Najważniejsze pytanie Kościoła

GN 37/2022

publikacja 15.09.2022 00:00

O kryzysie wiary we współczesnym świecie, odpowiedzi Kościoła, a także jego reakcji na nadużycia mówi kard. Luis Ladaria Ferrer SJ, prefekt Dykasterii Nauki Wiary.

Najważniejsze pytanie Kościoła Fabio Frustaci /EIDON/reporter/east news

Ks. Rafał Bogacki: Najnowsze wyniki sondaży w Polsce dowodzą, że pierwszą przyczyną odejść od praktyk religijnych jest obojętność religijna. Czy uważa Ksiądz Kardynał, że podobne zjawisko dotyczy całego Kościoła?

Kard. Luis Ladaria Ferrer: To zjawisko dotyczy Kościoła w wielu miejscach na świecie. Niestety, brak zainteresowania sprawami duchowymi rozprzestrzenia się wszędzie i w bardzo szybkim tempie. Taki jest stan współczesnej cywilizacji. Jeśli aktualnie w Polsce przekaz wiary przeżywa tak duże trudności, to nie wolno zapomnieć, że w świecie zachodnim kryzys jest o wiele głębszy.

W jaki sposób Kościół powinien odpowiedzieć na to wyzwanie?

Jedyną odpowiedzią jest świadectwo wiary. Obojętność można przełamać żywą wiarą i mocą przekonującego świadectwa. Papieże od lat proponują drogę nowej ewangelizacji, niegdyś Jan Paweł II, Benedykt XVI. Aktualnie Franciszek zaprasza Kościół do poszukiwania nowych form głoszenia wiary. Tam, gdzie ludzie są obojętni, jedynym środkiem mogącym ożywić pragnienie życia Ewangelią jest dynamizm głoszenia i świadectwa. Nie ma innej drogi niż nurt nowej ewangelizacji.

Na co powinniśmy zwrócić uwagę, głosząc Ewangelię?

Podkreśliłbym tutaj trzy rzeczy: wolność, rozwój i nadzieja. Zagubienie tych trzech elementów jest wyjątkowo niebezpieczne. Kościół powinien głosić swoje orędzie jako prowadzące do pełnej wolności. Następnie powinien ukazywać, że głoszona przez niego nauka prowadzi do pełnego rozwoju człowieka. Po trzecie, nie wolno zapomnieć o nadziei. Kościół nie może prezentować swojej doktryny jako systemu, który trzeba narzucić innym, ale jako orędzie wolności i nadziei, dzięki któremu człowiek może osiągnąć pełnię człowieczeństwa. A to głoszenie powinno dokonywać się w sposób pozytywny. Ewangelia jest przecież dobrą nowiną.

Współczesny świat nie czeka na nas z otwartymi ramionami. Czy możemy powiedzieć, że nauka Kościoła nie przystaje do jego realiów?

Świat od zawsze jest w niezgodzie z orędziem Ewangelii. Istnieje w nim wiele rzeczywistości, których Kościół nigdy nie może zaakceptować. Pomyślmy o aborcji czy eutanazji. Kościół nigdy nie może akceptować takich rozwiązań. W tych sytuacjach trzeba bronić wiary Kościoła, ale oczywiście nie w sposób agresywny czy potępiający. Obrona wiary zakłada szacunek dla osób. Zawsze trzeba próbować zrozumieć, co kryje się za konkretną postawą ludzi, którzy odrzucają Ewangelię. A to wymaga dużej cierpliwości, wytrwałości i pokory.

Niektórzy uważają, że przyczynami kryzysu są zmiana perspektywy teologicznej po Soborze Watykańskim II i stan współczesnej teologii…

Nie zgadzam się z tym. U źródeł kryzysu znajduje się zmiana mentalności. Ludzie żyją dzisiaj innymi problemami niż kiedyś. Współcześnie w świecie dominuje mentalność hedonistyczna, a życie materialne dla wielu jest albo jedyną perspektywą, albo czymś ważniejszym od świata wartości. Tutaj w mojej ocenie tkwi źródło problemu, a Kościół od lat stara się temu zaradzić. Właściwa diagnoza dotycząca sposobu, w jaki ludzie postrzegają świat, jest niezbędna w refleksji nad jakością składanego przez nas świadectwa. W gruncie rzeczy chodzi o to, w jaki sposób przedstawić wiarę i głosić Ewangelię. To najpoważniejsze pytanie współczesnego Kościoła.

Charyzmatyczni księża i liderzy wspólnot dają inne odpowiedzi od tych, którzy identyfikują się z ruchami tradycjonalistycznymi. Wewnątrzkościelne spory, a czasem nawet wzajemne zwalczanie się to wielka przeszkoda na drodze głoszenia Ewangelii. W jaki sposób możemy w Kościele dbać o budowanie jedności?

