Kto jest dla mnie inspiracją w moim kaznodziejstwie?

GN 36/2022

publikacja 08.09.2022 00:00

Kto jest dla mnie inspiracją w moim kaznodziejstwie? r. koszowski /foto gość

ks. Wojciech Węgrzyniak

biblista, wykładowca, rekolekcjonista

– Na mój sposób przepowiadania inspirująco wpłynęło kilku księży. Gdy chodziłem do podstawówki, bardzo podobały mi się kazania o. Eustachego Pająka, karmelity z Kluszkowiec. Potem autorytetami byli dla mnie ks. Edward Staniek, rektor seminarium, i ks. Józef Tischner, wykładowca. Ksiądz Tischner, jeszcze kiedy byłem w liceum, co roku przyjeżdżał na spotkania z młodzieżą. Mówił o takich rzeczach jak wolność, solidarność, praca, miłość. Kiedy się go słuchało, miało się poczucie, że jest się w świecie idei. Kaznodzieje często mówili praktyczne rzeczy – co wolno, a czego nie, a on pokazywał świat tajemnicy, którą człowiek nie do końca ogarniał. Bo przyznam się, że nie wszystko rozumiałem z tej filozofii, ale czułem, że mnie to pociąga. Tak też było na Mszach góralskich, które odprawiał ks. Tischner. Uczestniczyli w nich młodzi ludzie i choć nie wszystko rozumieli, czuli, że dzieją się tam ważne rzeczy. Kiedy byłem młodym księdzem, dużo czerpałem od ks. Zawitkowskiego. Bardzo mi pomagał jego styl. No i wiele wtedy skorzystałem dzięki lekturze kompendium ojców Kościoła „Karmię was tym, czym sam żyję”. Szczególnie dużo światła nieśli św. Augustyn i Orygenes. Teraz, dzięki temu, że poznałem grekę i hebrajski, sam tekst Pisma Świętego jest dla mnie ogromną inspiracją.

o. Tomasz Nowak

dyrektor Dominikańskiego Ośrodka Kaznodziejskiego

– Właśnie wracam z Walencji, od św. Wincentego Ferreriusza, dominikanina, którego uważam za największego kaznodzieję. Specjalnie pojechałem tam na rekolekcje, żeby go poznać. Działał na przełomie XIV i XV wieku. Głosił dla tysięcy ludzi, nawracali się wszyscy, którzy mogli się nawrócić. Od niego uczę się, inspiruję się nim.

Jeśli chodzi o autorytet kaznodziejski dzisiaj, to jest nim dla mnie arcybiskup Grzegorz Ryś. Cały czas go słucham i z jego głoszenia korzystam chyba najwięcej spośród współczesnych kaznodziejów. Przede wszystkim bazuje na Biblii, jest rzetelny. Jako historyk Kościoła w głoszeniu Ewangelii wykorzystuje konkretną wiedzę naukową. Jego słowo odbieram jako karmiące mnie duchowo. Mówi się skrótowo, że nauczanie jest z Ducha Świętego, czyli że kaznodzieja modli się i słucha słowa Bożego. Z tego wynika jego przepowiadanie, które dotyka mnie i porusza. Rozwija mnie duchowo i jako kaznodzieję, i jako chrześcijanina.

ks. Bogusław Kowalski

proboszcz parafii Nawrócenia św. Pawła Apostoła w Warszawie

– Wzorem kaznodziejstwa był dla mnie mój serdeczny przyjaciel, nieżyjący już ks. Piotr Pawlukiewicz. Miał wybitny dar łączenia życia z Ewangelią, przekładania na życie duchowe czasami banalnych spraw, świetnie przez niego odczytywanych i wplatanych w kaznodziejstwo. Taką osobą na pewno był też śp. arcybiskup Henryk Hoser. Bardzo lubiłem go słuchać. Potrafił w jednym zdaniu zawrzeć to, na co inni potrzebują dziesięciu. Miał bogate słownictwo, co wynikało chyba z jego znakomitego wykształcenia. Podziwiałem też śp. bp. Zawitkowskiego za jego przyswajalną „poezję homiletyczną”, obrazowość, ten jego charakterystyczny sposób mówienia, którego nie sposób skutecznie naśladować. Dalej są również ks. prof. Waldemar Chrostowski, który do przekazu na tematy życia chrześcijańskiego potrafi genialnie wykorzystać wiedzę biblijną; ks. Bogusław Jaworowski MSF, którego podziwiam za czystość wiary katolickiej, moc przekazu i zdrową bezkompromisowość. Tak wciąga słuchacza, że nie sposób się oderwać; i wreszcie ks. Feliks Folejewski SAC, który 40 lat temu powiedział do nas, kleryków, o pokorze kapłańskiej, żeby nie być kastowym nauczycielem i guru, traktującym ludzi jak plebs. Do dzisiaj to zdanie pamiętam. Świadectwo życia bardzo łączył z przekazem, dlatego był dla mnie wielkim autorytetem kaznodziejskim.

o. Stanisław Jarosz

paulin

– Nie mam jakiegoś wzorca kaznodziejskiego. Nie jestem na tyle dobry. Śmieję się, że moje mówienie jest do księży prostych, a panien pobożnych. Natomiast w trakcie tych 40 lat głoszenia, czy to na rekolekcjach, czy dniach skupienia, czy po prostu podczas homilii niedzielnych, starałem się zawsze zaczynać od kerygmatu. Moją intencją jest odpowiadanie na pytania, które kiedyś postawili mi ludzie. Na bazie Ewangelii czy tematu konferencji próbuję przypomnieć sobie, o co mnie pytali, i dać na to odpowiedź. Bo problemy są wciąż te same: grzech, świętość, lęk przed śmiercią, trudne sytuacje… Moja formuła jest więc prosta. Kiedyś, gdy pracowałem w Warszawie, po Mszy św. podszedł do mnie członek Polskiej Akademii Nauk, szef katedry językowej. Powiedział mi coś, co stało się wskazówką dla mnie jako kaznodziei: „Niech mówi ksiądz tak, jak mówi – językiem prostym, nieskomplikowanym, popartym własnym doświadczeniem. Ma ksiądz łatwość »przekazu obrazkowego«. Proszę się tego trzymać, nie dać się zmanierować, mówić krótkimi zdaniami, tak żeby każdy zrozumiał”. Uścisnął moją rękę i poszedł. A ja myślę, że inaczej nie potrafię. Ale wiem, że mam przekazać to, co mówi Ewangelia, a nie to, co się komu podoba.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.