Między Wschodem a Zachodem. Jak żyją siostry betlejemitki

Judyta Syrek

|

GN 35/2022

publikacja 01.09.2022 00:00

„Gdzie słyszysz śpiew, tam idź, tam dobre serca mają” – to słowa piosenki, zaczerpnięte z poezji J. Goethego, trochę już zapomniane, ale bardzo odpowiednie do przybliżenia wspólnoty sióstr betlejemitek, które mieszkają w pustelniach.

Ikona Chrystusa Pantokratora, moment celebracji. Ikona Chrystusa Pantokratora, moment celebracji.
ks. Maciej Świgoń /foto gość

Spotkanie

Siostry nie pokazują się światu. Żyją w ukryciu. Jeżeli ktoś poprosi, czasem zgadzają się na spotkanie. Na co dzień zapraszają, by pobyć w ciszy ich miejsca albo uczestniczyć w liturgii. Gościnność mają wpisaną w zwyczaje. Po przejściu przez bramę monasteru wita nas przestronny dziedziniec z kilkoma budynkami przeznaczonymi dla gości. Siostry nazywają tę przestrzeń gościńcem. W budynku głównym jest miejsce spotkań, zwane Nazaretem, mały sklep z figurkami, kadzidłem, świecami woskowymi i innymi wyrobami rzemiosła monastycznego oraz przetworami wytwarzanymi na miejscu. Znajduje się tu również kilka pokoi, w których goście mogą zatrzymać się na kilkudniowe rekolekcje w ciszy i samotności, po wcześniejszym ustaleniu tego z siostrami.

Centrum monasteru, usytuowane na pograniczu między gościńcem a klauzurą, stanowi kościół. Ta struktura nie jest przypadkowa, bo już po przekroczeniu bramy ma się poczucie wchodzenia w tajemnicę.

Za kościołem i częścią widoczną dla gości ukryte są pustelnie, w których mieszkają siostry. Goście widzą tylko dachy wyłaniające się zza ogrodzenia. Ta przestrzeń jest objęta ścisłą klauzurą, czyli zamknięta dla ludzi z zewnątrz. Klauzura strzeże życia ukrytego mniszek. Goście mają udział w tym, co dla mniszek jest najważniejsze, czyli w modlitwie. To, czego doświadcza się na liturgii i podczas adoracji, jest nasycone ogromnym duchowym bogactwem, które czujemy jeszcze przez wiele dni po opuszczeniu monasteru.

Jeżeli mielibyśmy sporządzić listę miejsc, które przyciągają ludzi do Boga szczególnie głębią i pięknem sprawowanej liturgii, to ze znanych moglibyśmy wymienić opactwo benedyktynów w Tyńcu, kościoły dominikańskie czy Wspólnoty Jerozolimskie w Warszawie. Wszystkie są otwarte, dostępne i w większości usytuowane blisko miast lub w ich sercu. Ale istnieje miejsce szczególne, pozornie niedostępne, położone w środku lasu, w totalnej ciszy. Ten, kto tutaj dociera, może się spodziewać, że doświadczy nieba. Bramą do tego doświadczenia jest pięknie wyśpiewana liturgia, na której można poczuć, że we wspólnocie Kościoła spotyka się Boga. Ten, kto tutaj przybywa, dotyka nadprzyrodzonej rzeczywistości i może odkryć, że świat duchowy istnieje i że jest światem otwartym: otwartym dla niego.

Monaster sióstr betlejemitek w Grabowcu dzieli od Gdyni ok. 40 minut jazdy samochodem. Piękno liturgii, które tutaj odkrywamy, może zachwycić nie tylko pod względem muzycznym, ale też z powodu dbałości o każdy liturgiczny gest.