W Kościele zawsze istniały ruchy, które odwoływały się do różnych wrażliwości. Żadnego z nich nie można absolutyzować. Nikt nie może powiedzieć, że ma monopol na przeżywanie i głoszenie wiary. Mamy w Kościele wielkie bogactwo darów i charyzmatów. Konfrontacja i wzajemne zwalczanie się to droga nieewangeliczna. Bardzo pouczający jest przykład wspólnoty w Koryncie, do której zwraca się Paweł w swoich listach. „Ja jestem Pawła, a ja Apollosa; ja jestem Kefasa, a ja Chrystusa” (1 Kor 1,12) – kłócili się między sobą Koryntianie. Paweł zwalcza partyjniactwo w Kościele, ponieważ każdy, na mocy chrztu, przynależy do Chrystusa, z całym bogactwem swojej osobowości i sposobu przeżywania wiary. Trzeba szanować tych, którzy mają inną wrażliwość. Wszyscy w Kościele wyznajemy tę samą wiarę, recytujemy to samo Credo, uczestniczymy w tej samej Eucharystii. To nie może prowadzić do podziałów. Nie możemy też zapomnieć, że jedność nie pochodzi od nas, ale odkrywamy ją jako dar. Pierwszym źródłem jedności jest Eucharystia. Dobra katecheza, solidna formacja – to także potężne środki oddziaływania, dzięki którym budujemy wspólnotę.

Doświadczenie pokazuje, że nawet w kwestii liturgii przeżywamy dzisiaj duże trudności. Świadectwem tego są reakcje na list motu proprio Traditionis custodes, który ogranicza sprawowanie liturgii w nadzwyczajnym rycie…

W wielu miejscach pojawiało się sporo nadużyć, które wprowadzały zamieszanie. Intencją papieża jest zachowanie jedności w Kościele. Dlatego też list ten należy odczytywać pozytywnie.

Jedną z kolejnych przyczyn kryzysu jest krytyka Kościoła związana z ujawnianymi skandalami dotyczącymi wykorzystywania seksualnego przez duchownych. Dlaczego kompetencje związane z tymi sprawami Jan Paweł II przekazał do Kongregacji Nauki Wiary?

Istnieje związek między wiarą i skandalami. Jednym z zadań Kongregacji Nauki Wiary, aktualnie Dykasterii ds. Nauki Wiary, jest obrona wiary. W kontekście, o którym mówimy, chodzi o ochronę wiary najsłabszych. Jan Paweł II i jego najbliższy współpracownik, którym był wówczas prefekt kongregacji Joseph Ratzinger, chcieli, aby ten komunikat wybrzmiał w należyty sposób: z jednej strony potępili zjawisko i wypracowali procedury reagowania, z drugiej chcieli chronić wiarę najsłabszych. Ujawnione skandale uderzają w sam rdzeń wiary, gdyż nadużycia zostały popełnione przez tych, którzy powinni być pierwszymi jej świadkami.

Szybkie wprowadzanie zaleceń dokumentu Sacramentorum sanctitatis tutela z 2001 roku spowodowało pojawienie się zarzutów o tuszowanie pedofilii. Czy sądzi Ksiądz Kardynał, że wynikało to z opieszałości, złej woli czy trudności z odnalezieniem się w nowej rzeczywistości?

To problem mentalności i braku wrażliwości na krzywdę ofiar. Wielu hierarchów nie zdawało sobie sprawy z tego, jak wiele zła może spowodować niewielkie nawet zaniedbanie w tego typu przypadkach. Dotyczy to zresztą nie tylko hierarchii Kościoła. Dziś jesteśmy w innym miejscu, każdy ma świadomość ogromu wyrządzonego zła. Zaniedbania nie wynikały jednak ze złej woli.

9 maja 2019 roku Ojciec Święty podpisał ad experimentum na trzy lata list apostolski Vos estis lux mundi dotyczący reagowania biskupów na doniesienia o nadużyciach seksualnych duchownych. Czy wprowadzone procedury przyniosły spodziewane efekty?

