Co mówi Duch do Kościoła?

Aleksander Bańka

|

GN 34/2022

publikacja 25.08.2022 00:00

Jaki obraz Kościoła w Polsce można zobaczyć we wnioskach z diecezjalnego etapu XVI Synodu Powszechnego? W czym tkwi siła, a co jest słabością naszej lokalnej wspólnoty?

Co mówi Duch do Kościoła? roman koszowski /foto gość

Końcowa synteza bazuje przede wszystkim na sprawozdaniach z poszczególnych diecezji, a te w większości zostały już sporządzone i podane do publicznej wiadomości. Trzydzieści dwie diecezje opublikowały swoje syntezy, cztery – krótkie notki prasowe, natomiast sześć nie udostępniło żadnego dokumentu. Zdecydowana większość głosów pochodzi od osób aktywnie zaangażowanych w życie Kościoła, duchownych i świeckich (np. zrzeszonych w radach parafialnych, w rozmaitych ruchach, stowarzyszeniach czy grupach formacyjnych). W synodzie mogli uczestniczyć również ci, którzy czują się z Kościołem luźno związani, doświadczają w nim jakiejś formy marginalizacji, a nawet wykluczenia. Na przykład w archidiecezji lubelskiej przeprowadzono spotkanie synodalne w duszpasterstwie osób żyjących w związkach niesakramentalnych, a w spotkaniach synodalnych w archidiecezji warszawskiej uczestniczyli przedstawiciele środowiska LGBT+ sygnalizujący potrzebę duszpasterstwa uwzględniającego ich sytuację życiową. W archidiecezji łódzkiej przyznano, że próba włączenia w synod osób postrzeganych jako pozostające na peryferiach Kościoła zakończyła się „sukcesem połowicznym”. Zasadniczo w diecezjach, w których taka próba została podjęta, ograniczono ją do kontaktu z osobami wykluczonymi ze względu na warunki życiowe lub niepełnosprawność. Większość wniosków synodalnych sformułowano zatem na podstawie wypowiedzi osób intensywniej zaangażowanych w życie Kościoła i utożsamiających się z nim. Mając to na względzie, warto postawić sobie pytanie, co ich głosem mówi Duch Święty do Kościoła w Polsce.

Kościół relacji

Jedno jest pewne – powoli, ale systematycznie i konsekwentnie kończy się pewna postać Kościoła bazująca na superhierarchicznym i zarządczym modelu, gdzie świecki występuje w roli petenta, natomiast duchowny (wikary czy proboszcz) w roli parafialnego włodarza. I nawet jeśli przez wielu Kościół jest i długo jeszcze będzie tak postrzegany, wypowiedzi członków synodalnych spotkań właśnie ten aspekt akcentują jako największą słabość i zarazem element do zmiany. W zasadzie, jak podkreślono w syntezie z diecezji radomskiej, do relacji świeccy–kapłani „sprowadza się też chyba główny problem życia wewnątrz Kościoła”. Właściwie wszystkie diecezjalne sprawozdania na różne sposoby akcentują: problem hermetycznego charakteru środowiska kapłańskiego oraz części działających przy parafiach wspólnot, braku międzyosobowych relacji, uleganie przez niektórych prezbiterów pokusie „łatwego życia”, materializm, wyniosłość, izolowanie się, brak otwarcia na wiernych, traktowanie kapłaństwa bardziej jako zawodu niż powołania. Wybrzmiewa też kwestia nadmiernego odseparowania prezbiteratu od wiernych świeckich. Zauważa się jednocześnie świeckich zachowujących się roszczeniowo, w sposób przesycony indywidualizmem i poszukiwaniem „duchowego komfortu”, egoistyczny i pozbawiony troski o Kościół oraz chęci pełniejszego zaangażowania w jego sprawy. Podnoszono również kwestie słabości kościelnych struktur, w tym kurii diecezjalnych funkcjonujących często w oderwaniu od problemów szeregowych księży oraz biskupów unikających bliskiego kontaktu z wiernymi (to uwagi np. z diecezji bielsko-żywieckiej, archidiecezji katowickiej i wrocławskiej). Krytykowano także duszpasterstwo prowadzone jednokierunkowo, gdy ksiądz jest stroną aktywną, natomiast świeccy są pasywni bądź występują w roli „klientów” kupujących usługi (to głos z diecezji gdańskiej).

Dla takiego modelu Kościoła wypowiedzi uczestników synodu są bezlitosne. Nie tylko postrzegają w nim źródło wielu duszpasterskich słabości, lecz także brak jakiejkolwiek perspektywy na przyszłość. Na wiele sposobów akcentowane są i wskazywane jako warte docenienia oraz kontynuacji te formy pastoralnej aktywności, które polegają na dialogu, partnerstwie, wzajemnym szacunku, a także współpracy duchowieństwa i świeckich (co akcentują na przykład syntezy z diecezji siedleckiej, archidiecezji katowickiej, wrocławskiej i łódzkiej). Członkowie synodalnych spotkań problem braku relacji widzą nie tylko między świeckimi a prezbiterami, ale także w całej szeroko rozumianej wspólnocie Kościoła. Punktem odniesienia dla ich oceny są zazwyczaj parafie przypominające często bezosobowe organizmy, w których królują anonimowość, wzajemny dystans, sztuczność, czasami nawet wrogość, a zna się ze sobą i kojarzy się tylko stosunkowo niewielka grupa osób – tych najbardziej zaangażowanych.