Celebracja

Liturgię poprzedza bicie dzwonu, który zwołuje wspólnotę na modlitwę. Siostry powoli zajmują swoje miejsca w stallach. Gdy patrzy się z góry na świątynię (bo świeccy mogą przebywać tylko na chórze, inaczej niż w klasztorach karmelitańskich czy benedyktyńskich, gdzie siostry są oddzielone kratą od wiernych), uwagę przyciągają trzy ikony. W centrum, w absydzie kościoła, znajduje się fresk Trójcy Świętej namalowany na wzór ikony Rublowa (najważniejszej w duchowości betlejemitek). Po prawej stronie umieszczona jest ikona Chrystusa, po lewej – ikona Maryi o czułym spojrzeniu, wyrażającym dobroć Boga. Siostry w czasie liturgii podchodzą i całują ikony, skłaniając się przed wyrażaną przez nie Obecnością. Patrząc na ten gest, zaczynam rozumieć, co znaczy powiedzenie, że ikona jest oknem, przez które można dotykać Boga. To nie jest zwykła deska z namalowanym wizerunkiem. Ikona żyje i woła nas do życia, do spotkania. Przez to zaprasza także do celebracji. A celebracja czasami trwa długo (nawet dwie godziny), bo na liturgii czasu się nie liczy. W tym liturgicznym spotkaniu z Bogiem w Grabowcu ważny jest nie tylko wymiar duchowy, istotne są także szczegóły zewnętrzne, zmysłowe, będące znakiem tajemnicy: gesty i postawy ciała, zapach kadzidła, śpiewy – zharmonizowane tak, aby prowadzić do uczestniczenia w celebrowanym wydarzeniu, w którym świat ziemski spotyka się ze światem duchowym. To nie jest proste do opisania, najlepiej dotyka się tego przez doświadczenie.

– Śpiew jest dla nas ważny – mówi jedna z sióstr. – Pomyślmy o Maryi, która wielbi Boga poprzez Magnificat. – W śpiewie przyjmujemy słowo Boże rozważane przez wieki tradycji Kościoła Wschodu i Zachodu i oddajemy je Bogu w uwielbieniu.

Nasze rozmowy odbywają się w małym domku dostępnym dla gości. Siostry mają dar budowania relacji. Można zapytać: ale jak je budują, skoro na co dzień żyją w milczeniu, na „pustyni”? – Pustynia to nie jest miejsce ciszy w sensie pustki – mówią. – Pustynia to dla nas miejsce spotkania z Bogiem. Trójca Święta to Obecność, która zaprasza do wzajemności. Codziennie patrzymy na ikonę Trójcy i widzimy w niej, jak Ojciec patrzy na Syna i mówi z zachwytem: „Synu Mój”. Syn patrzy na Ojca i mówi: „Ojcze, przyjmuję Twoją miłość i miłość też oddaję”. Z tej wzajemnej miłości pochodzi Duch Święty.

Żyjemy w świecie, który doświadcza kryzysu ojcostwa i totalnego kryzysu relacji. A w Grabowcu, w całkowitym ukryciu i ciszy, wznosi się codziennie modlitwa w intencji tego świata, o wyjście z tych trudności. Nie są to tylko słowa, jest to prawdziwe przeżywanie relacji z Bogiem. To powrót do Źródła. – Pragniemy kontemplować Boga, przyjmując coraz bardziej Jego życie – tłumaczy s. Christana, przeorysza. – Dlatego błagamy Boga Ojca, by dał nam swoją miłość, którą będziemy mogły obdarować drugiego człowieka. Ja nie mam takiej miłości do mojej siostry, jaką ma Bóg Ojciec do Syna, nie mam miłości, która jest zachwytem, więc błagam: „Panie Jezu Chryste, Synu Boga Żywego, zmiłuj się nade mną!”.

Ikona Trójcy to ikona relacji miłości, w której druga osoba jest punktem wyjścia i bezustannie zaprasza do relacji. Zachwyt nad drugim sprawia, że relacja nigdy się nie nudzi, nie umiera, nawet to, co trudne, zaczyna mieć sens. Otwiera serce na inność drugiego, pobudza do nawrócenia. Zachwyt przeprowadza też przez najważniejsze momenty w życiu.

