Synodalność znaczy odpowiedzialność

GN 36/2022

publikacja 08.09.2022 00:00

O synodalności, emeryturze papieża i związkach prawa kanonicznego z duchowością mówi kard. Gianfranco Ghirlanda SJ.

Synodalność znaczy odpowiedzialność ks. rafał bogacki /foto gość

Ks. Rafał Bogacki: Ignacy z Lo­yoli zalecał, aby jezuici nie przyjmowali kościelnych urzędów i honorów. Dlaczego jako jezuita zaakceptował Ksiądz Kardynał nominację?

Kard. Gianfranco Ghirlanda: W naszych konstytucjach św. Ignacy określił, czym są śluby jezuity. Dał precyzyjne wskazówki dotyczące władzy, uregulował także kwestię związaną ze święceniami biskupimi i innymi urzędami kościelnymi. Godność kardynalska nie jest związana z wykonywaniem władzy w Kościele, ani z zarządzaniem. Papież wprawdzie może delegować kardynałom swoją władzę w konkretnych sytuacjach, ale nie ma tu mowy o urzędzie. Śluby, które składają jezuici, nie uwzględniają kreacji kardynalskiej. Trzeba także pamiętać, że w czasach Ignacego święcenia biskupie wiązały się z przyznaniem konkretnego beneficjum, a także z honorem i zaszczytami. Dzisiaj jesteśmy w innej sytuacji. Jeśli papież chce mianować jezuitę kardynałem lub biskupem, to ten, mając na uwadze dobro Kościoła, powinien się zgodzić.

Znaczącą część pracy naukowej poświęcił Ksiądz Kardynał teologii prawa kościelnego i Kościoła rozumianego jako communio. Czy synodalność wpisuje się w ten nurt?

Synodalność jest aplikacją i konsekwencją wizji Kościoła rozumianego jako communio (wspólnota). Komunia ma swoje źródło w chrzcie, który czyni wszystkich ochrzczonych równymi. Posiadają oni jedną godność wynikającą z przyjętego sakramentu. Święcenia oraz śluby zakonne są pogłębieniem konsekracji chrzcielnej. W synodalności chodzi o włączenie wszystkich członków Ludu Bożego w proces decyzyjny, który do tej pory był domeną głównie biskupów i księży. W perspektywie teologii communio i synodalności każdy powinien się czuć odpowiedzialny za życie Kościoła, z uwzględnieniem osobistego powołania i urzędu. W Kościele nie może być miejsca dla obojętności. Oczywiście powinniśmy znaleźć drogę, która umożliwi realizację synodalności. Z tym są trudności, ponieważ to nowa rzeczywistość i nie mamy wielu doświadczeń w tym zakresie. Z tego powodu aktualny synod rozpoczął się od konsultacji parafialnych, w terenie. W dalszej kolejności będzie odbywał się na wyższych szczeblach – diecezji, konferencji episkopatów, a ostatecznie dojdzie do papieża. Proces ten zakłada istnienie „drabiny konsultacyjnej”. Napotykając problemy na poszczególnych poziomach, trzeba szukać skutecznej metody ich rozwiązania.

Pojawia się zarzut, że synodalność to furtka do demokratyzacji Kościoła…

Nie chodzi o demokratyzację, ale o świadomość i odpowiedzialność. Oczywiście w całym procesie trzeba być uważnym i pamiętać, że ostateczne decyzje należą do hierarchii Kościoła, papieża i kolegium biskupów. Każdy ma jasno określony zakres odpowiedzialności. Jeśli ktoś traktowałby synodalność jako drogę do zrzeczenia się odpowiedzialności, popełniłby poważny błąd. Trzeba to wyraźnie podkreślić, że ostateczne decyzje należą do tych, którym powierzono władzę w Kościele. Same konsultacje synodalne pomagają w rozeznawaniu, ponieważ dostarczają wielu danych. To pozwala na lepszy ogląd sytuacji Kościoła. Istnieje oczywiście niebezpieczeństwo związane z instrumentalizacją procesu synodalnego. Bez synodalności jednak zawsze będzie istnieć pokusa, by instrumentalizować władzę w Kościele i wykorzystywać ją w taki sposób, by decyzje były podejmowane bez uwzględnienia wymagań i potrzeb Ludu Bożego.

Czy to jednak nie jest droga do osłabienia autorytetu księdza, biskupa czy papieża?

Przeciwnie, synodalność to wzbogacenie tego autorytetu. Pasterze mają konkretne narzędzie umożliwiające wsłuchanie się w głos wiernych. Gdy mają zdanie przeciwne, powinni w jasny sposób to wyrazić, przedstawiając argumentację. Wówczas wierni zobowiązani są przyjąć daną decyzję w posłuszeństwie. W tej perspektywie wyraźnie widać, że nie chodzi o demokratyzację. Jak zaznaczyłem, potrzebna jest tutaj szczególna uwaga. Każdy ma własną odpowiedzialność, biskupi, konferencje episkopatów, ostatecznie papież.