Gdzie szukać lekarstwa na te problemy? W małych, dynamicznych, ewangelizujących wspólnotach działających przy parafii, opartych na zaufaniu i mądrej współpracy prezbiterów ze świeckimi, gdzie „każdy może znaleźć coś dla siebie” (wnioski z diecezji siedleckiej) i „na ogół nie ma problemu z klerykalizmem” (synteza archidiecezji warszawskiej). Odpowiedzią na wskazane bolączki może być też duszpasterstwo indywidualne, które – nie wykluczając modelu tradycyjnego – szukać będzie nowych, bezpośrednich sposobów docierania do bliźniego oraz stwarzać okazję do dialogu bez krytyki, moralizowania i sztucznego podziału na „my” – lepsi, pobożni, sprawiedliwi, którzy „często oceniają innych” (głos z diecezji drohiczyńskiej) i „oni” – źli, grzeszni, niemoralnie się prowadzący. Diecezjalne syntezy są w tej kwestii zasadniczo dość dobrze osadzone w realiach – pokazują, że dużo już uczyniono oraz jak wiele jeszcze pozostaje do zrobienia.

Skandale – i co dalej...

Zgorszenie spowodowane nadużyciami seksualnymi i krzywdą ofiar na tyle mocno odcisnęło piętno na Kościele w Polsce, że długo jeszcze rzutować będzie na jego przyszłość. Ale choć ból wywołany określonym złem jest w diecezjalnych syntezach wyraźnie wyczuwany, a zło napiętnowane, kwestia nadużyć popełnionych przez niektórych duchownych nie zajmuje w nich centralnego miejsca. Nie chodzi przy tym o bagatelizowanie problemu, ale raczej o rozpoznanie długofalowych skutków kościelnego kryzysu, którego skandale seksualne są tylko pewną, choć bolesną i gorszącą częścią. Kryzys ten ma oczywiście złożoną naturę, jednak jego dwa najbardziej niepokojące wymiary, które uczestnicy synodalnych spotkań w praktycznie wszystkich diecezjach podnoszą jako fundamentalny problem, to dramatyczny odpływ młodzieży z Kościoła i pogłębiający się rozpad tradycyjnego modelu rodziny. Co prawda synodalne sprawozdania akcentują konieczność wykorzystywania nowoczesnych środków komunikacji i metod nowej ewangelizacji dopasowanych do potrzeb i mentalności młodego człowieka, a w wypadku rodzin – konieczność ich duszpasterskiego wsparcia, trudno jednak znaleźć w nich spójny pomysł na zaradzenie pogłębiającemu się kryzysowi. Być może istotną funkcję mają w tej kwestii do spełnienia grupy formacyjne i żywe wspólnoty z szeroko rozumianego nurtu odnowy Kościoła, których istotną rolę w procesie ewangelizacji i formacji ku dojrzałości chrześcijańskiej zaakcentowano w sporej części diecezjalnych syntez. Środowiska te mogą stanowić przestrzeń wzrostu dla młodych i naturalne wsparcie duchowe dla wielu współczesnych chrześcijańskich rodzin.

Dbałość o priorytety

Diecezjalne sprawozdania z przebiegu procesu synodalnego pokazują również mocne strony polskiego Kościoła i pewien zmysł wiary ludzi wierzących, który sygnalizuje obszary żywe i życiodajne, warte pogłębienia oraz rozwoju. Należy do nich kwestia liturgii. Członkowie synodalnych spotkań wielokrotnie zwracali uwagę na konieczność położenia właściwych akcentów na celebrację eucharystyczną – aby sprawowana była w sposób piękny, godny, z należytym szacunkiem i zaangażowaniem. Łączą się z tym adoracja Najświętszego Sakramentu i kontakt ze słowem Bożym.

W obliczu trudnego czasu, który przeżywa Kościół, synodalne głosy zdają się wskazywać w duchowym dziedzictwie Kościoła to, co od wieków sprawdzone i potwierdzone jego autorytetem oraz doświadczeniem wielu pokoleń mistyków i świętych. Chodzi więc o powrót do absolutnych duchowych priorytetów, które zawsze stanowiły i stanowić będą żywotną siłę Kościoła. W tym kontekście synodalne sprawozdania mocno podkreślają właściwą pozycję i rolę prezbiterów w eklezjalnej wspólnocie. Ksiądz dla wiernych ma być przede wszystkim szafarzem sakramentów i sługą Bożego słowa. Świeccy nie chcą widzieć w nim najpierw budowniczego, organizatora, administratora czy ekonoma, lecz duchowego towarzysza, opiekuna i przewodnika, który ofiarnie służy sakramentami, z namaszczeniem celebruje Eucharystię, starannie przygotowuje homilie bazujące na słowie Bożym i cierpliwie towarzyszy ludziom w ich drodze do Boga. W tym aspekcie głos płynący z synodu jest nie tyle zaskakujący, ile znamienny i spójny. Dominują prostota i przekonanie, że przywiązanie do tego, co w Kościele w dobrym tego słowa znaczeniu tradycyjne, kryje w sobie potencjał do rozwoju i moc ocalenia.

