Chodzi o prawdę

GN 33/2022

publikacja 18.08.2022 00:00

Profesor Krzysztof Miszczak mówi o uwarunkowaniach dotyczących działań w sprawie odszkodowań wojennych od Niemiec.

Chodzi o prawdę Michał Woźniak /East News

Andrzej Grajewski: 1 września ma zostać opublikowany raport Parlamentarnego Zespołu ds. Oszacowania Wysokości Odszkodowań Należnych Polsce od Niemiec za Szkody Wyrządzone w Trakcie II Wojny Światowej. Jakie jest znaczenie tego dokumentu?

Prof. Krzysztof Miszczak: Ten raport miał powstać wcześniej, gdyż zespół, który go przygotował, utworzono we wrześniu 2017 r. Warto dodać, że podejmowano już podobne próby. Pierwszą były działania rządu RP na wychodźstwie w 1944 r. Później powstało sprawozdanie GUS na temat strat wojennych. Do reprintu tego dokumentu napisałem obszerną analizę prawno-polityczną. Powstały także raport o stratach wojennych Warszawy oraz zestawienie będące próbą szacunku biologicznych, materialnych i kulturalnych strat narodu polskiego w czasie II wojny światowej w zestawieniu z innymi europejskimi narodami. Tak więc dyskusja na ten temat trwa nieprzerwanie od zakończenia II wojny światowej. Jednak obecnie otrzymamy dokument, który – mam nadzieję – nie tylko podsumuje cząstkowe dane, ale także zaproponuje nową metodologię przy wyliczaniu strat. Oczywiście jego publikacja jest decyzją polityczną. Przyszłość pokaże, czy raport będzie wykorzystywany w rozmowach z Niemcami, czy pozostanie jedynie na użytek polityki wewnętrznej. Z pewnością byłoby lepiej, gdyby od początku w jego przygotowaniu uczestniczyli przedstawiciele wszystkich głównych sił politycznych, aby nie była to wyłącznie decyzja jednego środowiska politycznego i jego lidera.

Inne partie, które wcześniej rządziły, miały taką możliwość, ale z niej nie skorzystały.

To prawda. Pamiętajmy jednak, że pod uchwałą sejmową z września 2004 r., wzywającą rząd do rozpoczęcia starań o ubieganie się o reparacje wojenne, podpisały się wszystkie partie reprezentowane wówczas w parlamencie.

Tylko że później nie nastąpiły żadne próby praktycznej realizacji tej uchwały.

Dlatego tak ważne jest, aby państwo polskie po raz pierwszy przedstawiło całościowy dokument w tej sprawie. Mam nadzieję, że będzie on miał ponadpartyjne wsparcie.

Tak jak było w Grecji?

To dobry przykład. Pod dokumentem domagającym się od Niemiec spłaty reparacji w wysokości 289 mld euro podpisali się przedstawiciele najważniejszych sił politycznych. Został on przekazany kanclerz Merkel w czasie jej wizyty w 2019 r. w Atenach, a następnie przedłożony w Berlinie. Polska do tej pory nie potrafiła zaprezentować podobnego dokumentu. A od tego trzeba zacząć, jeśli myśli się o dalszych poważnych rozmowach.

Nawet po publikacji raport będzie miał status jedynie dokumentu sejmowego. Co musiałoby się wydarzyć, aby stał się pełnoprawnym instrumentem w dalszym obrocie międzynarodowym?

Musiałby zostać przyjęty przez rząd. Na razie będzie to nie tyle dokument parlamentarny, ile partyjny. Poseł Arkadiusz Mularczyk, stojący na czele zespołu, na każdym kroku podkreśla, że dokument jest dziełem PiS, a na jego prezentację musi wyrazić zgodę prezes Kaczyński. Dopiero później wymienia premiera Morawieckiego. To nie zwiększa wiarygodności dokumentu. Raport powinien przejść solidną krytykę, nie tylko ze strony polityków, ale przede wszystkim kompetentnych środowisk naukowych. Warto także zwrócić uwagę na to, aby stosować precyzyjne pojęcia w obrębie tej tematyki. Reparacje to nie odszkodowania, a odszkodowania to nie zadośćuczynienie. Tymczasem w debacie medialnej te trzy pojęcia używane są tak, jak gdyby znaczyły to samo. A tak nie jest.

W sprawie starań o odszkodowania od Niemiec ze strony osób fizycznych podkreśla się, że pozwy są niemożliwe, gdyż państwo ma od nich immunitet.

Tak właśnie jest, gdyż istnieje tzw. jurysdykcja suwerenności państwa. Umowa poczdamska odnosiła się do reparacji wojennych od Niemiec jedynie w sferze międzypaństwowej. Nie przewidywano możliwości indywidualnego dochodzenia takich roszczeń. Natomiast traktat dwa plus cztery, podpisany we wrześniu 1990 r. przez Niemcy z czterema mocarstwami (USA, ZSRR, Wielką Brytanią i Francją), w niemieckiej interpretacji całkowicie kończył kwestię dochodzenia reparacji w wymiarze prawnym.

Nie ma w nim ani słowa o reparacjach. Napisano tylko o „osta- tecznej regulacji sprawy Niemiec”. Profesor Mariusz Muszyński interpretuje to jako milczącą zgodę na zamknięcie kwestii reparacji.

Zgadzam się z tą opinią. To jednak oznacza, że gdybyśmy chcieli mieć międzynarodową podstawę prawną do wnioskowania o roszczenia od Niemiec, taki traktat powinien zostać zawarty i obejmować zapisy dotyczące tej kwestii. Ale nie sądzę, aby to kiedykolwiek nastąpiło.