– W Betlejem odwołujemy się do wyboru Pana Boga, do wiecznej chwili poza czasem, w której Trójca Święta podjęła decyzję o stworzeniu innych bytów, z którymi będzie mogła dzielić się swoim życiem: aniołów i ludzi. Bóg stworzył człowieka na swoje podobieństwo, by ten mógł poznać, jak żyje i kocha Trójca Święta. My staramy się żyć tym wyborem i patrzymy, jak Maryja wcieliła go w życie. Ona była pierwszą osobą ludzką nietkniętą w swoim człowieczeństwie, bo nie była skażona grzechem. Odnosimy się do Niej, by mogła nas uczyć takiego życia – tłumaczy s. Christana.

Życie codzienne

Każda siostra ma własny rytm dnia, ustalany z siostrą towarzyszącą jej w drodze duchowej. Ważne jest, by na pustyni nie być samemu. By nie pobłądzić, nie pójść złą drogą w duchowości. Tu przewodnikiem jest Duch Święty. Jednak nie zawsze jest łatwo rozpoznać Jego natchnienia. Istnieje ryzyko kierowania się własnymi uczuciami, przekonaniami czy zranieniami, jakie w sobie nosimy. Drugi człowiek pomaga spojrzeć na to z dystansem, rozeznać w prawdzie, szczególnie kiedy jest bardziej zaawansowany w życiu monastycznym. To bardzo ważny element życia na pustyni. Samotność i milczenie są ważne, ale do dojrzałości nie dochodzi się od razu. – Droga do prawdziwej samotności paradoksalnie wiedzie przez relacje: z Bogiem, z samym sobą i z innymi. Nikt nie może zbawić się sam. Potrzebujemy Bożej łaski, potrzebujemy także ludzkiej pomocy. Podstawowym przesłaniem Ewangelii jest przebaczenie i miłość, a nie samotna, izolująca się „doskonałość” – mówią siostry.

Głównymi wydarzeniami dnia w monasterze są duchowa droga ze słowem Bożym (lectio divina) oraz liturgia: codzienna Eucharystia i siedem godzin liturgicznych, z których dwie główne – jutrznia i nieszpory – odmawiane są wspólnie w kościele, a pozostałe w samotności. – Słowo i Eucharystia są pokarmem życia, duchową manną, która pozwala przetrwać na pustyni – zaznaczają siostry. To miejsce codziennego spotykania się z Chrystusem, coraz głębszego odkrywania Oblicza Boga i poznawania siebie samego. Słowo czytane i rozważane z wiarą w lectio, zachowywane z miłością w sercu pośród codziennych obowiązków życia, przemieniane w błaganie, kontemplowane w modlitwie, przeżywane i wyśpiewywane na liturgii prowadzi do nawrócenia serca i stopniowej przemiany życia na podobieństwo Chrystusa. Pomaga w tym także codzienne studium: czytanie pism ojców Kościoła, tekstów Magisterium, wykłady z teologii i filozofii. Formacja odbywa się w monasterze. Wykładowcy przyjeżdżają do sióstr na różne sesje tematyczne. Znaczną część dnia wypełnia praca, jest też czasami miejsce na siostrzane relacje – to przestrzeń wyprowadzania Słowa w czyn i uczenia się trwania w nieustannej modlitwie.

Pobyt w monasterze w Grabowcu pomaga odkryć to, co w życiu jest naprawdę ważne. Pierwsze powierzchowne zaciekawienie codziennym rytmem dnia za murem klasztornym schodzi na dalszy plan, gdy zaczynamy uczestniczyć w liturgii i doświadczać jej mocy; właśnie w niej odnajdujemy sens i… zachwyt. Odkrywamy na nowo, że nasza wiara opiera się na zwycięstwie Chrystusa, na zmartwychwstaniu. Aby wejść w to zwycięstwo, trzeba otworzyć się na spotkanie z żywym Chrystusem, zejść z Nim do głębi swojego serca i doświadczyć Jego miłości. Dopiero wtedy zaczynamy rozumieć, czym tak naprawdę jest miłość, którą Bóg nas obdarza i o którą nas prosi.