Mieszanka wybuchowa

Diecezjalne syntezy to konglomerat wielu treści, które różnicują się w zależności od miejsca i środowiska ich powstawania. Nie wszędzie, nie w każdej diecezji akcent pada na te same kwestie, choć zasadniczo wszędzie podnoszone są podobne problemy. Na przykład w wielu sprawozdaniach pojawia się wyraźnie wyartykułowany zarzut zbyt daleko posuniętego zbliżenia Kościoła ze światem polityki i postulat zdecydowanego odseparowania tych porządków. Można usłyszeć również głos środowisk tradycjonalistycznych, w większości bardzo krytycznie nastawionych do synodu oraz idei synodalności (przykłady zawarto w sprawozdaniu z diecezji warszawsko-praskiej) i wyrażających sprzeciw wobec wskazań Watykanu dotyczących tzw. Mszy trydenckiej. Wybrzmiewa też kwestia trudnych decyzji, które podejmowano w diecezjach w czasie pandemii. Dla niektórych był to wyraz słabości Kościoła i powód do zarzutów wypowiedzianych także w czasie synodalnych spotkań (np. w archidiecezji katowickiej).

Zastanawiająco przedstawia się kwestia ekumenizmu. Przedstawiciele innych wyznań chrześcijańskich praktycznie nie uczestniczyli w etapie diecezjalnym synodu. W wielu diecezjach wyrażano natomiast potrzebę kontaktów ekumenicznych, sygnalizując ich deficyt. W niektórych powoływano się na istniejące już inicjatywy albo też temat ekumenizmu w ogóle pominięto. Pojawiła się również deklaracja: „Zdecydowanie nie chcemy podążać razem z innowiercami oraz tymi, którzy nawołują do różnych form odstępstw od zasad wiary katolickiej” (synteza z diecezji ełckiej).

Z niewielką intensywnością wybrzmiały natomiast kwestia większego udziału kobiet w życiu Kościoła (w diecezji świdnickiej zwracano uwagę na ich szczególnie złą sytuację w Kościele oraz lekceważenie ich głosu), a także pytanie o miejsce i rolę w Kościele osób określających się jako nieheteronormatywne. W archidiecezji poznańskiej ludzie młodzi identyfikujący się ze środowiskami LGBT+ „wyrazili swój ból z powodu twardego, a czasami nawet agresywnego języka niektórych duchownych i świeckich wobec osób LGBT+”. W wielu diecezjach tego rodzaju kwestie w ogóle nie pojawiły się w synodalnym dialogu lub ewentualnie jako głosy osób niedotkniętych bezpośrednio tym problemem.

Jak te i wiele innych różnic interpretować? Wszak diecezjalne syntezy nie są jednolite. Do pewnego stopnia ich lektura pozwala również rozpoznać, jak duży był stopień zaangażowania w proces synodalny tych, którzy je sporządzali, oraz tych, którzy uczestniczyli w spotkaniach: czy trzonem owych spotkań był dialog – niejednokrotnie trudny i wymagający, czy raczej wypełnianie ankiet. Materiał, który wszedł w skład diecezjalnych syntez, jest wielowymiarowy. Z jednej strony to próba jak najbardziej adekwatnego zdiagnozowania przez wiernych aktualnej sytuacji Kościoła, z drugiej – odzwierciedlenie subiektywnych przekonań i poglądów, a często także przeniesionych na forum publiczne indywidualnych odczuć, pretensji czy lęków.

Trzeba niestety przyznać, że w synod włączyła się stosunkowo niewielka grupa wiernych. Na przykład w diecezji elbląskiej uczestniczyło w nim 1400 osób, w łomżyńskiej – około 1200, w ełckiej – około 2200, a w archidiecezji gnieźnieńskiej – około 3500. W diecezji kaliskiej w synodzie wzięło udział około 0,2 proc. jej mieszkańców. W diecezji częstochowskiej spotkania zorganizowano w około 30 proc. parafii, w archidiecezji łódzkiej – w mniej więcej 65 proc. parafii, a w archidiecezji katowickiej – w około 40 proc. parafii, nie licząc tych, które odbyły się w duszpasterstwach specjalistycznych i na poziomie ponadparafialnym. W wielu parafiach były to jednak niezbyt liczne grupy.

Co te dane mówią o recepcji synodu w Polsce i o aktualnym stanie polskiego katolicyzmu? Nie warto chyba udzielać pochopnych odpowiedzi. Już wkrótce ogólnopolska synteza synodalna trafi do Watykanu. Jednak to, co najistotniejsze – głos wyartykułowany w diecezjach – pozostanie w nich jako wskazówka na kolejne lata. Od mądrego wsłuchania się w synod i wykorzystania jego potencjału zależy w dużej mierze przyszłość Kościoła w Polsce. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.