Cyfrowi tubylcy, czyli podwórko nowego pokolenia

Bogna Białecka

|

GN 36/2022

publikacja 08.09.2022 00:00

Współczesne dzieci sporo czasu spędzają przyklejone do ekranów smartfonów. Czy internet stał się podwórkiem nowego pokolenia?

Dla młodych nowe technologie są jak proteza – wyręczają ich w wielu sprawach. Bez tej protezy często stają się bezradni. Dla młodych nowe technologie są jak proteza – wyręczają ich w wielu sprawach. Bez tej protezy często stają się bezradni.
istockphoto

Najlepszy wgląd w działania polskich dzieci w internecie dają cyklicznie powtarzane badania NASK „Nastolatek 3.0”. W ostatnich – z roku 2021 – uwzględniono też kwestię lockdownów i nauki zdalnej. Wynika z nich, że młode pokolenie korzysta z nowych mediów podobnie jak starsze z klasycznych. Najbardziej popularne jest oglądanie filmów i słuchanie muzyki. Elektronika służy też błyskawicznemu i łatwemu zabijaniu nudy. Zamiast wyjść na rower z kolegami, łatwiej spotkać się z nimi online i pograć w grę. Zamiast pójść do biblioteki, wybrać książkę, a potem ją czytać – o wiele prościej odpalić Tik-Toka, który przez wiele godzin dostarcza za darmo wciąż zmieniającej się rozrywki. Zamiast prowadzić rozmowę z koleżanką, co przecież wymaga wysiłku znalezienia ciekawego tematu i słuchania drugiej strony, szybciej i łatwiej wymieniać z nią dziesiątki zdjęć własnej buzi, utrzymując dzięki temu tzw. passę w komunikatorze Snapchat, co daje dodatkowo fałszywe poczucie sukcesu.

Co ciekawe, w badaniach prowadzonych od lat przez prof. Jacka Pyżalskiego nieustannie potwierdza się, że ludzie w sieci zachowują się podobnie jak w życiu. Na przykład ktoś, kto uprawia w sieci dużo hejtu – prześladuje innych, wyzywa, poniża, bywa też sprawcą przemocy w kontakcie bezpośrednim. Dla przykładowego przemocowego Krzyśka internet to po prostu kolejne narzędzie dręczenia nielubianego kolegi. W szkole go „przypadkiem” potrąci, schowa mu plecak, wykpi, „zapomni” przekazać polecenie nauczyciela, podstawi nogę, gdy nikt nie widzi, przy okazji zrobi smartfonem zdjęcie jego poczerwieniałej z gniewu twarzy, a potem wrzuci do internetu z chamskim komentarzem.

Działa to też w drugą stronę – ktoś, kto robi w życiu dużo wartościowych rzeczy, będzie wykorzystywał internet w sposób kreatywny, pożyteczny. Przykładem może być 12-letnia Marysia rysująca wspaniałe komiksy, których bohaterami są koty. Wykorzystuje do tego program do tworzenia tego typu historyjek i umieszcza swoją twórczość na blogu. Poza tym codziennie ćwiczy rysowanie ręczne komiksów i przegląda Pinterest w poszukiwaniu natchnienia i nowych pomysłów. Dodatkowo czyta książki o twórczości, zna różnicę między inspiracją a plagiatem, a w szkole dzieli się z przyjaciółkami licznymi podpowiedziami dotyczącymi rysowania.

Czym skorupka nasiąknie…

Główny problem polega na tym, że aby robić wartościowe, rozwijające rzeczy, trzeba mieć szansę, by znaleźć w tym radość i przyjemność. Josh Kaufman w książce „The First 20 Hours: How to Learn Anything… Fast!”, czyli „Pierwsze 20 godzin. Jak nauczyć się czegokolwiek szybko”, opisuje metodę, dzięki której można przejść od poczucia „nie mam pojęcia, jak coś zrobić”, do „wiem, co robię, potrafię i czerpię z tego przyjemność”. Kluczem jest tu zaangażowanie i konsekwencja. Pierwsze 20 godzin nauki zawsze jest trudne. Wymaga wytrwałości, umiejętności pogodzenia się z tym, że pierwsze próby będą kończyć się porażką. Do tego potrzebna jest zdolność radzenia sobie z frustracją.