Grabowiec, choć ukryty z dala od miasta, otoczony lasem, daje szansę przeżycia głębokiego wewnętrznego spotkania – pomaga ono wielu świeckim osobom zrozumieć rzeczywistość, w której żyją na co dzień; pomaga odbudować relacje, często te najważniejsze: z Bogiem, z bliskimi, ze znajomymi. To miejsce jest dla świeckich przystanią pokoju.

Zaczęło się od świeckich

Jest rok 1950. Grupa francuskich pielgrzymów uczestniczy w uroczystości ogłoszenia dogmatu o wniebowzięciu NMP na placu św. Piotra w Rzymie. Wśród nich jest jeden dominikanin, jedna wdowa, małżeństwo i troje poszukujących chrześcijan. Są zwykłymi pielgrzymami, którzy przybyli do Rzymu na wielkie wydarzenie Kościoła powszechnego. Kiedy papież Pius XII wypowiada słowa o przyjęciu prawdy wiary w to, że Miriam z Nazaretu, Matka Jezusa, została uniesiona z ciałem i duszą do nieba, każdy z nich zaczyna rozumieć w swym sercu nie tylko wagę ogłaszanego dogmatu, ale też znaczenie słów z Listu do Efezjan: „Bóg wybrał nas w swym Synu, abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego Obliczem” (Ef 1,4). Zaczynają rozumieć, że nie tylko Maryja jest wybrana. Każdy człowiek został wybrany przez Boga Ojca, by przez Jego Syna, mocą Ducha Świętego wejść w tajemnicę przybranego synostwa i odkrywać głębię relacji trynitarnych. Jak pielgrzymi powiedzą po latach, dociera do nich prawda o tym, że „każdy człowiek jest wraz z Maryją oczekiwany przez Boga w wielkiej ciszy miłości Trójcy Przenajświętszej. Nie jest to proste do zrozumienia. A oni czują potrzebę, aby zaistniały nowe wspólnoty, których powołaniem będzie kontemplacja tajemnicy obecności Maryi Panny w chwale. To doświadczenie jest tak silne, że już w trakcie uroczystości każdy osobno, po cichu składa Bogu obietnicę, że poświęci temu całą swoją uwagę i wszystkie swe siły.

Dwanaście tygodni później tworzy się pierwsza wspólnota sióstr, a dziesięć lat później powstaje wspólnota braci. Pierwszym miejscem zamieszkania mniszek było wiejskie gospodarstwo we Francji, w miejscowości Chamvre. Był to dom wspomnianej wdowy. Stała przy nim stodoła, w której urządzono kaplicę, miejsce adoracji. Ktoś powiedział, że to miejsce jest jak Betlejem. Tak przyjęła się potoczna nazwa tej monastycznej rodziny, jednak jej znaczenie sięga dużo głębiej: Betlejem to miejsce narodzin Zbawiciela, spotkanie nieba z ludzkim ubóstwem, miejsce modlitwy Maryi zatopionej w cichej kontemplacji, a jednocześnie otwarte dla wszystkich pielgrzymów, którzy pragną pokłonić się wcielonemu Słowu w pokorze i adoracji.

Tak zaczęło się dzieło, które pochodziło z Ducha i mocą Ducha Świętego rozprzestrzeniło się na cały świat. Dzisiaj wspólnoty Betlejem istnieją we Francji, Izraelu, w Niemczech, Belgii, Polsce, USA, Meksyku czy Chile, aby być miejscami adoracji Bożego daru dla świata. Cały świat może mieć swoje Betlejem. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

TAGI: