Ćwiczenia z wiary

Agnieszka Huf ,ks. Rafał Bogacki

|

GN 35/2022

publikacja 01.09.2022 00:00

Metody aktywne mogą być świetnym narzędziem duszpasterskim, muszą jednak spełniać kilka warunków.

Ćwiczenia  z wiary ks. Zbigniew Wielgosz /Foto Gość

Prowadzący rekolekcje dla młodzieży – na przykład te organizowane przez Ruch Światło–Życie – stają przed podstawowymi pytaniami: w jaki sposób głosić Ewangelię, by dotrzeć do uczestników? Czy wszystkie chwyty są dozwolone, a jeśli nie, to gdzie postawić granice? Metody aktywizujące często stanowią nieocenioną pomoc w głoszeniu słowa, zarówno dla kapłanów, jak i zaangażowanych w rekolekcje animatorów. Młodzi ludzie chętnie uczestniczą w przygotowaniu pantomim czy bibliodramy, wnosząc w nie swoje pomysły. Dzielący się z nami doświadczeniami z prowadzonych przez siebie rekolekcji duszpasterze są zgodni: kreatywność jest konieczna, ale musi iść w parze ze zdrowym rozsądkiem, który nigdy nie jest hamulcem dla Ducha Świętego.

Na wszelkie sposoby

Wykorzystywanie różnych form wyrazu artystycznego w duszpasterstwie nie jest niczym nowym. Malarstwo czy muzyka to środki, które Kościół stosuje niemal od zawsze. Nie mniej pomocną formą jest teatr. Średniowieczne dramaty liturgiczne, a wśród nich misteria męki Pańskiej są tego dobitnym przykładem. Zasada jest prosta: jeśli chcemy przekazać Dobrą Nowinę następnym pokoleniom, to zgodnie z zasadą sformułowaną przez św. Dominika musimy ją głosić „wszystkim, wszędzie i na wszelkie sposoby”.

Jedną z powszechnie stosowanych metod aktywizujących jest pantomima. To prosta forma, która odwołuje się do zmysłów i uczuć. Do stosowania tej i innych metod w duszpasterstwie zachęca Kościół w swoich dokumentach. W adhortacji Christus vivit papież Franciszek wzywa, aby wykorzystywać te formy, które bazują na doświadczeniu. „Uspokójmy chęć przekazywania wielkiej ilości treści doktrynalnych, a starajmy się przede wszystkim pobudzić i zakorzenić wspaniałe doświadczenia, które podtrzymują życie chrześcijańskie” (CV 212).

Zobaczyć i dotknąć

Metody bazujące na doświadczeniu są powszechnie stosowane podczas rekolekcji ruchów odnowy Kościoła. Nie trzeba przywoływać badań, by wiedzieć, że młodzi ludzie, zanurzeni po uszy w świecie cyfrowym, o wiele łatwiej przyswajają głoszone w ten sposób prawdy. Dotyczy to zresztą nie tylko młodzieży. Techniki te stosowane są również podczas rekolekcji i warsztatów adresowanych do dorosłych. Wartość wszelkiego rodzaju dynamiki jest tym większa, im trudniej dotrzeć do młodego pokolenia przez formy tzw. duszpasterstwa tradycyjnego.

– Dojrzewanie do wiary powinno obejmować całego człowieka, nie tylko jego intelekt, ale również zmysły – mówi bp Grzegorz Suchodolski, przewodniczący Rady ds. Duszpasterstwa Młodzieży działającej przy Konferencji Episkopatu Polski. – Współczesna młodzież jest pokoleniem ukształtowanym najbardziej na kulturze obrazu. Wiara pokolenia „młodych niewierzących”, jak wiara apostoła Tomasza, potrzebuje tego, by zobaczyć i dotknąć. Dlatego duszpasterstwo młodzieży jak najbardziej powinno sięgać po takie formy i metody, oczywiście stosując je poza liturgią.

Pomocne gesty i znaki

Mowa ciała i gesty odgrywają niebagatelną rolę we wszystkich spotkaniach pomiędzy ludźmi. Skoro w codziennych rozmowach komunikacja niewerbalna ma tak duże znaczenie, to tym bardziej trzeba ją stosować w praktyce duszpasterskiej Kościoła. – Efektywność metody przepowiadania słowa Bożego i prowadzonej przez Kościół katechezy, ubogacona tradycyjnymi formami wyrazu artystycznego takimi jak teatr, pantomima, bibliodrama, ale też technologiami cyfrowymi z pewnością wpływa pozytywnie na głębszą i pełniejszą asymilację treści proponowanych młodzieży – zaznacza bp Suchodolski.

Metody stosowane podczas rekolekcji i w codziennej pracy z młodzieżą pełnią funkcję pomocniczą. Wspierają przyswajanie pewnych treści, nie mogą jednak skupiać się na samych sobie. – Oczywiście nie mogą one zastąpić roli, jaką w całym procesie dojrzewania do wiary odgrywa przepowiadanie słowa Bożego podczas celebracji liturgicznych – kontynuuje bp. Suchodolski. – Należy je traktować jako przygotowanie i wprowadzenie do osobistego spotkania z żywym słowem Boga w zgromadzeniu liturgicznym. Stąd dopełnieniem wszelkich form wykorzystywanych obrazów artystycznych winna być przede wszystkim piękna, dobrze przygotowana, z całym bogactwem własnych znaków, liturgia Eucharystii.

Podstawą jest wolność

Stosując rozmaite ćwiczenia czy inne formy angażujące uczestników, trzeba jednak uwzględnić aspekt psychologiczny, który nieodłącznie wiąże się ze wszelkimi doświadczeniami duchowymi.

– Metody ćwiczeniowe mają wielką wartość, ponieważ poszerzają perspektywę: angażują zmysły, emocje, mogą pomóc uświadamiać sobie swoje potrzeby, wartości. Szczególnie istotne są emocje, które odgrywają dużą rolę w zapamiętywaniu. Inaczej przyswajamy coś, o czym tylko słyszymy, inne wspomnienia zostaną w nas po tym, czego doświadczyliśmy. To tym ważniejsze, kiedy staramy się dotrzeć do młodych, którzy odbierają ogromną liczbę bodźców i są przyzwyczajeni do intensywnego, atrakcyjnego przekazu – tłumaczy Joanna Pieniążek, psycholog z Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej w Chorzowie. Ćwiczenia angażujące uczestnika nie są wymysłem Ruchu Światło–Życie – od lat stosowane są z powodzeniem na różnego typu warsztatach, szkoleniach czy lekcjach wychowawczych. Aby jednak przyniosły zamierzony skutek, należy przestrzegać kilku zasad.

– Podstawą jest absolutna dobrowolność udziału każdego uczestnika. Nie każdy lubi takie zadania, nie każdy chce wychodzić ze swojej strefy komfortu, a tym bardziej robić to na oczach grupy. Ćwiczenie powinno być dobrze wytłumaczone, omówione, a każdy z uczestników musi mieć prawo do samodzielnego podjęcia decyzji, czy chce w nim uczestniczyć – wyjaśnia psycholog. Na tej pierwszej decyzji jednak się nie kończy. – Nawet kiedy zgadzam się na udział w jakimś ćwiczeniu, nie wiem do końca, na co się zgodziłam, bo nie wiem, jak osobiście doświadczę tego działania, co ono we mnie wywoła – akcentuje Joanna Pieniążek i wspomina doświadczenie z czasu studiów. – Studiowałam tyflopedagogikę (pedagogika osób niewidomych) i w czasie jednego z warsztatów zawiązano nam oczy, żebyśmy mogli przez chwilę doświadczyć warunków, w jakich funkcjonują osoby niewidome. Nieoczekiwanie to pozbawienie bodźców wzrokowych wywołało we mnie ogromny lęk, którego zupełnie się nie spodziewałam. Podejmując działanie, nie wiem, z czym będę się mierzyć, dlatego równie ważna jak zgoda na udział jest informacja, że w każdej chwili mogę się wycofać, skończyć doświadczenie i że nie będzie w tym nic złego – podkreśla. Decyzja o niebraniu udziału, rezygnacja w trakcie ćwiczenia to też doświadczenie – dobre, bo własne. Niezbędna jest także czujność prowadzących, którzy powinni uważnie obserwować uczestników. Być może ktoś będzie odczuwał duży dyskomfort, ale nie będzie miał odwagi przyznać się do tego głośno. Warto wcześniej ustalić dyskretny sygnał, w którym można zakomunikować trudność osobom prowadzącym czy chęć przerwania ćwiczenia.

Psycholog zwraca przy tym uwagę na jeszcze jeden aspekt. – Czasami, proponując takie ćwiczenia, możemy nie zdawać sobie sprawy, że kryje się za nim dużo przekazu podprogowego, nieświadomego. „A może skoro nie chcę brać w tym udziału, to znaczy, że za mało kocham Boga?” – takie pytania mogą rodzić się w głowach niektórych osób, które ostatecznie przełamią się i zrobią coś wbrew swojej woli, uznając, że nie wypada inaczej. Wprowadzając tego typu ćwiczenia, trzeba wyraźnie podkreślić, że jeśli ktoś nie chce włączyć się w jego przebieg, może przeżyć to po swojemu – na przykład w cichej modlitwie w sercu. Młodzi muszą mieć pewność, że Bóg nie pogniewa się na nich, jeśli zrezygnują z ćwiczenia. To wszystko musi być jasno wypowiedziane, a młodzi powinni czuć, że są potraktowani po partnersku, poważnie. Dopiero kiedy wszystkie te warunki będą spełnione, ćwiczenie będzie realizowało podstawowy cel, którym jest przyprowadzanie człowieka do spotkania z Bogiem – dodaje Joanna Pieniążek. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.