Pierwsze roczniki, które badał profesor Pyżalski (urodzone na przełomie wieków), wychowywały się w świecie pozbawionym narzędzi błyskawicznego rozwiązywania problemów. Podam przykład. Nauczyciel w szkole zadaje pytanie. Jeszcze kilkanaście lat temu trzeba było poszukać informacji w podręczniku, zeszycie, ewentualnie na lekcji informatyki włączyć komputer i po dłuższej chwili podać prawidłową odpowiedź. Dziś (szczególnie w czasach nauki zdalnej) odpowiedź na pytanie nauczyciela można znaleźć błyskawicznie, nawet nie wpisując pytania do smartfona, a dyktując je. Informacja pojawia się w ułamku sekundy, uczeń ją odczytuje, a wiedza natychmiast wyparowuje z głowy.

Smartfony, w każdej chwili pod ręką, stały się narzędziem natychmiastowego rozwiązania każdego problemu. Nudzę się? Media społecznościowe, gry, komunikatory lub, co gorsza, wszechobecna pornografia są pod ręką, jednym kliknięciem. W każdym momencie dnia i nocy. Potrzebuję informacji? Pomoże internetowa wyszukiwarka. Dla młodego pokolenia elektronika stała się nie tyle narzędziem ułatwiającym życie, co protezą wyręczającą w myśleniu i większości czynności życiowych. Jeśli ktoś nie wierzy, niech poprosi nastolatka, by poszedł na drugi koniec miasta w nieznane miejsce bez mapy Google’a.

Oznacza to, że młodzi nie potrafią znosić frustracji i jeśli coś wymaga większego wysiłku, może stać się to problemem nie do przeskoczenia. Co gorsza, część dzieci jest do tego przyzwyczajana od małego. Typowym przykładem są rodzice używający smartfona jako niańki. Dziecko marudzi przy jedzeniu? Puszczenie mu bajeczki załatwia sprawę. A może ma problem z wysiedzeniem na nocniczku? Z pomocą przychodzi bajeczka czy gra na smartfonie. W rezultacie dziecko uczy się, że smartfon to niezastąpione źródło rozrywki. Sięgnie po niego odruchowo, bo po co się męczyć z wymyślaniem czegoś, skoro od razu można mieć gotowe rozwiązanie.

To działanie ma jednak konsekwencje. Łatwo o uzależnienie i przebodźcowanie oraz kontakt ze szkodliwymi treściami. Smartfon zmienia radykalnie oraz dewastuje świat dziecka i jego dzieciństwo. To zupełnie inne narzędzie niż komputer, który łatwiej kontrolować.

Ma to też przełożenie na relacje z innymi ludźmi. Na pewno każdy z nas zetknął się już z sytuacją, gdy dziecko, pokłóciwszy się z kolegą czy wszedłszy w konflikt z nauczycielem, zamiast podjąć próbę rozwiązania go, natychmiast dzwoni do mamy, która rozwiązuje problem za niego. Zamiast ćwiczyć radzenie sobie z trudnymi relacjami, pojawia się szybka skarga i oto dziecko ma konflikt z głowy. Obserwujemy coraz więcej młodych osób, które nie nawiązują kontaktu wzrokowego z rozmówcą i nie potrafią poprowadzić nawet pozytywnej lub neutralnej rozmowy.

Smartfon zmienia dziecko. Wyrabia w nim negatywne, trwałe nawyki, które będzie trudno zmienić w dorosłości. O ile to w ogóle możliwe.

Pokolenie smartfona

Starsze pokolenia mają tendencję do przeceniania pozytywnych stron nowych technologii. Dla nas – cyfrowych imigrantów – elektronika to narzędzie. Zdobywaliśmy wiedzę w tradycyjny sposób, czytając, słuchając nauczyciela, robiąc notatki, rozwiązując zadania. Budowaliśmy relacje, rozmawiając ze sobą, ucząc się subtelnych komunikatów mowy ciała, czasem diametralnie zmieniających czyjąś wypowiedź. Uczyliśmy się, że w zależności od tonu głosu i wyrazu twarzy to samo „dziękuję” może oznaczać szczere podziękowanie lub sarkastycznie wyrażoną pretensję. Mając utrwalone wyniesione z dzieciństwa nawyki dotyczące nauki, relacji społecznych, zarządzania emocjami (samokontrola, radzenie sobie z frustracją, panowanie nad stresem itp.), używamy nowych mediów jako pomocnego narzędzia.