Co w opinii Księdza Kardynała jest dziś największym zagrożeniem dla Kościoła?

Największe zagrożenie to sekularyzacja. Konstytucja apostolska Praedicate evangelium, wprowadzająca reformę Kurii Rzymskiej, zwraca na to szczególną uwagę. Powszechne jest dzisiaj kwestionowanie przesłania Ewangelii – sensu ofiary, daru z siebie, bezinteresownej miłości. Odrzucenie chrześcijaństwa powoduje utratę sensu życia. Przejawia się to m.in. w braku zgody na potomstwo. U źródeł tego problemu znajduje się brak woli, mentalność, która wyklucza dar z siebie, choć tutaj trzeba wziąć pod uwagę także czynniki ekonomiczne. Współczesne dążenie do realizacji siebie często powoduje, że człowiek zamyka się na Ewangelię. Dlaczego mamy tak mało małżeństw, wiele rozwodów, coraz bardziej powszechne stały się aborcja i eutanazja? Te zjawiska są skutkiem mentalności przeciwnej Ewangelii. Widzimy dzisiaj, że kraje o kulturze chrześcijańskiej całkowicie porzuciły własną tradycję. To bardzo poważny problem, inspirujący do reform i podjęcia reewangelizacji. Przed nami bardzo trudne zadanie, bo nie wiemy, w jaki sposób obudzić dziś pragnienie życia Ewangelią.

Czy w perspektywie Kościoła – communio rola papieża i sposób jego wybierania mogłyby zostać zmienione? I czy świeccy mogliby mieć na ten wybór wpływ?

Osobiście jestem przekonany, że trzeba zachować obowiązujący sposób wyboru papieża. Mogę to powiedzieć także dlatego, że nie mam prawa głosu i udziału w konklawe. (śmiech) Historia powinna nas czegoś nauczyć. Konkretne powody sprawiły, że grono osób wybierających papieża zostało ograniczone do wąskiej grupy kardynałów. Myślę o wpływie władzy świeckiej, a także o walkach pomiędzy rodzinami arystokratycznymi, które promowały własnych kandydatów. W mojej opinii aktualny sposób wyboru jest bardzo rozsądny. Dopuszczenie świeckich wprowadziłoby zamieszanie i możliwość nacisków politycznych. Obecnie jest to ograniczone, a każdy kardynał, który uległby takim wpływom, naraża się na ekskomunikę. Oczywiście czynnik ludzki jest tutaj mocno obecny. Istnieją grupy kardynałów i biskupów, wewnątrz których trwają dyskusje. Podobnie jak w przeszłości wybór biskupa zarezerwowany był dla kapituł katedralnych, tak obecnie wyboru papieża dokonuje Kolegium Kardynałów. Z powodu licznych nacisków politycznych w pewnym momencie historii proces wyłaniania biskupów został złożony w ręce papieża. Dzięki temu przy nominacjach Kościół nie jest zasadniczo narażony na niebezpieczeństwo wpływów aktualnej opcji politycznej. Chociaż tego niebezpieczeństwa nie da się zupełnie wyeliminować, czego przykładem są Chiny.

W mediach pojawiają się różne cytaty z papieskich wypowiedzi, które budzą kontrowersje, na przykład ostatnio w kontekście wojny na Ukrainie. Czy można uniknąć takich sytuacji?

W przypadku wypowiedzi papieskich, które budzą kontrowersje, nie chodzi o wypowiedzi doktrynalne. W sprawach wojny papież jest wolny w swoich sądach, nie dotyczą one zagadnień teologicznych. Przedstawia własną wizję danej sytuacji i zajmuje stanowisko, które uważa za najbardziej właściwe. Rządy poszczególnych państw i ich obywatele mogą uważać je za błędne, ale nie zapominajmy, że Watykan posiada najstarszą dyplomację na świecie. To doświadczenie 2000 lat i żaden rząd nie może pochwalić się podobnym wynikiem. Ponadto prasa interpretuje wypowiedzi papieża zgodnie z własną linią polityczną, podobnie jak rządy poszczególnych państw.

Nie zmienia to jednak faktu, że w opinii publicznej istnieje zamieszanie. Czy można w jakiś sposób rozwiązać ten problem?

