O „Solidarności” pod Bramą Brandenburską

Barbara Gruszka-Zych

Solidarność to słowo, które trzeba praktykować - słyszałam kilka razy podczas podczas otwarcia wystawy „Solidarność. Pomoc. Wolność” w Instytucie Pileckiego w Berlinie.

O „Solidarności” pod Bramą Brandenburską

Miejsce do zaprezentowania ekspozycji pod tak wymownym tytułem jest znaczące. Oddział Instytutu mieści się tuż pod Bramą Brandenburską uznawaną za symbol pokoju i wolności. Sylwetka budowli umieszczona na rewersach niemieckich dziesięcio, dwudziesto i pięćdziesięciu eurocentów przypomina o nowej epoce jaka zaczęła się od momentu zjednoczenia państwa niemieckiego w 1990 roku. 

Od solidarności do zjednoczenia jest bardzo blisko i kiedy wychodząc z ekspozycji dotyczącej historii naszego kraju przenosimy się myślami do problemów niemieckich widzimy, że wszystkim nacjom chodzi o jedno - zgodne życie w poszanowaniu ludzkich praw. Miniona epoka była czasem kiedy totalitaryzmy skutecznie niszczyły nie tylko wielkie marzenia, ale utrudniały codzienne życie, każąc tak zwanemu szaremu obywatelowi czekać w sklepowych kolejkach nawet po papier toaletowy. Wszystko zmieniło się 42 lata temu kiedy w Polsce powstała NSZZ„Solidarność”.     

Berlińska wystawa przygotowana przez Instytut Adama Mickiewicza, Instytut Pileckiego w Berlinie oraz Ośrodek „Pamięć i Przyszłość” opowiada nie tylko o dziejach związku zawodowego „Solidarność”. Oglądając ją możemy się dowiedzieć jaki odzew solidarności otrzymaliśmy wtedy ze świata, także z Niemiec. W jaki sposób spieszyły nam z pomocą liczne komitety, powstające w różnych krajach w reakcji na wprowadzenie w Polsce stanu wojennego. Przenosimy się do przeszłości oglądając pakowane przez jakichś anonimowych darczyńców paczki z puszkami kakao Van Houten, czekoladami, rajstopami i jeansami.   

- Dziś rola Polski w wielkiej lekcji czym jest solidarność zostaje zapomniana - powiedziała Barbara Schabowska, dyrektor Instytutu Adama Mickiewicza.  - Nasz zryw wywołał falę solidarności na całym świecie - za wielką akcją wspierania Polaków stali zwykli ludzie. Dziś też wielu takich zwykłych masowo pomaga uchodźcom zza naszej wschodniej granicy.

Biorąca udział w otwarciu wystawy profesor Marion Brandt - kierownik Zakładu Literatury i Kultury Niemiec z Uniwersytetu Gdańskiego przypomniała jak to w w 1980 roku mówiono o solidarnościowcach, że uniesieni romantyczną chęcią uzyskania wolności stracili poczucie realizmu. A jednak ten romantyzm zwyciężył i zwycięża dziś kiedy wychowani na tamtej „Solidarności”  umiemy się solidaryzować z walczącymi Ukraińcami i Białorusinami. Jest takie powiedzenie, że dobro czynione innym, którym się głośno chwali, traci połowę na wartości. Polakom, jak to zrobiono na tej wystawie - wypada przypomnieć ile dobra otrzymaliśmy od innych podczas stanu wojennego. A dobro, które czynimy teraz praktykując solidarność - po prostu widać.