Od publikacji pierwszego dokumentu, który został wprowadzony przez Jana Pawła II, minęło ponad dwadzieścia lat. Za pontyfikatu Benedykta XVI opublikowano Vademecum dotyczące wybranych kwestii proceduralnych. To nie był dokument prawny, ale poradnik, dzięki któremu biskupi otrzymali jasne wskazówki dotyczące działania. Odpowiadał na zgłaszane potrzeby – biskupom czasem brakowało informacji i nie wiedzieli, jak postępować. Wynikało to z faktu, że prawodawstwo poszczególnych krajów różni się od siebie. Po latach doświadczeń usprawniono procedury, aby każdy biskup miał jasność, co należy do jego obowiązków. Odnośnie do listu apostolskiego Vos estis lux mundi – podsumowanie należy do Dykasterii ds. Biskupów. Trudno zatem powiedzieć, jakie rezultaty zostały osiągnięte. Na pewno wszyscy są dzisiaj bardziej świadomi. Dokument spełnił zatem swoją funkcję w tym, że zwrócił uwagę na pewne obszary. W tej chwili żaden biskup ani ksiądz, dowiadując się o nieprawidłowościach, nie może zwolnić się z odpowiedzialności, ponieważ wie, jakie obowiązki na nim ciążą. Mogę powiedzieć, że dzisiaj otrzymujemy mniej zgłoszeń o nadużyciach, a większość z tych, które do nas docierają, dotyczy przeszłości. To daje jakieś światło nadziei, choć trudno mówić o namacalnych dowodach poprawy sytuacji.

Coraz częściej słyszy się o uniewinnieniu osób oskarżonych, jak w przypadku australijskiego kardynała George’a Pella…

W tym kontekście trzeba powiedzieć, że wielkim błędem jest mylenie oskarżenia i winy. W powszechnej świadomości funkcjonuje taki schemat: oskarżony jest winny. Podobny sposób myślenia jest niezgodny zarówno z prawem kościelnym, jak i z tym, które obowiązuje w cywilizowanych krajach. Oskarżenie nie jest tożsame ze stwierdzeniem winy i zawsze trzeba pamiętać, że dopóki nie zapadnie wyrok, istnieje domniemanie niewinności. Kardynał Pell spędził 15 miesięcy w więzieniu. Sąd Najwyższy Australii orzekł, iż nie ma podstaw, by stwierdzić jego winę. Ten przypadek pokazuje, że w każdym procesie potrzebna jest duża ostrożność. Prawo przewiduje trzy możliwości: udowodnienie winy (constat), uniewinnienie (constat de non), uwolnienie z zarzutów (non constat). W wielu przypadkach trudno udowodnić winę lub jej brak. Dlatego przy braku moralnej pewności co do winy oskarżonego wydaje się wyrok uwalniający z zarzutów. Orzeczenie winy lub jej brak stwierdza się tam, gdzie istnieje moralna pewność.

Czy nie uważa Ksiądz Kardynał, że obecne przepisy mogą być zbyt surowe?

Nie sądzę. Aktualne normy są precyzyjne, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę ciężkie przypadki.

Wraz z oskarżeniem autorytet księdza czy biskupa zostaje zakwestionowany. Sprawowanie urzędu jest więc znacząco utrudnione lub niemożliwe…

I to jest duży problem. Każde oskarżenie wiąże się z atakiem na dobre imię osoby. To jest czasami trudne, ale trzeba tego unikać. Nie wynika to jednak z surowości obowiązującego prawa. W mojej ocenie aktualne prawo jest odpowiednie. W tym kontekście papież Franciszek bardzo często powtarza, że istnieje proporcjonalność – są rzeczy ważne i ważniejsze.

Czy sądzi Ksiądz Kardynał, że przy próbie reformy Kościoła może dochodzić do instrumentalizacji kwestii skandali, np. przez odebranie biskupom części kompetencji?

Problemy, z którymi mierzy się Kościół, są bardzo poważne. Nie można jednak na ich podstawie zmieniać tradycji. Nowe sytuacje pokazały nam, jak reagować, a procedury zostały doprecyzowane. Zdjęcie odpowiedzialności z biskupów nie jest rozwiązaniem. Rozwiązaniem jest budzenie świadomości i kształtowanie odpowiedzialności.

Może to problem nie tyle biskupów, ile ich otoczenia?

Biskupi mają wiele zadań i oczywiste jest, że część z nich delegują swoim współpracownikom. Tutaj niezwykle istotna jest koordynacja. Jednak pierwszym odpowiedzialnym jest biskup, on powinien czuwać nad wszystkimi sprawami, które podlegają jego kompetencjom. Kościół zawsze przywiązywał dużą wagę do predyspozycji osobowościowych kandydatów na poszczególne stanowiska, ich poziomu moralnego i formacji intelektualnej. W przypadku nominacji niezbędna jest właściwa ocena kompetencji.

Co w opinii Księdza Kardynała jest dziś największym zagrożeniem dla Kościoła?

Wspomniana na początku naszej rozmowy obojętność religijna, a także brak solidnej katechezy i formacji chrześcijańskiej. Zagraża nam również indywidualizm, który skutkuje przeżywaniem wiary na uboczu lub poza wspólnotą Kościoła.•

Kard. Luis Ladaria Ferrer SJ

ur. 1944 r. w Hiszpanii, jezuita, w latach 2008–2017 sekretarz Kongregacji Nauki Wiary; od 2017 roku prefekt Dykasterii Nauki Wiary.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.