacja 15.09.2022 00:00

Twórcy tej i innych podobnych wystaw próbują zmienić sposób, w jaki obcujemy z wielką sztuką.

Przed wejściem do sali multimedialnej, w małej galerii prócz tradycyjnych reprodukcji znajdziemy również notki biograficzne. Przed wejściem do sali multimedialnej, w małej galerii prócz tradycyjnych reprodukcji znajdziemy również notki biograficzne.
ROMAN KOSZOWSKI /FOTO GOŚĆ

Wystawa „Van Gogh Multi-Sensory Exhibition” nie jest pierwszą multimedialną wystawą przedstawiającą dorobek wielkich artystów, ale pierwszą poświęconą twórczości van Gogha. Po cyklu prezentacji w miastach w wielu krajach i w Polsce wystawa trafiła do Katowic, gdzie można ją obejrzeć w Galerii Szyb Wilson na terenie byłego szybu kopalnianego KWK „Wieczorek”. Czy spełnia oczekiwania zwiedzających?

Ta niekonwencjonalna prezentacja odbywa się w dużej sali, w której widz otoczony jest ze wszystkich stron wyświetlanymi na ekranach o powierzchni ponad 2000 m kw. obrazami lub ich fragmentami wybranymi z ogromnego, liczącego ponad 2 tysiące dzieł dorobku artysty. Warto przypomnieć, że powstały one praktycznie w ostatnich dziesięciu latach jego życia, bo malować zaczął późno. Artysta zmarł w 1890 roku, a swoje pierwsze wielkie dzieło, czyli obraz „Jedzący kartofle”, stworzył w 1885 roku. W odróżnieniu od zwykłej wizyty w muzeach czy tradycyjnych galeriach, gdzie w milczeniu oglądamy arcydzieła z pewnej odległości, w czasie trwającej około 40 minut multisensorycznej prezentacji dosłownie zanurzamy się w świat obrazów van Gogha. Przedstawienie dorobku artysty w tak krótkim czasie było wyzwaniem dla autorów wystawy.

Otoczeni obrazami

Zanim jednak znajdziemy się w sali, gdzie na okrągło trwa prezentacja, spotkamy się z bardziej tradycyjną formą ekspozycji. Przed wejściem do sali multimedialnej na niewielkiej przestrzeni zostały rozmieszczone reprodukcje obrazów van Gogha, z których część obejrzymy za chwilę w zupełnie nowej formule. Warto tam spędzić chwilę i przyjrzeć się reprodukcjom w kameralnych warunkach, które pozwalają na bardziej intymny kontakt z dziełami. W tej małej galerii znajdziemy również informacje na temat życia malarza. Z nimi też warto się zapoznać, bo multimedialna projekcja nie jest konwencjonalną opowieścią o biografii artysty, ale przedstawia niektóre jej fragmenty w nawiązaniu do dzieł prezentowanych w danym momencie na ekranach. Oprócz obrazów i danych biograficznych w galerii znajdziemy też faksymile listów artysty, pisanych w różnych okresach życia do jego młodszego brata Theo van Gogha, który wspierał go przez cały okres twórczej działalności.

Po wejściu do dużej sali poczujemy się trochę oszołomieni atakującymi nas zewsząd kolorowymi obrazami, wyświetlanymi na ścianach, suficie, a nawet na podłodze. Umożliwia to technologia Digital Art 360, dzięki której laserowe projektory pozwalają wiernie przekazać odcienie kolorów i szczegóły obrazów. Jednak szybko oswajamy się z tak niezwykłym sposobem prezentacji. Możemy teraz kontemplować zmieniające się na ekranach obrazy, zasiadając w wygodnych pufach lub na podłodze, czy też stojąc lub przemieszczając się po podłodze pełniącej również funkcję ekranu. Ogromna przestrzeń, w jakiej odbywa się prezentacja, sprawia, że widzowie nie przeszkadzają sobie wzajemnie. Jeżeli zainteresuje nas jakiś szczegół, możemy podejść bliżej ekranu, chociaż powiększenie, w jakim są wyświetlane obrazy, sprawia, że detale wyraźnie widać z większej odległości.

W czasie prezentacji, wzbogaconej odpowiednio dobranymi fragmentami utworów z repertuaru muzycznych klasyków, oglądamy nie tylko obrazy malowane przez artystę w różnych okresach życia. Na ekranie pojawiają się też krótkie notki, które przybliżają okoliczności, miejsce i czas ich powstania.

Malarz tego nie przewidział

Niesłychanie ważną rolę odgrywają tu również listy van Gogha do brata Theo, które czyta aktor Robert Gulaczyk. To właśnie twarz Gulaczyka miał Vincent van Gogh w głośnym „Twoim Vincencie”, pełnometrażowej animacji malarskiej z 2017 roku. Listy, których fragmentów słuchamy w czasie prezentacji, nawiązują do oglądanych właśnie na ekranach dzieł. Są one jakby komentarzami van Gogha do obrazów, pozwalają nam wczuć się w stan psychiczny artysty, w jego emocje. Poznajemy przemyślenia twórcy na temat sztuki i życia dotkniętego cierpieniem. Przez cały okres twórczej aktywności malarz zmagał się z problemami psychicznymi, co znalazło odzwierciedlenie w obrazach i w pisanych wspaniałym literackim językiem listach. „Jeśli chodzi o moją pracę, naraziłem dla niej życie, a rozum mój załamał się” – pisał w jednym z listów do brata.

Odpowiadając na postawione na początku tekstu pytanie, wydaje się, że wystawa oczekiwania spełnia częściowo, w zależności od indywidualnych preferencji widza. Natomiast twórcy tej i innych podobnych z pewnością próbują zmienić sposób, w jaki obcujemy z wielką sztuką. Dotyczy to przede wszystkim młodszego pokolenia intensywnie posługującego się nowoczesnymi technikami cyfrowymi, co nie zawsze sprzyja dłuższej koncentracji. Czy jednak oglądanie dzieł sztuki przekształconych przez nowoczesną technologię potrafi tak bardzo angażować widza, jak to możliwe jest np. w tradycyjnym muzeum czy galerii? Chyba nie. Van Gogh nie tworzył przecież z myślą o nowym, powstałym wiele lat po jego śmierci medium; materiałami, którymi się posługiwał, były farby i płótna. Jednak wystawę warto obejrzeć, bo może zachęcić widza do bardziej osobistego spotkania z van Goghiem w galerii czy muzeum. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.