Piórko

Marcin Jakimowicz

|

GN 36/2022

publikacja 08.09.2022 00:00

​Hasło „Hildegarda”, odzew: „orkisz”. Przesłanie Sybilli znad Renu łatwo spłycić do poziomu „kuchennych rewolucji”. „Boskość tętni we wszechświecie” – wołała mistyczka.

Piórko istockphoto

Nie wylewam dziecka z kąpielą: Hildegarda doskonale wiedziała, że do serca trafia się przez żołądek, a świadoma psychosomatycznych uwarunkowań podpowiadała, że w zdrowym ciele zdrowy duch. Nie można wyrugować z jej przekazu kulinarnych podpowiedzi (to normalne, że turyści wracają z Bingen z orkiszowymi ciasteczkami), nie można ich jednak absolutyzować i oderwać od głównego przesłania Sybilli znad Renu.

Oczywiście, pisała: „Orkisz ogrzewa, odżywia, wzmacnia i jest łagodniejszym od innych ziaren. Daje człowiekowi mocne mięśnie i zdrową krew, szczęśliwy umysł i pogodną duszę”, ale podpowiadała przede wszystkim: „Módl się i przyjmuj z wdzięcznością trudy życia, a dla innych staniesz się znakiem nadziei” oraz: „W złych czynach usychasz, w dobrych – ożywasz”.

„I stało się w roku tysiąc sto czterdziestym pierwszym od narodzin Jezusa Chrystusa, że gdy miałam czterdzieści dwa lata i siedem miesięcy, rozwarły się niebiosa i oślepiająca światłość niespotykanej jasności oblała cały mój umysł. I roznieciła ogień w mym sercu i piersi jak płomień, nie paląc, lecz ogrzewając ciepłem… i raptem pojęłam znaczenie ksiąg, to jest Psałterza, Ewangelii i innych ksiąg Starego i Nowego Testamentu. A głos z nieba trzykrotnie powiedział: »O, krucha istoto, prochu z prochu, zepsucie z zepsucia, mów i spisuj wszystko, co widzisz i słyszysz«”. Hildegarda (1098–1179) miała nadprzyrodzone wizje już od trzeciego roku życia. Nikomu nie zdradziła jednak swego sekretu. Rodzice oddali ośmioletnią córkę pod opiekę pustelnicy Jutty. Jaki żar musiał w niej płonąć, skoro podczas pobytu w pustelni niewielka cela przy benedyktyńskim klasztorze przeobraziła się w spore żeńskie zgromadzenie, a Hildegarda została wybrana na przełożoną wspólnoty! Swe wizje notowała na woskowych tabliczkach, które przepisywał do księgi jej powiernik, mnich Volmar (ich spisywanie zajęło aż dekadę).

W 1146 roku w liście do Bernarda z Clairvaux mniszka z Nadrenii zwierzyła się, że mimo braku wykształcenia od najmłodszych lat doświadcza wewnętrznych wizji i komponuje liturgiczne hymny, mimo że nie ma żadnej muzycznej edukacji. Wspominała o „świętym dźwięku, który rozbrzmiewa w całym stworzeniu”, i o viriditas (zieloności) – pochodzącej od Ducha Świętego sile życia dającej owocność naturze i ludzkiej aktywności. Bernard, czuły na nieortodoksyjne poglądy, był pod wrażeniem listu. Zachęcił mniszkę do pisania. Rok później na synodzie w Trewirze obszerne fragmenty pierwszego dzieła Hildegardy czytał sam papież Eugeniusz III, który wyraził zgodę na jego upowszechnienie.

Choć sama pokornie nazywała siebie indocta (nieuczoną) lub „piórkiem unoszonym przez Ducha Świętego”, jej dorobek jest imponujący. Tytuł doktora Kościoła nadał jej Benedykt XVI. Zachwyca mnie jej dewiza: „Sztuka stawania się człowiekiem polega na tym, by przemieniać rany w perły”.

 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.