Ostatnia taka bitwa

Adam Śliwa

|

GN 35/2022

publikacja 01.09.2022 00:00

Szarżujące szwadrony jazdy, barwne otoki czapek, lance, szable. Była to ostatnia tak wielka bitwa w prawdziwie kawaleryjskim stylu. W 102. rocznicę bitwy pod Komarowem w Wolicy Śniatyckiej stanął monumentalny pomnik Chwały Kawalerii i Artylerii Konnej.

Pomnik Chwały Kawalerii i Artylerii Konnej w Wolicy Śniatyckiej. Pomnik Chwały Kawalerii i Artylerii Konnej w Wolicy Śniatyckiej.
stowarzyszenie bitwa pod komarowem

Walki o Radzymin, obrona Warszawy i kontrofensywa znad Wieprza to epizody, które złamały ofensywę bolszewicką w lecie 1920 r. Jednak pod koniec sierpnia w okolicach Zamościa pozostał jeszcze jeden wróg, który swoją szybkością i okrutną walką siał postrach na południowym froncie. Była to 1. Armia Konna Siemiona Budionnego. Do jej pokonania szykowała się 3. Armia generała Władysława Sikorskiego, a najważniejszą rolę w bitwie miała odegrać jej 1. dywizja jazdy dowodzona przez płk. Juliusza Rómmla.

Na Zamość

Po zwycięstwie na przedpolach Warszawy i zażegnaniu niebezpieczeństwa utraty Lwowa najważniejszym wyzwaniem stojącym przed Naczelnym Dowództwem Wojska Polskiego było niedopuszczenie do zajęcia Lubelszczyzny przez sowieckie wojsko – 12. Armię i 1. Armię Konną. Dlatego do polskiej 3. Armii ściągano wszystkie dostępne jednostki. 27 sierpnia przekazano jej Grupę Operacyjną gen. Stanisława Hallera z 1. dywizją jazdy i 13. dywizją piechoty. Tego samego dnia Budionny przekroczył Bug i skierował się na Krasnystaw, Grabowiec, Tyszowce. Haller, nie czekając na 10. dywizję piechoty, rozpoczął działania na skrzydło i tyły bolszewickiej armii w kierunku Tyszowce–Komarów. Sowiecka Armia Konna parła jednak wciąż na Zamość, który otoczyła 29 sierpnia przed godziną 18.

Miasto miało słabą obronę, złożoną ze sprzymierzonych wojsk ukraińskich i polskich, ale broniło się dzielnie i skutecznie, głównie w granicach twierdzy. Budionny popełnił błąd, wiążąc swoją kawalerię walką o miasto, zamiast ominąć je i podążać dalej na Krasnystaw. Dało to Polakom szansę na okrążenie groźnego przeciwnika. Możliwości działań ofensywnych Rosjan ograniczały ulewne deszcze. Kleszcze się zaciskały. 7. dywizja piechoty, grupa gen. Bułaka-Bałachowicza, 2. dywizja piechoty legionów i 10. dywizja piechoty miały wiązać siły Budionnego, a grupa Hallera zaatakować jej tyły. 13. dywizja piechoty zajęła rejon Łabuni, odblokowując Zamość, a 1. dywizja jazdy miała nacierać z Komarowa przez Wolicę Śniatycką na Gródek. Tak zaczynała się największa bitwa kawaleryjska XX wieku.

Ułani i kozacy

Armia Budionnego, po walkach pod Lwowem i nękających ją dezercjach, w chwili rozpoczęcia bitwy liczyła blisko 13 tysięcy ludzi, 72 działa, 387 karabinów maszynowych i 7 samochodów pancernych. Składała się z 11., 4., 6. i 14. dywizji jazdy, w tym wielu pułków kozackich oraz samodzielnej brygady jazdy. W bitwie pod Komarowem walczyło z tej armii ok. 7 tysięcy ludzi.

Polska 1. dywizja jazdy składała się z VI brygady jazdy płk. Konstantego Plisowskiego (w jej skład wchodziły: 1. pułk ułanów Krechowieckich, 12. pułk ułanów Podolskich, 14. pułk ułanów Jazłowieckich oraz 2. bateria 3. dywizjonu artylerii konnej), a także z VII brygady jazdy płk. Henryka Brzezowskiego (2. pułk szwoleżerów Rokitniańskich, 8. pułk ułanów księcia Józefa Poniatowskiego, 9. pułk ułanów Małopolskich oraz dwie baterie z 1. i 6. dywizjonów artylerii konnej). Bardzo ciekawą jednostką tej dywizji był także batalion szturmowy, złożony z piechoty przewożonej na wozach. Dowódcą tego batalionu był kpt. Stanisław Maczek, późniejszy słynny dowódca wojsk pancernych w czasie II wojny światowej. Razem siły 1. dywizji jazdy liczyły ok. 1500 ludzi, 70 karabinów maszynowych, 16 dział.