Dotykamy tutaj kwestii komunikacji społecznej. Dostęp do informacji jest dzisiaj powszechny, rozchodzą się one bardzo szybko. Media przytaczają je w sposób wybiórczy, często wyciągając zdania z kontekstu. Ponadto każdy chce potwierdzić swoje stanowisko, mówiąc: „To, co mówi papież, zgadza się z moim punktem widzenia”, albo odwrotnie: „To, co powiedział papież, nie pasuje do mojego obrazu świata” – a stąd już prosta droga do stwierdzenia, że papież się myli. Oczywiście papież może się mylić w tym, co nie dotyczy Magisterium Kościoła.

W niektórych wywiadach papież Franciszek wypowiedział się, że gdyby zaszła taka potrzeba, przeszedłby na emeryturę. Czy prawo kanoniczne powinno uwzględniać instytucję „papieża emeryta”?

Gdyby tak się stało, mielibyśmy jeszcze bardziej skomplikowaną sytuację niż aktualna. Rezygnacja papieża jest i pozostanie czymś nadzwyczajnym. Franciszek nie zamierza na razie rezygnować ze swego urzędu, choć myśląc o przyszłości, nie wyklucza tego. Jeśli straci zdolności do zarządzania, będzie do tego zmuszony. Dzisiaj ludzkie życie jest coraz dłuższe i trzeba uwzględnić ten czynnik. Jeśli papież czuje, że nie może dłużej sprawować swojej posługi, powinien ustąpić. To jednak powinna być sytuacja wyjątkowa.

Czy nie trzeba zmienić prawa w tej kwestii?

Aktualne prawo mówi, że papież powinien zrezygnować, gdy nie może sprawować swojej władzy. Weźmy przykład z historii. Kiedy podczas Soboru w Konstancji w XV wieku papież Grzegorz XII zrezygnował, jego następca Marcin V włączył go ponownie do Kolegium Kardynałów. Stało się tak dlatego, że po wyborze na papieża Grzegorz XII przestał być kardynałem. To logiczne, bo Kolegium Kardynałów stanowiło organ doradczy papieża, a nikt dla siebie nie jest doradcą. Ponadto mówiąc o „papieżu emerycie”, mamy na myśli biskupa Rzymu. Takie nazewnictwo jest bardziej precyzyjne. Benedykt XVI kilka razy podkreślił, że od momentu złożenia urzędu nie jest już papieżem. Bardzo ceniłem Józefa Ratzingera jako prefekta Kongregacji Nauki Wiary, a potem papieża. To naprawdę szlachetna postać. I nawet jeśli nie jest już papieżem, czuję do niego ogromny szacunek. Niektóre środowiska, ale także media, wywołały zamieszanie, twierdząc, że Franciszek nie jest ważnie wybranym papieżem.

Jest Ksiądz Kardynał nie tylko prawnikiem, ale i cenionym rekolekcjonistą, dającym ćwiczenia duchowne. Niedawno powiedział Ksiądz, że prawo kanoniczne uczy miłości do Chrystusa i Kościoła. W jaki sposób połączyć prawo z duchowością?

Wielu myśli, że prawnik nie może prowadzić życia duchowego. (śmiech) Prawo kanoniczne ma swoją specyfikę oraz metodę i powinno być widziane w perspektywie teologicznej. Bez tego fundamentu byłoby jedynie prawem, ale nie kanonicznym. Natomiast dawanie ćwiczeń duchownych to charyzmat Towarzystwa Jezusowego, którego jestem członkiem. Pamiętam, że pierwszy raz prowadziłem kogoś drogą ćwiczeń w 1977 roku. Był to diakon, który aktualnie jest biskupem pewnej diecezji we Włoszech. W latach dziewięćdziesiątych zacząłem prowadzić rekolekcje niemal wyłącznie dla seminarzystów. Odkryłem, że poświęcenie się przyszłym kapłanom jest szczególnie cenne. Jestem przekonany, że reformy Kościoła nie można przeprowadzić bez odnowy życia duchowieństwa i osób konsekrowanych. Uczy tego historia Kościoła. Gdy patrzymy na czasy kryzysu, widzimy, że Bóg posyłał wyjątkowych księży, zakonników, a także papieży. Nie dlatego, że stanowią jakąś osobną kastę, ale dlatego, że z racji otrzymanego charyzmatu mają większy wpływ na ludzi. Odnowa Kościoła zawsze dokonywała się przez ludzi, którzy żyli głębią życia duchowego. Wiele zakonów, które mają korzenie w średniowieczu i reformacji, trwa w Kościele do dziś. Te szczególne charyzmaty trzeba podtrzymywać i ożywiać.•

Kardynał Gianfranco Ghirlanda

ur. 5 lipca 1942 r. w Rzymie, jezuita, doktor prawa kanonicznego, w latach 2004–2010 rektor Papieskiego Uniwersytetu Gregoriańskiego. Został kreowany kardynałem podczas ostatniego konsystorza, który odbył się w Watykanie pod koniec sierpnia.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.