Cyfrowi tubylcy, pokolenie, które wyrasta ze smartfonem w ręku, jest inne. Większość dorosłych np. czyta w internecie – wiadomości, wpisy, artykuły. Tymczasem według badań NASK z 2021 r. takim zajęciom poświęca się zaledwie 14,1 proc. nastolatków. Oni słuchają muzyki, oglądają filmy, seriale, śledzą youtuberów, tiktokerów, instagramerów. Ewentualnie przesyłają krótkie wiadomości, czasem okrojone do minimum, pozbawione interpunkcji i pełne slangu, czy rozmawiają online. Dla młodych nowe technologie są jak proteza – wyręczają ich w wielu sprawach. Bez tej protezy często stają się bezradni. Problem ten przybliża dwóch nauczycieli: Joe Clement oraz Matt Miles w książce „Screenschooled”, czyli „Wykształceni przez ekrany”, opisując niepokojące zmiany w kolejnych rocznikach uczniów – coraz bardziej niesamodzielnych, rozproszonych i bezradnych, gdy zabrać im dostęp do elektroniki.

Oznacza to, że aby dziecko rozwinęło niezbędne w życiu umiejętności społeczne, emocjonalne i intelektualne, musi dostać na to szansę. Badania naukowe od lat wykazują, że dla prawidłowego rozwoju człowiek potrzebuje ruchu, obcowania z przyrodą, relacji z ludźmi. Zamiast dawać proste rozwiązanie – smartfon, uczmy dzieci umiejętności życiowych w tradycyjny sposób. Bez elektroniki. Zalecenia różnych towarzystw psychologicznych i pedagogicznych są zgodne – żadnego smartfona do końca 13., a nawet 14. roku życia, a korzystanie z komputerów pod życzliwym kierownictwem dorosłych.

Chcą rozmawiać

Choć może być to zaskakujące, dzieci i młodzież tego od nas oczekują. Od kilku lat Fundacja Edukacji Zdrowotnej i Psychoterapii prowadzi warsztaty dla nastolatków nazwane „Prawo jazdy smartfonem”, podczas których młodzież między innymi wypracowuje zasady zdrowego korzystania z nowych technologii. Każda z kilkuset grup (przez program przeszło już około 5000 osób) wyraziła potrzebę, by rodzice ustalali z dziećmi zasady korzystania z elektroniki i pomagali je stosować, egzekwowali je. Młodzi sami widzą, że ekrany zbyt mocno ich angażują i oczekują wsparcia. Chcieliby uczyć się robienia rzeczy wartościowych, lecz wciągają ich głupawe filmiki, memy, gierki, pozbawione treści wymiany strzępków zdań w komunikatorach, lajki i hejt w mediach społecznościowych. Kiedy zrozumieją mechanizmy neurobiologiczne związane z elektroniką (opisane w dołączonym do tego numeru „Gościa” miniporadniku „Dzieci w wirtualnej sieci”), przyznają: „Wreszcie rozumiem, co dzieje się w mojej głowie, nie chcę dać się zniewolić”. A najciekawsze są warsztaty dla rodziców i nastolatków, podczas których rodziny negocjują własne domowe zasady zdrowego korzystania z elektroniki. To twarde, a zarazem mądre negocjacje, udowadniające, że choć zdobycze technologiczne mogą być użyteczne, mają też potencjał uzależniający.

Jeśli więc rozmawiamy z dziećmi w merytoryczny sposób, nie koncentrując się wyłącznie na zagrożeniach, ale pokazując wartościowe sposoby wykorzystania elektroniki, są gotowe słuchać. Ale do takich rozmów potrzeba rzeczowych argumentów, autentycznej troski i miłości. Fachową wiedzę i sporo pozytywnych inspiracji można znaleźć na prowadzonych przez fundację stronach: rodzice.co, zatroskani.pl i edukacja-zdrowotna.pl. •

• Jak rozpoznać, czy dziecko jest uzależnione od smartfona? • Jak sprawdzić, czy dziecko gra za dużo? • Jak chronić dziecko przed internetową pornografią? • Jak pomóc dziecku radzić sobie z zagrożeniami wirtualnego świata? • Jak przeprowadzić cyfrowy detoks? Odpowiedzi na te i wiele innych pytań dotyczących korzystania przez dzieci z internetu przynosi dołączony do tego numeru „Gościa” poradnik dla rodziców.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.