Wyrwać się z okrążenia

W czasie przygotowań do ataku batalion szturmowy Maczka zajął Waręż i mimo tego, że koła wozów grzęzły w rozmytych przez deszcz drogach, posuwał się razem z jednostkami konnymi w kierunku Komarowa. Budionny, widząc trudną sytuację swojej armii, nakazał 11. dywizji jazdy wyrwać się z okrążenia i niejako uprzedził polskie uderzenie. W godzinach rannych bolszewicy zaatakowali próbujący zająć wzgórze 2. pułk szwoleżerów, liczący zaledwie 180 szabel. „Wiedziałem, że pułk ten tak potężnego uderzenia wytrzymać nie może i że będzie w krótkim czasie zepchnięty na Wolicę Śniatycką, a może nawet pod wrażeniem przygniatającej przewagi zawaha się i zawróci przed szarżą. A jednak ta szczupła garstka szwoleżerów ani na moment się nie zachwiała, słyszę ich zdecydowany okrzyk »hurra« i już tworzy się jedna kłębiąca się masa. Walka wręcz się rozpoczęła” – pisał płk Brzezowski. Szwoleżerów z marszu wsparł 9. pułk ułanów. Pułki krwawiły, ale nie ustawały w atakach. Około godziny 10 rano na polu bitwy walczyły już obie polskie brygady, ale po stronie rosyjskiej obok 11. dywizji stanęła do walki także 4. dywizja jazdy. Szarże 1., 12. i 14. pułku ułanów zmusiły jednak Sowietów do odwrotu. Konne baterie prowadziły szybki ogień, wspierając kawalerzystów. Polacy ponieśli jednak spore straty i nie mieli sił na pościg.

Nie był to koniec bitwy. Na horyzoncie pojawili się czerwoni kawalerzyści z 6. dywizji jazdy. Swobodę ich manewru ograniczały celnym ogniem dwie baterie artylerii konnej pod dowództwem kpt. Kołaczkowskiego.

Najświetniejsza szarża

Około godziny 17 bolszewicka 6. dywizja ruszyła do natarcia. Czoło stawiła jej VII brygada jazdy. Jej 8. i 9. pułk ułanów ruszyły do szarży, ale Rosjanie nie podjęli walki i uderzyli na Polaków z boków. Do walki włączył się także dywizjon z 1. pułku ułanów z płk. Rómmlem. Losy bitwy ważyły się w gwałtownej walce. Powoli ułani zdobywali przewagę nad kozakami. Wtedy rotmistrz Kornel Krzeczunowicz poderwał 8. pułk ułanów do szarży. Zaraz za nim ruszyli ułani z 9. i 1. pułku. W pełnym galopie uderzyli na wroga, zdobywając nawet samochód Budionnego. „Najświetniejsza szarża z całej wojny, szarża 8. pułku ułanów pod dowództwem nieustraszonego rotmistrza Krzeczunowicza – jak pisał później dowódca 1. dywizji jazdy – rozstrzyga losy bitwy”. Do natarcia rusza także VI brygada. „W kilkadziesiąt sekund obraz bitwy zmienił się całkowicie. Budienniowcy zmykają rąbani i kłuci przez Krechowiaków i Czternastkę. Całe przedpola wraz z zasłaniającym horyzont wzgórzem 256 przechodzi w nasze ręce. Galopujemy teraz wszyscy na to wzgórze” – pisał Juliusz Rómmel.

Budionny dał rozkaz do odwrotu, ale wycieńczone polskie pułki nie miały sił, by ruszyć w pogoń. Zapadający zmrok przerwał walki. 1. dywizja jazdy utraciła jedną piątą sił – ok. 300 ludzi i 500 koni. Straty Rosjan były znacznie wyższe i miały wynieść blisko 1500 zabitych, w tym wielu dowódców i komisarzy. Bitwa przetrąciła kręgosłup armii Budionnego, która mimo zachowania przewagi rozpoczęła odwrót w odizolowanych grupach. Po kolejnych bitwach o Hrubieszów i w rejonie Werb- kowic 6 września udało się ostatecznie wyprzeć Rosjan z Lubelszczyzny. 1. Armia Konna uniknęła zniszczenia, ale wycofała się niezdolna do walki i wyczerpana fizycznie i psychicznie.

Sienkiewiczowskie zmagania

Bitwa i późniejsze pościgi polskiego korpusu kawalerii (korpusu, gdyż do 1. dywizji jazdy dołączyła także 2. dywizja jazdy pułkownika Gustawa Orlicz-Dreszera) za armią Budionnego miała charakter dawnych walk kawaleryjskich. W późniejszych latach, podobnie jak wcześniej na zachodnim froncie, rola konia w kawalerii coraz bardziej ograniczała się do środka transportu, a ostatecznie zakończyła się, wyparta przez pojazdy mechaniczne i czołgi. „Skończył się okres mojego życia, który więcej pachniał »Trylogią« Sienkiewicza niż »Na zachodzie bez zmian« Remarque’a i kolorytem swych zdarzeń raczej nawiązywał do przebrzmiałych starych lat” – trafnie opisał Stanisław Maczek w swoich wspomnieniach. Jednak duch śmiałych i pełnych rozmachu działań kawalerii, tak widocznych pod Komarowem, przetrwał w tradycjach bohaterskich pułków i dywizjonów i doczekał się – obok wspomnienia na tablicy przy Grobie Nieznanego Żołnierza – także wspaniałego pomnika. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.