Istnieje jednak możliwość porozumienia się z Niemcami w tej kwestii.

To prawdopodobnie jedyna skuteczna droga, aby w sposób formalny tę sprawę załatwić.

Czy jest szansa, że jakiś niemiecki rząd będzie gotowy prowadzić takie negocjacje?

Jak na razie wszystkie kolejne gabinety w Berlinie, bez względu na ich polityczne zabarwienie, odmawiają dyskusji na ten temat. Mówią, że kwestia reparacji jest zamknięta, a Niemcy ponoszą jedynie odpowiedzialność moralną za skutki II wojny światowej.

Strona niemiecka powołuje się także na deklarację rządu Bieruta z 23 sierpnia 1953 r. o jednostronnym zrzeczeniu się przez władze PRL prawa do reparacji.

Pomijając kwestię skuteczności tamtej deklaracji, powiedzieć trzeba, że formalnie dotyczyła ona terytorium Niemiec znajdującego się pod sowiecką okupacją. Tak więc z całą pewnością możemy twierdzić, że z prawa do reparacji od Niemiec nie zrezygnował żaden suwerenny polski rząd po 1989 r.

Aktualne pozostaje jednak pytanie, czy po stronie niemieckiej jest wola, aby rozmawiać o reparacjach ze stroną polską.

Według mojego rozeznania nie ma jej. Tymczasem ciągłe powoływanie się niemieckich polityków na odpowiedzialność za skutki II wojny światowej oraz okupacji Polski jedynie w wymiarze moralnym jest absolutnie niewystarczające. Prawdziwa odpowiedzialność ma wymiar materialny, a więc dotyczyć musi także utraty kapitału ludzkiego, która jest największą i nieodwracalną częścią zniszczeń. W języku niemieckim istnieje słowo Schuld – wina. Musimy więc mówić o winie za niezliczone zbrodnie III Rzeszy popełnione na narodzie polskim i odpowiedzialności materialnej, a nie tylko moralnej.

Podsumujmy fakty. Państwo polskie nie otrzymało po II wojnie światowej żadnych reparacji od Niemiec?

Były wypłaty indywidualnym ofiarom w trzech głównych kategoriach: więźniom obozów koncentracyjnych, ofiarom eksperymentów medycznych oraz robotnikom przymusowym. Zostały one zrealizowane w latach 1992–2004 za pośrednictwem Fundacji Polsko-Niemieckie Pojednanie. W żadnym wypadku tego gestu nie można jednak nazwać odszkodowaniem, a jedynie świadczeniem humanitarnym wypłaconym ofiarom nazizmu mieszkającym w Polsce. Jego łączna wartość wyniosła 731 843 600 zł. Biorąc pod uwagę, że otrzymało je 1 060 689 osób, na jednego człowieka przypada kwota 690 zł. Dodam, że środki wypłacone Polakom nie stanowiły nawet jednego procenta sumy, jaką rząd niemiecki wypłacił obywatelom Europy Zachodniej, Stanów Zjednoczonych oraz Izraela.

Ile Niemcy wypłacili Żydom?

Kwestia ta była uregulowana umową premiera Ben Guriona z kanclerzem Adenauerem z 1955 r. Na tej podstawie obywatelom Izraela wypłacono kilkaset miliardów niemieckich marek. Do tego doszły pomoc dla Izraela w przestrzeni politycznej oraz wsparcie wojskowe. Opieką są objęte także rodziny ofiar niemieckich zbrodni. Niemcy stale podkreślają, że bezpieczeństwo Izraela jest częścią racji stanu niemieckiego państwa. Oczywiście musimy pamiętać, że Holocaust był zbrodnią nieporównywalną z żadną inną popełnioną przez III Rzeszę na terenie okupowanej Europy.

Jakie działania powinny zostać podjęte po publikacji raportu?

Musi on być przedstawiony nie tylko stronie niemieckiej, lecz także międzynarodowej opinii publicznej, która nie ma świadomości skali zbrodni niemieckich na Polakach. Ustalenia raportu powinny wejść do programu nauczania o II wojnie światowej we wszystkich szesnastu niemieckich landach. Powinna powstać też polsko-niemiecka komisja do spraw rozmów na ten temat. W tych działaniach nie chodzi o konfliktowanie relacji z Niemcami, ale przedstawienie prawdy. Pamiętajmy, że Niemcy prowadzą w tej chwili rozmowy o wypłaceniu odszkodowań z kilkoma państwami afrykańskimi, m.in. Namibią (była Niemiecka Afryka Południowo-Zachodnia). Dotyczy to odpowiedzialności za eksterminację plemion Herero i Nama, kiedy tereny te stanowiły niemiecką kolonię. Państwo polskie musi więc być aktywne na tym obszarze. Powinniśmy jednak mówić nie o reparacjach wojennych, gdyż ten temat wydaje się zamknięty, lecz o możliwości wypłat prawdziwych odszkodowań (nie świadczeń humanitarnych) wszystkim ofiarom niemieckich zbrodni oraz ich rodzinom. Jestem przekonany, że w takim lub innym wymiarze odszkodowania te będą musiały zostać wypłacone, jeśli wspólnie z Niemcami mamy budować Europę wartości. Jest to aktualne zwłaszcza w kontekście rosyjskiej agresji na Ukrainę i popełnianych tam zbrodni wojennych. •

Krzysztof Miszczak

jest profesorem nadzwyczajnym Szkoły Głównej Handlowej, kierownikiem Zakładu Bezpieczeństwa Międzynarodowego, doradcą Sejmu RP ds. polityki zagranicznej i bezpieczeństwa.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.